Egipskie uwodzicielki

 

Olśniewająca, jasnoskóra,

ma śliczne oczy, gdy popatrzy,

ma słodkie usta, gdy przemówi:

nie wypowiada słów zbytecznych.

Kark ma wzniosły, jasne piersi,

Lapis-lazuli – to jej włosy,

Ramiona – złoto przewyższają,

A palce jej są jak lotosy.

Jędrne pośladki, zwięzłe łono,

Nogi – jej piękność odsłaniają

Tyle ma wdzięku, kiedy stąpa,

Serce zabrała mi uściskiem[1]

 

 

Była najsłynniejszą starożytną uwodzicielką, legendarną pięknością, która kolejno podbijała serca najpo­tężniejszych mężczyzn swoich czasów, zaś długość jej nosa miała podobno wpływ na losy świata. Kleo­patra VII, bo o niej wszakże mowa, przede wszystkim była jednak Egipcjanką, a więc kobietą wychowaną w kulturze, w której cielesność, uwodzenie i erotyka od wieków stanowiły jeden z codziennych aspektów życia, i to każdej grupy społecznej. Niełatwo wśród starożytnych cywilizacji znaleźć taką, gdzie kobiety mogłyby prowadzić równie swobodne życie i decydować o swoich sprawach, również w kwestii doboru partnerów, jak w kraju nad Nilem. Niestety niewiele pozostało do naszych czasów źródeł tyczących się staroegipskiej zmysłowości – a skoro o tym mowa, niewiele mamy również źródeł dotyczących życia samych Egipcjanek, a jeżeli już, to widziane są one zazwyczaj oczyma mężczyzn, głównych kreatorów za­równo przekazu pisanego, jak i dzieł sztuki. Przyjrzyjmy się zatem obrazowi egipskiej kobiety zmysłowej i uwodzicielskiej, ideałowi piękna epoki faraonów.

 

Począwszy od najwcześniejszych czasów i przez cały okres historii starożytnego Egiptu kobiece ciało nigdy nie było uważane za coś wstydliwego, co należy ukrywać – przeciwnie, zarówno codzienne, jak i wyjściowe stroje służyły przede wszystkim podkreślaniu jego wdzięków. Najpopularniejszym strojem, pojawiającym się na przedstawieniach wszelakich kobiet (nie wyłączając królowych i bogiń) była długa suknia na szerokich ramiączkach, opinająca ciało i uwypuklająca jego kształty, zwłaszcza pośladki, uda i brzuch. Nie był to projekt skomplikowany – powstawał poprzez zszycie prosto­kątnego kawałka materiału tak, aby tworzył tubę, zaczynającą się nad lub pod biu­stem, a sięgającą aż do kostek. Piersi czasem były zakryte ramiączkami, czasem zaś nagie. Chociaż pochodzące z wykopalisk archeologicznych pozostałości kobiecych szat w rzeczywistości wydają się luźniejsze i bardziej okrywające niż chcieliby je widzieć artyści, pozostaje niewątpliwie faktem, że widok gołych piersi nie był dla starożytnych Egipcjan ani gorszący, ani niezwykły, gdyż zarówno zwyczajne kobiety, jak i boginie często przedstawiane są w ten sposób.

 

Dopiero w XIV wieku p.n.e. ten tradycyjny przyodziewek traci na popularności na rzecz luźniejszych szat, które można było drapować na najróżniejsze sposoby, zgodnie z panującą w danym czasie modą. Za­sadniczo składały się one z dużej prostokątnej lnianej tkaniny, bądź to owijanej dookoła ciała niczym sari, bądź zakładanej przez otwór na głowie, a następnie wiązanej pod piersiami. Często wykonywano je z najdelikatniejszego, przezroczystego niemal lnu, spod którego nierzadko prześwituje pępek czy kształt brzucha, bardziej odsłaniając niż zasłaniając ponętne kształty. Do naszych czasów zachowały się sto­sunkowo liczne przykłady takich strojów, charakteryzujących się różną grubością i jakością tkaniny, co pozwala domyślać się, że właścicielki rozróżniały wśród nich stroje dzienne i wyjściowe.

 

Najważniejszym atrybutem każdej kobiety chcącej uchodzić za elegancką i pociągającą była niewąt­pliwie peruka, która dla Egipcjanki nie stanowiła jedynie modnego kaprysu – przeciwnie, była również symbolem statusu, ale i posiadała funkcję bardzo pragmatyczną. Po pierwsze więc peruką nadrabiano niedociągnięcia natury, gdyż zdrowe, błyszczące czarne włosy stanowiły symbol witalności i młodości, które naturalnie kojarzą się także ze zmysłowością. Uwodzicielska kobieta musiała posiadać bujne, gęste i długie włosy, zaś utrzymanie takiej fryzury w egipskim klimacie było wręcz niemożliwe – i to nie tylko ze względu na upał, ale i wszechobecne pchły i wszy. Najprostszym rozwiązaniem było więc obcięcie włosów i zamówienie peruki, a że nie był to produkt tani, świadczył jednocześnie o statusie i zamożności właścicielki.

