Sens przykładu: Hannah Arendt
Casus biografii Hannah Arendt pióra Julii Kristevej jest casusem intrygującym. Najbardziej interesującym w tym tekście punktem, jest tajemnica stylu, za którą stoi, jak wierzę, pytanie o proponowaną tu metodę biografistyki. Francuska psychoanalityczka otwarcie oświadcza czytelnikowi, dlaczego zajmuje się właśnie autorką Korzeni totalitaryzmu: ma stać się ona jednym z trzech filarów koncepcji geniuszu kobiecego, który ma zamiar Kristeva wykazać poprzez analizę trzech kobiecych biografii[1]. Projekt ten wymierzony jest w utrwaloną kulturowo asocjację geniuszu i męskości, ma także za zadanie wytworzenie alternatywnej wobec niej wizji geniuszu.
Arendt reprezentuje tu kategorię „myśli”, ale wybór tej właśnie filozofki nie jest tylko kwestią intelektualnego rachunku – autorka Czarnego słońca przyznaje jednocześnie, iż bohaterka omawianej tu biografii nie jest jedynie egzemplifikacją wskazanych wartości kobiecego geniuszu, lecz wywołuje również emocjonalną, subiektywną sympatię i fascynację.
Możemy więc z grubsza (choć nie do końca) wyjaśnić sobie, dlaczego Kristeva decyduje się pisać o Arendt. Pytanie jednak o metodologię, jaką francuska badaczka aplikuje do lektury tekstów i życia swojej bohaterki, pozostaje otwarte, nie jest ono nawet w obrębie tekstu wprost postawione.
We wstępie znajdziemy krótką uwagę odnoszącą się do projektowanego w obrębie całej konstrukcji teoretycznej geniuszu kobiecego trybu badawczego:
„Pragniemy zaledwie podjąć próbę dokładnej i wiernej lektury, za pomocą której zrekonstruujemy specyfikę każdej z nich, przedstawiając je we wzajemnym stosunku. Nie chodzi nam o porównywanie osobowości nieporównywalnych, lecz o uchwycenie rezonansów tych trzech orkiestr, złożoności kultury XX wieku oraz tego, jak ważną rolę odegrały kobiety w tych wrażliwych miejscach: w życiu, obłędzie i słowach[2].”
Przywołane przez badaczkę kategorie dokładności, wierności, rekonstrukcji, uchwycenia odwołują się do przezroczystego, nieintruzywnego stylu odbioru. Implikowany jest tutaj neutralny ogląd, nieingerujący w swój przedmiot, lecz pozwalający go zobaczyć poprzez pracę starannego odtwarzania, w którym pokorny[3] podmiot zapoznaje czy niweluje własne doświadczenie na rzecz maksymalnie odpersonalizowanej narracji, zorientowanej jedynie na swój obiekt.
Kto uwierzy tej deklaracji, przepadł. Trudno zresztą taką wiarę utrzymać, jeśli skonfrontuje się ją ze stylem tekstu.
Aby odpowiedzieć na pytanie o to, jak działa napisana przez Julię Kristevą biografia Hannah Arendt, aby zdać sobie sprawę z rozmiaru i charakteru tego pisarskiego projektu, należy zwrócić uwagę na kluczowy dla metodologii francuskiej psychoanalityczki rozdział zatytułowany Sens przykładu: Rahel Varnhagen. Badaczka podejmuje tu próbę zmierzenia się z Arendt, przedmiotem niniejszej biografii, jako biografką, czyli analizuje przedmiot swojej biografii jako podmiot innej.
Rahel Varnhagen w obrębie dzieła Kristevej zapowiadana jest już na samym początku, dość niejasno, kiedy nie jest jeszcze czytelnik pewien funkcji, jaką ma odgrywać ta postać w przestrzeni życia Arendt i tekstu biografii. Czytamy na przykład padającą mimochodem uwagę:
„To właśnie Anne [Mendelsohn, z którą zaprzyjaźniła się Arendt podczas okresu młodzieńczych, buntowniczych „dzikich eskapad”, opisywanych przez Kristevę – przyp. E.W.] kilka lat potem podarowała Hannah należące do cymeliów wydania pism Rahel Varnhagen, której życie miała później opisać [s. 28].”
