Duszno. Erupcja sztuki w czasach opresji. Wokół wystawy WPROST 1966- 1986

0
1314

Pięćdziesiąt lat temu miała miejsce pierwsza wystawa WPROST, które choć, jak mówią artyści, nie było formalną grupą, w ten sposób funkcjonowało w świadomości krytyki, środowiska i odbiorców. Drogi twórcze pięciorga twórców: Macieja Bieniasza, Zbyluta Grzywacza, Barbary Skąpskiej, Leszka Sobockiego i Jacka Waltosia, zeszły się ze sobą w czasie, gdy na scenie politycznej PRL-u zachodziły istotne procesy kształtujące realia społeczno-egzystencjalne. Wszyscy studiowali na krakowskiej ASP, Bieniasz, Grzywacz i Waltoś spotkali się wcześniej w krakowskim liceum plastycznym. Podobnie jak starszy od nich Sobocki uczyli się rysunku i malarstwa u Adama Hoffmanna, którego nazywali swoim duchowym ojcem. Czworo z nich, pod nazwą WPROST, wystawiało razem przez dwadzieścia lat, kiedy to zorganizowano około dwudziestu wystaw. Barbara Skąpska brała udział w pierwszym wspólnym pokazie i raz jeszcze na zakończenie wystąpień Grupy.

Jubileuszowa ekspozycja przygotowana w krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha ukazała rangę fenomenu WPROST, prezentując prace znane, jak też przywracając pamięci te, które marniały rozproszone w magazynach muzeów czy prywatnych pracowniach. W ten sposób dialog, który twórcy rozpoczęli pół wieku temu ze sobą, z odbiorcami, z historią i z rzeczywistością PRL-u, znalazł swoją kontynuację współcześnie. Dialog, który w intencji artystów miał wykraczać poza zwyczajowe ramy kurtuazji, za to stwarzać relację porozumienia poprzez wyrażanie i odbieranie wspólnoty doświadczeń, wybrzmiewa teraz w innych warunkach społeczno-politycznych i kulturowych. Pytanie, które spontanicznie nasuwa się przy takiej okazji, dotyczy recepcji tej sztuki dzisiaj – na ile zachowała swoje oddziaływanie?

Obecna wystawa, swoista retrospektywa WPROST, została zrealizowana na podstawie scenariusza kuratorki Anny Król i jednego z członków grupy Jacka Waltosia, a zaaranżowana przez artystę i pedagoga krakowskiej ASP Adama Brinckena. Przestrzeń dwóch kondygnacji niedawno otwartej Galerii Europa – Daleki Wschód podzielono na jedenaście części uwzględniających chronologię i problematykę: WPROST – próba rekonstrukcji, Zarastanie, Etykiety zastępcze, Marzec ’68, Człowiek bez jakości, Plac zabaw, Portrety trumienne, Twarze, Ikonografia własna, Sierpniowa niedziela, Duszno.

Zaraz po wejściu w tę przestrzeń wyczuwa się intensywność i zapowiedź wędrówki w czasie, w której trzeba przygotować się na niespodziewane odkrycia – zestawiono bowiem razem to, co pokazywane było w ciągu dwóch dekad, co budziło napięcia, dotykało niezabliźnionej pamięci i wskazywało newralgiczne punkty teraźniejszości, tworząc jedno z najciekawszych artystycznych zjawisk w okresie PRL-u.

 

 

Pierwsza część ekspozycji to próba rekonstrukcji wystawy WPROST, która odbyła się 1966 roku w Pałacu Sztuki w Krakowie. Brało w niej udział pięcioro artystów, przy czym, jak podkreślano wtedy i dostrzega się dzisiaj, wyraźna była różnica między dobitnymi w wyrazie, kontrowersyjnymi realizacjami Bieniasza, Grzywacza i Sobockiego a lirycznymi pracami Skąpskiej i Waltosia. Bieniasz i Sobocki nawiązali do wojennej traumy, która była wypierana ze zbiorowej świadomości, a jednak nie dawała o sobie zapomnieć. Jak zwraca uwagę Marek Maksymczak, dokonując analiz konkretnych dzieł – Archeologii, Geburt Ewakuowanej Sobockiego odnoszących się do Holokaustu oraz obrazów i rysunków Bieniasza (m.in. Wojna, Płonący), plastycy przerywają milczenie i poruszają problem biernej postawy wobec cierpienia, postawy bystandera, dając w ten sposób pierwsze od czasu Wróblewskiego tego typu osobiste świadectwa w sztuce[1]. Z kolei Orantki Grzywacza niosą ze sobą mocny egzystencjalny przekaz mogący wieść widza zarówno do historycznej traumy, jak i w ogóle odnosić się do sytuacji kobiety, burząc mity narosłe wokół jej wizerunku, macierzyństwa, erotyzmu. Aluzję do aktualnej sytuacji politycznej odbieramy z kolei w obrazie Czerwona chmura Bieniasza. Ta pierwsza wystawa Grupy zapowiadała kilka istotnych wątków, które będą się rozwijać w późniejszych latach. W towarzyszącym jej manifeście czytamy: ,,Chcemy wyrażać wprost, nie pomijać wielorakich możliwości w plastyce: tematów, symboliki, form znaczących, tworzywa stosownego dla treści. Każda użyteczna metoda i tworzywo służące ekspresji jest ważne dla wyobraźni, to znaczy – ujawnia kształt przeżyć…”[2].

