Wielkie żarcie. Świętowanie według Tadeusza Różewicza

0
1957

Już dziś
w tej chwili
życie bez wiary jest wyrokiem
przedmioty stają się bogami
ciało staje się bogiem […]

(T. Różewicz, „Kara”)

Twórczość Różewicza stanowi ogromne źródło wiedzy na temat potraw i ich konsumowania, przepisów kulinarnych, jadłospisów, zachowania przy stole, a nawet przyborów kuchennych i zastaw stołowych. Już pobieżny przegląd utworów jest świadectwem fascynacji pisarza sferą związaną z jedzeniem, ucztowaniem i świętowaniem. Nazwiska i przezwiska bohaterów dramatów i opowiadań (Tłusta kobieta, Grubas, Gruby, Pralina, Ogórek, Nożyk, Smakosz, Kucharcia, Strażnicy-Rzeźnicy, Głodomór), ich zawody (kelner, kucharz), wygląd zewnętrzny (otyły, tłusty, gruby, korpulentna, tęga), miejsca, gdzie się znajdują (pizzeria, kawiarnia, wagon restauracyjny, bar, kuchnia, sala bankietowa i weselna) święta, uroczystości i jubileusze, w których uczestniczą (bankiet firmowy, przyjęcie weselne, kolacja bożonarodzeniowa, post wielkanocny) – stanowią nieprzypadkowe aluzje konsumpcyjno-gastronomiczne.

Nagromadzenie w utworach Różewicza motywów jedzenia i picia nie tylko przybliża nam obyczaje, zachowanie, stan posiadania bohaterów, ale również potwierdza niepokój pisarza (zresztą uzasadniony), że współczesne społeczeństwo zamienia się powoli w automaty zaprogramowane jedynie na zaspokajanie podstawowych potrzeb cielesnych. Autora „Kartoteki” dręczy obawa, że w nowoczesnym, zmechanizowanym świecie ludzkie ciało i jego potrzeby stały się jedyną egzystencjalną wartością. Człowiek dba o kondycję fizyczną, o racjonalne odżywianie, zdobywa wiedzę na temat nowych produktów spożywczych, rewelacyjnych diet, środków przeczyszczających, a zapomina o doskonaleniu umysłu, o sprawach duchowych, o uczuciach, o drugim człowieku. To, co kiedyś miało wymiar religijny, narodowy czy kulturowy, czemu przypisane były odpowiednie wartości ponadmaterialne, nagle stało się komercyjne, pospolite, przyziemne. Uroczyste celebrowanie, tradycja i związane z nią zwyczaje zeszły na dalszy plan. Okres świąteczny stał się synonimem zakupów, prezentów, uczty podniebienia1.

Warto wspomnieć, że Różewicz już w 1991 roku mówił: „Nie jestem prorokiem, jak to się teraz wszyscy zarzekają, bo to modne. Ale pewne rzeczy przewidziałem […]. Teraz się mówi już nie o społeczeństwach konsumpcyjnych, ale pozakonsumpcyjnych […]. Zwróciłem uwagę na te elementy już dwadzieścia lat temu” (Ufajcie obcemu przechodniowi, s. 9). Podobnie w rozmowie z Robertem Jarockim, która została opublikowana w „Literaturze”, wspomina: „Nie chcę mówić, że byłem wieszczem… […], ale miałem do przodu wystawione czułki, które reagowały […] na to szaleństwo konsumpcyjne” („Życie w starych i nowych dekoracjach”, s. 9-10)2.

O szaleństwie konsumpcyjnym, o zniewoleniu człowieka przez „żarcie”, o egzystencjalnym zagubieniu, o utracie wiary w sens życia mówi również filmowe dzieło Marco Ferreriego Wielkie żarcie („La Grande bouffe”, 1973). Nieprzypadkowo tytuł filmu stał się motywem przewodnim niniejszej pracy. I Ferreri, i Różewicz podejmują w rzeczywistości tę samą kwestię: człowieka konsumenta, człowieka „automatu”, człowieka „rurę-kanalizacyjną”3. Choć obaj twórcy wykorzystują różne środki wyrazu, to wspólna im jest walka przeciw ideom konsumpcyjnym, które zdominowały współczesny świat. Ekranowy obraz włoskiego reżysera – jak pisze Tadeusz Miczka – stanowił ironiczny komentarz na temat życia w nadmiernym zbytku, życia bez celu i sensu, ograniczającego się do przekonania, że „poza jedzeniem wszystko jest zjawiskiem wtórnym […], piasek, plaża, narty, miłość, praca, łóżko, wszystko […]. Marność nad marnościami!” (wypowiedź jednego z bohaterów)4.

