Krzysztof Gajda, Jacek Kaczmarski w świecie tekstów

0
1502

Długo oczekiwana, bestsellerowa pozycja pod tytułem Jacek Kaczmarski w świecie tekstów jest wreszcie dostępna dla wszystkich czytelników w Polsce. Do tej pory książkę można było kupić już tylko na rynku antykwarycznym.

Jacek Kaczmarski już na początku artystycznej drogi znalazł podatny grunt dla swych ideowych wyborów w politycznym fermencie przełomu lat 70. i 80. Jako autor Murów czy Obławy już w bardzo młodym wieku został obwołany bardem opozycji. Fakt, że wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku zastało go za granicą, przyczynił się do podjęcia decyzji o pozostaniu na emigracji. Powstałe wówczas utwory, zdecydowanie przewyższające poziomem artystycznym dokonania innych twórców czasu stanu wojennego, rozpowszechniane w kraju w formie drugoobiegowych wydawnictw, utrwaliły mit poety jako barda pokolenia.

Piosenki Jacka Kaczmarskiego stanowią znakomite połączenie słów i muzyki. Pozwalają w nowym świetle  ukazać dawne teksty literackie, dzieła malarskie, czy wydarzenia z historii Polski i Europy. Krzysztof Gajda interpretuje i opisuje ten dorobek na wiele sposobów, pokazując rozmaite drogi docierania do sensów. To lektura obowiązkowa dla wszystkich, których bliska jest piosenka literacka, poetycka, w której liczy się dobrze napisany tekst

Zapraszamy w literacką podróż po twórczości Jacka Kaczmarskiego

Wielkim walorem tej pracy jest zestawienie piosenek Jacka Kaczmarskiego, które ukazały się na wszelkich dostępnych wydawnictwach. Przy każdym tekście jest także data jego powstania.
Kolejny atut to zapis dwóch rozmów z Jackiem Kaczmarskim – obie z 2001r.
Dla wiernych fanów i wielbicieli twórczości Jacka Kaczmarskiego to wyjątkowo ważna i cenna książka.

 

Książka zawiera następujące rozdziały

 

Spis treści:

       Wstęp

  1. W świecie bardów
  2. Mów mi to co dzień: oni górą …
  3. W kręgu artystycznej mitologii
  4. Kanibalizm
  5. Od demitologizacji do „błagania o mit”
  6. Inspiracje malarskie – Piotr Bruegel Starszy
  7. Między poezją śpiewaną a piosenką literacką
  8. Sarmatia, czyli według Gombrowicza narodu obrażanie
  9. Język poetycki piosenek Jacka Kaczmarskiego
  10. Piosenki w teatrze, czyli Galeria

Wywiady

Spotkanie ze studentami UAM

Zaśpiewaj Mury, bo na to czekają…

Suplement: Piosenki Jacka Kaczmarskiego – uporządkowanie według chronologii

Bibliografia

Nota bibliograficzna

Indeks

 

FRAGMENT KSIĄŻKI:

Jacek Kaczmarski: Może zanim padną pytania, powiem kilka słów o sobie. Wprawdzie kończyłem polonistykę w 1980 roku na Uniwersytecie Warszawskim ze specjalnością nauczycielską (wtedy nie było innego wyjścia – było nas stu pięćdziesięcioro na roku i wszyscy musieli zostać nauczycielami, przynajmniej z papierka), ale nigdy w życiu nie prowadziłem wykładu i nie umiem takich rzeczy robić. Gdybym umiał, to wtedy bym się nie męczył pisaniem muzyki na gitarę, tylko bym gadał o tym, o czym mam potrzebę gadać. Nigdy też nie prowadziłem lekcji poza obowiązkowymi praktykami nauczycielskimi, gdzie się zdradziłem z kompletnym brakiem przygotowania do zawodu. Pierwszą lekcję prowadziłem w roli praktykanta w Liceum im. Narcyzy Żmichowskiej w Warszawie, które wcześniej sam kończyłem. Było to kiedyś liceum żeńskie, a dopiero kilka lat przed moim przyjściem stało się liceum koedukacyjnym, co sprawiło, że zawsze była tam większość dziewcząt. Otóż w czasie tej pierwszej lekcji zachowaniem i stopniami wyróżniłem najładniejszą dziewczynę w klasie, czym spowodowałem głęboką nienawiść do siebie jako pedagoga pozostałych dziewcząt oraz głęboką zazdrość – nielicznych wprawdzie – ale wszystkich chłopaków w tej klasie. Nie nadawałem się więc na pewno na nauczyciela i nigdy tego zawodu nie wykonywałem.

