Przyszłość kota. Mechanika kwantowa a Prędkość światła Javiera Cercasa
„Wojna pozwala posunąć się bardzo daleko i bardzo szybko, jeszcze dalej i jeszcze szybciej, szybciej, szybciej, szybciej, są chwile, kiedy nagle wszystko przyspiesza i jest jakiś błysk, zawirowanie i strata, niszczycielska pewność, że gdybyśmy mogli poruszać się z prędkością większą niż światło, ujrzelibyśmy przyszłość[1].”
Javier Cercas
Prawdopodobnie największym osiągnięciem nauki, daleko istotniejszym w swoich praktycznych konsekwencjach niż teoria względności jest teoria kwantowa[2]. Jednak świat kwantów jest tak dziwny, że nawet Albert Einstein nie zaakceptował niektórych postulatów tej teorii, a Niels Bohr twierdził, że nikt, kogo ta teoria nie szokuje, nie zrozumiał jej. Mechanika kwantowa mówi, że nic nie jest rzeczywiste i nie zdołamy powiedzieć, co cząstka robi, jeśli na nią nie patrzymy. Co więcej, ma na to matematyczne dowody. By uzmysłowić różnicę między naszym wyobrażeniem o świecie a światem kwantów, Erwin Schrödinger stworzył słynny myślowy eksperyment z kotem[3]. O ile jeszcze teoretyczne dywagacje mogą być przez nas przyjęte ze spokojem, o tyle ich filozoficzne konsekwencje wywracają nasz świat i inne światy (a postaram się pokazać, że również literackie) do góry nogami.
Prędkość światła
„Wszystko wydarzyło się w bardzo krótkim czasie (albo mnie się wydawało, że stało się to bardzo szybko)”
J. Cercas [s. 142]
„Poruszanie się szybciej od światła jest niemożliwe, a już na pewno nie jest pożądane, bo zwiewa czapkę”[4] pisze Woody Allen, podważając szczególną teorię względności Einsteina[5] w celu jej potwierdzenia. Literatura wyprzedziła rzeczywistość. Dopiero półtora miesiąca temu[6] grupa naukowców z Europejskiego Centrum Badań Jądrowych (CERN) w Genewie i laboratorium Gran Sasso we Włoszech ogłosiła wyniki doświadczenia OPERA, w którym prędkość cząstek elementarnych – neutrinów, uzyskała prędkość większą od prędkości światła. Niemożliwe stało się możliwym, chociaż nie do końca wiadomo, co to dla nas oznacza. Być może staniemy się kiedyś świadkami naszej przyszłości, jak główny, bezimienny bohater książki Javiera Cercasa, poszukujący w Rantoul w Illinois swojego starego przyjaciela:
„Od przyjazdu do Rantoul nie opuszczało mnie wrażenie, jakby wszystko przyspieszyło, wszystko zaczęło toczyć się szybciej niż zazwyczaj, coraz szybciej, szybciej, szybciej, w jakimś momencie nastąpił błysk, zawirowanie i strata, pomyślałem, że bezwiednie podróżowałem szybciej niż światło i że teraz miałem przed oczyma przyszłość [s. 274].”
Co jest rzeczywiste? Nic nie jest rzeczywiste
„Przeczuwałem intuicyjnie, że takie życie jest doskonale nierzeczywiste, że jest jakąś gigantyczną farsą, fantasmagorią, którą sam wysnuwam, tkam i w której tkwię uwięziony, ale choćby to miało być szalbierstwo, a ja miałbym być oszustem, to chciałem zaryzykować, pod jednym jedynym warunkiem: że nikt nie odbierze mi przyjemności bawienia się tą bujdą na całego.”