Członkowie wspólnoty, jaką było WPROST, przedzierali się z własnymi zapatrywaniami na rolę sztuki, przeciwstawiając je zarówno koloryzmowi dominującemu w akademii, z której wyrośli, jak i akceptowanej przez władze awangardzie. Żaden z tych kierunków nie oddawał doświadczenia, które stało się udziałem twórców i społeczeństwa. ,,Nie zabarwiajmy brudnej wody na ładny kolor” – to zdanie Zbyluta Grzywacza zdaje się oddawać niechęć wobec estetyzacji w sztuce, której przeciwstawiali zaangażowany egzystencjalny realizm i etykę. Zwrócenie się ku figuracji mogło nieść skojarzenia z socrealizmem, co zresztą było niekiedy przedmiotem nieporozumień – jednakże strategie realizmu, które polityka wykorzystywała do celów propagandowych, a sposób operowania nim, jaki opanowali wprostowcy, to zupełnie inne historie.

Założenia Grupy oponujące wobec estetycznej i autotelicznej funkcji sztuki burzyły status quo, w którym poruszali się artyści akademiccy i awangardowi akceptowani przez rządzących jako nieszkodliwi. W kolejnych latach potrzeba bezpośredniego odwoływania się do realiów, przechodzenie od pamięci historii do krytyki współczesności wymagały od krakowskich twórców rozpoczynających swoją aktywność stworzenia sposobów na omijanie cenzury, rodzaju kodowania, które będzie dostępne dla pewnego typu odbiorcy, wymknie się natomiast uwadze aparatu władzy. Wieloznaczność niektórych realizacji, dobitny przekaz wymagający wrażliwego odbioru, do którego niezdolni byli wyznawcy siermiężnego, propagandowego socrealizmu, i dziś stawiają przed widzem wyzwanie. Co ciekawe, kontestacyjny charakter i wymowa niepoddająca się powierzchownym interpretacjom zdają się ożywać czasem, zyskując walor wyjścia poza konkretne uwarunkowania i zbliżając się do rangi uniwersalności poprzez odniesienie do kondycji ludzkiej. Gdyby niektóre z prac usytuować w sali galeryjnej czy muzealnej bez ich historycznego kontekstu, nabrałyby aktualnego wydźwięku. Przekaźniki z cyklu Człowiek bez jakości Zbyluta Grzywacza ukazujące postać w masce przemawiającą przed mikrofonami mogłyby z powodzeniem odnosić się do współczesnych polityków. Portrety trumienne Leszka Sobockiego mogłyby powstać obecnie… Krytyczny wymiar dzieł wprostowców niekiedy łatwo dostępny odczytaniu, innym razem, jak w przypadku environment Tramonto albo zachód słońca Leszka Sobockiego, wymaga odnalezienia właściwych tropów interpretacyjnych (tu konkretnie zawierają się odwołania do akcji zmuszającej obywateli pochodzenia żydowskiego do opuszczenia Polski w 1968 roku).

Oglądanie kolejnych części wystawy, które zdają się płynnie przenikać, wiodąc z jednej strefy problemowej ku drugiej, nie stanowiąc wszak zamkniętych całości, a raczej odsłony podejmowanych wątków, wzbudza zdziwienie wielością i nowatorstwem środków formalnych i stylistycznych wykorzystywanych jako narzędzia do ,,przemycania” treści. Artyści operują zarówno formami znakowymi, realizmem, jak i deformacją, ekspresją, aluzją. Ma się wrażenie istnej eksplozji twórczej, porównywalnej z terapią szokową czy zbiorowym katharsis. Pomysły realizowane są w malarstwie, rysunku, grafice, rzeźbie, nietrwałych aranżacjach przestrzennych, asamblażach, environments, wcierkach, zaadaptowanych z metod propagandowych, rozmaitych własnych technikach wykorzystujących materiały pospolite – szary papier, papiermâché

 

 

