Popbzdura

0
1484

Wystawa Lucjana Mianowskiego zatytułowana W kręgu popartu. Lucjan Mianowski (1933-2009) wprowadziła mnie w zakłopotanie przeradzające się w coraz silniejszą irytację. Negatywne emocje lokuję nie po stronie twórczości artysty, względem której wymuszam w sobie obojętność, raczej dziwi mnie przedziwny upór we wpisywaniu jego dorobku w uświęcone, zatem iluzyjne, ramy stylów i kierunków sztuki. Przypomina mi się nieskończona dyskusja na temat programów i metod nauczania, chronologicznego traktowania dziejów kultury i przeświadczenia o ostrych granicach między epokami, które zdawałoby się są wspólne dla wszystkich na ziemi. Szkoda, że Muzeum Narodowe w Krakowie, które jest placówką badawczą, powiela stereotypy.

Lucjan Mianowski, Łopata 2, 1981, materiały prasowe MNK

Muzealnicy w Krakowie uwielbiają kulturę amerykańską. W pamięci wielu pozostała wystawa Amerykański sen, na której obok reprezentatywnej kolekcji fotorealizmu malarskiego zobaczyliśmy rekonstrukcję 3D (!) obrazu Edwarda Hoppera (Nighthawks), asfalt autostrady (Route 66) i w oddali popękany styropian, za którym migały neonówki (nawiązanie do Świetlistego pola Waltera de Marii). Kilka lat wcześniej oglądaliśmy wielką wystawę prac Andy’ego Warchola. Media odmieniały przez wszystkie przypadki frazes papież pop-artu. Nie ma większej nobilitacji niż być papieżem, zaiste nie Beatlesi są u nas popularniejsi od Chrystusa.

Sporo się zmieniło, ale wciąż kwalifikowanie do tendencji sztuki zachodniej, nawet jako jej epigona, wydaje się nobilitujące. Jeśli nie dla wszystkich epigon ma zabarwienie negatywne, to cóż w tym dziwnego? Ano to, że twórczość Mianowskiego przedstawiona w salach szacownej instytucji z pop-artem ma niewiele wspólnego, bo zakorzeniona jest w ponurej egzystencjalnej, nieczytelnej metaforyce i symbolice rodem z rozterek pokolenia wojny i okupacji, z których twórca nie mógł się otrząsnąć nawet w późnej twórczości. Niestety nie mogę poważnie traktować serii prac z kapeluszami, ptakami rodem z Cepelii czy symbolicznych łopat. Klasyfikując podobne działania w odniesieniu do sztuki zachodniej, pokazuje się, że wątki czerpane z kultury rozwiniętego kapitalizmu były mu więcej niż obce. Nie zamierzam odgadywać intencji artysty, odpowiadać na pytanie, czy sam widział siebie jako naśladowcę zachodnich zdobyczy, czy też z większą siłą zostało mu to przypisane. Nie ma to większego znaczenia dla widza i badacza. Ciekawe jest raczej to, jaki mógł mieć wkład w sztukę jemu współczesną i w jaki sposób będziemy jego dorobek teraz odczytywać. Tego jednak nie dowiedziałem się w muzeum. To, co zaprezentowano, skłania do smutnych wniosków: skoro nie mamy w zbiorach muzealnych w Polsce ciekawych dzieł najważniejszych przedstawicieli sztuki powszechnej, to przynajmniej spróbujemy upodobnić naszych lokalnych do tych lepiej znanych opinii publicznej. W całej tej procedurze został chyba skrzywdzony prezentowany dorobek artysty.

Lucjan Mianowski, Akt na tle morza, 1974, materiały prasowe MNK

Dla ułatwienia ustalmy definicje i schemat rozumowania na temat kierunków i postaw. Pop-art narodził się w latach 50. XX wieku jako wypadkowa społeczeństwa konsumpcyjnego i kultury masowej. Był efektem rozwiniętego marketingu wizualnego i ikonosfery miast amerykańskich oraz zachodnioeuropejskich, zdominowanych przez reklamę. Artyści na nowo wzięli na warsztat przedmioty gotowe, często przynależne do świata konsumpcji, takie jak butelki Coca-Coli, pudełka Brillo czy puszki piwa Ballantine Ale. Twórcy przetrawiali swój i społeczeństwa stosunek do otaczających ich przedmiotów, do ich zwykłości, czasem przeciętności, do konieczności ich posiadania w nadmiarze. Nie mieli w tej postawie zamiarów ściśle krytycznych, raczej ironicznie-alegoryczne. „Pop-art był pierwszą tendencją rozwijaną na tak szeroką skalę w kręgach elity intelektualnej i artystycznej, która swoje źródła miała w kulturze egalitarnej. Nie sposób mówić o zaistnieniu ciekawych zjawisk klasyfikowanych w podanych ramach w społeczeństwach, które wysokiej jakości kultury masowej nie wykształciły, albo stało się to znacznie później. Upraszczając, bez wyrafinowanej reklamy istniejącej w masowej skali nie ma omawianej tendencji. Dlatego legendy o prekursorach pop-artu czy nowego realizmu, żyjących w Polsce, vide Władysław Hasior, należy wsadzić między patriotyczne bajki. Podobieństwo formalne to nie wszystko. Wiemy przecież, że nośnikiem istotniejszych znaczeń jest kontekst”.

