Na koniec moich rozważań warto przedstawić przykładowy zarys działań i kierunków, w których – w mojej ocenie – powinniśmy podążać, by zniwelować urbanistyczny chaos oraz brzydotę przestrzeni w Polsce. Należy także dokonać krótkiego podsumowania. Zdaję sobie sprawę, iż niektóre z zaprezentowanych pomysłów to postulaty bardzo odważne i dalekosiężne – wskazując jednak świadomie tak ekstremalne metody i cele mam nadzieję na ich realizację, chociażby w części lub do pewnego stopnia.
Przede wszystkim musi zmienić się mentalność – bez tego kroku trudno będzie w ogóle cokolwiek zacząć. Zarówno zwykły mieszkaniec, użytkownik przestrzeni wspólnej, jak również osoba na stanowisku decyzyjnym – w strukturach lokalnych, samorządowych, w administracji czy w spółdzielni; twórca prawa oraz kierowca, deweloper i zarządca supermarketu, biznesmen oraz właściciel domku jednorodzinnego: każdy musi zacząć zdawać sobie sprawę, że przestrzeń to dobro wspólne, o które należy dbać z równą starannością jak o własne. Kluczowe jest uświadomienie, iż jakość przestrzeni przekłada się na jakość życia, a atrakcyjna przestrzeń może być także katalizatorem pozytywnych zmian społecznych. Wiedza, że wszyscy jesteśmy za nią odpowiedzialni, musi być powszechna. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. Sama zmiana mentalności będzie procesem długotrwałym i mozolnym, zależnym od wielu czynników. Już na etapie wychowania i nauki szkolnej powinno się uwrażliwiać dzieci i młodzież na znaczenie spójnej oraz harmonijnej przestrzeni, na jej wygląd, trzeba podkreślać odpowiedzialność za nią i uczulać na jakość architektury. Wprowadzenie do szkół zajęć zawierających nawet tylko powierzchownie elementy wiedzy z zakresu historii sztuki (klasyczny kanon piękna, proporcje), teorii architektury i urbanistyki czy malarstwa (dobór kolorów, perspektywa) może przynieść zbawienne skutki. Za tym jednak musi pójść wdrażanie młodego człowieka do przestrzeni społecznej pojmowanej jako dobro wspólne – zajęcia uczące sprzątania po innych, dbania o wygląd małej architektury czy pokazujące bezsens mazania po murach to podstawa. Bardzo ważny jest tu osobisty przykład dorosłych – to starsze pokolenia muszą same zmienić swoje podejście, gdyż nawet najlepsze slogany i postulaty nie poparte wzorem są pozbawione sensu. Tu upatruję największej trudności w procesie zmiany mentalności. Można ją przezwyciężyć organizując przykładowo akcje społeczne, kursy czy happeningi informujące, doszkalające oraz uwrażliwiające dorosłych na przestrzeń. Każdy świadomy i znający wagę problemu ma tu swoją rolę edukacyjną do wykonania.
Po drugie musi powstać całościowa, spójna i długofalowa strategia rozwoju – zarówno na poziomie krajowym, jak i lokalnym. Decyzje zapadające na szczeblu politycznym (centralnym) oraz samorządowym zawsze muszą być konsultowane ze społeczeństwem. Z jednej strony powinno się stworzyć ramy ogólne do dalszego planowego rozwoju kraju – wytyczyć cele, zaprezentować tak potrzebną wizję, ułatwić działania lokalne. Pomoże w tym dobre prawo budowlane, szanujące kontekst przestrzeni i relacje sąsiedzkie, skutecznie przeciwdziałające niszczeniu otoczenia. Powinno być ono naprawdę wyważone – balansując między kazuistycznym wyliczeniem, a blankietowym, gotowym do interpretacji uznaniowej, przepisem. Oparte zatem o ustawy musi zawierać sporo „furtek” do tworzenia lokalnych przepisów najlepiej oddających specyfikę konkretnej sytuacji w terenie. Z drugiej strony samo stosowanie prawa i działania „jak najbliżej obywatela” cechować powinny się zrozumieniem dla istoty zagadnienia, co więcej, być skuteczne i konkretne. Muszą zatem powstać precyzyjne instrumenty prawne, istniejące zaś należy dobrze wykorzystać. Tu bardzo ważna jest rola sprawnej administracji zapewniającej wykonanie przepisów. Przy tym wszystkim nie wolno nigdy zapomnieć, iż tak naprawdę w zagadnieniu konstruowania otoczenia najważniejszy jest aspekt dobrego życia – a zatem człowiek. Również i on ma swoją rolę do spełnienia w planowanym procesie przywracania spójności i harmonii przestrzeni. Mieszkańcy uczuleni na otaczającą ich rzeczywistość aktywnie włączą się w proces jej naprawiania oraz kreowania od podstaw, będą odpowiedzialnie, świadomie oceniać zaproponowane rozwiązania oraz uczestniczyć w ich tworzeniu, wreszcie zaakceptują te najlepsze dla ogółu – wprowadzane przy poszanowaniu praw jednostkowych. Na koniec należy podkreślić, iż owo uczulenie i nacisk na potrzeby mieszkańców pojmowane w harmonijny, zrównoważony sposób, jak również wszystkie inne proponowane działania muszą zawsze odnosić się do dziedzictwa historycznego i charakteru danego terenu pod względem walorów urbanistyczno-architektoniczno-przyrodniczych.