Byłem wychowywany na artystę przez rodziców artystów (oboje są malarzami i pedagogami) oraz przez dziadków ze strony mamy, którzy również całe życie byli pedagogami i mieli wobec mnie bardzo wysokie ambicje. Babcia mnie zmuszała do słuchania muzyki klasycznej – co jej się udało, i do nauki gry na pianinie – co jej się nie udało. Dziadek rozbudzał moje zainteresowanie światem, sam był pasjonatem geografem i politykiem i udało mu się rozbudzić we mnie ciekawość świata, co widać po moim życiorysie. Od 22 lat w zasadzie szwendam się po świecie i nigdzie nie mogę sobie znaleźć miejsca. Podobnie z polityką: dziadek był prawie całe życie – do 1981 roku – wierzącym (jeszcze sprzed wojny) komunistą, a wychowany był w rodzinie robotniczej o głębokich przekonaniach religijnych. W pewnym momencie zdałem sobie zresztą sprawę, że jemu komunizm po prostu zastąpił religię. I kiedy w 1981 roku z dumą rzucił legitymację partyjną i z rozczarowaniem stwierdził, że nie zrobiło to na władzach partyjnych żadnego wrażenia, bo wtedy takich „rzucających” było wielu, przez ostatnie 20 lat swego życia znowu szukał Boga, tym razem w filozofii Zen i w książkach niejakiego Capry, który usiłował łączyć Zen z kosmologią czy też astronomią.

Dziadek więc wpoił mi głębokie przekonanie, że nie można być w pełni człowiekiem, jeśli się człowiek w życiu nie ujmuje za skrzywdzonymi i słabszymi. Ponieważ moja dojrzałość przypadła na połowę lat siedemdziesiątych, czyli na powstawanie opozycji demokratycznej w Polsce, Komitetu Obrony Robotników, na świadomość uzależnienia polityki polskiej od Wielkiego Brata, który wówczas nazywał się Związek Radziecki, to oczywiście ja, posłuchawszy dziadka i ująwszy się za skrzywdzonymi w Radomiu i Ursusie, jednocześnie stałem się siłą antysocjalistyczną. Dziadka to głęboko rozczarowało. Do dzisiaj pamiętam dyskusję na temat tego, że wyhodował żmije na swojej piersi, ponieważ moja mama również podpisała jeden z licznych wówczas protestów przeciwko decyzjom władz PZPR. Innymi słowy, bardzo skutecznie wychowali mnie na artystę zaangażowanego, artystę-polityka i stąd się wzięły moje początki.

Byłem zachęcany do tego, żeby pisać i malować, kiedy mieszkałem u dziadków, a bardzo duży wpływ mieli na mnie rodzice jako artyści, którzy co jakiś czas się pojawiają i pytają, co się ze mną dzieje. W wieku 12-13 lat stworzyłem, na miarę swoich lat, własny sposób porozumiewania się z rodzicami – pisząc wiersze, krótkie fragmenty prozy, a potem te wiersze śpiewając do akompaniamentu pianina czy gitary. Były to listy do rodziców o stanie mojej świadomości. Ponieważ tenże siłą rzeczy był dosyć ograniczony (byłem przez dziadków wychowywany w dosyć cieplarnianych warunkach i w ochronie przed złem tego świata), głównym źródłem mojej inspiracji, mojej wiedzy na temat świata była kultura, dzieła sztuki, książki, filmy, utwory muzyczne, których słuchałem. I tak w zasadzie pozostało do dzisiaj. Chociaż przez te dwadzieścia parę lat przeżyłem co nieco, pozostało we mnie przekonanie, że sztuka żywi się sztuką, kultura – kulturą. W ten sposób poprzez ciąg skojarzeń i odczytywania szyfrów, kodów kulturowych paru tysięcy lat historii cywilizacji śródziemnomorskiej, mogę przeprowadzić ciągłość myśli i odczuwania od cywilizacji antycznej do siebie samego, czyli do dzisiaj. I na tym się zasadza moja główna idea sztuki, w czym – jak się okazuje – jestem szalenie odosobniony, choć dla mnie jest to dosyć oczywiste. Tak jak Krzysztof wspomniał o gwiazdorstwie, o kulturze masowej, większość moich kolegów po fachu nie szuka tej ciągłości, a ci co sobie zdają z niej sprawę, za wszelką cenę usiłują z nią zerwać, mając przeświadczenie, że aby zaistnieć trzeba stworzyć coś zupełnie nowego, odrzucić wszystko co było. Pomijając fakt, że tego się zrobić nie da, to stworzenie czegoś zupełnie nowego jest skazane na bełkot, na brak sensu. Ale żyjemy w czasach, w których również brak sensu nikomu nie przeszkadza. Jeśli coś się pojawia jako zjawisko medialne, to wcale nie musi mieć sensu, by zyskać popularność, a sztukę sprowadza się do tego w naszych czasach, żeby dała się zauważyć albo dała się usłyszeć, niezależnie czy ma to sens, czy nie. Tutaj bym poprawił tę twoją uwagę, że aby zyskać status gwiazdy wystarczy napisać jedną czy dwie piosenki czy stworzyć jakieś dzieło sztuki, które nic nie znaczy, a jest odpowiednio hałaśliwe i wypromowane. Otóż w dzisiejszych czasach wystarczy nic nie umieć, a przynajmniej umieć mniej niż przeciętny odbiorca telewizji, żeby stać się gwiazdą, czego właśnie dowodem jest Big Brother, tym razem już bez siły Armii Czerwonej za sobą, natomiast z siłą pieniądza.