J. Cercas [s. 186]
Nikt jeszcze nie odkrył głównej zasady rządzącej światem kwantów. „Wszystko, co wiemy, to to, że jest tak, jak jest”[7] pisze John Gribbin. Werner Heisenberg w „Zeitschrift für Physik” stwierdził: „Jest regułą, że nie możemy znać wszystkich szczegółów”[8]. Zgodnie z zasadą nieoznaczoności w mechanice kwantowej wynik każdego pomiaru jest niepewny. Akt obserwacji wpływa na jej wynik i nigdy nie można poznać dwóch wielkości, które w fizyce klasycznej są sprzężone np. położenia i pędu. Dzieje się tak, ponieważ dokładniej określając jedną z wielkości, druga staje się bardziej nieoznaczona. Heisenberg doszedł więc do wniosków, które podważają przydatność klasycznych pojęć pasujących do świata Newtonowskiej fizyki, jak przyczyna i skutek, ale niepasujących do świata kwantowego. W świecie kwantowym istnieje tylko prawdopodobieństwo. Probabilistyka wyparła determinizm. „Nic nie jest rzeczywiste, dopóki nie zostanie zaobserwowane”[9]. Powyższa zasada w kontekście powieści Cercasa powinna brzmieć następująco „nic nie jest rzeczywiste, dopóki nie zostanie opisane” i dalej „opisując jedną «wielkość», oddalamy się od innej”.
Główny bohater Prędkości światła pragnący napisać książkę, powraca wielokrotnie do podstawowego problemu pisarskiego – wyboru. Rzadko podejmuje autotematyczną refleksję, ale często zastanawia się nad stawianymi przez siebie słowami, które ostatecznie nigdy nie dotykają sedna. Pisarz z powieści Cercasa dzieli więc dolę Josepha Granda z Dżumy Alberta Camus, który bez końca ulepsza swe słynne zdanie o amazonce[10]. Jednak w przeciwieństwie do Granda nie zależy mu na efekcie estetycznym, na doskonałości stawianych przez siebie zdań, pragnie raczej precyzyjnego uchwycenia rzeczywistości, niczym fizyk, który opisuje ją za pomocą wzorów. Owa precyzja nie prowadzi mimo wszystko do jednoznaczności, pisarz zostaje porażony alternatywą słów, jakby nie mógł się zdecydować, czy nie zawodzi go pamięć i czy jedna wersja wydarzeń może w ogóle istnieć. Coś co mogłoby być tylko literacką manierą, staje się rozpaczliwą próbą poznania rzeczywistości i Rodneya Falka – alter ego i nietypowego sobowtóra bohatera. Falk pozostaje jednak tajemnicą, ponieważ zbliżając się do niego, pisarz za każdym razem się od niego oddala:
„Nigdy (lub prawie nigdy) się nie śmiał, (…) nigdy też nie sprawiał wrażenia, że mówi całkiem serio. Pamiętam, że nigdy (lub prawie nigdy) nie mówiliśmy o uniwersytecie i że Rodney nigdy (lub prawie nigdy) nie mówił o sprawach osobistych, a przecież nigdy (lub prawie nigdy) nie miałem wrażenia, że mówi o czymś innym niż on sam, i jestem pewien, że ani razu nie użył słowa „Wietnam” [s. 37].”
Falk jest intrygujący. To intelektualista, nauczyciel, weteran wojenny i oprawca. Pozostaje w stanie zawieszenia, niczym kot Schrödingera niemo drwiący z kopenhaskiej interpretacji teorii kwantowej. Pisze o nim główny bohater:
„Pamiętam, że stojąc bez ruchu, pomyślałem: tak bardzo chce mu się śmiać, że nie może się roześmiać. Potem pomyślałem: nie, on płacze i będzie płakać, dopóki dzieci sobie nie pójdą, nie wiadomo czy kiedykolwiek się uspokoi. Potem pomyślałem: nie, to wariat, kompletny świr, nabierać nas, udając kogoś przy zdrowych zmysłach [s. 47].”