Jakie zatem można by wymienić potencjalne konkretne narzędzia realizacji tych postulatów? Poza wzmiankowanym już, szeroko pojętym prawem budowlanym, konieczne jest stworzenie dokumentu, będącego strategią rozwoju, swoistego manifestu niezgody na bylejakość przestrzeni. Zawierać będzie on m.in.: wytyczne dotyczące sposobu planowania miast i wsi, obecności reklam w przestrzeni czy podejścia do zagadnienia rewitalizacji dzielnic, stając się podstawą dla skonkretyzowanych rozwiązań na szczeblu lokalnym.
Kolejnym krokiem stanie się natychmiastowe, masowe obejmowanie całej powierzchni miast, a później obszarów wiejskich miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. Plany te nie tylko powinny zawierać określenie przeznaczenia danego terenu, lecz również precyzyjnie wskazywać konkretne dane techniczne dotyczące zarówno samej konstrukcji jak i kolorów fasad czy wyglądu oraz usytuowania budynków. Urzędnicy w procesie ich powstawania skonsultują je nie tylko ze specjalistami z dziedziny planowania i architektury, ale również z mieszkańcami czy potencjalnymi inwestorami tych terenów. Jednostki samorządu wezmą w ten sposób odpowiedzialność za przestrzeń pojmowaną jako dobro wspólne mające służyć wszystkim – właścicielowi, mieszkańcowi, przechodniowi, rowerzyście, użytkownikowi samochodu, miastu/wsi, społeczności. Owa równowaga i zbalansowanie sprzecznych często interesów różnych grup jest podstawowym i naczelnym obowiązkiem urzędników zarządzających danym terenem. Równocześnie z planowaniem nowej przestrzeni powinno rozpocząć się zwalczanie patologii w już zastanych układach – tu również kluczowa jest rola miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, ale także odpowiedzialne podejście magistratów i właścicieli, rozmowa z mieszkańcami. W ostateczności prawo gwarantujące niezbędne instrumenty nacisku (kary, skuteczna egzekucja przepisów) posłuży do realizacji tych celów.
Poza samymi planami i ich realizacją ważne jest skupienie się na dobrym zorganizowaniu transportu – sieć dróg szybkiego ruchu, obwodnic oraz renesans kolei powinny wysunąć się na pierwsze miejsce w schemacie inwestycyjnym. Jednocześnie należy zadbać o zapewnienie priorytetu komunikacji zbiorowej. Tu działania muszą iść trzytorowo. Z jednej strony trzeba maksymalnie uprzywilejować transport publiczny: pasy dla autobusów, sygnalizacja świetlna dająca pierwszeństwo tramwajom, nowy tabor, wygodne i nowoczesne środki komunikacji, możliwość zakupu biletów przez Internet, elastyczny i logiczny cennik. Tak zorganizowany transport musi stać się prawdziwą perełką: szybką, tanią, wygodną. Powinien też być poważną alternatywą dla samochodu, w większości przypadków zdecydowanie lepszą od niego oraz skutecznym sposobem na ominięcie korków. Z drugiej strony należy zniechęcić kierowców do wjazdu do centrów miast poza sytuacjami absolutnie niezbędnymi. W takim celu można zwężać ulice, poszerzać chodniki, likwidować naziemne miejsca parkingowe, wprowadzić opłatę za wjazd w obszar ścisłego centrum (odpowiednio wysoką dla wszystkich poza stałymi mieszkańcami) oraz poszerzać strefy wyłącznie dla pieszych. Wreszcie trzeba zaoferować kierowcom rozwiązania systemowe rekompensujące powyższe niedogodności. Mogą to być odpowiednio tanie parkingi podziemne dookoła ścisłego centrum, sam fakt efektywnej komunikacji zbiorowej oraz system parkingów na obrzeżach miast pozwalający na zostawienie samochodu i przesiadkę do transportu publicznego. Ideałem byłby wielopoziomowy parking przy pętli tramwajowej i autobusowej, w skali roku bardzo tani dla abonamentowych użytkowników. Zakup biletu okresowego parkowania łączyłby się oczywiście ze znaczną zniżką na odpowiedni bilet okresowy na tramwaj czy autobus. Tak powstałe sprzężenie musi zostać poparte odpowiednio wysoką opłatą za lokalne parkowanie (dla nie-mieszkańców) w okolicach pętli i bezwzględnym egzekwowaniem tych przepisów. Kierowcy po prostu będzie się opłacało zostawić samochód i przesiąść na tramwaj. Kluczowe, by trzy powyższe grupy czynników zadziałały razem – tylko wtedy zaspokoją wszystkich użytkowników miasta i nie spowodują paraliżu komunikacyjnego.
