Room Eivør Pálsdóttir jako projekt intertekstualny

0
2154

 

Jedna z ostatnich płyt pochodzącej z Wysp Owczych wokalistki Eivør Pálsdóttir to niemalże projekt intertekstualny. Używając tego pojęcia w odniesieniu do wydanego na przełomie 2012 i 2013 roku albumu Room, nie mam na myśli jego słownikowego znaczenia, wykorzystywanego w odniesieniu do tekstów powstałych głównie w drugiej połowie XX wieku. Chodzi mi tutaj o pewnego rodzaju swoistość muzyczno-wokalną, która oprócz swojego oryginalnego brzmienia i formy wydaje się niemal ulokowana w określonej siatce powiązań i odniesień. Mimo że jest to wrażenie subiektywne, choć jak się dalej przekonamy, nie do końca odosobnione, ów zabieg może stanowić równie dobrze, głównie dzięki swojej wyrazistości, działanie świadome, zaplanowane przez twórców. Moim zdaniem, ta warstwa niemal intuicyjnego nawiązania do innych artystów wzbogaca odbiór płyty, nie odbierając jej spójności artystycznej całości. Później przejdę do próby określenia tego zjawiska, a zostawiając je chwilowo niedookreślonym, skupię się na tym, co powołało je do życia, a mianowicie na samej artystce.

Eivør Pálsdóttir urodziła się w 1983 roku na Wyspach Owczych, wychowywała się w małej wiosce Gřta, zamieszkałej przez około pięćset osób. Istotnym faktem, który wpłynął na specyfikę jej twórczości, a szczególnie na tę płytę, było to, że dorastała w otoczeniu jedynej w swoim rodzaju natury, a także unikatowej tradycji i kultury farerskiej. Warto dodać, że to rodzice i dziadkowie zaszczepili w niej fascynację starodawnymi pieśniami i ludowymi balladami. Młoda dziewczyna odczuwała silne wewnętrzne zespolenie z kulturą i tradycją swojego regionu – wyjątkowo mocno oddziaływały na nią spotkania ze starszymi ludźmi, podczas których nagrywała ich pieśni oraz słuchała rozmaitych opowieści i wspomnień; szczególnie ważne było to, że te muzyczne interpretacje wykonywane były często bez żadnego akompaniamentu. Pierwszym sukcesem Eivør było wygranie w wieku trzynastu lat ogólnokrajowego konkursu piosenki, dzięki czemu jej rozwój muzyczny nabrał tempa i zaowocował bogatą, ale i różnorodną karierą solową, współpracą z wieloma zespołami oraz zaangażowaniem w najróżniejsze projekty. W ten sposób poprzez mierzenie się z różnymi gatunkami artystka mogła ukształtować i zrewidować swoje „ja” muzyczne. Ta wyjątkowa fuzja dźwiękowa Eivør stanowi rezultat spotkania z rockiem (zespół Clickhaze), jazzem (kwartet Jazzowy Ivory czy grupa Danish Radio Big Band), muzyką klasyczną (artystka studiowała śpiew klasyczny i jazzowy), etniczną i folkową (współpraca z zespołem Yggdrasil) oraz innymi, a całość wzbogaciło wkroczenie w obszar sztuki teatralnej (praca nad muzyką do spektaklu opartego na nordyckiej sadze Ulfhamssaga) albo opery (Firra, kameralny projekt Marylin Forever).

O pracowitości i zaangażowaniu Eivør może świadczyć spory zbiór albumów powstałych w stosunkowo krótkim czasie. Wielokrotnie nagradzana – zdobywczyni Iceland Music Awards w 2003 roku czy sześciu nominacji w Danish Music Award Folk w roku 2006 – ma w swoim dorobku rozmaite propozycje muzyczne[1]. Każda z nich jest przez nią traktowana jako odrębny element, stanowiący kolejny etap podróży artystki, badającej granice własnego poznania muzycznego. Pozwolę sobie jednak wyodrębnić jeden z komponentów tej strategii epistemologicznej i poddać go analizie.