Zapowiedzi te służą wzmocnieniu efektu, z jakim pojawi się Rahel w rozdziale trzecim[4], rozdziale zarazem meta- i kryptometodologicznym. Bowiem Kristeva w żadnym miejscu nie przed stawia ani nie precyzuje swojej perspektywy badawczej, wybranego klucza czy przyjętej lekturowej i pisarskiej strategii. To partie o Arendt biografce pełnią tę rolę – psychoanalityczka zdaje się pragnąć powtórzyć czy zainscenizować taki tryb odbioru i narracji, jaki stosuje w jej interpretacji Arendt dla opisywanej przez siebie Varnhagen[5]. Na czym ów tryb polega?
„W ujęciu Kristevej autorka Kondycji ludzkiej podejmuje w pracy o Varhagen najbardziej kluczowe kwestie własnej tożsamości, które próbuje przepracować pośrednio, przez doświadczenie innej kobiety. Francuska badaczka, po raz kolejny zapowiadając pojawienie się pewnej niemieckiej Żydówki z okresu romantyzmu, powiada:
Rękopis życiorysu Rahel Varnhagen jest już gotowy: wydaje się, że Hannah Arendt, szkicując tę biografię, opowiadając o życiu innej rozczarowanej kochanki, zasymilowanej Żydówki, która w końcu stała się „pariaską z wyboru”, nawiązując do własnych początków, dopełniła aktu katarktycznego [s.30].”
Przyznaje więc Kristeva książce Rahel Varnhagen: Lebensgeschichte einer deutschen Jüdin aus der Romantik[6] wymiar terapeutyczny. Zarazem w rozdziale Sens przykładu, poświęconym temu dziełu, nie chodzi autorce Potęgi obrzydzenia o kwestię żydowskiej tożsamości Arendt (ta poruszona zostaje osobno w części Być Żydówką) czy miłości i pożądania (temu zagadnieniu poświęcono sporo miejsca w dwóch pierwszych rozdziałach). Chodzi jej o metodę. Ta zaś, przez samą Arendt, została nazwana przykładem:
„Chodzi tu o przykład w kantowskim sensie tego słowa, do którego nawiązuje Arendt w późniejszych pracach: zatem nie o „przypadek” ilustrujący jakieś pojęcie abstrakcyjne, lecz o indywiduum czy wydarzenie pobudzające wyobraźnię [s.60].”
Przykład jest swego rodzaju eksperymentem: to laboratorium podmiotowości, gdzie wystawiony na ogląd w procesie inscenizacji obiekt ma pobudzać do tożsamościowej refleksji. Podmiot, badający przypadek, trwa w stanie emocjonalnego i intelektualnego zmieszania: identyfikacji i oporu, intymności i dystansu. Owa inspirująca oscylacja między przeciwnymi biegunami doświadczenia sprawia, iż przypadek (pisanie przypadku, obcowanie z jego przedmiotem) pozwala jednostce kształtować siebie w dynamicznym, niejednoznacznym ruchu, w cyklu zbliżeń i oddaleń, w napięciu sprzecznych doznań i opinii, ma charakter katartyczny, terapeutyczny i formacyjny.
Taki charakter relacji między Rahel Varnhagen a Hannah Arendt wyczytuje Kristeva z Rahel Varnhagen: Lebensgeschichte einer deutschen Jüdin aus der Romantik. Zapytajmy teraz o to, jak badaczka próbuje go powtórzyć.
Naczelną figurą retoryki Hannah Arendt jest dla mnie stylistyczne pęknięcie, oscylacja między słownikami, które zdają się pozostawać w relacji sprzeczności.
