Świadomość odmienności – odmienność świadomości. Transopisanie Marilyn Monroe Marilyn Monroe: choroba szamańska (wstęp do ryzyka interpretacji)

0
970

Każdy człowiek ma w sobie potencjał alternatywnych stylów myślenia, jako że etykieta odmienności jest wentylem bezpieczeństwa dla normy społecznej. Nawet biologicznie rzecz ujmując: „inny” utwierdza siłę „stada”. Nie ma więc „odmienności” bez „zwykłości”. „Upojenie” jest karykaturą „trzeźwości” umysłu, a „irracjonalność” znaczy dopiero w odniesieniu do „racjonalności”. Owa odmienność i alternatywność stanu świadomości, warunkowana zresztą i społecznie, i biologicznie, jest zawsze kwestią skali, nie jakości. Jako ludzie wiemy to wszystko, dzięki – wyłączającej nas z porządku ludzkiej codzienności – medytacyjnej samorefleksji. Jeśli zaś cechą konstytutywną każdej osoby ludzkiej, szczególnie predysponowanej do ulegania odmiennym stanom świadomości jest skrajna zdolność do autoanalizy, przechodzącej w swoistą mantrę refleksyjnego autokomentarza do własnego wizerunku, to … [tu pauza naruszająca poczucie dyskursywnej „zwykłości”] – szamanką wszech czasów w kategorii: celebracja alternatywej samoświadomości była Marilyn Monroe. Notowane przez Monroe w czasoprzestrzeni jej całego, dorosłego życia zapiski strumieni jej alternatywnych świadomości, przywodzą na myśl różnorodne, szamańskie postzapisy stanów transowych. Te, niespójne, nie zawsze czytelne i amorficzne: Fragmenty. Wiersze, zapiski intymne, listy1 odsłaniają przed współczesnym czytelnikiem ślady społecznej hiperwrażliwości, nazywane często w naukach społecznych syndromem choroby szamańskiej2. Myśli te są rozpaczliwymi znakami nieudanej (uśmiercającej) inicjacji w autobiografi czny sens jej własnego ja, które, kartka po kartce, niebezpiecznie koroduje w odmętach i mirażach popkulturowego wizerunku. Siła autoanalizy jest tam szamańską potęgą samozniszczenia. I tym razem owa szamańska otchłań pisma stranskrybowała moc destrukcyjnych, transowych emocji prowadzących do fizycznej śmierci. Odczytując ten trans samospisania, odkrywamy spektrum świadomości bycia pożądanym „odmieńcem”, które od archaicznych czasów towarzyszyło jednostkom mierzącym się z siłą autodestrukcji i jednocześnie kreującym publiczny wizerunek, który żywił sobą zbiorową wyobraźnię. W tym ryzykownym sensie: „słodka M. M.”, w owych intymnych zapiskach, odsłania przed samą sobą (i nieplanowanym czytelnikiem) istotę tragizmu ludzkiej samowiedzy, do której prowadzi próba werbalizacji negatywnych emocji: lęku, obcości, niepewności. W tym przypadku funkcję trującego psychodelika spełniło zwierciadło kamery. Szamańskie przerysowanie tego portretu psychologicznego3, osobistego antywizerunku nieśmiertelnej mitem ikony popkultury, fascynująco demaskuje jednocześnie filary zbiorowej wyobraźni widzów fabryki snów XX wieku. Ta wyobraźnia jednak – wbrew pozorom jej konsumpcyjnej nowoczesności – powtarza archaiczne, zbieraczo – łowieckie, gatunkowe pragnienie ludzkości: instynkt konstruujący doświadczenie uosobionej, zseksualizowanej „inności”. Musiała więc zaistnieć w dziejach człowieka „inność” Wenus z Villendorfu i „inność” Marilyn Monroe. Taka „inność” skazana jest społecznie na samozagładę. Szamanka musi umrzeć, by trwać mitem.

Cały artykuł dostępny w wersji papierowej „Fragile” nr 3 (13) 2011.

Dodaj odpowiedź