Wszystkie pory pejzażu. Współczesne malarstwo polskie

0
1146

IMO Galeria w Starym Sączu, 19.01 – 09.04.2023

Punktem wyjścia do powstania ekspozycji „Wszystkie pory pejzażu. Współczesne malarstwo polskie” jest pytanie o kondycję rodzimego pejzażu, jego specyfikę i miejsce na pluralistycznej mapie sztuki, a także jego rolę w czasach nadmiaru wizualnych bodźców, powszechności technik rejestracji obrazu. Wystawa uwzględnia znaczące tendencje w tym klasycznym gatunku z powodzeniem tworzonym w obecnej dobie, prezentuje wielość postaw twórczych i ujęć tematu. Gromadząc we wspólnej dzieła uznanych artystek i artystów, należących do różnych pokoleń i wywodzących się z kilku środowisk, ukazujemy wciąż żywotny potencjał malarstwa krajobrazowego oraz oddziaływanie XX-wiecznych kierunków w sztuce na jego ewolucję. Obok tradycyjnego realizmu, we współczesnych interpretacjach pejzażu wyraźnie zaznacza się wpływ abstrakcji, zarówno w jej odmianie medytatywnej, jak i ekspresyjnej. Znamienny wydaje się ponadto powrót do piękna i kontemplacji, które na nowo inspirują widza do okrywania urody świata, stanowiąc zarazem doskonałą lekcję patrzenia.

Na wystawie pokazywane są prace: Katarzyny Adamek-Chase, Stanisława Baja, Rafała Borcza, Krzysztofa Klimka, Olgi Pawłowskiej, Łukasza Patelczyka i Grażyny Smalej.


Wszystkie pory pejzażu. Współczesne malarstwo polskie.

 

„Uzmysłowiłam sobie głód, głód, jaki czują moje oczy, taki głód, że nawet nie chce mi się ich mrużyć. Te morza, te góry, chciałabym odcisnąć ich widok w pamięci tak mocno, żeby towarzyszył mi wszędzie, gdziekolwiek się znajdę. Czuję nigdy nie zaspokojoną miłość do świata”[1].

Ten sam zachwyt nad światem i pragnienie jego utrwalenia, które wybrzmiewają w monologu starej kobiety z powieści Wiek żelaza noblisty J.M. Coetzeego, pojawia się u źródeł wspaniałego rozkwitu pejzażu w malarstwie. Choć spopularyzowanie fotografii i filmu postawiło pod znakiem zapytania zasadność dotychczasowej, mimetycznej funkcji dzieła malarskiego, to jednocześnie stało się wyzwaniem dla artystów: w jaki sposób w dobie ekspansji współczesnych technik rejestracji obrazu przekazać wyjątkowość wzrokowego doświadczenia i wzruszenia na płótnie? Na ile warto kontynuować dawną tradycję, która także na gruncie polskim zrodziła znakomite dzieła, a na ile koniecznym jest wyjście poza jej ramy, poszukiwanie nowych sposobów ekspresji? Wystawa Wszystkie pory pejzażu w zamierzeniu prezentuje wielość postaw twórczych wobec klasycznego gatunku jakim jest malarstwo krajobrazowe, ukazuje odmienność, niekiedy także bliskość indywidualnych wrażliwości i stylistyk. Punktem wyjścia do powstania ekspozycji było pytanie o współczesną kondycję polskiego pejzażu, jego specyfikę i miejsce na pluralistycznej mapie sztuki, a także przeczucie, iż fenomen, nad którym skupiliśmy się, wciąż oferuje odbiorcy niepowtarzalną jakość doznań, wypełnia potrzebę piękna i kontemplacji. Ma bowiem znamiona uniwersalizmu, rezonuje z głębokim ludzkim zdumieniem nad urodą świata widzialnego z jego zmiennością, przestrzenią, tajemnicą. W pewnym sensie są to wartości deficytowe w świecie nadmiaru wizualnych bodźców, w którym z konieczności jesteśmy zanurzeni.