 

RECENZJA:

Krzysztof Gajda w książce Jacek Kaczmarski w świecie tekstów jest przewodnikiem po twórczości poety, wprowadza w głąb jego artystycznej biografii, przedstawia bogaty dorobek swojego bohatera. Nie wszyscy wiedzą, że Jacek Kaczmarski jest autorem aż 656 utworów, z których 400 to wykonane piosenki.

Twórczość Kaczmarskiego jest interpretowana na wiele sposobów. Gajda uświadamia nam, jak konsekwentnie jego bohater prezentuje w swoich utworach treści zarezerwowane dla kultury wysokiej, jak poszukuje wciąż nowych sposobów przekazania czegoś nowego o świecie, o człowieku… Przedstawia nam jego metody nawiązywania dialogu z innymi tekstami kultury. Podziwiamy erudycję poety, która pozwala mu swobodnie poruszać się w świecie literatury i sztuki, przybliżając czytelnikowi teksty literackie, dzieła malarskie, wydarzenia historyczne.

Miłośnicy poezji, poloniści, a myślę, że wszyscy zainteresowani twórczością Jacka Kaczmarskiego mogą pogłębić swoją wiedzę, bo jego utwory poddaje Gajda dokładnej analizie literaturoznawczej.

W zamieszczonych wywiadach Kaczmarski opowiada nie tylko o swojej twórczości, mówi również o sobie: o dzieciństwie, latach szkolnych i studenckich, o życiu dorosłym.

Przydatny jest też suplement, w którym Krzysztof Gajda przedstawia utwory barda w porządku chronologicznym, według klucza rozwojowego, co daje kolejną perspektywę spojrzenia na tę bogatą twórczość.

Książkę polecamy wszystkim, dla których ważny jest dobrze napisany tekst, tym, którzy lubią piosenkę literacką, poetycką, wszystkim zafascynowanym twórczością Jacka Kaczmarskiego.

 

//Krzysztof Gajda – „Jacek Kaczmarski w świecie tekstów” Poznań 2013, ISBN 978-83-7177-952-7, format 145 x 205 mm, s. 394, oprawa miękka ze skrzydełkami, s. 396, cena: 39,90 zł// PREMIERA książki planowana na 7 maja br.//

 

***
Jacek Kaczmarski urodził się w 1957 roku w Warszawie. W 1980 ukończył studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Rodzice – oboje malarze – mieli niewątpliwy wpływ na wychowanie plastyczne syna, jego wrażliwość na malarstwo, jego edukację wizualną. W związku ze studiami rodziców w ZSRR przyszły piosenkarz bardzo wcześnie poznał ballady rosyjskich bardów, z których największy wpływ wywarł na niego Włodzimierz Wysocki. Kilka pieśni napisał wzorując się na jego tekstach, m. in.: „Obławę”, „Obławę II”, „Nie lubię”. Zadebiutował w 1977 roku od razu zdobywając laury Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie. Od tego czasu zaczął występować oficjalnie (w ruchu studenckim) i nieoficjalnie (na imprezach organizowanych przez opozycję demokratyczną)
W 1979 roku w Teatrze na Rozdrożu odbyła się premiera spektaklu „Mury”, którego współtwórcami i wykonawcami obok Kaczmarskiego byli: Przemysław Gintrowski i Zbigniew Łapiński. Program do tego stopnia zaniepokoił władze, że na początku 1980 roku, pod pretekstem remontu sali, zamknięto Teatr na Rozdrożu. Od tego momentu Jacek Kaczmarski stał się oczkiem w głowie cenzury. Ze względu na treść swoich piosenek nie był dopuszczany do radia i telewizji, czego najlepszym przykładem był Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu w 1980 roku. Uhonorowano go na nim Nagrodą Dziennikarzy. Nie udało się jednak pokazać jego występu podczas telewizyjnej transmisji. Ktoś „ważny” zadecydował wówczas, że śpiewana przez niego „Obława” nie nadaje się do rozpowszechniania. Dlaczego? Można się tylko domyślać – w okresie, gdy prawdę czytać trzeba było między wierszami, sparafrazowane wołanie Wysockiego brzmiało niczym herezje, niczym zwiastun nadciągającego wielkiego wiatru. ')}

Dodaj odpowiedź