W innych miejscach:
„I pomyślałem, że płacze, a raczej: byłem pewien, że płacze, ale w następnej sekundzie pomyślałem, że jakoś tak dziwnie spogląda w noc, jakby widział coś, czego ja nie mogę zobaczyć, jakby patrzył na ogromnego owada albo w krzywe lustro, a potem pomyślałem, że w gruncie rzeczy patrzył w noc, jakby szedł wąwozem obok ciemnej przepaści i jakby nikt inny nie mógł czuć podobnych mdłości i strachu [s. 56]”;
„Wrażenie było dziwne, mówił mi ojciec Rodneya, tak jakby autor listów równocześnie był i nie był Rodneyem albo co jeszcze dziwniejsze, jakby zanadto był Rodneyem (Rodneyem w najczystszej chemicznie postaci, jakimś ekstraktem Rodneya) [podkr. H.S.], [s. 115].”
Pisarz nie tylko nie może się zbliżyć do swojego przyjaciela, również rzeczywistość jako taka ze swymi uwarunkowaniami czasowymi (przeszłością, teraźniejszością i przyszłością) pozostaje dla niego niedostępna i niedefiniowalna:
„Ale z owych wieczorów w Treno’s zapamiętałem przede wszystkim to, że rozmawialiśmy niemal wyłącznie o książkach. Naturalnie mogę przesadzać, mogę się mylić, może przyszłość wypacza przeszłość i późniejsze wydarzenia zniekształcają moją pamięć, a my z Rodneyem wcale nie rozmawialiśmy w Treno’s niemal wyłącznie o książkach, ja jednak pamiętam, że niemal wyłącznie rozmawialiśmy o książkach [s. 38].”
Opowiadane historie zawsze będą podejrzane, dlatego najlepiej opowiadać je „nie opowiadając ich wcale” [s. 60]. Próbując zbliżyć się do przeszłości, można utracić przyszłość i na odwrót. Najważniejsze jednak jest podjęcie wysiłku zrozumienia, który jest w istocie wysiłkiem pisania. Joseph Grand nie miał szansy usłyszeć lekcji, której udzielał młodemu pisarzowi Rodney Falk, ale gdyby mógł, to dowiedziałby się, że „w powieści więcej znaczy to, czego się nie opowiada, niż to, co opowiedziane (…) przemilczenia są bardziej wymowne niż słowa i (…) cała sztuka narratora polega na umiejętności zamilknięcia we właściwym momencie [s. 60].
Zaczynając czytać Prędkość światła, wchodzimy w świat nierealny, nie dlatego, że jest to świat literacki, ale dlatego, że kreowane w nim wydarzenia mogłyby być rzeczywiste. Zgodnie z zasadą nieoznaczoności nie jesteśmy w stanie określić żadnych szczegółów. Zbliżając się do tego świata, oddalamy się od niego, podróżując w dwóch kierunkach jednocześnie. Jako czytelnicy nie jesteśmy bowiem obiektywnymi obserwatorami eksperymentu czytelniczego, stanowimy część całego układu, która nieświadomie cały czas na niego wpływa. Dlatego Prędkość światła zaczyna się prawie tak samo, jak się kończy. Jej pierwsze słowa:
„Teraz prowadzę życie fałszywe, życie apokryficzne, podziemne i niewidoczne, chociaż prawdziwsze od prawdziwego, ale wtedy, kiedy poznałem Rodneya Falka byłem ciągle sobą [s. 9].”
powracają przy końcu powieści, dając wrażenie zapętlającej się rzeczywistości, świata, którego nic nie zatrzyma:
„Czuję, że prowadzę życie, które nie jest prawdziwe, lecz fałszywe, życie podziemne, skryte i apokryficzne, ale prawdziwsze od tego prawdziwego [s. 286].”
Kot i dwa koty
„Tak więc, mimo że Rodney ulotnił się całkowicie, w rzeczywistości był bardziej obecny w moim życiu niż przedtem.”