Zabieg „kuratorski”, którego mizerne efekty przyszło mi oglądać w muzeum, wynika chyba z prze-świadczenia marketingowego. Jeśli przyjęlibyśmy jakąś intuicyjną listę artystów i tendencji rozpoznawalnych przez przeciętnego absolwenta studiów wyższych w Polsce, zapewne kształtowałaby się w następujący sposób: „Na pierwszym miejscu mamy Leonarda da Vinci. To oczywiste.
Na drugim impresjoniści. Obrazy do nabycia w sklepie meblowym za 29,90 zł.
Na trzecim Salvador Dali, bo przecież nie surrealizm. W meblowym też jest”.
W pierwszej dziesiątce znajdzie się pop-art. Nie dlatego, że ceniony i rozumiany, lecz raczej z uwagi na łatwą rozpoznawalność i powierzchowne rozumienie.

Cóż natomiast widzimy na grafikach Mianowskiego? Akty, płyty winylowe, czerwone usta… Ikonografia niby ok, w sam raz do przypisywanej ideologii. Względnie głęboka analiza wypada już gorzej. Z erotyką w duchu kultury masowej prace grafika nie kojarzą się wcale. Ukryta jest w nich za to silna nuta melancholii i symbolizmu, który nie wiem, czy cokolwiek oznacza. Przypominają obrazy Kazimierza Mikulskiego. Przeciwnie do tej stylistyki, pop-erotyka jest pusta i ze swojej pustki czyni siłę.

Czarna płyta w PRL-u była przedmiotem kultu. Pożądaną relikwią, czczoną i kupowaną za duże pieniądze. Oczywiście mam na myśli nośnik z muzyką pop, rock, jazz itp., bo mam nadzieję, że nagrania Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze nie były inspiracją dla artysty. W Europie Zachodniej czy w USA winyle zajmowały całe półki w pokojach nastolatków, takie kolekcje bez większej emfazy powiększało się. W Polsce nabyciu każdej z kilku płyt towarzyszyła euforia.

Elementy języka, którymi posługuje się Mianowski i które go fascynują, są mu w rzeczywistości obce. Postrzega je jako ciekawe fetysze, które widział i które odróżniają się od szarej codzienności, również szarości artystycznej. Zanika gdzieś jednak w jego twórczości przeświadczenie o nadmiarze tych przedmiotów. Nie przekonują zatem wizerunki ust, tak charakterystyczne dla tej wystawy, bo jakby za małe, zbyt unikatowe, pasują do wnętrza mieszkania w bloku.

Lucjan Mianowski, Głowa-głowa, 1968, materiały prasowe MNK

W ramach wystawy zwrócono uwagę na warsztat artysty, który eksperymentując z techniką litografii, wykorzystywał do tego zdobycze fotografii. Może i jest to ciekawe, ale są to odkrycia ważne dla grafika wtajemniczanego w niuanse alchemii artystycznej. Widzowi, który sam nie szlifował kamieni litograficznych i nie próbował na nich malować tłustą kredką, nic po tym. Liczy się efekt finalny. W tym przypadku jakby za mały, nie dość monumentalny. Artysta nie stosował technologii sitodruku, która przecież do produkcji podobnych wizerunków i na niemal masową skalę jest właśnie przystosowana. Z dostępem do serigrafii w Polsce było ciężko. Kolejne dekady trwała emancypacja tej technologii i powolna klasyfikacja jej pod przymiotnikiem artystyczna. W latach 60. i 70. na akademiach techniką kojarzoną z możliwością wielokrotnego odbicia była litografia rodem z XIX-wiecznego realizmu.

Nieprawdziwe jest stwierdzenie, że nie było w Polsce sztuki inspirowanej popkulturą. Znakomicie język rodzących się mass mediów i skalę jego oddziaływania rozumieli nieco młodsi artyści, którzy swoje produkcje fotograficzne i filmowe wzbogacali o elementy ironii względem polskiego konsumpcjonizmu. Mam na myśli filmy Zdzisława Sosnowskiego, Zygmunta Rytki, obrazy Janusza Haki. Kultura masowa w Polsce ludowej przecież faktycznie nie zaistniała nawet w cynicznym okresie względnej stabilizacji doby Edwarda Gierka.

W kręgu pop-artu. Lucjan Mianowski (1933-2009), 03.03-03.06.2012, Muzeum Narodowe w Krakowie, kurator: Katarzyna Podniesińska.

Artykuł ukazał się w piśmie kulturalnym „Fragile” nr 1 (15) 2012.

Dodaj odpowiedź