Omówienie propozycji, jaką jest Room, warto zacząć od przyjrzenia się temu, co materialnie wprowadza nas w świat muzyki i zachęca do wniknięcia w to, co znajduje się wewnątrz. Mam na myśli szatę graficzną opakowania, którego dobre opracowanie i wykonanie wywiera imponujące wrażenie. Ogromną rolę odgrywa tutaj scalenie realistycznych zdjęć, wykorzystujących blade, przygasłe odcienie, oscylujące między szarością, bielą a ziemistą zielenią, w minimalistycznych ujęciach postaci samej artystki albo jej dłoni trzymających kwiaty (wyglądają niczym kompozycja rekwizytów wykorzystana do martwej natury), z wnikającymi w nie geometrycznymi, nowoczesnymi kompozycjami, przypominającymi rysunek zawiłych korytarzy. Ta oprawa graficzna hipnotyzuje swoją subtelną, chłodną tonacją, a pomysł zestawienia natury z tym, co nowoczesne, sprawia, że projekt wizualny okładki, wykonany przez Heiðrika á Heyguma[2], wyróżnia ten album spośród innych leżących na półkach w sklepach muzycznych.

Świat dźwięków, skomponowany przez Eivør, wciąga słuchaczy w przywoływaną za pomocą najróżniejszych obrazów skandynawską przestrzeń, w której główną rolę odgrywa natura – nieprzenikniona, chłodna, groźna, niepokojąca, szalona – oraz element kulturowy, niemalże naddany, którym jest zespół wierzeń, baśniowo-mityczna atmosfera pobrzmiewająca prawie w każdym utworze. Eivør poprzez swoją muzykę zaprasza do świata, w którym oprócz rzeczy realnych istnieją także rzeczy niezwykłe, a wszystko przenika jakiś niewytłumaczalny niepokój, ale i świadomość nikłości ludzkiej; artystka jednocześnie pokazuje za pomocą medium muzycznego, jak dużego znaczenia nabiera w jej okolicach natura. Człowiek jest od niej uzależniony, ale równocześnie funkcjonuje z nią w zgodzie, mimo że ukazuje ona jego małość. Na to zespolenie z naturą może również rzutować region, z którego pochodzi wokalistka, a szczególnie dominująca tam kultura farerska. Sama Eivør potwierdza wpływ przyrody na jej muzyczne kreacje w jednym z wywiadów:

„Wychowałam się bardzo blisko natury, dlatego żyje ona głęboko we mnie. Pośrodku Oceanu Atlantyckiego natura może być czasami naprawdę bardzo dzika i szorstka. Z tego powodu ludzie mają tutaj ogromny szacunek dla przyrody. Natura zawsze przypomina mi, że nie jestem sama, że jestem częścią czegoś większego. To nie jest może coś, o czym myślę przez cały czas, ale jednak noszę to w sobie i jest to ze mną wszędzie, gdzie jestem. Podsumowując, natura z pewnością jest obecna w mojej muzyce”.[3]

W propozycji muzycznej, jaką stanowi płyta Room, pojawiają się elementy, które od razu przykuwają uwagę. Jest to nie tylko intrygujący, niepokojący, a przy tym przyjemny i magnetyzujący sopran o szerokiej skali, osiągający z łatwością zarówno niskie, jak i wysokie dźwięki, ale również mocno akcentowany rytm (często motoryczny, jak choćby w utworze Falling free), wybijany na jednym instrumencie, którym często jest fortepian; ten jeden element, wyraziście podkreślany poprzez mocne oddzielanie wygrywanych dźwięków, sprawia, że muzyka wydaje się niemal pulsować i wprowadzać słuchacza w drżący trans. Dominacja wymienionych komponentów jest tylko pozorna, po dokładnym wsłuchaniu się w muzykę wszystko splata się w nierozerwalną jedność i współbrzmi (harmonika konsonansowa).

Słuchanie muzyki Eivør przypomina podróż nie tylko w głąb jej skandynawskiego świata, lecz również w głąb zasad rządzących światem w ogóle, światem, w którym dokonuje się odwieczne starcie sił, jakimi są natura, człowiek oraz jego emocje, wzbogacające ową rzeczywistość (w tym ujęciu faktycznie trzeba postawić je na pozycjach antagonistycznych). I tak wszystko zaczyna się od utworu Green garden – inicjują go i prowadzą przez całą kompozycję ściśle złączone dźwięki gitary (legato), do której z czasem dołącza również elektroniczny akompaniament w postaci pojedynczych dźwięków, wyrazem swym przypominającym cymbałki. Średnia dynamika, melizmatyczna melodyka wokalna oraz umiarkowane tempo sprawiają, że dźwięki leniwie się sączą i oplątując słuchacza, projektują snuty w tekście obraz ludzi stojących w obumarłym ogrodzie i czekających z utęsknieniem na wiosnę („W moim zielonym ogrodzie lato odeszło i zostawiło nas nagich/ podczas długiej zimy wszystkie kolory wyblakły; Czekam na śpiew ptaków/ Czekam, aż ziemia sprowadzi nam wiosnę/ obudź się, senne słońce, zabierz mój smutek/ czas podnieść się spośród cieni”[4]). Całość wycisza się i instrumenty stopniowo zanikają (diminuendo), niczym historia wysnuta do końca. Wtapiając się w tę melodię, można wręcz usłyszeć, jak krople porannej rosy spływają po roślinach – w sposób tak zintensyfikowany piosenka ta przywołuje dźwięki przyrody albo sprawia, że one w tak ewidentny sposób przychodzą słuchaczowi na myśl.

