WSPÓLNOTOWOŚĆ: List od Redakcji

0
765

Ludzkie niemowlęta rodzą się bezbronne, niezdolne do samodzielnej egzystencji, dlatego, jak pokazują dzieje dziesiątków tysiącleci naszego gatunku, potrzeba całej wspólnoty (jej opieki i bezpieczeństwa, które daje), aby je wychować. Nie tyle jednak prosta umiejętność współpracy w grupie (w ramach kurateli nad potomstwem czy zdobywania pokarmu), właściwa dla wielu stworzeń, ile współpracy rozwiniętej w bardzo dużych liczebnie społecznościach, uwarunkowanej zdolnością posługiwania się językiem, który daje co więcej możliwość przekazywania fikcji, a więc mitów, legend, opowieści religijnych, wyobrażeń, prawdopodobnie pozwoliła nam zbudować świat w kształcie, jaki znamy współcześnie.

To być może była kwestia przypadku, mutacji w genotypie, że akurat homo sapiens wykształcił w sobie te niebywałe zdolności kooperacji,  nie w ramach stada – czyli małej grupy, ale bardzo wielu osobników jednocześnie. Tak rozpoczęła się opowieść o jednym gatunku ludzi, który potrafi łączyć się w wielkie wspólnoty jednostek nieznających się osobiście, ale podporządkowanych jakiejś idei, celowi. To działanie pozwoliło homo sapiens zapanować nad światem,  po wcześniejszym wyeliminowaniu, jak głoszą jedne z teorii, lub wchłonięciu w pewnym stopniu, jak przyjmują drugie, wszystkich innych, zamieszkujących niegdyś kulę ziemską gatunków ludzi. A wspólnoty małe i większe zaczęły zaś wyznaczać granice i budować mury faktyczne i mentalne. Wkluczać i wykluczać jednostki, posługując się  wyobrażonymi kategoriami eliminacji. Tak jest do dzisiaj.

Istnieje prawdopodobnie szansa na to, aby to przywiązanie homo sapiens do konstruowania wspólnot przepracować, dostrzegając z dzisiejszej już perspektywy wielość negatywnych powiązanych z tym skutków. Mierząc się dla odmiany, już całkiem świadomie, ze wspólnotowością, która nieść mogłaby bardziej pozytywne konsekwencje aniżeli wspólnota. Wspólnotowością jako działaniem i postawą: permanentnie otwartą, solidarną z materią świata, niedefiniującą istot na zasadzie rozgraniczeń obce – znajome. Skonstruowaną wokół prostego pytania: jaki świat pragniemy wspólnie zbudować?

Jakie wyobrażenie świata nasz język potrafi wykreować i w jaki sposób nasze zdolności współpracy mogą nas do tego świata doprowadzić? Już nie za pomocą eliminacji i nie nazywając żadnych istot innymi. W takiej perspektywie najbardziej neutralne będzie sytuowanie jednostki w zbiorze żyjących istot, a nie określanie jej praw, obowiązków, właściwości wedle małych, mniej lub bardziej manipulujących pojęciem tradycji grup-wspólnot ludzkich. Opowieść o człowieku sięga milionów lat, historia każdej wspólnoty zorientowanej wedle jakiegoś mitu jest dużo krótsza.  Warto zatem unikać niebezpiecznego definiowania i określania praw oraz obowiązków jednostki wedle przynależności do konkretnej społeczności, rozszerzając możliwy do wyznaczenia horyzont tych norm zgodnie z prawem każdej istoty do życia wedle własnego wyobrażenia egzystencji. Bo historia naszego gatunku niestety pokazała, że często potrzeba całej wspólnoty, aby jedną istotę skrzywdzić.

Agnieszka Kwiecień

 

Spis treści „Fragile” nr 1 (31) 2016 >>>

 

Irena Kalicka, bez tytułu, z serii: Koń jaki jest każdy widzi, 2015

 

 

Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

 

Projekt jest współfinansowany ze środków Gminy Miejskiej Kraków.

Dofinansowano ze środków Fundacji Studentów i Absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego „Bratniak”.

Dodaj odpowiedź