J. Cercas [s. 79]
Hipotetyczny kot został zamknięty w stalowym pudełku wraz z licznikiem Geigera wypełnionym odrobiną radioaktywnej substancji i fiolką kwasu cyjanowodorowego. Radioaktywna substancja może ulec rozpadowi lub nie i w tym samym czasie może doprowadzić do uwolnienia się kwasu cyjanowodorowego lub nie. Zgodnie z zasadą zdrowego rozsądku założylibyśmy, że kot ma pięćdziesiąt procent szans na przeżycie, jednak prawa mechaniki kwantowej mówią nam, że nie dysponujemy żadnym sposobem, aby poznać wynik eksperymentu, dopóki nie zajrzymy do pudełka, ponieważ rozpad radioaktywny zachodzi losowo i jest przewidywalny wyłącznie w sensie statystycznym. Gribbin tłumaczy[11], że „zgodnie ze ścisłą wykładnią interpretacji kopenhaskiej prawdopodobieństwa zajścia i niezajścia rozpadu radioaktywnego powinny dać superpozycję stanów”, natomiast cały eksperyment funkcjonuje zgodnie z zasadą, że „superpozycja jest «rzeczywista» do momentu, w którym nie popatrzymy na wynik eksperymentu, i dopiero w momencie obserwacji funkcja falowa zapada się do jednego z dwóch stanów”[12]. Reasumując, dopóki nie zajrzymy do pudełka, znajduje się tam radioaktywna próbka, która zarówno się rozpadła, jak i nie rozpadła, szklana fiolka, która się rozbiła i nie rozbiła oraz kot, który umarł i żyje. Doświadczenie Schrödingera miało pokazywać jego krytyczny stosunek do kopenhaskiego poglądu na temat stanu kwantowego zawieszenia. Pojawiła się jednak kompromisowa interpretacja eksperymentu.
Doświadczenie z kotem dało początek wielu problemom o naturze filozoficznej. Nawet na gruncie fizyki zaczęto się zastanawiać, czy cokolwiek istnieje niezależnie od aktu obserwacji. Odpowiedź twierdząca na to pytanie doprowadziła Hugha Everetta do teorii wielu światów. Kot w pudełku nie jest żywy i martwy jednocześnie, ale w jednym świecie żyje, a w drugim już go nie ma. Nie jest to stanowisko bardzo powszechne, jednak ma swoje mocne strony:
„Tych fizyków, którzy w ogóle zawracają sobie głowę tym problemem, zadowalają zapadające się funkcje falowe interpretacji kopenhaskiej (…). Pogląd ten ma zaletę, że zawiera w sobie interpretację kopenhaską. Niewygodną cechą tej interpretacji, która nie pozwoliła jej podbić świata fizyki, jest fakt, że implikuje ona wiele innych światów – być może nieskończoną liczbę – istniejących w pewien sposób w poprzek czasu obok naszej rzeczywistości, równolegle do naszego wszechświata, ale na zawsze od niego odciętych[13].”
Jeżeli równoległe światy istnieją, a sądzę, choć to wysoce ryzykowne, że Prędkość światła mogłaby być odczytywana również jako nietypowa historia o światach równoległych, to zapewne, tylko jakiś przypadek, albo nieznany dotychczas nikomu wzór, wielkie prawo fizyczne spowodowało, że znajdujemy się właśnie w tym miejscu:
„Ilekroć zastanawiam się, dlaczego trafiłem właśnie tam, mówię sobie, ze trafiłem właśnie tam, choć równie dobrze mogłem trafić w jakiekolwiek inne miejsce. Opowiem, dlaczego trafić w jakiekolwiek inne miejsce trafiłem właśnie tam. Zdecydował o tym przypadek [s. 9].”
Podsumowując, możemy stwierdzić za Gribbinem:
„równania mechaniki kwantowej mówią nam, że wewnątrz pudła w myślowym eksperymencie Schrödingera istnieje wersja „żywa” i wersja „martwa” słynnego kota; obie wersje są równie rzeczywiste. Konwencjonalna interpretacja kopenhaska traktuje te dwie możliwości z innej perspektywy i mówi, że obie funkcje falowe są jednakowo nierzeczywiste, i że tylko jedna z nich wykrystalizowuje się w rzeczywistość, gdy zajrzymy do środka pudła. Wersja Everetta uznaje równania kwantowe i mówi, że oba koty są rzeczywiste. Jest żywy kot i jest martwy kot, ale istnieją one w różnych światach[14].”