Następnie przechodzimy do utworu Rain, który wprowadza w świat swoistego rytuału. Na początku słychać wokalizę w postaci niepokojącego, zezwierzęconego „wycia” głosów kobiecych, prawdopodobnie przepuszczonych przez syntetyzator. Sekwencja ta przeplata się regularnie przez cały utwór, potęgując wrażenie rytualizacji na pozór zwyczajnej sytuacji, zarysowanej w tekście: „Jest sobie płytka rzeka płynąca ze wzgórza/ delikatnie przemierza dolinę, w której żyję;Gdy woda jest czysta i niezmącona niczym lustro/ widzę cię na powierzchni rzeki/ kiedy pada, rzeka brzegi rwie/ płaczę na deszczu”[5].

Kontekst uruchamia inne skojarzenie, dotyczące znaczenia tych dźwięków – mogą one przypominać dzikie zawodzenie kobiet, które spotkało coś strasznego, albo próbę odegnania złych mocy. Wrażenie wzburzenia oraz uspokajania się wody oddaje falująca dynamika oraz chwiejne tempo (rubato), niekiedy umiarkowane, a niekiedy przyspieszające, całość zaś budują dźwięki gitary elektrycznej, perkusji oraz elektronicznego akompaniamentu. Pojawia się tutaj motyw gitarowy podobny do tego, który grany jest na tym samym instrumencie w Green Garden. Następnie uwagę przykuwa znajdujący się na płycie utwór Boxes, w którym preludium stanowią dźwięki elektroniczne, a jakaś momentami narwana gwałtowność i wyjątkowo drżąca rytmika osiągana jest przez dźwięki gitary elektrycznej, perkusji i sprzętu elektronicznego. Warto zwrócić uwagę na imponujące wysokie tony (pojawiające się oczywiście w większości utworów), osiągane przez Eivør, gdy śpiewa o opróżnianiu szafy, porządkowaniu wyciąganych z niej rzeczy oraz o duchach stojących w kątach samotnie.

 

 

Teraz przeskakujemy poprzez nieco spokojniejsze i pogodniejsze Wake me up, Far away oraz I know, pozbawione grozy i niepokoju, aż dochodzimy do obezwładniających i chwytających za gardło Room Falling free. Pierwszy utwór stanowi niejako uosobienie siły miłości kobiecej, która jest czymś przechowującym pamięć („Pozostawię ten pokój pusty dla ciebie/ zostawię wszystko bez zmian, nietknięte/ wszystko pozostanie takie samo/ nic nigdy się nie zmieni”), ale zawierającym potencjał niszczący („Widziałam obraz na ścianie, spada na podłogę/ rozbity na tysiąc kawałków obok moich stóp, a ja krwawię”[6]). Tę budzącą grozę moc oddają bardzo niskie dźwięki fortepianu, które wzmaga pojawiająca się później perkusja, zwiększając dynamikę i zagęszczając warstwę fakturalną. Dynamika falująca, której ściszanie, energiczne wzmacnianie, a czasem wręcz zawieszanie przypomina odgłosy kojarzone ze skradaniem i nagłym wybuchaniem. Niepokojące echo słów, pobrzmiewających gdzieś w tle, przywodzi na myśl spadanie w otchłań albo dźwięki odbijające się w tytułowym, pustym pokoju.

Zamykająca płytę kompozycja Falling free jest propozycją niezwykle minimalistyczną. Na początku skład wykonawczy ogranicza się do głosu artystki i fortepianu, którego pojedyncze dźwięki wygrywane są w regularnych odstępach (staccato i rytmiczne ostinato). Te pauzy, ciągnące się przez cały utwór, budują swoiste napięcie, ale i podkreślają wyjątkowo liryczną aurę utworu. Początkowo spokojne słowa: „Twoje oczy opowiadają zrozumiałe dla mnie historie/ widziałam przyszłość wypisaną na twojej dłoni, przeradzają się w mocne: poddaję się/ spadam/ mam nadzieję, że mnie złapiesz, zanim uderzę o ziemię; chodziłam po najtrudniejszych górach, przepłynęłam siedem mórz/ szukałam cię w każdym kawałeczku siebie”[7], które podkreśla dynamika falująca; fortepian wręcz szaleje – momentami jego głośność słabnie, a potem ulega wzmocnieniu przy jednoczesnych zmianach rejestrów instrumentu, osiągającego raz dźwięki niskie, raz wysokie. Potem dodawane są kolejne elementy, pobrzmiewające gdzieś w tle: szum wiatru, plusk kropel wpadających do wody, dźwięki przypominające uderzenia, miarowe, mocne stąpanie, a całość wieńczy wykonane na harfie glissando.

