Przyjemność gromadzenia wpisana w kulturę ciekawości
Wszystko do wyboru, ale musisz się zdecydować.
Więc co, w końcu, chcesz kupić?[1]
L. Carroll, O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra
Ciekawość prowokuje często jakiś obraz czy szczegół, a szczegół, „tak jak pytanie, niesie ze sobą sugestię, nawołuje. Narzuca się ze swoją sugestią, tak jak magdalenka w powieści Marcela Prousta prowokuje nieunikniony ciąg skojarzeń. I tak jak pytanie, również szczegół wymaga odpowiedzi, epifanicznej pamięci. Bez odpowiedzi pozostaje obojętny dla pamięci, tak jak zapis na kartce bez przywoływania kontekstu. Zbiór następujących po sobie pytań, powiązanych w większą, logiczną całość, tworzy drogę do odblokowania pamięci”[2]. Zaciekawienie zaczyna igrać z pamięcią – ogólną znajomością świata i indywidualną historią człowieka[3], nasuwa konteksty, zmusza do reakcji na podsuwany jej bodziec i do rozpoznania…[4]
Ciekawość – pożądanie – refleksja
Współczesny odbiorca tekstów kultury jest zapraszany bądź nawet zmuszany do ich odbioru niezwykle ekspansywnie. Towarzyszy temu rozmaitość paratekstów, które mają uspokoić obawy producenta i dystrybutora, że potencjalny odbiorca może przeoczyć ich „produkt”[5] i które sytuują się „w polu gatunków publicznych i medialnych” [6]. Im większa konkurencja, tym bardziej przemyślane i agresywne stają się strategie promocyjne. Jak stwierdza Georges Bataille: „Drogi prowadzące na szczyt są zatłoczone”[7], co można z powodzeniem obserwować, śledząc różne listy bestsellerów na rynku księgarskim.
Jak pisze Iwona Loewe, paratekst „w stosunku do dzieła ma status podobny do gościa przy swym gospodarzu albo niewolnika przy swym panu. Pełni więc funkcję pomocniczą, zależną, często drugorzędną”[8]. Mieści się to w Genette’owskiej definicji paratekstu przybliżonej przez autorkę. Gérard Genette postrzega go mianowicie „jako akompaniament […], ponieważ żaden tekst nie jawi się bez niego. Książka w swoich przedsionkach (vestibule) mieści kartkę z imieniem i nazwiskiem autora tekstu oraz tytuł, motto, dedykacje, tytuły rozdziałów i podrozdziałów, przypisy, wstępy i zakończenia, ale także ilustracje, tabele, indeksy i zestawienia, noty wydawnicze na czwartej stronie okładki, informacje wydawców lub cenzorów na skrzydełkach obwoluty. Przedsionkiem tekstu są ponadto wszelkie informacje na jego temat niezinterioryzowane z książką, więc dzienniki autora, w których wypowiada się na temat swego tekstu, rozmowy o nim, wywiady, udzielane przez autora na temat dzieła itp.”[9]. Przedsionek tekstu a właściwie już sama obwoluta[10] musi być dopracowany w każdym szczególe – ciekawy projekt powinien zachęcić czytelnika, nakłonić do sięgnięcia po książkę, wreszcie wzbudzić „żądzę posiadania” jeszcze zanim dzieło zdoła go przekonać do siebie swoją zawartością i pisarskim kunsztem: „Owa pisarska dbałość pokazuje […] mechanizm rynkowy wpisany w kulturę ciekawości: im bardziej coś jest jako ciekawe postrzegane, tym bardziej budzi zainteresowanie, a skoro postrzeganie uzależnione jest od umiejętności pisarskich, w których fikcja łączy się z rzeczywistością, to już na samym początku wykraczamy poza krąg tego, co jest, i lokujemy się w magicznym kręgu wyobrażeń, z którego do dziś, co poświadcza kultura masowa, nie potrafimy się wyzwolić”[11]. Paradoksalnie więc, w obliczu nowoczesnych strategii promocyjnych, mechanizm pożądania, leżący u źródeł prawie każdej opowiedzianej historii i opisany przez Rolanda Barthesa, nabiera nieco innego charakteru:
„U źródeł Opowieści – pożądanie. By jednak wytworzyć opowieść, pożądanie musi się odmienić, wejść w system dwuznaczności i metonimii; albo inaczej: opowieść nie powstanie, jeśli nie stanie się elementem wymiany i nie podda się pewnej ekonomii”[12]. Stoicka cnota poznawczej wstrzemięźliwości i arystotelesowskie dążenie do wiedzy[13] schodzą na dalszy plan a główną wartością i autorytetem staje się czytelnicza ekstaza, która może, ale nie musi być następstwem kontestowania wiedzy: „wartością, autorytetem jest ekstaza; doświadczenie wewnętrzne jest ekstazą, a ta, jak się wydaje, jest komunikacją, gdyż przeciwstawia się skupieniu na sobie […]. Lecz do ekstazy dochodzimy, kontestując wiedzę. Gdy tylko zatrzymuję się na ekstazie i próbuję ją uchwycić, koniec końców ją definiuję. Nic nie przeszkadza jednak kontestować wiedzy i wreszcie dostrzegłem, że sama idea komunikacji pozostawia nagim, że nie wiem nic. Czymkolwiek by była, nie mogę, skoro nie ma we mnie pozytywnego i krańcowo obecnego objawienia, nadać jej racji bytu ani wskazać celu. Trwam w nieznośnej nie-wiedzy, dla której ujściem jest tylko ekstaza[14].”