Podobnie ocena nowego powojennego społeczeństwa okresu „małej stabilizacji” jest negatywna. Różewicz pisze: „Nowy człowiek / to ten ta / rura kanalizacyjna / przepuszcza przez siebie / wszystko” (P 1, 483). Ta głęboko pesymistyczna, poetycka diagnoza jest aktualna do dziś. W dalszym ciągu uświadamia, że nie tylko wojna, choroby i głód są władne pozbawić ludzi życia, ale paradoksalnie – cywilizacja i konsumpcjonizm. Tragizm sytuacji jest tym większy, że to człowiek sam stworzył tę bezwzględną zmechanizowaną, pozbawioną wartości moralnych rzeczywistość, w której jest jedynie słabym i bezbronnym ciałem. Czasami podporządkowuje się sztucznemu światu, który zbudował i upodabnia się do maszyny, marionetki, a jednocześnie w głębi jestestwa tkwią w nim zwierzęce żądze, które każą zdobywać pokarm i rozmnażać się: „cierpię żądze zwierząt / z zamkniętymi oczyma / gnany uderzeniami krwi / pędzony jak stado / stratowany” (P 1, 358). Substancję ludzkiego życia w Różewiczowskiej wizji świata – pisze Józef Kelera – stanowi cielesność. Badacz twierdzi, że owa cielesność jest materią na swój sposób wspaniałą, godną podziwu, ale stanowi również ograniczenie i zniewolenie najpierwotniejsze5 . Ludzie cierpią, chorują, a nawet umierają, kiedy pozbawia się ich elementarnych składników potrzebnych do życia. Prozaiczne, wydawać by się mogło, czynności takie jak jedzenie i picie, stanowią przecież podstawę naszej egzystencji. Dzięki nim czerpiemy życiową energię.

Co dzieje się jednak z człowiekiem, który pożywienia ma w nadmiarze? W społeczeństwie obfitości, atrakcyjnych, kuszących opakowań, dobrej kuchni, automatów z gotowymi produktami, barów, restauracji, mnożących się okazji do świętowania ludzie nie potrafią przestać jeść. Powszechnie otyłość uważana jest za wynik obżarstwa, jednakże, prowadzone są eksperymenty mające udowodnić, że choroba ta wiąże się z nadmierną wrażliwością na sygnały środowiskowe, które inicjują i podtrzymują czynność jedzenia niezależnie od potrzeb fizjologicznych6. I znów potwierdzają się słowa, że człowiek sam buduje wokół siebie okrutny świat, w którym wytwarza potrzebne produkty żywnościowe, ale czyni to w sposób niekontrolowany i niepohamowany.

W artykule Grubasy i kruszyna chleba Różewicz zauważył, że „nacja nasza wyszła z siedmiu lat chudych i zamienia się w naród grubasów” (Grubasy i kruszyna chleba, Pr 2, 412-414). Staliśmy się, według pisarza, społeczeństwem obżartuchów, łakomczuchów i ludzi lekkomyślnych. Coraz więcej wśród nas nie tylko dorosłych otyłych, ale tłustych dzieci, a nawet piesków. Wyrzucamy olbrzymie ilości jedzenia w czasach, kiedy miliony ludzi głoduje i umiera z powodu niedożywienia. Autor ma żal, że zaszła w społeczeństwie taka zmiana, szczególnie że uważamy się za naród, o którym Cyprian Norwid pisał: „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba/ Podnoszą z ziemi przez uszanowanie/ Dla darów nieba,/ Tęskno mi Panie…”. Szczególną uwagę w omawianym szkicu poświęcił Różewicz świętowaniu:

