Przyjemność gromadzenia wpisana w kulturę ciekawości

0
1297

 

Wszystko do wyboru, ale musisz się zdecydować.

Więc co, w końcu, chcesz kupić?[1]

L. Carroll, O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra

Ciekawość prowokuje często jakiś obraz czy szczegół, a szczegół, „tak jak pytanie, niesie ze sobą sugestię, nawołuje. Narzuca się ze swoją sugestią, tak jak magdalenka w powieści Marcela Prousta prowokuje nie­unikniony ciąg skojarzeń. I tak jak pytanie, również szczegół wymaga odpowiedzi, epifanicznej pamięci. Bez odpowiedzi pozostaje obojętny dla pamięci, tak jak zapis na kartce bez przywoływania kontekstu. Zbiór następujących po sobie pytań, powiązanych w większą, logiczną całość, tworzy drogę do odblokowania pamięci”[2]. Zaciekawienie zaczyna igrać z pamięcią – ogólną znajomością świata i indywidualną historią czło­wieka[3], nasuwa konteksty, zmusza do reakcji na podsuwany jej bodziec i do rozpoznania…[4]

 

Ciekawość – pożądanie – refleksja

Współczesny odbiorca tekstów kultury jest zapraszany bądź nawet zmuszany do ich odbioru niezwykle eks­pansywnie. Towarzyszy temu rozmaitość paratekstów, które mają uspokoić obawy producenta i dystrybuto­ra, że potencjalny odbiorca może przeoczyć ich „produkt”[5] i które sytuują się „w polu gatunków publicznych i medialnych” [6]. Im większa konkurencja, tym bardziej przemyślane i agresywne stają się strategie promocyj­ne. Jak stwierdza Georges Bataille: „Drogi prowadzące na szczyt są zatłoczone”[7], co można z powodzeniem obserwować, śledząc różne listy bestsellerów na rynku księgarskim.

Jak pisze Iwona Loewe, paratekst „w stosunku do dzieła ma status podobny do gościa przy swym gospoda­rzu albo niewolnika przy swym panu. Pełni więc funkcję pomocniczą, zależną, często drugorzędną”[8]. Mieści się to w Genette’owskiej definicji paratekstu przybliżonej przez autorkę. Gérard Genette postrzega go mia­nowicie „jako akompaniament […], ponieważ żaden tekst nie jawi się bez niego. Książka w swoich przed­sionkach (vestibule) mieści kartkę z imieniem i nazwiskiem autora tekstu oraz tytuł, motto, dedykacje, tytu­ły rozdziałów i podrozdziałów, przypisy, wstępy i zakończenia, ale także ilustracje, tabele, indeksy i zestawie­nia, noty wydawnicze na czwartej stronie okładki, informacje wydawców lub cenzorów na skrzydełkach ob­woluty. Przedsionkiem tekstu są ponadto wszelkie informacje na jego temat niezinterioryzowane z książką, więc dzienniki autora, w których wypowiada się na temat swego tekstu, rozmowy o nim, wywiady, udziela­ne przez autora na temat dzieła itp.”[9]. Przedsionek tekstu a właściwie już sama obwoluta[10] musi być dopraco­wany w każdym szczególe – ciekawy projekt powinien zachęcić czytelnika, nakłonić do sięgnięcia po książ­kę, wreszcie wzbudzić „żądzę posiadania” jeszcze zanim dzieło zdoła go przekonać do siebie swoją zawarto­ścią i pisarskim kunsztem: „Owa pisarska dbałość pokazuje […] mechanizm rynkowy wpisany w kulturę cie­kawości: im bardziej coś jest jako ciekawe postrzegane, tym bardziej budzi zainteresowanie, a skoro postrze­ganie uzależnione jest od umiejętności pisarskich, w których fikcja łączy się z rzeczywi­stością, to już na samym początku wykraczamy poza krąg tego, co jest, i lokujemy się w magicznym kręgu wyobrażeń, z którego do dziś, co poświadcza kultura masowa, nie potrafimy się wyzwolić”[11]. Paradoksalnie więc, w obliczu nowoczesnych strategii pro­mocyjnych, mechanizm pożądania, leżący u źródeł prawie każdej opowiedzianej histo­rii i opisany przez Rolanda Barthesa, nabiera nieco innego charakteru:

„U źródeł Opowieści – pożądanie. By jednak wytworzyć opowieść, pożądanie musi się odmienić, wejść w system dwuznaczności i metonimii; albo inaczej: opowieść nie po­wstanie, jeśli nie stanie się elementem wymiany i nie podda się pewnej ekonomii”[12]. Stoicka cnota poznawczej wstrzemięźliwości i arystotelesowskie dążenie do wiedzy[13] schodzą na dalszy plan a główną wartością i autorytetem staje się czytelnicza ekstaza, która może, ale nie musi być następstwem kontestowania wiedzy: „wartością, autory­tetem jest ekstaza; doświadczenie wewnętrzne jest ekstazą, a ta, jak się wydaje, jest ko­munikacją, gdyż przeciwstawia się skupieniu na sobie […]. Lecz do ekstazy dochodzimy, kontestując wiedzę. Gdy tylko zatrzymuję się na ekstazie i próbuję ją uchwycić, koniec końców ją definiuję. Nic nie przeszkadza jednak kontestować wiedzy i wreszcie dostrze­głem, że sama idea komunikacji pozostawia nagim, że nie wiem nic. Czymkolwiek by była, nie mogę, skoro nie ma we mnie pozytywnego i krańcowo obecnego objawienia, nadać jej racji bytu ani wskazać celu. Trwam w nieznośnej nie-wiedzy, dla której ujściem jest tylko ekstaza[14].”

 

Literatura w chwili obecnej chyba bardziej niż kiedykolwiek „nie jest sferą tekstów odgrodzonych od świata, lecz przestrzenią spotkania ze znakami”[15], a każdy potencjalny czytelnik bombardowany jest nieustannie określo­nymi przez Plutarcha dwa przeciwstawne rodzaje ciekawości: „wścibskości (polypragmosyne), która każe nam (także dziś) zaglądać do okien sąsiadów, i ciekawości umysłowej, którą możemy sobie zrekompensować sła­bość moralnie nagannego zaciekawienia”[16]. Ciekawość traktowana przez Kartezjusza jako forma podziwu, który obok miłości, nienawiści, pożądania, smutku i radości zaliczał do sześciu uczuć pierwotnych a przez Gottfrieda Wilhelma Leibnitza uznawana jedynie na poziomie intelektu[17] tkwi nieustannie w tak poszukiwanej przez ludzi obietnicy i nadziei zaspokojenia. Technika bowiem „zabiła odległość i ani trochę nie zmniejszyła poczucia sa­motności, ani nie zabiła naszych tęsknot”[18]. W literaturze możemy szukać odpowiedzi na nurtujące nas pytania, pokusić się o bezkarną realizację naszych pragnień i odkryć w niej wszystko, co nas interesuje – doskonale od­daje ten proces zaproponowana przez Gillesa Deleuze’a metafora patchworku: „wedle Deleuze’a, literatura nie jest sferą autonomiczną, po drugie cel lektury nie tkwi w komentowaniu, po trzecie – czyta się po to, by używać tekstów w życiu. Tekst nie jest zamkniętą strukturą językową, lecz zanurzony jest w świecie. Świat zaś Deleuze opisuje za pomocą dwóch metafor: metafory patchworku i metafory przepływu. Pierwsza wskazuje na łataninę innorodnych elementów, które mimo obcego pochodzenia łączą się ze sobą. Druga – na nieustanne stawanie się świata. Przepływający patchwork: taka podwójna metafora określa nie tylko świat, ale i tekst”[19].

Metafora patchworku może się również odnosić do zjednoczonego z wolą nadawcy funkcją prezentacyj­no-rekomendującą polimedialnego szeregu gatunków paratekstowych tworzonych przez: książkową notę wydawcy, prasowy lid, prasową zapowiedź, spis treści, radiową i telewizyjną zapowiedź, kinowy zwiastun, internetową stronę głównej witryny, koniecznych we współczesnej kulturze nadmiaru i dyspersji, bo kieru­jących uwagę odbiorcy w stronę tekstu głównego[20]. Trzeba tu jednak podkreślić wyjątkowość i unikalność książki jako „przedmiotu”. Wprawdzie w kulturze współczesnej właściwie każdego przedmiotu używa się do­póty, dopóki „nie wyzyska się, a przynajmniej nie wykorzysta ich zdolności zaspokajania: każdy przedmiot od początku ma na sobie datę «terminu przydatności». A więc nie sposób zbudować jakiejś stałej więzi między przedmiotem a jego użytkownikiem[21]. Tymczasem książka, oczywiście nie każda, ale być może przeczytana w przełomowym lub szczególnie trudnym momencie na trwałe wpisze się w czyjeś życie.