Literatura w chwili obecnej chyba bardziej niż kiedykolwiek „nie jest sferą tekstów odgrodzonych od świata, lecz przestrzenią spotkania ze znakami”[15], a każdy potencjalny czytelnik bombardowany jest nieustannie określonymi przez Plutarcha dwa przeciwstawne rodzaje ciekawości: „wścibskości (polypragmosyne), która każe nam (także dziś) zaglądać do okien sąsiadów, i ciekawości umysłowej, którą możemy sobie zrekompensować słabość moralnie nagannego zaciekawienia”[16]. Ciekawość traktowana przez Kartezjusza jako forma podziwu, który obok miłości, nienawiści, pożądania, smutku i radości zaliczał do sześciu uczuć pierwotnych a przez Gottfrieda Wilhelma Leibnitza uznawana jedynie na poziomie intelektu[17] tkwi nieustannie w tak poszukiwanej przez ludzi obietnicy i nadziei zaspokojenia. Technika bowiem „zabiła odległość i ani trochę nie zmniejszyła poczucia samotności, ani nie zabiła naszych tęsknot”[18]. W literaturze możemy szukać odpowiedzi na nurtujące nas pytania, pokusić się o bezkarną realizację naszych pragnień i odkryć w niej wszystko, co nas interesuje – doskonale oddaje ten proces zaproponowana przez Gillesa Deleuze’a metafora patchworku: „wedle Deleuze’a, literatura nie jest sferą autonomiczną, po drugie cel lektury nie tkwi w komentowaniu, po trzecie – czyta się po to, by używać tekstów w życiu. Tekst nie jest zamkniętą strukturą językową, lecz zanurzony jest w świecie. Świat zaś Deleuze opisuje za pomocą dwóch metafor: metafory patchworku i metafory przepływu. Pierwsza wskazuje na łataninę innorodnych elementów, które mimo obcego pochodzenia łączą się ze sobą. Druga – na nieustanne stawanie się świata. Przepływający patchwork: taka podwójna metafora określa nie tylko świat, ale i tekst”[19].
Metafora patchworku może się również odnosić do zjednoczonego z wolą nadawcy funkcją prezentacyjno-rekomendującą polimedialnego szeregu gatunków paratekstowych tworzonych przez: książkową notę wydawcy, prasowy lid, prasową zapowiedź, spis treści, radiową i telewizyjną zapowiedź, kinowy zwiastun, internetową stronę głównej witryny, koniecznych we współczesnej kulturze nadmiaru i dyspersji, bo kierujących uwagę odbiorcy w stronę tekstu głównego[20]. Trzeba tu jednak podkreślić wyjątkowość i unikalność książki jako „przedmiotu”. Wprawdzie w kulturze współczesnej właściwie każdego przedmiotu używa się dopóty, dopóki „nie wyzyska się, a przynajmniej nie wykorzysta ich zdolności zaspokajania: każdy przedmiot od początku ma na sobie datę «terminu przydatności». A więc nie sposób zbudować jakiejś stałej więzi między przedmiotem a jego użytkownikiem[21]. Tymczasem książka, oczywiście nie każda, ale być może przeczytana w przełomowym lub szczególnie trudnym momencie na trwałe wpisze się w czyjeś życie.