Na święta wiele osób choruje z przejedzenia (są też pewnie tacy, co umierają, ale o tym nasze pogotowie milczy). A przecież są to święta narodzin ubogiego Boga, w stajence… wielbić Pana na Wysokościach powinni praktykujący katolicy i ateiści śpiewem, modlitwą, medytacją, a nie obżarstwem, pijaństwem i innymi grzechami. (Pr 2, 413)

Podobnie w innych utworach poeta obnaża ludzkie niedoskonałości: niepohamowane łakomstwo, podporządkowanie potrzebom ciała, brak kultury i zasad moralnych, czyli – jak to sam nazywa – „drobnomieszczańską moralność” (T 1, 361). Monika z Odejścia Głodomora relacjonuje zachowanie ojca:

mój tata jest wierzący i praktykujący, jak pości w piątek, to je tylko śledzika, rybkę, jajecznicę na maśle, jakieś grzybki, ogóreczki, faszerowane jajka… cały dzień kręci się po kuchni i marudzi… a raz to go podejrzałam, że zjadł kawał kiełbasy podwawelskiej… (Odejście Głodomora, T 2, 319) Z kolei bohater „Kartoteki” wyznaje:

Zrozumiałem po trzydziestu latach ogrom swych win. […]. Tatusiu. Mamusiu. Tak, to ja zjadłem kiełbasę w Wielki Piątek dnia piętnastego kwietnia 1926 roku. Wstydzę się swego czynu. [Kartoteka, T 1, 72] Krytycznie oceniane są przez Różewicza również uroczystości rodzinne i firmowe. W „Białym małżeństwie” bohaterowie sztuki siedzą przy weselnym stole i przemawiają głosami zwierząt, co z góry określa ich status. Dodatkowo towarzyszą im odgłosy mlaskania, pomrukiwania i wznoszenia toastów. Podobny motyw zwierzęcego apetytu pojawia się w sztuce Wyszedł z domu. Zaproszeni na oficjalne przyjęcie goście przed posiłkiem przechadzają się po scenie z wyszukaną elegancją. W momencie kiedy dostają znak, rzucają się na przygotowane jedzenie. Wśród skłębionej, tratującej się nawzajem masy ciał, słychać nie tylko odgłosy jedzenia, ale nawet łamania kości. Jednemu z bohaterów, Henrykowi, udaje się wydostać z tłumu, przy czym widoczne są na nim ślady walki: ma wymięty smoking, kawior w uchu i spodnie poplamione kaparowym sosem. Scenę kończy ironiczna sentencja, wypowiedziana grzmiącym głosem przez anonimową postać: „człowiek to trzcina myśląca” („Wyszedł z domu”, T 1, 361). Na konsumpcyjne szaleństwo i jego przyszłe konsekwencje zwrócił Różewicz uwagę również w wierszu Spłakane mocarstwo (sobota 20 stycznia 2001). Utwór dotyczy uroczystości, która odbyła się na cześć wyboru Georga W. Busha na 43. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wiele emocji towarzyszyło amerykańskiemu społeczeństwu podczas ceremonii zaprzysiężenia („płakała Żona prezydenta Laura / płakały dwie córki bliźniaczki / płakali rodzice prezydenta / były prezydent George Bush / i jego żona – babcia Barbara – / płakali wyborcy Gore’a / […] / płakał odchodzący prezydent / Bill Clinton płakała żona Hillary / […] / płakała mała nie znana / stażystka i płakała jej mama” (Sz, 80), nikogo jednak, zapewne, nie wzruszył fakt, iż:

potem odbył się bankiet
zjedzono 3 tysiące kilogramów wołowiny
(stary świat odczuje to za kilka lat
albo za kilka dni)
zjedzono 2 tysiące pięćset kilogramów szynki
(to też nie wróży nic dobrego)
zjedzono 60 tysięcy olbrzymich krewetek (Sz, 81)