Kristeva rzadko używa (za wyjątkiem wstępu) pierwszej osoby liczby pojedynczej. Podmiotowość badacza nie jest manifestacyjnie eksponowana, nie znajdzie tu czytelnik ostentacyjnych sygnałów filtrowania materiału przez perspektywę piszącej, brak także gramatycznych znaków partykularności autorki. Tekst opatrzony jest całym aparatem tekstu naukowego, wytwarzającym efekt tradycyjnego, obiektywizującego dyskursu.
Z drugiej jednak strony, nie da się Hannah Arendt zaliczyć do klasycznych pozycji naukowych ze względu na pojawiającą się lokalnie poetyzację języka. Kristeva chętnie operuje wielokropkami, pytajnikami czy wykrzyknikami, znamionującymi emocjonalne nacechowanie dyskursu. Warto tu także wspomnieć o pojawiających się metaforach. Pisząc o przeobrażeniach relacji swojej bohaterki z Heideggerem, badaczka odwołuje się do obrazu zielonej sukni, w której często chadzała młoda Arendt:
„Zielona sukienka nagle zbrunatniała [s.33].”
Piętno podmiotowe da się także wyraźnie wyczuć w selekcji materiału i kompozycji[7].
Ten dwoisty ruch – to oddalania się od Arendt na rzecz obiektywizującej retoryki pracy naukowej, to intymnego zbliżania się w luzowaniu oficjalnego dyskursu stanowi dla mnie wariant oscylacji, jaka zachodzi między Arendt i Varnhagen.
Warto tutaj, rozważając kwestię momentów zbliżenia i intymności w relacji Kristevy do Arendt, specyfike tej niejednorodnej relacji, rozważyć jeszcze jedno zjawisko. Przywołajmy frazę otwierającą pierwszy rozdział, pozornie będącą pokorną deklaracją zamiaru rekonstrukcji stanu badań czy tworzenia faktograficznego szkieletu tekstu:
„Zanim zajmiemy się najważniejszymi etapami badania pojęcia życia przez Hannah Arendt, przywołajmy kilka zasadniczych momentów jej życia, tak jak o tym mówią biografie [s.25].”
To zdanie wyraża przede wszystkim przekonanie o tym, że przedstawiany tekst, otwierany tym właśnie zdaniem, jest radykalnie odmienny od masy „biografii”, innych biografii. Na czym miałaby zasadzać się owa odmienność?
Kristeva traktuje kwestię biografii etymologicznie, dlatego punktem wyjścia jest dla niej zawarta w projekcie Arendt definicja życia. Tak jak dla autorki Eichmana w Jerozolimie kluczową jakością w biografii Rahel była afirmacja życia, tak i dla Kristevej życie jest naczelnym pojęciem, wokół którego zarysowany jest przedstawiany przez badaczkę obraz Arendt.
Na przestrzeni tekstu kilkakrotnie podjęta zostaje próba zdefiniowania czy określenia życia. Zostaje uruchomione rzecz jasna kluczowe dla systemu Arendt rozróżnienie na bios i zoe[8]. W ujęciu francuskiej badaczki fundamentalna jest tu koncepcja życia opowiedzianego, bios, przeciwstawionego biologicznemu, fizjologicznemu przeżywaniu zoe. Życie opowiedziane, doświadczenie ujęte w narrację, to życie, któremu nadano sens. Opowieść życia może być jednak snuta jedynie do kogoś, dla innego, na forum wspólnoty. W Korzeniach totalitaryzmu znajdziemy taką refleksję:
‘Przy potwierdzaniu swej tożsamości jestem całkowicie uzależniony od innych ludzi; to wielka zbawcza łaska poczucia braterstwa sprawia, że ludzie samotni na powrót stają się całością, ratuje ich przed dialogiem myśli, w którym jest się zawsze w dwuznacznym położeniu, przywraca tożsamość, która pozwala im mówić jednym głosem jednej niezmiennej osoby[9].’