Kolekcjonowanie – ciekawość wpisana w przyjemność gromadzenia
Mimo ciągle postępującego rozwoju techniki nasza kultura w dalszym ciągu funkcjonuje na zasadzie swoistego muzeum, w którym decyzje o doborze eksponatów podejmowane są za nas:
„Muzea, gdyby spojrzeć na nie jako na przedmiot badań antropologii kulturowej, spełniają rolę sztucznej pamięci społeczeństwa. To organizujący muzea decydują za nas, co i jak mamy pamiętać (w myśli Platona próżno by szukać pochwały sztucznych metod zapamiętywania). Nasza kultura, co możemy zauważyć, obserwując życie codzienne, często dokonuje wyborów za nas: muzea, wiadomości telewizyjne i prasowe, zdjęcia i zapisy. To, co kultura wybierze, ustawia jak w muzeum – konstruując jakby sztuczną pamięć, składającą się z miejsc i obrazów. Do nas dociera więc wyselekcjonowany już materiał; wyselekcjonowany i tym samym zinterpretowany[22].”
Muzealne kolekcje „tworzą przedmioty, których wartość użytkowa zostaje w momencie włączenia ich do kolekcji niejako zawieszona”[23] – ich status od tej pory nabiera nieco odmiennego charakteru – są wykorzystywane, choć niekoniecznie ze względu na strukturę, lecz bardziej ze względu na intencje twórców[24].
Jak zauważa Michał Paweł Markowski, prawdą jest, że nauka „«otamowała» ciekawość, jednak kultura – jak zawsze – wykazała zdrowy instynkt samozachowawczy i nie pozwoliła jej na całkowite zniknięcie ze swej powierzchni. Po to jednak, by ciekawość mogła przeżyć, potrzebne było dowartościowanie przyjemności i namiętności. A przez to także: bezinteresowności, postawy widza i niezaangażowanego obserwatora, wolnomyśliciela i – dlaczegóżby nie? – kochanka”[25]. Odpowiedzią na nurtującą człowieka odwieczną ciekawość w pewnym stopniu stała się kolekcja usunięta poza sferę publicznej użyteczności i uosabiająca w sobie jej cztery podstawowe właściwości: autonomiczność, nieużyteczność, reprezentacjonalność oraz wizualność[26]. To właśnie ta jej pozorna bezużyteczność powołuje ją do istnienia i dzięki niej nabiera ona wartości[27], stając się w przestrzeni społecznej miejscem ciekawym – prywatną biblioteką, która jest reprezentacją szczególnego typu, odsyłającą „do sposobu widzenia”[28] właściciela. Wszak w języku niemieckim słowo lesen znaczyło „«zbierać», «gromadzić» i było używane w kontekście agrarnym na określenie zbiorów rozmaitych roślin uprawnych, stąd istniejące do dziś wyrażenia jak Auslese (zbiór), czy Weinlese (winobranie)”[29]. W tym wypadku, jak zauważa Markowski, „widzialność kolekcji, jej wystawienie na spojrzenie, wcale nie stanowi jej najistotniejszej właściwości. Chodzi bowiem o owo «przedłużenie spojrzenia», o myślenie. Kolekcja prowokuje nie do patrzenia, lecz do myślenia. Czyni z siebie nie tekst, którego składnię należy rekonstruować, lecz pretekst do przejścia «gdzie indziej». Jest symbolem, który zachęca do porzucenia jego widzialnej strony i poszukiwania niewidzialnego sensu. Co więcej, porzucenia własnej pozycji widza”[30].
Odchodząc od powierzchownego gromadzenia dóbr, w materialnym sensie tego słowa, podejmujemy specyficzną grę: „Gra, w której bierze udział konsument, to nie żądza kupowania i posiadania, nie gromadzenie dóbr w materialnym, namacalnym sensie tego słowa; tutaj chodzi o wzbudzenie nowych, nieznanych dotąd wrażeń. Konsumenci są przede wszystkim zbieraczami wrażeń: kolekcjonują rzeczy jedynie wtórnie, jako pochodne doznań”[31]. Kolekcja staje się swoistym pamiętnikiem zaspokojonej ciekawości – ukrytym zapisem przemyśleń i pragnień, czytelnym jednak dla podobnych fascynatów i „zapaleńców”, którzy już po grzbietach obwolut rozpoznają ich niedostępność, rzadkość i najlepiej doceniają wyjątkowość poszczególnych egzemplarzy. Prawdą jest, że ciepło „ucieka z rzeczy. Przedmioty codziennego użytku powoli, ale uparcie odpychają człowieka”[32]. Książki, nawet, a może szczególnie te już przeczytane, zachowują w sobie zdolność przyciągania, chociażby ze względu na niepowtarzalność uwag poczynionych ręką właściciela na marginesie. Mało kto oprze się ciekawości do zagłębienia w intymną przestrzeń rozważań, będących formą prywatnego „pisania kultury”, tym bardziej, że czytając, nie naruszamy tajemnicy korespondencji a odnajdujemy na nowo zapomniane inspiracje i doznania.
