Refleksja o zagrożeniach względem wolności intelektualnej po obejrzeniu wystawy Polowanie na awangardę. Zakazana sztuka w Trzeciej Rzeszy
„Polowanie na awangardę. Zakazana sztuka w Trzeciej Rzeszy” to piękna wystawa najwyższej jakości sztuki, która powstawała w czasach nieprzychylnych, kiedy walka o uznanie została zastąpiona dosłownym usiłowaniem przetrwania. Obok eksponatów, które ocalały, autorów dobrze znanych jak Grosz, Nolde, Freundlich, Arp, Ernst, ale również kilkudziesięciu innych zapomnianych, znajdują się precyzyjne opisy losu artystów. Zazwyczaj byli zmuszani do emigracji, wydalani z uczelni, pozbawiani środków do życia oraz równie często zamykani w więzieniach i mordowani. Konfiskata majątku i dorobku artystycznego, który oprawcy niszczyli lub spieniężali wśród zagranicznych marszandów i kolekcjonerów, jest jednym z większych i bezpośrednich gwałtów na kulturze, jakie zna historia. Ciekawym uzupełnieniem ekspozycji jest przestrzeń z dziełami polskich artystów, których twórczość po wybuchu wojny znalazła się w orbicie agresji najeźdźcy. Godna uwagi jest próba całościowego ogarnięcia przez organizatorów tematu walki z kulturą w Niemczech. Pokaz uwzględnia dzieła literatury, sztuk wizualnych oraz muzyki. Szkoda jedynie, że zabrakło uzupełnienia z aneksem poświęconym filmowi ekspresjonistycznemu. Edukacyjny i dokumentacyjny walor takiej wystawy jest oczywisty i udokumentowany monumentalnym katalogiem. Ciekawią mnie jednak inne współczesne aspekty podobnych refleksji o sztuce, która dla władzy jest niewygodna.
Wystawa jest wydarzeniem, które wzbudza niepokój w kontekście teraźniejszości. Wywołuje refleksję, czy aby na pewno żyjemy w lepszych czasach, w których podobne okrucieństwa wobec ludzi i ich dorobku intelektualnego są już niemożliwe. Ekspozycja opowiada precyzyjnie o czasach, kiedy obłęd udzielający się społeczeństwu doprowadził do wyniszczenia kultury i nauki Europy w przeciągu paru lat. Wydaje się, że hasła propagandowe ideologów nazizmu, obficie prezentowane na ekspozycji, mogą zdobywać również i dzisiaj uznanie. Nie zwracam uwagi na nurt neofaszystowski, który w dalszym ciągu cieszy się popularnością w niektórych krajach Europy, ale na mechanizm odrzucania wartości niezrozumiałych, z których ideolog chce uczynić wroga i skoncentrować na nich możliwie wiele kompleksów, zapewniając siłę do realizacji swoich celów. Niezrozumienie zjawiska przez społeczeństwo jest w interesie władzy, która taki stan rzeczy pielęgnuje. Nieświadomym tłumem łatwo jest manipulować. Dodatkowo pomaga poczucie wspólnego wroga i przeświadczenie o moralnej racji. Z Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie wyszedłem w konsternacji i zadumie, z otwartym pytaniem: czy wolność intelektualna i zdrowy rozsądek są zagrożeniami władzy w ogóle? Z czasem pytanie to stało się coraz bardziej retoryczne.
Kilka lat temu wszyscy doświadczaliśmy amoku, który kazał rozpętać wojnę w Iraku. Paradoksalnie była ta agresja nazywana „wojną o pokój”. Lansowana przez amerykańskie media teoria o broni masowego rażenia wywołała wiarę w realne zagrożenie. Wojnę poparły nawet „autorytety” związane z opozycją antykomunistyczną w Europie Środkowej. Wystawa uruchamia rozważania o kondycji cywilizacji dzisiaj, mimo, że jej celem jest dokumentacja zbrodni na kulturze, które dokonywały się kilkadziesiąt lat temu.
„Polowanie na awangardę. Zakazana sztuka w Trzeciej Rzeszy”, 19 października 2011 – 29 stycznia 2012, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków
Cały artykuł dostępny w wersji papierowej „Fragile” nr 4 (14) 2011.