Niewyrównany rachunek z kojotem – zwierzę jako artefakt

0
1687

Kojot (canis latrans), kujot czy inaczej wilk preriowy to gatunek drapieżnego ssaka z rodziny psowatych (Canidae). Sylwetką przypomina wilka, lecz ustępuje mu nieco wzrostem. Ubarwienie sierści szarożółte, spód ciała białawy. Wysokość w kłębie w granicach 55 centymetrów. Długość bez ogona – do 100 centymetrów. Długość ogona – 40 centymetrów. Waga: samce do 18 kilogramów, samice w granicach 13. Zamieszkuje tereny Ameryki Północnej, od Alaski do Meksyku. Do tej pory sklasyfikowano 19 podgatunków. Kojoty odżywiają się głównie gryzoniami i padliną, rzadziej owocami. Mniej wybredne sięgają po odpadki pozostawione przez człowieka. Jako zwierzęta terytorialne znaczą swój teren odchodami. Komunikują się przy pomocy specyficznego wycia, potrafią także szczekać. Cechuje je neofobia, zwierzęca ksenofobia oznaczająca wzmożoną wrogość do innych gatunków zwierząt. Kojot uważany jest za intruza, którego obecność zaburza równomierny rytm ekosystemu prerii. W odróżnieniu od innych reprezentantów fauny tego regionu, żyje i poluje samotnie.

Wśród wielu indiańskich legend kojot funkcjonuje jako potężne bóstwo, a nawet stworzyciel świata. Posiada przymioty magiczne, jak zdolność komunikowania się z ludźmi, wpływania na nieożywioną materię, wprawiania jej w ruch, a także uzdrawiania chorób. Ameryka prekolumbijska czciła kojota, wierząc w jego obłaskawiającą moc. Dopiero kolonizacja białych zmieniła status kojota, z symbolu transgresji czyniąc go niebezpiecznym intruzem, wyrażającym nieprzystosowanie i wymykającym się cywilizacyjnej hegemonii. Jako że zachowanie kojota nie sprzyjało łatwej klasyfikacji, sterowaniu czy ukrytej tresurze, stał się ofiarą polowań, w konsekwencji, których figuruje dziś na Czerwonej Liście Gatunków Zagrożonych (IUCN Red List of Threatened Species). Dla cywilizacji białych kojot wyrażał siłę nieposkromionej natury, dzikość i obcość, które, wymykając się zamkniętemu systemowi władzy i dominacji, stanowią dla niego zagrożenie.

Zestawiając biologiczną charakterystykę zwierzęcia ze sferą naddanych mu przez kulturę cech i właściwości, chciałam zasygnalizować niebezpieczeństwo zaufania wyprodukowanym symbolom, które wchłonięte przez kulturę masową zaczęły funkcjonować jako samoistny układ odniesienia, gubiąc po drodze swoje realne źródło. Niebezpieczeństwo polega przede wszystkim na tym, że żywy organizm w świetle współczesnej humanistyki i sztuki napędzanej antropocentryczną wizją świata, zostaje postrzegany jedynie z perspektywy symbolicznej i często używany jest w charakterze artefaktu, mającego potwierdzić rację i etyczną niezawisłość artysty. Dzieje się tak w happeningu Josepha Beuysa „I like America and America likes me”, jaki miał miejsce w 1974 roku w nowojorskiej galerii René Block. Intencją artysty było wytworzenie więzi między człowiekiem a zwierzęciem, którą usankcjonować miała obecność odwiedzających galerię widzów. Przez pięć dni Beuys postanowił dzielić z kojotem specjalnie zaaranżowaną dla potrzeb eksperymentu przestrzeń, w obrębie której zarówno on jak i dzikie zwierzę poddawani byli działaniu tych samych zewnętrznych bodźców. Celem eksperymentu było odnowienie prekolumbijskiej symbiozy i rezurekcja symboliki, jaką utracił kojot w procesie kolonizacji. Poza tym, wprowadzając w przestrzeń sztuki nieposkromiony i niemożliwy do sterowania organizm, Beuys pragnął wytworzyć jednorazową wspólnotę, zarówno artysty ze zwierzęciem, jak i wykonawców (artysty i kojota) z widzami, która ustanawiała się każdorazowo w zależności od indywidualnych reakcji uczestników procesu. O wiele jednak bardziej niż rzekome powodzenie eksperymentu, oddanie kojotowi jego utraconej w trakcie cywilizacyjnej supremacji magicznej mocy i subwersywnej siły przemiany, interesuje mnie, być może banalna w tym kontekście, rola odpowiedzialności i szczerości twórcy, który pod pozorem powrotu do rytuału odbiera zwierzęciu intensywność i bezwarunkowość instynktu.

Cały artykuł dostępny w wersji papierowej „Fragile” nr 3/2010 (9).

Dodaj odpowiedź