 

Kolekcjonowanie – ciekawość wpisana w przyjemność gromadzenia

Mimo ciągle postępującego rozwoju techniki nasza kultura w dalszym ciągu funkcjonuje na zasadzie swoi­stego muzeum, w którym decyzje o doborze eksponatów podejmowane są za nas:

„Muzea, gdyby spojrzeć na nie jako na przedmiot badań antropologii kulturowej, spełnia­ją rolę sztucznej pamięci społeczeństwa. To organizujący muzea decydują za nas, co i jak mamy pamiętać (w myśli Platona próżno by szukać pochwały sztucznych metod zapa­miętywania). Nasza kultura, co możemy zauważyć, obserwując życie codzienne, często dokonuje wyborów za nas: muzea, wiadomości telewizyjne i prasowe, zdjęcia i zapisy. To, co kultura wybierze, ustawia jak w muzeum – konstruując jak­by sztuczną pamięć, składającą się z miejsc i obrazów. Do nas dociera więc wyse­lekcjonowany już materiał; wyselekcjonowany i tym samym zinterpretowany[22].”

Muzealne kolekcje „tworzą przedmioty, których wartość użytkowa zostaje w momen­cie włączenia ich do kolekcji niejako zawieszona”[23] – ich status od tej pory nabiera nieco odmiennego cha­rakteru – są wykorzystywane, choć niekoniecznie ze względu na strukturę, lecz bardziej ze względu na in­tencje twórców[24].

Jak zauważa Michał Paweł Markowski, prawdą jest, że nauka „«otamowała» ciekawość, jednak kultura – jak zawsze – wykazała zdrowy instynkt samozachowawczy i nie pozwoliła jej na całkowite zniknięcie ze swej powierzchni. Po to jednak, by ciekawość mogła przeżyć, potrzebne było dowartościowanie przyjemności i namiętności. A przez to także: bezinteresowności, postawy widza i niezaangażowanego obserwatora, wol­nomyśliciela i – dlaczegóżby nie? – kochanka”[25]. Odpowiedzią na nurtującą człowieka odwieczną ciekawość w pewnym stopniu stała się kolekcja usunięta poza sferę publicznej użyteczności i uosabiająca w sobie jej cztery podstawowe właściwości: autonomiczność, nieużyteczność, reprezentacjonalność oraz wizualność[26]. To właśnie ta jej pozorna bezużyteczność powołuje ją do istnienia i dzięki niej nabiera ona wartości[27], stając się w przestrzeni społecznej miejscem ciekawym – prywatną biblioteką, która jest reprezentacją szczegól­nego typu, odsyłającą „do sposobu widzenia”[28] właściciela. Wszak w języku niemieckim słowo lesen znaczy­ło „«zbierać», «gromadzić» i było używane w kontekście agrarnym na określenie zbiorów rozmaitych roślin uprawnych, stąd istniejące do dziś wyrażenia jak Auslese (zbiór), czy Weinlese (winobranie)”[29]. W tym wypad­ku, jak zauważa Markowski, „widzialność kolekcji, jej wystawienie na spojrzenie, wcale nie stanowi jej najistot­niejszej właściwości. Chodzi bowiem o owo «przedłużenie spojrzenia», o myślenie. Kolekcja prowokuje nie do patrzenia, lecz do myślenia. Czyni z siebie nie tekst, którego składnię należy rekonstruować, lecz pretekst do przejścia «gdzie indziej». Jest symbolem, który zachęca do porzucenia jego widzialnej strony i poszukiwa­nia niewidzialnego sensu. Co więcej, porzucenia własnej pozycji widza”[30].

Odchodząc od powierzchownego gromadzenia dóbr, w materialnym sensie tego słowa, podejmujemy spe­cyficzną grę: „Gra, w której bierze udział konsument, to nie żądza kupowania i posiadania, nie gromadzenie dóbr w materialnym, namacalnym sensie tego słowa; tutaj chodzi o wzbudzenie nowych, nieznanych dotąd wrażeń. Konsumenci są przede wszystkim zbieraczami wrażeń: kolekcjonują rzeczy jedynie wtórnie, jako pochodne doznań”[31]. Kolekcja staje się swoistym pamiętnikiem zaspokojonej ciekawości – ukrytym zapisem przemyśleń i pragnień, czytelnym jednak dla podobnych fascynatów i „zapaleńców”, którzy już po grzbie­tach obwolut rozpoznają ich niedostępność, rzadkość i najlepiej doceniają wyjątkowość poszczególnych egzemplarzy. Prawdą jest, że ciepło „ucieka z rzeczy. Przedmioty codziennego użytku powoli, ale uparcie odpychają człowieka”[32]. Książki, nawet, a może szczególnie te już przeczytane, zachowują w sobie zdolność przyciągania, chociażby ze względu na niepowtarzalność uwag poczynionych ręką właściciela na margine­sie. Mało kto oprze się ciekawości do zagłębienia w intymną przestrzeń rozważań, będących formą prywat­nego „pisania kultury”, tym bardziej, że czytając, nie naruszamy tajemnicy korespondencji a odnajdujemy na nowo zapomniane inspiracje i doznania.