Przypomnijmy sobie, co Woody Allen mówił o prędkości światła. Ta schizofreniczna ocena rzeczywistości mogłaby stanowić dwie opinie dwóch różnych Woodych Allenów żyjących w odmiennych równoległych wszechświatach. Takie pojmowanie rzeczywistości, której kondycja jako zwartego i przejrzystego konstruktu myślowego od dłuższego czasu nie ma się najlepiej, byłoby nader zachęcające. Oczywiście pod warunkiem, że mielibyśmy pewność, że owe światy nigdy się nie zejdą i nigdy nie spotkamy swojego martwego (albo i nie) sobowtóra. W Prędkości światła Javiera Cercasa ironicznie, ale jednak prawdziwie pobrzmiewają słowa Oscara Wilde’a, sankcjonujące ten skomplikowany dualizm, który będzie towarzyszył głównemu bohaterowi przez wszystkie strony powieści: „W życiu zdarzają się dwie tragedie. Kiedy nie dostajemy tego, czego pragniemy. I kiedy to dostajemy” [s. 64]:
„Poczułem przejmujący zawrót głowy, miałem uczucie, że dzieje się coś nierzeczywistego, jakbym już to kiedyś przeżył albo jakby to był sen [s. 241].”
Od momentu, gdy pisarz po raz pierwszy spotyka Roberta Falka, próbuje go bliżej poznać, zrozumieć. Sam się wówczas nie zmienia, przynajmniej tego nie dostrzega, jednak gdy przychodzi chwila próby i odkrywa prawdziwego siebie, okazuje się, że jest Robertem Falkiem. Tak jak on ma na sumieniu śmierć niewinnych osób:
„Uświadomiłem sobie nagle z odrazą, która teraz wydała mi się bezsensowna, że mój przyjaciel miał na sumieniu śmierć kobiet i dzieci [podkr. H. S.], [s. 214].”
I jest to chwila, kiedy bohater zaczyna rozumieć swój świat, który staje się klarownym zwierciadłem, i świat Falka, który jest jego światem tylko z innym finałem, z potencjałem innych możliwości i nadzieją, że można się do niego się przedostać:
„Zadałem sobie pytanie (…) czy dom, w którym się znajduję, nie jest odbiciem mojego domu, a Dann i Jenny czy nie są odbiciem mojej utraconej rodziny, zadałem sobie pytanie, czy to właśnie się widzi, wychodząc z ciemności podziemia w jasność otwartej przestrzeni, czy przeszłość nie jest miejscem stale zmienianym przez przyszłość, i nic, co już się wydarzyło, nie jest nieodwracalne, a to, co znajduje się na końcu tunelu, nie powiela tego, co znajdowało się przed wyjściem, zadałem sobie pytanie, czy to nie prawdziwy koniec wszystkiego, wyłom w kamiennych drzwiach [podkr. H.S.], [s. 274].”
Bohater pisze o Jenny i Danie:
„Zbliżali się w moim kierunku wolnym krokiem, samotni na pustej ulicy, i ujrzałem nagle Gabriela i Paulę idących po innych pustych ulicach, a potem Gabriela, jak puszcza rękę swojej mamy i roześmiany zaczyna biec swoim kołyszącym się krokiem, żeby rzucić mi się na szyję [s. 247].”
Chociaż mechanika kwantowa wyraźnie zaprzecza możliwościom połączenia równoległych rzeczywistości, jakaś wewnętrzna potrzeba i ludzka ciekawość sprawia, że zadajemy pytanie o wyrwy, szczeliny, czarne dziury, poprzez które między tymi światami mogłaby przebiegać komunikacja:
„Ale najbardziej utkwił mi w pamięci koniec tamtej rozmowy, może dlatego, że po raz pierwszy miałem wówczas niejasne przeczucie, że przeszłość nie jest miejscem stałym, lecz zmiennym, że ciągle przetwarza ją przyszłość i że dlatego nic, co zdarzyło się w przeszłości, nie jest nieodwracalne [podkr. H. S.], [s. 231].”
