Muzyka na polach zieleni. O programie festiwalu Gadafest 2019 w Miechowie rozmawiamy z Kubą Gołąbem

0
1031

Tomasz Gregorczyk: Festiwal, na którym można usłyszeć muzykę eksperymentalną, to nie takie częste zjawisko w mniejszych miastach. A jednak Gadafest od kilku lat organizowany jest w Miechowie, wcześniej w Rabce. Jak się robi tego rodzaju festiwal w takim miejscu?

Kuba Gołąb: Zaczęło się w Rabce. Przy okazji kręcenia klipu zespołu Gadabit znaleźliśmy się w pewnym miejscu nad rzeką, które nazywało się Bar Do Pociesznej Wody „U Władka”. Ten bar ma płaski dach i wygląda jak naturalna scena. Kiedy go zobaczyliśmy, od razu pomyśleliśmy, że trzeba tam zrobić koncert. Wymyśliliśmy, że będzie się to nazywało Gadafest, zaprosimy dwa zespoły i zrobimy imprezę dla znajomych.

Każda następna edycja różniła się od poprzedniej – zapraszaliśmy coraz więcej zespołów, zaczęły się pojawiać coraz większe środki finansowe (choć z tym ostatnim różnie bywa). Ale cały czas impreza miała być dla uczestników nieodpłatna. Niestety w pewnym momencie Rabka się wycofała. Po prostu po okazało się, że nie ma wsparcia ze strony władz miasta, a my sami nie byliśmy w stanie zapewnić funduszy na imprezę, która rosła z roku na rok (teraz spodziewamy się, że przyjedzie około 500 osób).

Jako że sam pochodzę z Miechowa, zaczęliśmy badać temat tam. Założyliśmy Stowarzyszenie Twórcownia, które zajęło się stroną formalną współpracy z miastem. I od 2016 roku jesteśmy w Miechowie, a festiwal organizuje dziś zespół Gardabit, Twórcownia i agencja Co ludzie powiedzą?

Na początku Gadafest był imprezą jednodniową. Od godziny 10 zaczynały się warsztaty, (również dla dzieci i rodzin), potem startowała muzyka, a o 4-5 rano DJ-e przestawali grać i impreza się kończyła. Kilka lat temu, po raz pierwszy w Miechowie, pojawiła się opcja, aby z festiwalu zrobić wydarzenie dwudniowe, z muzyką bardziej eksperymentalną w pierwszym dniu. I tak już zostało.

To znaczy, że pomysł chwycił.

Chwycił. Ta bardziej niszowa muzyka zaczęła pojawiać w momencie, kiedy zaczęliśmy robić koncerty w byłym klasztorze bożogrobców. Bo samo to miejsce jest bardzo ciekawe. To duża przestrzeń z długim pogłosem, ciekawy klimat dla takiej muzyki.

Nawet nazwę to miejsce ma taką, że ciarki przechodzą.

O to chodzi, tam właśnie tak jest! Jeśli się je dobrze oświetli i zadziała klimatem, muzyka dostaje jeszcze większego kopa. Wielką inspiracją był tu Dawid Dąbrowski z Centrum Amarant z Poznania, który przyjechał do Miechowa i od razu powiedział: „Zróbmy to w klasztorze”. „Ale jak w klasztorze? Musimy zapytać o zgodę proboszcza, burmistrza, Muzeum i tak dalej”. Okazało się, że jak popytaliśmy, to się udało.

A jakie są proporcje między publicznością przyjezdną i lokalną? Czym ta impreza jest dla Miechowa?

Myślę, że te proporcje to mniej więcej 30 do 70 na korzyść przyjezdnych. Ale z roku na rok lokalnej publiczności jest nieco więcej. Kiedy po raz pierwszy mieliśmy zrobić koncert w klasztorze, zorganizowaliśmy wystawę audiowizualną, a potem koncert na syntezator modularny z wizualizacjami zVHS-u. Przed imprezą przez tydzień pracowaliśmy tam przy zamkniętych drzwiach i w mieście pojawiła się wielka tajemnica: coś tam się dzieje, dochodzą jakieś dźwięki do 3-4 w nocy… Na tę pierwszą edycję w klasztorze przyszło mnóstwo mieszkańców, około 100 osób. Większość była przekonana, że będzie to pokaz laserów. Reakcje na to, co zobaczyli i usłyszeli były bardzo różne: od zdziwienia, przez oburzenie, wielki zachwyt, aż po płacz.

