Wzory do naśladowania. Mockbusting i kino klasy B

0
1405

Wobec prehistorycznego rekina i gigantycznej ośmiornicy, toczących z sobą pojedynek w filmie Megaszczęki kontra megamacki (2009, J. Perez), mało kto czuje strach i przerażenie. Częściej myślimy o przejmującej głupocie podobnych wizji, wątpimy w nierealistyczną fabułę, a także dostrzegamy mankamenty efektów specjalnych. Dla wielu ten rodzaj kina to przykład filmowych śmieci. Na zjawisko, którego reprezentantem są Megaszczęki kontra megamacki, można jednak popatrzeć inaczej.

Popularne ostatnio rebooty, remaki, sequele, a nawet opisywane mockbustery, obnażają istotę samego kina, które od zarania było oparte na pewnego rodzaju powtarzalności. Zatem remake przestaje być synonimem schyłku kina, a staje się raczej przejawem kreatywności i chęci tworzenia. Nie jest kategorią zawłaszczoną w pełni przez wielkie studia, marzące jedynie o ogromnych zyskach, lecz raczej wielokierunkową relacją pomiędzy „offem” (twórcami niezależnymi, działającymi poza lub na granicy głównego nurtu) i „mainstreamem” (ogólnie pojętym przemysłem filmowym). To właśnie na tej „ziemi niczyjej”, pozbawionej reguł i władcy, z wątpliwą subtelnością, ale wyraźną finezją, balansuje amerykańska wytwórnia The Asylum. Choć przeglądając jej dorobek, trudno oprzeć się wrażeniu, że przeniosło się do równoległej rzeczywistości, w której kinematografia przypomina wizje rodem z Idiokracji (2006, M. Judge; największą popularnością wśród widzów cieszyły się w nim filmy o fabule ograniczającej się do pokazywania nagich pośladków), to nie można odmówić jej twórcom przedsiębiorczości i kreatywności. Mimo to w obliczu filmów, takich jak: wspomniane Megaszczęki…, Sharknado 2 (2014, A.C. Ferrante), Mega pirania (2010, E. Forsberg), Transmorphers (2007, L. Scott) czy Naziści we wnętrzu Ziemi (2012, J.J. Lawson), sygnowanych przez The Asylum, niejeden widz poczuje się całkowicie bezradny. Ta bezsilność zniknie jednak (lub przynajmniej straci na sile), kiedy potraktuje się wytwórnię jako kontynuatora wielu filmowych tradycji.

„Mega pirania”, 2012, reż. Eric Forsberg

Na samym początku swojego istnienia, założona w 1997 roku przez Davida Michaela Latta, Davida Rimawiego oraz Sherri Strain, firma The Asylum trudniła się przede wszystkim realizacją niskobudżetowych horrorów, produkowanych bezpośrednio na rynek wideo. Ze względu na ogromną konkurencję ich produkcje, w rodzaju debiutanckiego Bellyfruit (1997, K. Green) czy nieco późniejszego Scarecrow (2002, E. Itier), nie odniosły sukcesu. Prawdziwym przełomem w historii studia był rok 2005, kiedy to swoją premierę miał zarówno film Stevena Spielberga Wojna światów, jak i jego niskobudżetowy odpowiednik H. G. Wells’ War of the Worlds (reż. D.M. Latt) stworzony przez The Asylum. Pomimo początkowych obaw film sprzedał się znakomicie, a w głowach założycieli studia pojawił się pomysł na nowy model biznesowy – mockbusting[1].

(…)

 

Cały artykuł dostępny jest w wersji papierowej „Fragile” nr 2 (32) 2016.

 

Przypisy:

[1] T. Breihan, Mockbuster Video, http://grantland.com/features/a-look-how-ripoff-factory-called-asylum-makes-mockery-box-office/ (dostęp: 11.05.2016).

Dodaj odpowiedź