I tak podróż razem z Eivør dobiega końca, a odbiorca zatraciwszy poczucie rzeczywistości, musi na nowo odnaleźć się w nieskandynawskiej rzeczywistości. Utwory wchodzące w skład tego albumu tworzą ciekawe kombinacje – jest dominująca grupa utworów lirycznych, pełnych grozy, niepokoju, nieoswojonej dynamiki, dla której reprezentatywne jest choćby Green garden, Rain, Room czy Falling free, a obok zbiór wykonań swobodniejszych, pogodniejszych – I know, Far away. Wśród nich niektóre wykazują się większym podobieństwem (głównie powtarzalnością niektórych motywów), inne zaś pewnego rodzaju odchyleniami, jak pominięte Night’s body o rockowym brzmieniu. Mimo tych swoistości płyta stanowi całościową propozycję, stanowiącą niemal próbę translacji świata, w którym żyje Eivør, na przestrzeń muzyczną. Mówiąc o wykonaniach muzycznych, należy podkreślić również bardzo ciekawą realizację, jaką jest teledysk piosenki True love, balansujący między światem wierzeń i mitów a rzeczywistością.

Eivør uruchamia w swojej muzyce rozmaite sfery. Począwszy od dominującej kwestii obecności sił natury w życiu człowieka, które porządkują przestrzeń oraz wydarzenia rozgrywające się wokół niego albo też doprowadzają do ich rozpadu. Nie chodzi tu o walkę człowieka z przyrodą, ale o przynależny mu szacunek połączony z pokorą, wynikający ze świadomości nieokiełznania sił, jakimi ona dysponuje, a więc i uzależnienia od jej wpływów. Człowieka łączy więc z naturą swoista więź emocjonalna – odczuwa ona jego stany uczuciowe i dopasowuje się do nich. Równie ważne są kategorie antropologiczne, którymi Eivør się posługuje, czyli przestrzeń domu, własnego pokoju – uporządkowana i okiełznana bądź nie – czy też kategorie czasu, przestrzeni samej w sobie. Artystka balansuje nie tylko między słowami, lecz także między gatunkami muzycznymi, tworząc pełne liryzmu wykonania, wykorzystujące wiele środków i niedające się w sposób łatwy zaklasyfikować. Ciekawy jest ponadto kontrast pomiędzy tradycją a nowoczesnością, podkreślony poprzez dobór instrumentów, a co za tym idzie – dźwięków, jakie mogą one z siebie wydobyć. Z jednej strony mamy metaliczną płaskość elektroniki, a z drugiej głębię drgającego dźwięku strun gitarowych; całość dopełnia wykorzystanie mniej oczywistego instrumentarium – banjo, moog, marimba, autoharp, organy, harfa, dźwięki pozytywki, dzwonki i organy urozmaicają warstwę muzyczną utworów i pozwalają wniknąć w regionalną specyfikę życia Eivør.

W tym momencie chciałabym jeszcze wrócić do kwestii, od której zaczęłam analizę albumu Room, a mianowicie do intertekstualności, która stanowi cechę tej płyty, mniej lub bardziej przeze mnie zaprojektowaną. Mam świadomość tego, że sama „intertekstualność” jest terminem odnoszącym się do pewnej właściwości tekstów lub języka samego w sobie i że bardziej uzasadnione wydawałoby się wprowadzenie określenia „intermedialność”. Nie chodzi mi jednak o podkreślenie tego, że twórczość Eivør oddziałuje poprzez różnorodne formy przekazu, jakie łączy w sobie projekt będący syntezą słowa, muzyki i obrazu. Bardziej zależy mi na skierowaniu uwagi w stronę tego znaczenia, jakie niesie ze sobą funkcjonujące wcześniej pojęcie „intertekstualność”, uwypuklające właśnie owo nawiązywanie jednego utworu do drugiego, uobecnianie się jednego w drugim. Właśnie z tego powodu chcę odnieść to znaczenie do twórczości Eivør – twórczości korzystającej z niejednego medium.