Część propozycji festiwalu, na przykład zespół Bajzel, to nie jest muzyka dla grzecznych dzieci. Nie boicie się takich rzeczy.

Ciekawe, że odkąd pojawił się ten klasztor, staramy się proponować bardziej odważne rzeczy również na scenie plenerowej – w tym roku na przykład Bajzel czy Alameda 5. Ludzie zauważają, że muzyka jest u nas co raz bardziej… nie wiem, czy wymagająca to najlepsze słowo, po prostu offowa. I ten klasztor, i te pola zieleni jakoś się ze sobą łączą. A przede wszystkim – takiej muzyki słuchamy, a charakter festiwalu określa gust organizatorów, tym bardziej, że to wydarzenie oddolne. Nic dziwnego, że proponujemy to, co lubimy.

W tym roku na scenie eksperymentalnej wystąpią między innymi Mikołaj Trzaska, Hatti Vatti, Poznańska Orkiestra Improwizowana wraz z reprezentacją Krakow Improvisers Orchestra. Ale ja chciałbym, żebyś opowiedział o tym, co zdarzy się na scenie DJ-skiej.

W piątek po koncertach w klasztorze przenosimy się na scenę pod karczmę Siedlisko, gdzie wystąpi Gadabit i Alemeda 5, a później odpalamy scenę DJ-ską. Pierwszego dnia wystąpi Jaroz, producent z Krakowa, oraz Astral Balloon. Jest to kolaboracja, o której można powiedzieć, że wywodzi się z muzyki hiphopowej: Astral Balloon jest multiinstrumentalistą, mocno związanym z młodą sceną jazzową, Jaroz współpracuje w tym momencie na przykład z Kalibrem 44, jest DJ-em, ale też świetnym producentem. Po nich wystąpią nasi znajomi z krakowskiego kolektywu DJ-skiego Deep Impact – to będzie już bardziej klubowe granie techno, raczej głębokie brzmienia.

Drugiego dnia po ostatnim koncercie na scenie głównej około północy wprowadzamy scenę DJ-ską live actem, na którym wystąpi solo Jung An Tagen z Wiednia – to będzie psychodeliczne techno z minimalnymi strukturami. Kontynuacją będzie live act na syntezatorach modularnych Dawida Dąbrowskiego razem z Tutto Positivo (czyli włoskie brzmienie z głęboką stopą). Później pojawi się nieco inny styl, bo na scenie pojawi się Meff, pomysłodawca i wieloletni organizator festiwalu muzyki psychodelicznej i transowej Goadupa w Bieszczadach (zresztą nasz wielki przyjaciel, dzięki temu festiwalowi mamy dekoracje, sprzęt sceniczny, namioty i tak dalej). Potem znów skręcamy w techno, bo wystąpi HiTrash, DJ z Krakowa, po nim Elvira z Poznania i Timur Oryeh (również Poznań). A zatem wieczorami będzie mocno, klubowo i, powiedzmy, berlińsko.

I na koniec jeszcze jedno – był w historii festiwalu koncert-legenda, który zapadł w pamięć i wam, organizatorom, i publiczności?

Było kilka takich wydarzeń, ale to, które najbardziej zapadło nam w pamięć, miało miejsce dwa lata temu. Pierwszego dnia w klasztorze grał Wacław Zimpel (zresztą też piękny koncert), natomiast drugiego dnia wszystko działo się w Parku Miejskim w Miechowie. O 13-14 zaczął lekko padać deszcz. O 17, kiedy Kuba Płużek kończył na scenie swój solowy występ, padało już naprawdę mocno. Mieliśmy przygotowaną zapasową lokację – opuszczoną budę, w której przez 5 lat nic się nie działo. Profilaktycznie przygotowaliśmy ją na wypadek deszczu i ewentualną nocną imprezę. Musieliśmy więc nagle szybko przenieść tam wszystkie pozostałe koncerty. Publiczności przez ten deszcz nie było już tak dużo, ale wciąż jakieś 150 osób. Organizatorzy, ale też widzący, co się dzieje słuchacze i część muzyków, zaczęli chwytać wszystko, co trzeba było wziąć i przenosić z parku do tego zapasowego miejsca, jakieś 300 metrów dalej. Nieważne było, czy jesteś organizatorem, muzykiem, czy po prostu przyjechałeś sobie posłuchać muzyki. Pospolite festiwalowe ruszenie zadziałało szybko i po chwili wszyscy schowali się w tej budzie.