Wrócę w tym miejscu do omawianego wcześniej artykułu. Warto zauważyć, że nieprzypadkowo po Grubasach… Różewicz umieszcza komentarz do filmu Ferreriego, który, według mnie, jest chyba najbardziej sugestywnym obrazem upadku moralnego ludzi opętanych obsesją „żarcia”. Temat filmu poeta określa następująco: „Jest to film o wielkim żarciu, o zwracaniu, czkaniu, pierdzeniu, o prostytutkach, kopulowaniu i znów żarciu, o muzyce i puszczaniu wiatrów, o samochodach i o śmierci z przeżarcia… Dialogi toczą się dookoła jedzenia, spółkowania” (Wielkie żarcie, Pr 2, 415-416]. Ekranowy obraz – twierdzi w dalszej części swoich rozważań Różewicz – jest drapieżną satyrą na „pewne koła” w Europie Zachodniej, a dla naszego społeczeństwa przestrogą, że nie należy za wszelką cenę „równać” się do krajów wysoko rozwiniętych7. Autor Głodomora nie poprzestaje na przestrodze: o wielkim zaangażowaniu pisarza w walkę o uratowanie społeczeństwa od śmierci z „przeżarcia” świadczy większość jego utworów, w których wielokrotnie spotkać możemy – celowe lub nie – aluzje do filmowego obrazu włoskiego reżysera8.

W filmie „Wielkie żarcie” czterech mężczyzn: Marcello – pilot, miłośnik pięknych kobiet i samochodów, Michel – realizator programów telewizyjnych, Ugo – restaurator i miłośnik X muzy, oraz Philippe – prawnik i koneser sztuki9, spotyka się w opuszczonej willi, aby popełnić zbiorowe samobójstwo. Panowie świętują swoją śmierć, urządzając stypę za życia. Poddają swoje ciała torturom, można rzec, konsumpcyjnym, ponieważ jako formę odebrania sobie życia wybierają – przejedzenie.

Wydaje się, że obraz zaprezentowany przez Ferrariego poprzez połączenie dwóch sfer ludzkiej egzystencji: jedzenia i śmierci, przypomina charakterystyczne etapy, z których składały się sarmackie uczty i pogrzeby. Aleksander Nawarecki zwrócił uwagę na fakt, że istnieje specyficzny moment, który łączy dwa wyżej wymienione, kluczowe obrzędy sarmackie. Chociaż oba zdarzenia odmiennie rozmieszczone są w czasie i przestrzeni, zawierają podobne elementy i układy kompozycyjne, dzięki którym możliwe jest ich zestawienie i porównanie. Chodzi głównie o chwilę, kiedy przygotowane (okadzone, poświęcone), zamknięte w trumnie ciało zmarłego zostaje otoczone kręgiem żałobników. W analogicznym etapie uczty przygotowane (ugotowane, przyprawione), wyłożone na półmiski potrawy zostają ustawione na stole i otoczone kręgiem uczestników biesiady 10. W filmie włoskiego reżysera bohaterowie są zarówno kucharzami sporządzającymi potrawy i biesiadnikami, jak również osobami szykującymi swoje ciała do ostatniej podróży i żałobnikami (po śmierci kolejnego z uczestników odbywa się w pewnym sensie stypa na jego cześć).

Przejdźmy teraz do kwestii, jak bohaterowie Różewicza wyobrażają sobie śmierć? Odpowiedź znajdziemy w wierszu Zabiegi. Podmiot liryczny wypowiada się w imieniu zbiorowości: „ambicją naszą jest/ zejście do podziemi z uśmiechem/ jak z jajkiem/ w ryju (P 2, 227). Brutalny, potoczny język z dużą ekspresją atakuje wyobraźnię czytelnika, by przywołać w jego pamięci świątecznego, upieczonego prosiaka z jajkiem w ryjku. Bezmyślne, pozbawione duszy stworzenie, tuczone, pielęgnowane i poddawane zabiegom odżywczym, skończyło swój żywot na biesiadnym stole. Samo stało się przedmiotem konsumpcji i chociaż wetknięte w ryjek jajko stwarza pozory rozbawienia na jego obliczu, wzbudza litość jego krótkie istnienie.