Room sam w sobie stanowi węzeł odniesień do innych wykonawców czy niezwykłego potencjału emocjonalnego, osiąganego przez nich dzięki zastosowaniu określonych środków tworzących warstwę muzyczną. To zjawisko jest czymś, co moim zdaniem poszerza horyzont oddziaływania artystki z Wysp Owczych; korespondencja z innymi wykonawcami, a także wykorzystywanymi przez nich mechanizmami wzbogaca samą płytę, scala w jedno jej wielowymiarowość i lokuje ją w określonym punkcie na siatce obejmującej swoiste relacje zachodzące między twórcami na przestrzeni całej historii muzyki. Możliwe, że w swoich wnioskach opieram się na subiektywnych wrażeniach, choć nie wykluczam, że Eivør również dążyła do zamanifestowania pewnych powiązań. Zresztą nie jestem w tej kwestii odosobniona, jak bowiem pisze autor jednej recenzji: „Wokalistka posiada swój własny styl śpiewania, w którym momentami może przypominać Kate Bush, Tori Amos, Katie Meluę, Norah Jones, Birdy czy Sarah Brightman”, przy czym – co oczywiste – „[…] żadne z tych porównań nie oddaje w pełni jej głosu”[8].

Zgodzę się głównie z dwoma porównaniami, które podczas słuchania tej płyty również przyszły mi na myśl, a mianowicie odniesienie do Kate Bush i Tori Amos. Pierwsze z nich jest nawiązaniem głównie wokalnym – głosy Eivør i Kate Bush brzmią niezwykle podobnie, nie tylko pod względem osiąganej skali, barwy, lecz także samej maniery wokalnej (przykładem utwór Wuthering Heights) – a drugie jest powiązaniem bardziej złożonym. Wokalistkę z Wysp Owczych łączą z Tori Amos nie tylko specyfika muzyki i umiejętność wykorzystania potencjału instrumentów, ale i pewien ładunek emocjonalny, jaki niesie ze sobą połączenie głosu z warstwą melodyczną. Amerykanka często redukuje liczbę instrumentów, której podstawę stanowi głównie pianino (wzbogacane perkusją); równie często obecne jest to specyficzne pulsowanie muzyki, uzyskiwane dzięki dźwiękom pianina, mocno oddzielanym od siebie (staccato) i nadającym wyraźny rytm – dobrym przykładem jest choćby płyta Little Earthquakes. Moim zdaniem, w sposób podobnie liryczny traktują one muzykę, w której wysubtelniony wybór środków w zestawieniu z jednoczesną wyrazistością przekazu tworzą niewyczerpujący się ładunek wybuchowy.

Album Room stanowi propozycję uruchamiającą, jak widać, całą masę kontekstów i obszarów – poczynając od baśniowo-mitycznego świata, ilustracji skandynawskiej rzeczywistości, poprzez ujawniany w tekście związek natury z antropologicznymi kategoriami, na niezwykle wyjątkowej i bogatej w środki muzyce, dającej ulokować się (albo samolokującej się) w różnych powiązaniach z innymi wykonaniami kończąc. Choćby ze względu na te wszystkie wartości, warto posłuchać Eivør i dać się jej uwieść.

 


Przypisy:

[1]  Zob. Marcin Kozicki, Eivør – niezwykły głos z Wysp Owczych, http://www.muzykaislandzka.pl/web/2014/02/14/eivor-niezwykly-glos-z-wysp-owczych/ (dostęp: 21.01.2017).
[2] Tenże, Eivør „Room”, http://www.muzykaislandzka.pl/web/2014/03/13/eivor-room/ (dostęp: 21.01.2017).
[3]  Marcin Kozicki, Eivør – muzyka jest dla mnie całym światem (wywiad), http://www.stacjaislandia.pl/wywiady/eivor-muzyka-jest-dla-mnie-calym-swiatem-wywiad/ (dostęp: 21.01.2017).
[4] Autor tłumaczenia na język polski nieznany, http://www.tekstowo.pl/piosenka,eiv_r,green_garden.html (dostęp: 21.01.2017).
[5]  Autor tłumaczenia na język polski nieznany, http://www.tekstowo.pl/piosenka,eiv_r,rain.html (dostęp: 21.01.2017).
[6]  Autor tłumaczenia na język polski nieznany, http://www.tekstowo.pl/piosenka,eiv_r,room.html (dostęp: 21.01.2017).
[7]  Autor tłumaczenia na język polski nieznany, http://www.tekstowo.pl/piosenka,eiv_r,falling_free.html (dostęp: 21.01.2017).
[8] Marcin Kozicki, Eivør „Room”, dz. cyt.

Dodaj odpowiedź