„Stan głębokiego przygnębienia i apatii. Nastrój łagodnego smutku i zadumy”[1]. Pomiędzy stanem a nastrojem, pomiędzy sposobem bycia a sytuacją egzystencjalną – gdyż takie aspekty trzeba by dodać do analizy melancholii – rozciąga się cała gama różnorodnych doznań i aspektów przeżywania świata, doświadczania siebie. Czym zatem jest melancholia? W encyklopedycznej definicji te lakonicznie wymienione dwa aspekty niech posłużą za punkt wyjścia. Analizując problem z perspektywy filozofii Martina Heideggera, można powiedzieć, że stan ma aspekt ontyczny, dotyczy swoistego aspektu bytu. Człowiek w stanie melancholii może się stać kimś innym, o czym najlepiej wiedzą psycholodzy i psycholożki, zmagając się z „głębokim przygnębieniem i apatią”, walcząc z niemożnością normalnego funkcjonowania i bycia sobą człowieka. Jako stan melancholia staje się niemalże jednostką kliniczną, zmieniając byt człowieka, powodując, że jest on niezdolny do pełnego odczuwania, sprawnego życia, wszystko traktując jak nieważne, oddalone, nieistotne. Przygnębienie zaczyna na tyle mocno wypełniać człowieka, że ten nie może już rozwijać samego siebie i wchodzić w interakcje międzyludzkie, relacje i dialog. Samotność jest towarzyszką takiego stanu rzeczy.
Sama samotność, o czym często zapominam, jest naturalnym stanem człowieka. Nieważne ilu ludzi jest dookoła, samotność to doświadczenie niezależne od osób nas otaczających. Posiada samotność dwa swoje podstawowe stany: zamknięcia w sobie lub izolacji (ekskluzji). Jako zamknięcie w sobie może być skupieniem, świadomością. Człowiek samotny niekoniecznie jest sam, ale tu i teraz, nawet wobec innych, może pozostawać w skupieniu, refleksji, wykraczającej poza otoczenie (nawet na chwilę zamykam oczy, by pobyć sama z sobą, pomyśleć w spokoju, przemyśleć problem). Inaczej rzecz się ma z samotnością jako izolacją. Wówczas świadomość nie skupia się na jakimś problemie, nie jest dążeniem do jego rozwiązania. W takim wypadku samotność to brak obecności innych lub brak zrozumienia innych, to pogłębiająca się izolacja, w której człowiek nie potrafi już dostrzec drugiego człowieka. Melancholia jako stan często może się wiązać z takim poczuciem samotności jako negatywnego doświadczenia, w którym sam człowiek izoluje się od innych lub czuje wykluczenie. W ten sposób też melancholia stać się może wykluczeniem.
Nieco inaczej melancholię można rozumieć, gdy ujmie się ją jako nastrojenie, posiadające charakter ontologiczny, dotyczące samego sposobu naszego istnienia. Dla Heideggera nastrojenie jest szczególnie ważnym aspektem ludzkiego życia, w którym można zacząć realizować siebie na zupełnie innym poziomie odczuwania. Nastrojenie odnosi się zatem do samego istnienia, sposobu bytowania. Co najważniejsze w stosunku do stanu posiadającego negatywne oddziaływanie na byt ludzki nastrojenie może mieć znaczenie pozytywne dla samego istnienia. Kryje się w tym swoisty paradoks – samo nastrojenie bywa czymś przykrym, przynosi jednak pozytywne rezultaty. W melancholii kryje się smutek. Ten łagodny, o którym wspomina encyklopedia, jest też najtrudniejszym rodzajem melancholii. Smutek pojawia się niekiedy znikąd. Jesień, deszcze, początek zimy, odjazd przyjaciółki lub przyjaciela, nieudane spotkanie. Zewnętrzne zdarzenia mogą aktywować ten szczególny rodzaj nastrojenia, gdzie nie mieścimy się już w naszej codzienności, gdzie znika celowość naszych działań, znika zadaniowość naszego życia. Smutek melancholii może znieść wszelkie dekoracje, jakimi się otaczamy, nadając sens naszemu życiu. Może postawić nas wobec nas samych, bez odwołania do tego, co robimy, bez zapośredniczenia w narracjach, jakie się o nas wytwarzają, czy jakie sami o sobie wytwarzamy.
(…)
Cały artykuł dostępny jest w wersji papierowej „Fragile” nr 4 (30) 2015.
Przypisy:
[1] http://sjp.pwn.pl/sjp/melancholia;2482214.html (dostęp: 13.10.2015).