Po trzecie wreszcie muszą zaistnieć warunki i klimat do wdrażania powyższych zmian. Biedne społeczeństwo, w którym obywatelowi trudno jest związać koniec z końcem, nie będzie zastanawiało się nad potrzebami wyższego rzędu, takimi jak prawo do pięknej i harmonijnej przestrzeni. Nawet wtedy jednak, dzięki oddolnym akcjom, można osiągnąć wymierne rezultaty na małą skalę, służące lokalnym wspólnotom i wydatnie poprawiające jakość życia codziennego. Krok po kroku jesteśmy w stanie zmienić otoczenie. Należy uświadomić sobie, że konkretne rezultaty znacząco polepszające jakość przestrzeni można osiągnąć za naprawdę małe pieniądze przy skutecznym zaangażowaniu lokalnych mieszkańców. Działając zdroworozsądkowo i z poszanowaniem praw różnych grup obywateli da się wypracować kompromis i najpierw oswoić, potem ucywilizować, a wreszcie uporządkować dane miejsce oraz zniwelować chaos. Dlatego tak ważne jest wspieranie lokalnych inicjatyw, forów, stowarzyszeń, grup entuzjastów przestrzeni czy zrównoważonego transportu miejskiego, estetów krajobrazu itd. Każdy włączając się w akcje już dokonuje czegoś pozytywnego. Z całej serii możliwych działań warto wymienić chociażby walkę z bazgraniem po murach, budynkach technicznych, mostach itd.; dbałość o jakość osiedlowych terenów zielonych; sensowne rozplanowanie parkingów na tych obszarach; świadomy dobór koloru elewacji (np. podczas remontu); udział w projektowaniu dróg, chodników i układów komunikacyjnych (konsultacje społeczne); zaangażowanie w proces tworzenia miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego; aktywne działania na rzecz poprawy jakości przestrzeni – walka z chaosem reklamowym, brudem i śmieciami, bylejakością wykonania; czy wreszcie dobrowolną rezygnację z samochodu w centrum miasta.
Niniejszy artykuł był tylko próbą całościowego spojrzenia na zagadnienie. Autor ma świadomość złożoności i wielowątkowości procesów. Stąd wysoki poziom uogólnienia, zbiorowe oceny i od czasu do czasu bardzo stanowcza krytyka. Oczywiście istnieje całkiem sporo pozytywnych przykładów lub działań, jakie mają miejsce w naszym kraju. Coraz więcej osób zauważa i pisze o bolączkach przestrzeni, powstają nowe książki o tej tematyce, stowarzyszenia entuzjastów starają się walczyć o lepszą jakość otoczenia, ba – włodarze niektórych miast oraz politycy szczebla centralnego zaczęli zauważać pewne problemy (np. komunikacja zbiorowa, reklamy) i rozpoczęto już pierwsze działania. Takich inicjatyw czy dobrych realizacji jest w skali kraju zdecydowanie za mało, nie one były zresztą głównym tematem pracy i nie one kształtują ogólny obraz Polski w tej dziedzinie. Przedstawiając coś, co nazywam patologiami, chciałem uwrażliwić czytelników na problem, podsumować i znaleźć przyczyny, pokazać co i dlaczego robimy źle. Tylko rzetelna, dogłębna analiza może stanowić podstawę do skutecznych działań w przyszłości. Mamy bajzel – można to jednak zmienić, dróg jest kilka, wszystkie mozolne i czasochłonne, uważam jednak, że warto. Jeśli nie teraz, to kiedy mamy zacząć proces naprawy przestrzeni?