 

Twórczość pokazywana na wystawie Wszystkie pory pejzażu wchodzi w dialog z wielką tradycją malarską, a z drugiej strony jest wyrazem tego jak odczuwamy, jak widzimy pejzaż dzisiaj. Zaproszeni wybitni artyści należą do różnych pokoleń, wywodzą się z kilku środowisk. Nestorem w tym gronie jest Stanisław Baj (ur. 1953) związany z warszawską Akademią Sztuk Pięknych, ale nieustannie czerpiący inspiracje z widoków rzeki Bug nieopodal wsi Dołhobrody, skąd pochodzi. Jego powstające w plenerze, syntetycznie malowane pejzaże urzekają nastrojową, nokturnową poetyką, tworzoną przez barwno-świetlne interakcje tafli wody, nieba i drzew, w ostatnim okresie zmierzając w stronę kontemplacyjnej abstrakcji. Jakby zastygłe w chwili obrazy Baja, ewokują przepływ, a zarazem zatrzymanie czasu, trwanie, tak jak pisał Czesław Miłosz w wierszu Rzeki:

„A wasz pęd nieustający zabiera dalej i dalej.

I ani jest ani było. Tylko trwa wieczna chwila”[2].

Wielkoformatowe obrazy nadbużańskiego artysty pozwoliły nam stworzyć rodzaj malarskiego environment, przez co widz może się niejako w nich zanurzyć, nasycić atmosferą.

Nieco zbliżone w klimacie wydają się płótna Rafała Borcza (ur. 1973), profesora krakowskiej ASP, a zarazem malarza czerpiącego natchnienie z krajobrazów Bieszczad. Rozległe przestrzenie, jeziora, łagodne, porośnięte drzewami zbocza i brzegi, olchy czy brzozy, motywy ptaków i zwierząt od lat powracają w jego dojrzałej twórczości niczym lejtmotywy. Pejzaże Borcza, w przeciwieństwie do tych malowanych przez Baja, powstają w pracowni. Czasochłonna, wymagająca precyzji technika pozwala na wydobycie maestrii przyrody: delikatnych rysunków traw i gałęzi, subtelnej gry odbić, rozgwieżdżonego nieba… Ale i tutaj nad wszystkim panuje duch kontemplacji, zanurzenia w bezkresnej ciszy, poddania się działaniu światła, zmierzchu. W obu przypadkach dochodzi zatem do głosu echo romantycznego roztopienia w przekraczającym ludzką skalę misterium natury.

W pejzażach tworzonych przez Krzysztofa Klimka (ur. 1962) wyraźniej wybrzmiewa natomiast powinowactwo z tradycją realizmu. Artysta, zafascynowany urodą pozornie nieciekawych, zwyczajnych miejsc w Polsce, rozstawiał swoje sztalugi w rozmaitych porach dnia i roku, w różnych okolicznościach przyrody: przy drogach, parkingach, podwórkach, brzegach rzek, na polach, w lasach, górach. To praca wynikająca z bezpośredniej obserwacji w plenerze przyniosła twórcy bez porównania większą satysfakcję i ciekawsze artystyczne rezultaty niż korzystanie z fotografii, którą także się posługuje. Zmysł syntezy, jaki przez lata dominował w pejzażowym malarstwie Klimka, w ostatnim czasie przełamywany jest wyczuleniem na detal. Nie zmienia to jednak faktu, iż jego obrazy, zdają się przechowywać ukryty, zatopiony w ciągłym powracaniu i mijaniu rytm rzeczywistości. Czy będą to brueghelowskie spojrzenia z „lotu ptaka” czy studia zimy i roztopów albo zakamarków prowincji czy piony drzew przywodzące nieco na myśl dzieła Gustawa Klimta, odbija się w nich o wiele więcej niż to, co bezpośrednio widoczne.