 

Najdroższe peruki wykonywano w całości z wło­sów ludzkich osadzonych na czepku z włókna pal­mowego, zaś ich tańsze wersje posiadały domiesz­ki wełny i włókien roślinnych. Wszystkie peruki były następnie bardzo starannie barwione, aby uzyskać tak pożądaną błyszczącą czerń, oraz pieczołowicie zaplatane i układane. Noszenie peruki nie było dla Egipcjanki powodem do wstydu i z pewnością nie udawała, że posiada naturalną fryzurę – zresztą pe­ruki charakteryzowały się tak skomplikowanym pro­jektem i układem, że wręcz niemożliwością byłoby pomylenie ich z prawdziwymi włosami. Niewątpli­wie nie uchodziło natomiast kobiecie publicznie prezentować ogolonej głowy. Jako przedmioty cen­ne peruki były więc pieczołowicie przechowywane w specjalnych pudełkach i poddawane najróżniej­szej pielęgnacji przy pomocy zapachowych olejków oraz tłuszczów roślinnych i zwierzęcych. Zasadniczo proces ich produkcji nie zmienił się zanadto pod­czas stuleci egipskiej historii, jednak z czasem poja­wiło się wiele ich wariantów związanych z panującą obecnie modą oraz wiekiem, płcią i klasą społeczną właściciela.

Fragment dekoracji z grobowca Nachta w Tebach, fot. ze zbiorów autorki

 

Na marginesie dodać należy, że w kwestii owłosienia wrażliwi byli również mężczyźni pragnący zachować młodzieńczy i pociągający wygląd. Mimo że również nosili peruki, podejmowali różnorakie próby zapobiegania wypadaniu włosów na starość, a pośród sprawdzonych i polecanych metod znajdowało się między inny­mi nacieranie głowy tłuszczem ibeksa, lwa, krokodyla, gęsi oraz hipopotama, zaś okłady ze specjalnego gatunku sałaty zalecano przykładać do łysych placków, aby stymulować porost włosów. Ta właśnie sałata była zresztą uważana za potężny afro­dyzjak i stanowiła jeden z atrybutów boga płodności Mina.

 

Gwałtownie bije serce moje,

Gdy tylko wspomnę twoją miłość,

Nie daje mi po ludzku chodzić,

Wciąż tłucze się na swoim miejscu.

Nie daje mi koszuli włożyć,

Nie przyodziałam się narzutką,

Nie uczerniłam sobie oczu,

Nie namaściłam pachnidłami[2].

 

Dla kobiety pragnącej uchodzić za pociągającą problem higieny osobistej i makijażu był bardzo istotny, ponieważ nad Nilem przywiązywano niezwykłą wręcz wagę do czystości. Ze względu na upał i pro­mienie słoneczne dbałość o czystość i zdrową skórę stanowiła duży problem, zmuszając Egipcjanki do częstych kąpieli – czasem nawet kilkakrotnie w ciągu dnia. W starożytnym Egipcie nie istniało mydło, do oczyszczania ciała używano więc różnorodnych kremów oczyszczających i złuszczających, których skład znamy z zachowanych do dziś papirusów medycznych – najczęściej stanowiły miksturę soli, sody kry­stalicznej oraz miodu. Aby nie przesuszyć skóry zarówno mężczyźni, jak i kobiety namaszczali następnie ciała olejkami oraz miksturami popularnymi w danym czasie – jednym z cieszących się uznaniem specy­fików były ekstrakty roślinne zmieszane z tłuszczem kota, krokodyla i hipopotama.

 

Do dziś zachowały się liczne przepisy na specyfiki wygładzające zmarszczki, które „przekształcą starego człowieka w młodzieńca”. Co ciekawe, to przede wszystkim mężczyźni byli głównymi użytkownikami tych mikstur – jak chociażby niezawodnego męskiego kremu przeciwzmarszczkowego opisywanego w Papirusie Ebersa, zawierającego przede wszystkim olej z podwójnie wygotowanej kozieradki. Szeroko stosowano również makijaż. Przedstawiciele obu płci grubą czarną kreską obrysowywali oczy. Grubą warstwą pokrywano również powieki, co oprócz znaczenia estetycznego miało również wymiar prak­tyczny, gdyż składniki kosmetyków odstraszały owady i chroniły przed jaglicą, czyli egipskim zapaleniem spojówek. Eleganckie kobiety barwiły również policzki i usta czerwoną ochrą, aby osiągnąć efekt wital­ności i zmysłowości. Popularna była również henna, służąca między innymi do barwienia paznokci u stóp i dłoni, a być może również sutków – jak twierdzą niektórzy badacze na podstawie kilku przykładów rzeźb z okresu Nowego Państwa.

