Od „NieObcego” do wspólnotowości

0
789

NieObcy. 21 opowieści, żeby się nie bać. Polscy pisarze dla uchodźców to książka będąca gestem solidarności. Powstała z potrzeby serca wielu osób, po to, by oswoić lęk przed obcym i aby z zysku ze sprzedaży pomóc poszkodowanym w konflikcie zbrojnym w Syrii. Nazwiska autorów (Tokarczuk, Stasiuk, Szczerek i 20 innych) zachęcają do zanurzenia się w świat, który czasami uwodzi orientalnym czarem, a innym razem poraża beznadzieją i grozą.

Podstawowy cel zbioru opowieści, „które powstały, żeby się nie bać”, z dzisiejszej perspektywy – kiedy już wiemy, że Polska zamknęła swe drzwi dla uchodźców z Syrii – wydaje się utopijny. Zresztą w miarę czytania kolejnych opowiadań i reportaży wcale nie rosło we mnie poczucie, że Inny może się czuć u nas pewnie, bezpiecznie i dobrze. Te opowieści są bliżej rzeczywistości, niż byśmy chcieli. Nie są wcale idealistycznymi obrazami miłej kolacji przedstawicieli różnych kultur, mówiących o tym, jak różnica nas wzbogaca. Wiele w nich także niechęci, przemocy, dyskryminacji. Powiedziałabym, że po ich przeczytaniu boję się jeszcze bardziej. Naszej niedojrzałości i spychania inności w krainę cienia, co jest drogą łatwiejszą, lecz prowadzącą donikąd, bo stoimy dziś przed pewną koniecznością a nie wyborem. Koniecznością szukania rozwiązań konstruktywnych, które pozwolą przynajmniej w miarę harmonijnie współistnieć odmiennościom.

Przechodząc do kolejnych historii, zastanawiałam się nad płynnością kategorii wspólnotowości. Jak w dużej mierze zależy od czynników przypadkowych (awaria samolotu), jak pozorna i krótkotrwała może być przynależność do grupy (opowiadanie Ignacego Karpowicza), jak życie we względnej zgodzie może się zmienić w krwawą „swarkę” (Wlekły, Szyngiera), jak bardzo to, czy ktoś jest obcy, czy nie, zależy od grupy odniesienia, jak nieoczekiwanie bronimy swojego-obcego, gdy atakują go obcy z zewnątrz, i jak to jest, że w sytuacji wyboru wracamy do znienawidzonej, ale własnej grupy (Orbitowski)? Są w tym zbiorze także i historie podkreślające braterskość i możliwość czynów, które więcej znaczą niż symboliczne dodatkowe talerze przy wigilijnym stole (Mikołajewski). Ale czy to tylko moje tendencyjne czytanie sprawiło, że po lekturze pozostało w mej pamięci więcej obrazów samotności, bezsilności i trudnej do przyjęcia prawdy o człowieku?

Redaktorzy NieObcego, Paweł Goźliński i Jerzy Wójcik, piszą wpierw, że „trzeba pomagać”, następnie, że potrzebujemy inności dla siebie, aż w końcu, „że pomagając innym, jeszcze bardziej pomagamy sobie samym”. Żałuję, że prosty autoteliczny imperatyw „trzeba dostrzegać drugiego człowieka” przestał już wystarczać. Że motywując do wspierania innych, odnosimy się również do motywów egocentrycznych. Mam wrażenie, że w obliczu naglącej potrzeby posługujemy się wszelkimi dostępnymi narzędziami. W podjęciu zaś wyzwania rzuconego przez niechcianą historię świata może pomóc nie tylko fachowa literatura, case studies, ale i dzieła-działa polskich pisarzy dla uchodźców nie są bez znaczenia. Dzięki nim choć boimy się bardziej, paradoksalnie boimy się mniej. Trochę mniej.

 

 

Dodaj odpowiedź