Od syntezy wychodzą też artyści młodego pokolenia – Olga Pawłowska (ur. 1988) i Łukasz Patelczyk (ur. 1986). W ich przypadku realizm konkretnego miejsca ustępuje na rzecz pejzażu uogólnionego, niekiedy wyobrażeniowego, w który rzutowany jest świat wewnętrznych odczuć lub imaginacyjne struktury. Kondensacja nastroju poprzez operowanie odrealnionym kolorem czy wprowadzanie elementów rozbijających postrzeganą zmysłowo naturę sprawiają, iż mamy tu do czynienia z poszukiwaniem nowego języka dla tradycyjnego gatunku. Pawłowska czyni to oczyszczając formę, intensyfikując wrażenia nostalgii i niepokoju, tak, iż niekiedy pojawiają się skojarzenia z filmowym kadrem czy klimatem współczesnej literatury. Patelczyk stosuje zaś bardzo ciekawą symbiozę figuracji z abstrakcją, przeważnie geometryczną. Komplikuje w ten sposób przestrzeń, zarazem sprawiając, iż zyskuje ona wyraźnie kosmiczny walor. Linie czy figury ingerujące w jego kompozycje mają jeszcze inną rolę – ukazują niewidzialne napięcia i układy sił, a także dają poczucie transcendowania uniwersum, odkrywania metafizycznej strony rzeczywistości.

Abstrakcyjne linie dynamizują również dzieła Katarzyny Adamek-Chase (ur. 1980). Te delikatnie malowane, niepowtarzalne interpretacje, w których wyraźnie odzwierciedla się wrażliwość artystki, stanowią swego rodzaju zapisy ulotnych wrażeń, odczuć, pamięci. Efemeryczność, płynność pociągnięć pędzla ciekawie kontrastuje z geometrycznymi podziałami płócien. Ewokowany przepływ powietrza, lot ptaków, bezustanne stawanie się, zmienność… przenika się ze strukturami, które przypominają nam o uporządkowaniu kosmosu. Adamek-Chase mocą swojej wyobraźni przekracza klasycznie pojmowany pejzaż w kierunku zsubiektywizowanej, lirycznej impresji.

Konstelację twórców biorących udział w wystawie zamyka Grażyna Smalej (ur. 1976), autorka mająca w swym dorobku prace zróżnicowane pod względem stylistycznym. Na ekspozycji prezentujemy wybór płócien malowanych swobodnie, grubo, niemal impastowo. Obok realizmu pojawiają się ekspresyjne obrazy o dużej witalności, czasem przechodzące w abstrakcję. Krajobraz zmienia się na nich w barwną feerię energii, w żywioł, w którym zatracają się poszczególne kształty. Sposób, w jaki artystka transponuje widoki natury, wydaje się zupełnie odmienny od kontemplacyjnego podejścia Baja czy Borcza, tym co wspólne, jest jednak wrażenie wzniosłości przyrody, jej ogromu, radości jaką daje obcowanie z nią.

Zaproponowany przegląd tendencji w pejzażu uzmysławia, iż ani miniony wiek awangard ani ekspansja nowych mediów, nie tylko nie zdołały zakwestionować rozwoju tego tradycyjnego gatunku, ale wręcz otworzyły przed nim ciekawe perspektywy. Malarstwo organicznie związane z samym procesem patrzenia powraca do tego, co w ludzkim doświadczeniu wzrokowym ma wagę pierwszorzędną – do podziwu wobec bezmiaru i urody świata. Ewolucja pejzażu obserwowana w ostatnich dekadach w Polsce pozwala zaobserwować kilka oryginalnych kierunków jego rozwoju i przypuszczać, iż wciąż nie jest to obszar wyczerpany.

 

Agnieszka Tes

 

[1] J.M. Coetzee, Wiek żelaza, przeł. A. Mysłowska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2004, s. 21.

[2] Cz. Miłosz, Rzeki.


Dodaj odpowiedź