Utwory Tadeusza Różewicza i filmowe dzieło Ferreriego skłaniają do rozmyślań nad ludzką egzystencją, nad rolą człowieka w społeczeństwie, zmuszają również do postawienia pytań o przyszłość współczesnego świata, który wybierając „wielkie żarcie”, musi zakładać, że skazuje się na duchową niestrawność. Mimo, iż autor „Niepokoju” pesymistycznie i „gastronomicznie” ocenia współczesny świat: ” w ciągu 80 lat / zauważyłam że „wszystko” / zamienia się w dziwną zupę / – ale zupę śmierci nie życia” (Sz 16), to jednak od nas zależy jak świętować będziemy przybywający Wielki Czas11.

1Potwierdzenie tej myśli odnajdujemy w książce Anny Zadrożyńskiej pt: Powtarzać czas początku. Autorka pisze, że prasa codzienna, radio i telewizja ze wzmożonymi staraniami ekscytują myśli świątecznym zaopatrzeniem, dopingują do zakupów, aby wspanialej, aby wystawniej zapełnić świąteczne stoły. Kulminacją świąt staje się wielka uczta i często jej niepożądane konsekwencje. Po takich świętach – konstatuje Zadrożyńska – wielu ludzi odczuwa niespełnienie świątecznych oczekiwań, niedosyt i rozczarowanie, ponieważ kolejny raz nie udało się przeżyć tajemnicy święta. Zob. A. Zadrożyńska, Powtarzać czas początku. Część I. O świętowaniu dorocznych świąt w Polsce, Warszawa 1985, s. 6.
2 Oba cytaty z wywiadów podaję za: A. Skrendo, Tadeusz Różewicz i granice literatury. Poetyka i etyka transgresji, Kraków 2002, s. 318.
3 T. Różewicz, Poezja, t. 1, Kraków 1988, s. 483. Dalsze cytaty z poezji Różewicza przytaczam według tego wydania i T. Różewicz, Poezja, t. 2, Kraków 1988, T. Różewicz, szara strefa, Wrocław 2002. Cytaty z prozy i dramatów z następujących wydań: T. Różewicz, Proza, t. 1-2, Kraków 1990, T. Różewicz, Teatr, t. 1-2, Kraków 1988. Cytaty lokalizuję skrótami bezpośrednio w tekście, według wydań:
P 1, P 2 – Poezja, t. 1-2., Kraków 1988.
Pr 1, Pr 2 – Proza, t. 1-2., Kraków 1990.
Sz – szara strefa, Wrocław 2002.
T 1, T 2 – Teatr, t. 1-2., Kraków 1988.
4 T. Miczka, W Cinecitta i okolicach. Historia kina włoskiego od połowy lat pięćdziesiątych do końca lat osiemdziesiątych, Kraków 1993, s. 264.
5 J. Kelera, Panorama dramatu. Studia i szkice, Wrocław 1989, s. 139.
6 Zob. R. J. Gerrig, P. G. Zimbardo, Psychologia i życie, przeł. J. Radzicki, Warszawa 1996, wyd. 3, s. 330.
7 T. Różewicz, Grubasy i kruszyna chleba, w: tegoż, Proza, t. 2, s. 416.
8 O motywie „wielkiego żarcia” w dramatach Różewicza wspomina w swoich pracach Zbigniew Majchrowski. Zob. Z. Majchrowski, Otwieranie „Kartoteki”, w: T. Różewicz, Kartoteka. Kartoteka rozrzucona, Kraków 1997 oraz Z. Majchrowski, ‹‹Poezja jak otwarta››: (czytając Różewicza), Warszawa 1993.
9 Zawody i zainteresowania bohaterów podaję za: T. Miczka, dz. cyt., s. 265.
10 A. Nawarecki, Sarmacki kanibalizm księdza Baki, „Pamiętnik Literacki” 1981, z. 3, s. 49-50.
11 Określenie A. Zadrożyńskiej. Zob. A. Zadrożyńska, dz. cyt., s. 7

 

Artykuł ukazał się w „Fragile” nr 4 (10) 2010.

 

 


Dodaj odpowiedź