Powiedzmy to inaczej: warunkiem takiego życia (sensownego, znaczącego) jest akt przekucia go w opowieść, która zostanie przedstawiona wspólnocie. Można to także wyrazić przy pomocy innego obrazu, przywoływanego w Kondycji ludzkiej[10]: dopiero wyjście podmiotu z przestrzeni domowej, prywatnej, na agorę, dopiero świadome uczestnictwo w życiu polis, podjęcie wysiłku i ryzyka, by wystawić swoją narrację na odbiór innych, może egzystencję uczynić sensowną.
Aby nasze życie miało sens, powiada Arendt, musimy odważyć się opowiedzieć je innym, musimy próbować wpisać je w porządek publiczny. Jednak, aby taka sytuacja mogła zaistnieć, dodaje, konieczne jest istnienie takiej wspólnoty, która będzie gotowa do słuchania.
Czy Kristeva nie pragnie w podjętym przez siebie dziele stworzyć wspólnoty dla narracji Arendt, czy nie pragnie być wiernym, rozumiejącym słuchaczem, który podejmuje wysiłek rozumienia?[11] Czy nie tą właśnie postawą słuchacza motywowana jest podjęta przez badaczkę próbą powtórzenia gestu, jaki wykonała Arendt wobec Varnhagen, powtarzania kategorii, jakimi operuje autorka Woli? Kristeva stara się – nie dążąc do utożsamiania się z głosem Arendt – rozumieć i testować jej pojęcia. Tak się dzieje z pojęciem przykładu, ale podobne zjawisko możemy zaobserwować w odniesieniu do metafor. Przenośnie znaczące język Kristevy nie są stylistyczną fanaberią czy prostą strategią indywidualizowania dyskursu, badaczka odnosi się bowiem wprost do koncepcji metafory w ujęciu Arendt. Metafora – jak dowodzi filozofka w Myśleniu – jest mechanizmem przekształcania myślenia w zjawisko, łączenia go z percepcją i codziennym doświadczeniem. Metafora jest także zarazem aktem nazywania i oswajania, jak wnosi Arendt na podstawie wnikliwej lektury Nietzschego, który pisze o tropologicznej strukturze poznania[12].
Opatrzone pojawiającym się później obszernym komentarzem Kristevy o metaforze, przywoływane już zdanie „Zielona sukienka nagle zbrunatniała”, może być interpretowane nie tylko jako wyciskanie przez autorkę indywidualnego piętna retorycznego, lecz także jako podjęcie pracy myślenia metaforą tak, jak rozumiała ją Arendt: zakorzenienia tego, co abstrakcyjne (przesunięć pożądania, obsesji Heideggera) w świecie codziennych zjawisk (zieleń faktycznej sukienki, brunatny odcień ziemi), a także oswajania, włączania tego zdarzenia w przestrzeń narracji.
W taki projekt pisarski wpisany jest ów ruch oscylacji. Rozumienie nie oznacza zgody czy identyfikacji, przeciwnie – nie wolno nam zapominać o znaczących punktach dystansu. Na jednym poziomie rozegrane to zostaje przez opisane już dystansowanie się od bohaterki przez mechanizmy obiektywizującego dyskursu naukowego, na innym – przez jawną deklarację niezgody z tezami Arendt. I tak francuska badaczka zarzuca jej niezrozumienie istoty psychoanalizy czy brak pogłębionego namysłu nad kwestią różnicy płciowej.
Aby Arendt mogła stać się przykładem (w tym sensie, o jakim pisałam powyżej), należy wysłuchać jej narracji (proponowanych przez nią kategorii, koncepcji, relacji z jej doświadczenia, jej wrażliwości, jej strategii autokreacyjnych). Słuchanie i rozumienie warunkują eksperyment przykładu. Słuchać to znaczy: wnikliwie czytać, pisać, wciągać bohaterkę w dialog, w spór, zbliżać się do niej i oddalać, a to wszystko, by ocalić ją od osamotnienia, by mogła wybrzmieć jej opowieść życia, ale także po to, by sam podmiot – pisząca Julia Kristeva, ale także podmiot czytający biografię jej pióra i rozpoczynający tę pracę na nowo – mógł formować swoją tożsamość w pracy przykładu.