Fragment tronu Tutenchamona, Muzeum Egipskie w Kairze, fot. ze zbiorów autorki

 

Egipcjanki przywiązywały również dużą rolę do zapachu, stosując olejki perfumo­wane kwiatem henny, drzewem cedrowym, korą cynamonu, żywicami, ziołami (jak tymianek i kolendra), jednak najpopularniejszą substancją zapachową był niewąt­pliwie lotos, roślina niezwykle ważna nad Nilem. Pośród najróżniejszych przypisywa­nych mu właściwości uważano również, że lotos pachnie potem bogów, zaś otwie­ranie i zamykanie się jego kielichów stanowi alegorię życia i narodzin. Nic dziwnego zatem, że rozpuszczoną w winie esencję lotosu uważano za silny afrodyzjak. Bardzo popularnym sposobem na zapewnienie przyjemnego zapachu, a także modnym dodatkiem na wszel­kich ucztach i przyjęciach były perfumowane stożki umieszczane na głowach zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Stożek taki zazwyczaj składał się z wołowego łoju i zapachowego olejku, a wraz z upływem czasu rozpuszczał się pod wpływem ciepła, uwalniając przyjemny zapach i nabłyszczając perukę.

 

Jak już wspomniano we wstępie, w świetle społecznego i cywilnego prawa starożytne Egipcjanki cieszyły się bez wątpienia większymi swobodami, niż przedstawicielki większości współczesnych im kultur. Ozna­cza to również, że na równi z mężczyznami mogły wybierać swoich partnerów, również przed ślubem, miały prawo uwodzić i cieszyć się życiem. Dziewictwo nie było więc warunkiem koniecznym do zawarcia związku małżeńskiego, co więcej, stosunki przedmałżeńskie, czy ogólniej rzecz biorąc pozamałżeńskie, były w Egipcie społecznie akceptowane, choć zapewne niezbyt częste, gdyż małżeństwa zawierano w bardzo młodym wieku. Jednak już po zawarciu małżeństwa oczekiwano od partnerów wierności. Nota bene takie małżeństwo często aranżowane było przez rodziców, biorących jednak pod uwagę uczucia dzieci, gdyż wzajemna miłość była w związku ceniona nade wszystko. Kobieta miała jednak pełne pra­wo do udanego pożycia małżeńskiego, zaś seksualne zaniedbywanie żony mogło stać się podstawą do rozwodu. Mimo dość swobodnego podejścia do kwestii kobiecej seksualności, bardzo surowo oceniano zdradę małżeńską. Uwodzenie osób zamężnych było niedopuszczalne, pomimo że małżeństwo miało charakter czysto prywatny, stanowiło bowiem kontrakt pomiędzy małżonkami, podpisywany przez obie strony, do którego nie mieszano władzy ani religijnej, ani państwowej. Za taki występek groziły obu ro­mansującym stronom ciężkie kary – śmierć, wygnanie, odcięcie uszu i nosa, chłosta i wysokie grzywny, jednak na podstawie dokumentów sądowych, które przetrwały do naszych czasów, wiemy, że w rzeczy­wistości nie były one surowo egzekwowane.

 

Jak pokazują liczne przykłady egipskiej poezji miłosnej, uwodzenie, rozkochiwanie w sobie i romantycz­na miłość nie były nad Nilem czymś niepożądanym. Jak słusznie zauważył Wiesław Bator, Egipcjanie kie­rowali się w życiu zasadą, że „wszelkie radości zmysłowe są bożym darem dla człowieka i należy z nich korzystać. (…) Jeżeli człowiek żyje nie wyrządzając nikomu krzywdy i nie naruszając zasady maat, może spokojnie i przyjemnie spędzać swój czas na ziemi i bez obawy spoglądać w nieuniknioną przyszłość”[3].

 

Pocałowałem ją przy wszystkich,

Wiadomo teraz kogo kocham.

Naprawdę, serce mi zabrała,

Gdy popatrzyła na mnie ciepło[4].



[1] Pieśni rozweselające serce, tłumaczenie z egipskiego T. Andrzejewski, Warszawa 1963.

[2] Tamże.

[3] W. Bator, Religia starożytnego Egiptu, Kraków 2004, s. 134.

[4] Pieśni rozweselające serce, dz. cyt.

 

Artykuł ukazał się w piśmie kulturalnym „Fragile” nr 4 (6) 2009.

 

 

Dodaj odpowiedź