Członkowie Grupy inspirując się nawzajem, pozostali silnymi indywidualnościami. Każdy z nich wypracował charakterystyczny dla siebie sposób mówienia o doświadczeniu kształtującym się na styku tego, co wewnętrzne i zewnętrzne. Swoisty turpizm, ekspresyjny weryzm Zbyluta Grzywacza miał inną jakość niż wyrafinowana, mniej ostentacyjna, odwołująca się do wątków literackich plastyka Jacka Waltosia. Wszechstronność Leszka Sobockiego, mocna w wyrazie, zarazem niepokojąca, metaforyczna i refleksyjna, niekiedy także humorystyczna, zadziwia wielością środków wypowiedzi i podejmowanych tematów. Zmysł obserwacyjny i realizm Macieja Bieniasza spotykają się z jego wyobraźnią i wrażliwością na człowieka, ze zdolnościami narracyjnymi wychwytującymi głębokie sensy. Wszystkich łączyła jednak antyestetyczna postawa, ,,potrzeba wyrażania obrazem tego, co przeżywa się w swojej świadomości, osobiście i w kontekście społeczności (…). Może była to tyleż kompensacyjna, ile interwencyjna koncepcja, niemniej rodząca się spontanicznie…”[3]. Łączyła ich wysoka kultura plastyczna oraz erudycja i sięganie do europejskiej tradycji malarskiej i literackiej. Obok odwołań do obrazów dawnych mistrzów, które widać w grach z ikonografią, wyraźne są również inspiracje formalno-stylowe, m.in. twórczością Andrzeja Wróblewskiego, Adama Hoffmanna, Francisa Bacona.

Twórczość członków Grupy WPROST można wiązać z nurtem nowej figuracji, który pojawił się w sztuce zachodniej lat 60., kiedy zwrócono się w stronę tematyki egzystencjalnej, eksponowania dramatu jednostki w świecie. Jednocześnie WPROST odegrało rolę w formowaniu Ruchu Kultury Niezależnej, a także było prekursorskie wobec sztuki krytycznej lat 90. w Polsce. Andrzej Osęka, towarzyszący im krytyk, pisał: ,,gdy nastały czasy kontestacji w życiu społecznym i sztuce, dostrzeżono, że  wprostowcy« kontestują od początku, że uprawiają w sztuce publicystykę, występują przeciw przemocy i manipulacji ludźmi, walczą o prawa człowieka”[4]. Marek Maksymczak, współczesny badacz grupy, rewiduje zaś niektóre z funkcjonujących wokół niej uogólnień, podkreślając fakt niedostatecznego docenienia dokonań artystów z wczesnego etapu ich aktywności, częściowego tylko rozpoznania wagi i nowatorstwa tej twórczości[5].

Wystawa w Muzeum Manggha wraz w towarzyszącą jej obszerną publikacją należy do ważnych prezentacji zaangażowanej sztuki polskiej okresu komunizmu. W tym sensie można ją zestawić z ekspozycją Pokolenie ’80 sprzed kilku lat w Muzeum Narodowym w Krakowie. Wydarzenia te uzmysławiają żywotność i wysoki poziom życia artystycznego w ówczesnej Polsce, jego specyfikę na tle tego, co działo się poza granicami, jak też rolę społeczno-kulturową, jaką spełniali plastycy wyrażający potrzebę wolności w czasach opresji. Dziś sztuka ta przemawia nie tylko jako świadectwo. Można ją umieścić również we współczesnych kontekstach – przełamywania tabu, przywracania pamięci, krytyki uwarunkowań egzystencjalnych i politycznych, by wymienić tylko niektóre. Jeśli wsłuchać się w zdanie wypowiedziane niegdyś przez Zbyluta Grzywacza: ,,Funkcją sztuki jest budzenie niepokoju, opór wobec postawy konsumpcyjnej, wobec cywilizacyjnych i technokratycznych wzorców” – to trudno odmówić mu aktualności.

 

 

WPROST 1966-1986

Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha

10 IX – 31 XII 2016

 


 

Przypisy:

[1] Por. M. Maksymczak, Sztuka, która się wtrąca. O krytycznej postawie i sztuce Grupy WPROST, w: A. Król, J. Waltoś (red.), WPROST. 1966–1986, Kraków 2016, s. 64–66.
[2] Manifest Grupy towarzyszący pierwszej wystawie w Pałacu Sztuki w Krakowie w 1986 r., cyt. za WPROST…, dz. cyt., s. 109.
[3] J. Waltoś, Czym miało być WPROST?, w: WPROST 1966–1986, dz. cyt., s. 9.
[4] A. Osęka, Punkt widzenia, cyt. za WPROST 1966–1986, dz. cyt. s. 91.
[5] M. Maksymczak, por. przyp. 1, s. 49–97.

 

Dodaj odpowiedź