Przywoławszy stare angielskie przysłowie, mówiące o tym, że ciekawość is endless, restless and useless, czyli nieskończona, niestrudzona i nieużyteczna[33], niekoniecznie zgodziłabym się z tym ostatnim stwierdzeniem. Czasem warto dać upust ciekawości i pobiec za białym królikiem, jak uczyniła to w baśni Alicja: „Alicja zerwała się, bo błysnęła jej myśl, że nigdy jeszcze nie widziała Królika mającego kieszonkę kamizelki i zegarek […]; więc płonąc z ciekawości (podkreślenie M.S.) przebiegła łąkę w pościgu za nim, w sam czas, żeby zauważyć, że wskoczył do wielkiej nory króliczej na skraju żywopłotu”[34]. Od zaognionej ciekawości jest przecież już tylko krok do pragnienia i jego realizacji. „A – jak pisze Markowski – jeżeli przestaniemy pragnąć, cóż nam pozostanie? Suchy szelest przesypującego się czasu”[35].
Artykuł ukazał się w piśmie kulturalnym „Fragile” nr 1 (11) 2011
[1] L. Carroll, O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra, Warszawa 1972, s. 79-80.
[2] A. Burek, Zakryta przez ciało. O refleksach platońskiej idei pamięci w kulturze współczesnej, Kraków 2008, s. 56.
[3] Por. Tamże, s. 21
[4] Por. Tamże, s. 49-50.
[5] Por. I. Loewe, Gatunki paratekstowe w komunikacji medialnej, Katowice 2007, s. 9.
[6] Tamże, s. 10.
[7] G. Bataille, Doświadczenie wewnętrzne, Warszawa 1998, s. 165.
[8] Doświadczenie wewnętrzne, Warszawa 1998, s. 165.
[9] Tamże, s. 12-13.
[10] „Za strategiczne elementy perytekstu edytorialnego Lane uznaje stronę tytułową, okładkę chroniącą książkę (obwolutę) i notę umieszczoną na czwartej stronie okładki, wysyłaną do prasy lub krytyków. Strona tytułowa spełnia funkcję prezentującą i zachęca do kupienia książki. Obwoluta może bardziej spektakularnie niż okładka zachęcić do kupna i spełnia raczej rolę afisza. Zaś pričre d’insérer często zawiera informacje waloryzujące tekst i go promuje. Nota z czwartej strony okładki może znaleźć się także w epitekście edytorskim, ponieważ jej tekst uwalnia się niejako od książki i zaczyna funkcjonować w katalogach, dysponendach i ulotkach wydawniczych, w Internecie, w tekstach media relations i innych”. Tamże, s. 17.
[11] M. P. Markowski, Anatomia ciekawości, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999, s. 18.
[12] R. Barthes, S/Z, Warszawa 1999, s. 126.
[13] Por. M. P. Markowski, dz. cyt., s. 19.
[14] G. Bataille, dz. cyt., s. 66.
[15] M. P. Markowski, dz. cyt., s. 235.
[16] Tamże, s. 18.
[17] Tamże, s. 21.
[18] M. Fox, Czerwień raz jeszcze daje czerwień, Wrocław 2001, s. 31.
[19] M. P. Markowski, dz. cyt., s. 236.
[20] Por. I. Loewe, dz. cyt., s. 65.
[21] Z. Bauman, Życie jako szereg konsumenckich wyborów, w: M. Halawa, P. Wróbel (red.), Bauman o popkulturze. Wypisy, Warszawa 2008, s. 22-23.
[22] A. Burek, dz. cyt., s. 29.
[23] M. P. Markowski, dz. cyt., s. 34.
[24] Por. Tamże, s. 34-36.
[25] Tamże, s. 40.
[26] Por. Tamże, s. 33.
[27] Tamże, s. 34.
[28] Tamże, s. 50.
[29] R. Michalski, dz. cyt., s. 144.
[30] M. P. Markowski, dz. cyt., s. 49–50.
[31] Z. Bauman, Społeczeństwo konsumpcyjne, w: M. Halawa, P. Wróbel (red.), Bauman o popkulturze. Wypisy, Warszawa 2008, s. 14.
[32] W. Benjamin, Ulica jednokierunkowa, Warszawa 1997, s. 21.
[33] M.P. Markowski, dz. cyt., s. 9.
[34] L. Carroll, Przygody Alicji w Krainie Czarów, Warszawa 1972, s. 12.
[35] M.P. Markowski, dz. cyt., s. 255.