Zaczęły folkowo Same Suki – i każdy kolejny koncert był magiczny. Atmosferę ciężko opisać, coś jakbyś wszedł na dwutysięcznik w głębokim śniegu i nagle dotarł do ciepłego miejsca, w którym grają świetną muzykę. W pewnym momencie zaczął się młyn – pogo i w ogóle szaleństwo – i kiedy zagrała Hańba, zaczęliśmy się zastanawiać, czy ta buda się po prostu nie zawali. Z backstage’u zapamiętałem obrazek, jak muzyk Hańby rzuca się na czekającego na występ Jareckiego, ściskają się – chociaż się nie znali! – Jarecki śpiewa jakąś pieśń Hańby i wszyscy razem po prostu oszaleli. Pod tym względem to była dobra edycja.

Podczas tegorocznej też się coś pewnie wydarzy.

Miejmy nadzieję. Zawsze coś się wydarza.

 

Kuba Gołąb (Twórcownia, Gadabit) – stąpający po cumulusach, chaotyczny amator klimatów. Jak się uprze to coś zrobi. Jak jest obecny to robi w Miechowie, w Twórcowni, a jak go nie ma to jeździ na nartach albo pływa w jeziorze. Kocha zdziwionych autochtonów. Jest po turystyce, rekreacji i reżyserii dźwięku. Nie pracuje w zawodzie. Z Gadafestem związany od początku. Produkuje razem z Dawidem Dąbrowskim koncerty i wystawy w klasztorze (ale okazuje się, że nie tylko). Jest także motorem akcji crowdfundingowych.

 

Program festiwalu:

26.07.2019 / PIĄTEK
Dawny klasztor bożogrobców, ul. Warszawska 1

18:00 – 22:00

 

[scena eksperymentalna]
18:00-19:00 Hatti Vatti

19:20-20:30 Drogi Krajowe

21:00-22:00 Mikołaj Trzaska

Siedlisko, Strzeżów II, 46
23:00 – 6:00

 

[scena plenerowa]
23:00-00:00 Gadabit
00:30-1:30 Alameda 5
[namiot klubowy]

2:00-3:00 Jaroz x Astral Balloon
3:00-4:30 Flea (Deep Impact Kraków)
4:30-6:00 Eta Hox

 

27.07.2019 / SOBOTA
Siedlisko, Strzeżów II, 46

11:00 – 8:30

 

[scena improwizacyjna]
11:00-13:00 Poznańska Orkiestra Improwizowana & Krakow Improvisers Orchestra

12:00-17:00
[Warsztaty dla dzieci i dorosłych]
Recyklingowe roboty – Ekorodzice.pl
Pendulum Painting – Co Ludzie Powiedzą?
Gimnastyka słowiańska – Świerkowa – sala ćwiczeń i warsztatów
Współczesne gry planszowe – Twórcownia
Śpiew biały – Joanna Słowińska
Warsztaty bębniarskie – Janek Kubek

Synteza modularna – Davidu Poniekąd
Wianki – Anka Szamanka Dwa Kije

Stoisko organizacji Kupuj odpowiedzialnie
Wieczorową porą:
Firewalking – chodzenie po ogniu – nestinari.pl

[scena plenerowa]

19:00-20:00 Szpilersi
20:30-21:30 Jesień
22:00-23:00 Bajzel
23:30-1:30 Jung An Tagen
[namiot klubowy]

1:00-2:30 Tutto Positivo
2:30-4:00 Meff (Egodrop)
4:00-5:30 HiTrash
5:30-7:00 Elvira
7:00-8:30 Timur Oryeh

28.07.2019 / NIEDZIELA
Siedlisko, Strzeżów II, 46

10:00 – 15:00
Open Decks (informacja: gadafest@gmail.com)

12:00 – 14:00
[Warsztaty]
Graficzne rośliny – Anka Szamanka Dwa Kije
12:00 – 16:00

Stoisko organizacji Kupuj odpowiedzialnie
15:00 – 16:00
Astral Balloon ')}

Dodaj odpowiedź