WOJNA O WOJNĘ: List od Redakcji

0
935

Każdy temat powinno się traktować jak najbardziej poważnie – ale wagę słów wypowiadanych na temat wojny z jakichś powodów odczuwa się podwójnie. Do tych najczęściej powtarzanych po zakończeniu II wojny światowej należało słowo „pamięć”. Czy tylko ja mam wrażenie, że zaczęliśmy już zapominać? Owszem, współczesne konflikty – straszne i coraz realniejsze – przypominają o sobie i działają na wyobraźnię. Od kiedy wojna nie toczy się wyłącznie „gdzieś daleko”, ale „całkiem blisko”, znów zaczęliśmy się nią interesować.

Tyle że to zainteresowanie wywołuje stan dziwnej mobilizacji: zbrojenia się w nienawiść i proste rozwiązania, robienia mentalnych zapasów porywczości i brawury. W tym stanie – jeszcze nie gorączki, ale już znacznego pobudzenia – próbuje się nas przekonywać, że wielkie zdobycze cywilizacji czasów pokoju (jak ochrona praw mniejszości czy walka o uniknięcie katastrofy ekologicznej) to tylko fanaberie nic niewarte w obliczu wojennego zagrożenia, które nie jest już tak wyimaginowane, jak wcześniej. W tym stanie często myli się rozwagę z lękliwością, wiarę w demokratyczne procedury z gnuśnością, a nadzieję na rozwiązywanie konfliktów bez przemocy z naiwnością. To nie oznacza, że lękliwość, gnuśność i naiwność nie istnieją. Bo nawet arsenał sprawdzonych przekonań, świetnie uzasadnionych idei czy niezachwianej wiary nie zwalnia ludzi od ich podstawowego obowiązku: myślenia i dokonywania wyborów, w każdej nowej sytuacji wciąż od nowa.

Ze wszystkimi negatywnymi i pozytywnymi tego skutkami wojna jako medialny temat wróciła na dobre. I my nie unikaliśmy tematów, które porusza się dziś najczęściej. Ukraina i Rosja pojawiają się w naszych tekstach nie raz i nie dwa, podobnie jak Afganistan i Irak czy też problemy wynikające z rozwoju technologii wojskowej i pojawienia się nowego pola walki – czyli Internetu. I w każdym z tych przypadków jesteśmy przekonani, że są to wartościowe i oryginalne spojrzenia na te zagadnienia.

Dla mnie, osoby urodzonej w 1980 roku, historia świata odkąd pamiętam dzieliła się na „przed” i „po” II wojnie. W babcinych wspomnieniach pojawiał się pełen zestaw postaci i zdarzeń z opowieści z tamtych czasów: dobry Niemiec, polski szabrownik, ucieczki z pociągu, śmierć na robotach w Rzeszy, strach przed Rosjanami idącymi na Berlin i niewybredne żarty, kiedy już przechodzili, głupie a częste na polskiej wsi śmierci z powodu niewybuchów. Wojna była przerażająca i ciekawa jednocześnie. Na swój sposób fascynująca; w specyficznym, ciemnym znaczeniu tego słowa, ale jednak – tak jak fascynujące są inne sytuacje graniczne. To prawda, ta fascynacja zbyt łatwo może się przerodzić w coś niezdrowego; popkultura wojnę najczęściej trywializuje albo niebezpiecznie oswaja. Może dlatego na własny, zupełnie prywatny użytek wymyśliłem filtr: dobry film wojenny to taki, po którym nie chce się iść na wojnę.

Mam nadzieję, że ten numer „Fragile” jest dobry.

Tomasz Gregorczyk

 

Spis treści „Fragile” nr 2 (28) 2015 >>

 

Dodaj odpowiedź