Przywoławszy stare angielskie przysłowie, mówiące o tym, że ciekawość is endless, restless and useless, czyli nieskończona, niestrudzona i nieużyteczna[33], niekoniecznie zgodziłabym się z tym ostatnim stwierdzeniem. Czasem warto dać upust ciekawości i pobiec za białym królikiem, jak uczyniła to w baśni Alicja: „Alicja zerwa­ła się, bo błysnęła jej myśl, że nigdy jeszcze nie widziała Królika mającego kieszonkę kamizelki i zegarek […]; więc płonąc z ciekawości (podkreślenie M.S.) przebiegła łąkę w pościgu za nim, w sam czas, żeby zauważyć, że wskoczył do wielkiej nory króliczej na skraju żywopłotu”[34]. Od zaognionej ciekawości jest przecież już tylko krok do pragnienia i jego realizacji. „A – jak pisze Markowski – jeżeli przestaniemy pragnąć, cóż nam pozostanie? Suchy szelest przesypującego się czasu”[35].

Artykuł ukazał się w piśmie kulturalnym „Fragile” nr 1 (11) 2011



[1] L. Carroll, O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra, War­szawa 1972, s. 79-80.

[2] A. Burek, Zakryta przez ciało. O refleksach platońskiej idei pa­mięci w kulturze współczesnej, Kraków 2008, s. 56.

[3] Por. Tamże, s. 21

[4] Por. Tamże, s. 49-50.

[5] Por. I. Loewe, Gatunki paratekstowe w komunikacji medialnej, Katowice 2007, s. 9.

[6] Tamże, s. 10.

[7] G. Bataille, Doświadczenie wewnętrzne, Warszawa 1998, s. 165.

[8] Doświadczenie wewnętrzne, Warszawa 1998, s. 165.

[9] Tamże, s. 12-13.

[10] „Za strategiczne elementy perytekstu edytorialnego Lane uznaje stronę tytułową, okładkę chroniącą książkę (obwolutę) i notę umieszczoną na czwartej stronie okładki, wysyłaną do prasy lub krytyków. Strona tytułowa spełnia funkcję prezen­tującą i zachęca do kupienia książki. Obwoluta może bardziej spektakularnie niż okładka zachęcić do kupna i spełnia raczej rolę afisza. Zaś pričre d’insérer często zawiera informacje wa­loryzujące tekst i go promuje. Nota z czwartej strony okładki może znaleźć się także w epitekście edytorskim, ponieważ jej tekst uwalnia się niejako od książki i zaczyna funkcjonować w katalogach, dysponendach i ulotkach wydawniczych, w Internecie, w tekstach media relations i innych”. Tamże, s. 17.

[11] M. P. Markowski, Anatomia ciekawości, Wydawnictwo Litera­ckie, Kraków 1999, s. 18.

[12] R. Barthes, S/Z, Warszawa 1999, s. 126.

[13] Por. M. P. Markowski, dz. cyt., s. 19.

[14] G. Bataille, dz. cyt., s. 66.

[15] M. P. Markowski, dz. cyt., s. 235.

[16] Tamże, s. 18.

[17] Tamże, s. 21.

[18] M. Fox, Czerwień raz jeszcze daje czerwień, Wrocław 2001, s. 31.

[19] M. P. Markowski, dz. cyt., s. 236.

[20] Por. I. Loewe, dz. cyt., s. 65.

[21] Z. Bauman, Życie jako szereg kon­sumenckich wyborów, w: M. Ha­lawa, P. Wróbel (red.), Bauman o popkulturze. Wypisy, Warszawa 2008, s. 22-23.

[22] A. Burek, dz. cyt., s. 29.

[23] M. P. Markowski, dz. cyt., s. 34.

[24] Por. Tamże, s. 34-36.

[25] Tamże, s. 40.

[26] Por. Tamże, s. 33.

[27] Tamże, s. 34.

[28] Tamże, s. 50.

[29] R. Michalski, dz. cyt., s. 144.

[30] M. P. Markowski, dz. cyt., s. 49–50.

[31] Z. Bauman, Społeczeństwo konsumpcyjne, w: M. Halawa, P. Wró­bel (red.), Bauman o popkulturze. Wypisy, Warszawa 2008, s. 14.

[32] W. Benjamin, Ulica jednokierunkowa, Warszawa 1997, s. 21.

[33] M.P. Markowski, dz. cyt., s. 9.

[34] L. Carroll, Przygody Alicji w Krainie Czarów, Warszawa 1972, s. 12.

[35] M.P. Markowski, dz. cyt., s. 255.

Dodaj odpowiedź