Artykuł ukazał się w piśmie kulturalnym „Fragile” nr 4 (14) 2011.
[1] Obok Arendt – Melanie Klein i Colette.
[2] J. Kristeva, Hannah. Arendt. Biografia, tłum. J. Levin, Warszawa 2007, s. 15. Kolejne cytaty, za tym wydaniem, lokalizuję bezpośrednio w tekście.
[3] Zresztą, czyż sama zapowiedź „podjęcia próby” nie jest realizacją toposu humilitatis, perswazyjnej kokieterii dyskursu naukowego?
[4] Taką też funkcję pełni wielokrotne podkreślanie przez Kristevą niechęci Arendt do kobiet, kobiecych identyfikacji i wspólnot, np. przy opisie relacji między autorką Eichmanna w Jerozlimie a Karen Blixen [s. 97] czy Natalie Sarrante [s. 99].
[5] Podobny ruch, spotęgowany, znaleźć można w poświęconej Kristevej książce Kitlińskiego. Badacz, opierając się na Kristevej czytającej Arendt czytającej Varnhagen, pisze: „Ani uroda, ani gracja – pisze o mnie Kristeva. I nie ma racji. Nie była autorką – twierdzi o mnie taż sama. I nie ma racji. Ale ma rację o moim życiu jako dziele sztuki. (…) Oops, znów egzaltuje siebie, aleć miłość własna zarzewiem podmiotowości. Czy bym tak rzekła? Podmiotowość, Subiektivität, oto mój element, mój żywioł. (…) Rahelami jesteśmy wszyscy”, T. Kitlinski, Obcy jest w nas. Kochać według Julii Kristevej, Kraków 2001, s. 106–110.
[6] Por.: H. Arendt, Rahel Varnhagen: Lebensgeschichte einer deutschen Jüdin aus der Romantik, München – Zürich 2008.
[7] Możemy dostrzec w omawianej biografii zespół problemów, pojęć czy figur, które – na szkielecie chronologicznym – wciąż powracają, wciąż w nowych konfiguracjach, nieustannie reinterpretowane. Należą do nich: Rahel Varnhagen, Martin Heidegger (zresztą, tu z całą mocą ukazuje się odmienność ujęcia Kristevy, żywioł polemiczny wobec innych biografii, relacja Arendt i Heideggera zarysowana jest tutaj w sposób radykalnie odmienny, np. od ujęcia Ettinger, która pisze chociażby: „Arendt zadała sobie wiele trudu, aby pomniejszyć i usprawiedliwić wkład Heideggera w budowanie Trzeciej Rzeszy. (…) Można podejrzewać, że Arendt bezkrytycznie publikowała zapewnienia samego Heideggera, którymi ją zasypywał podczas ich pierwszego powojennego spotkania (…)”, E. Ettinger, Hannah Arendt i Martin Heidegger, tłum. E. Wolicka, Kraków 1998, s. 20. Dla Kristevej taka optyka analizowania relacji między dwójką myślicieli, wyraźnie upodrzędniająca rolę Arendt, była nie do przyjęcia), życie, myślenie, rozumienie, piękno.
[8] Por.: H. Arendt, Kondycja ludzka, tłum. A. Łagodzka, Warszawa 2000.
[9] H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu, tłum. D. Grynberg, M. Szawiel, Warszawa 1993, s. 513.
[10] Por. H. Arendt, Kondycja ludzka…, szczeg. rozdział II: Dziedzina publiczna i dziedzina prywatna.
[11] Sama kategoria rozumienia w ujęciu Arendt jest zresztą przez Kristevę omawiana, najczęściej w opozycji do zawłaszczania, narzucania, wywierania wpływu, manipulacji i takiego ujmowania obiektu, by móc go sfunkcjonalizować, uczynić z niego jakiś użytek.
[12] Szerzej omawia to zagadnienie Michał Paweł Markowski, por..: tegoż, Nietzsche. Filozofia interpretacji, Kraków 2001, szczeg. Część II: Między optyką a ontyką, r. I: W kręgu epistemologii.