Kwantowanie literatury
Zasada nieoznaczoności mogłaby stać się wzorem dla literatury, podobnie jak pełen paradoksu kot Schrödingera. W doskonały sposób usprawiedliwiałyby bowiem wszelkie ciemne miejsca w literaturze, owe „historie nieopowiedziane”, które nie domagałyby się skomplikowanych wyjaśnień, ponieważ po prostu są. Mechanika kwantowa przekonuje nas, że świat jest zbyt rozległy, by zawrzeć go w kilku prostych wzorach, tak jak Rodney Falk znał swoją żonę „zbyt dogłębnie, by móc zawrzeć swoją wiedzę w kilku prostych słowach” [s. 184].
Jednak nie bądźmy przywiązani do tych stwierdzeń, przecież zgodnie ze słowami powieściowej Jenny, która mogłaby być powieściową Paulą, ale nie była, „nie wystarczy założyć, że coś się zdarzy, aby to się wydarzyło, nie wystarczy tego pragnąć. To nie algebra, nie geometria” [s. 290], ponieważ „kto zawsze wie, dokąd zmierza, nigdzie nigdy nie dochodzi”, a „co chce się powiedzieć [wiadomo] dopiero wtedy, gdy już się to powiedziało” [s. 58]. Czy to kogoś szokuje?
Artykuł ukazał się w piśmie kulturalnym „Fragile” nr 4 (14) 2011.
[1] Wszystkie cytaty z powieści zgodnie z wydaniem J. Crecas, Prędkość światła, Warszawa 2010, s. 119. W nawiasie podaję numer strony.
[2] Dzięki niej możliwe stało się m.in. powstanie biologii molekularnej, odkrycie struktury DNA, inżynierii genetycznej, projektowanie laserów, elektrowni i bomb atomowych.
[3] Por.: J. Gribbin, W poszukiwaniu kota Schrödingera. Realizm w fizyce kwantowej, Warszawa 1997, s. 14-15.
[4] „It is impossible to travel faster than the speed of light, and certainly not desirable, as one‘s hat keeps blowing off” W: W. Allen, Side effects, New York 1980.
[5] Według szczególnej teorii względności „gdy obiekty poruszają się bardzo szybko, pojawiają się dziwne efekty. Obserwując obiekt poruszający się z prędkością zbliżającą się do prędkości światła, zobaczyłbyś, że staje się cięższy, skraca się jego długość i starzeje się wolniej. Dzieje się tak, ponieważ nic nie może poruszać się z prędkością większą niż prędkość światła, zatem czas i przestrzeń zniekształcają się, podczas zbliżania do tej granicy” J. Baker, 50 teorii fizyki, które powinieneś znać, Warszawa 2007, s.195.
[6] 22 września 2011 r.
[7] J. Gribbin, dz. cyt. s, 156.
[8] Tamże, s. 149.
[9] Tamże, s. 16.
[10] Owe zdanie brzmiało następująco w różnych wersjach: „W piękny poranek majowy wytworna amazonka, siedząc na wspaniałej kasztance, jechała kwitnącymi alejami Lasku Bolońskiego”, „W piękny ranek majowy smukła amazonka, siedząc na okazałej kasztance, jechała pełnymi kwiatów alejami Lasku Bolońskiego, „W piękny poranek majowy smukła amazonka, siedząc na wspaniałej kasztance, jechała wśród kwiatów alejami Lasku Bolońskiego” A. Camus, Dżuma, Warszawa 2009, s. 70, 90, 172.
[11] J. Gribbin, dz. cyt., s. 193 – 195.
[12] Tamże.
[13] Tamże, s. 222.
[14] Tamże, s. 223.