Pochwała niezrozumienia

0
1716

Zwykle z dystansem podchodzę do zbiorów złożonych z przedruków tekstów, które miały szansę zaistnieć wcześniej w przestrzeni publicznej, o czym pisałam niedawno w recenzji zestawu esejów Moja osoba autorstwa Łukasza Najdera[1]. Trudno się oprzeć wrażeniu, że często takie publikacje są wynikiem chłodnej, wydawniczej kalkulacji, obliczonej na szybki i łatwy zysk, gwarantowany przez rozpoznawalne nazwisko na okładce. Czytelnik bądź czytelniczka skuszony marką lubianego twórcy lub twórczyni, często doznaje rozczarowania treścią, którą rozpoznaje z pism albo wystąpień. Zdarza się, że tego rodzaju zbiory są skandalicznie niewyważone pod kątem jakości poszczególnych esejów albo skomponowane chaotycznie i bez rozmysłu. Obawiałam się, że Czuły narrator Olgi Tokarczuk będzie na siłę wyciskającym ile się da z brandu „polskiej noblistki”, półproduktem, który więcej nam obiecuje, niż oferuje.

W przeciwieństwie do Mojej osoby Najdera nowa publikacja Tokarczuk zawiera trudniejsze do odszukania w sieci eseje, odczytywane przez autorkę podczas sympozjów i wykładów. Niemniej jednak w Czułym narratorze – za wyjątkiem niewygłoszonego nigdy wykładu Kraina Metaksy – nie znajdziemy tekstów premierowych, a autorka w posłowiu wymienia całą bibliografię zamieszczonych w zbiorze artykułów. „Najświeższy” esej, pt. Ognozja, opublikowano w tym roku w nieco zmienionej wersji i pod innym tytułem na łamach „Polityki”[2], a najstarszy, pt. Maski zwierząt, pojawił się na portalu „Krytyki Politycznej” dwanaście lat wcześniej[3]. Choć najnowsza książka Tokarczuk składa się z artykułów pisanych na przestrzeni dłuższego czasu, jest kompozycyjnie oraz treściowo spójna. Każdy kolejny esej poszerza kontekst poprzedniego, dając jednocześnie poczucie obcowania z zamkniętą formą literacką. Pierwotnie niezależne od siebie artykuły zamknięte w okładce Czułego narratora stają się rozdziałami, stopniowo odkrywającymi przed odbiorcą metodę pisarską Tokarczuk.

Najwięcej kwestii „technicznych” poruszonych zostaje w Wykładach łódzkich, nie należy jednak lekceważyć wcześniejszych tekstów, które dobrze obrazują patrzenie autorki na świat i literaturę. W Maskach zwierząt Tokarczuk pisze o fundamentalnie istotnej dla rozwoju człowieka empatii, która w historii ludzkości zaczęła funkcjonować jako pełnowartościowa kategoria poznawcza stosunkowo niedawno, a w niektórych kręgach jej wartość nadal pozostaje dyskusyjna. Z kolei zaczytując się w Ćwiczeniach z obcości, można skonfrontować się z Tokarczuk piętnującą nieuczciwie rozdawane karty przywileju podróżniczego, nadużywanego przez człowieka tzw. Zachodu. Prace Hermesa, czyli jak tłumacze codziennie ratują świat to z kolei esej pochwalny dla niedocenionej zdobyczy cywilizacyjnej, jaką jest umiejętność tłumaczenia wszelkich języków oraz znaków za pomocą kodu komunikacyjnego, jakim jest pismo. Widać wyraźnie, że te trzy teksty tematycznie łączą się w całość spójnego systemu myślowego – empatia podaje w wątpliwość oczywistość przywilejów, przywileje ograniczają możliwość poznawania świata, poznawanie świata wymaga zaś umiejętności czytania znaków, znaki wymagają pisma, pismo wymaga umiejętności czytania, a czytanie w końcu pomaga rozwijać empatię. Łańcuch powiązań zawiera, oczywiście, także inne wątki warte uwydatnienia. Wybieram jednak te fragmenty, które dobrze obrazują zależności między nimi oraz wskazują na pewną sekwencyjną ciągłość myślenia, jaką da się w zebranych esejach wyczytać. W moim odczuciu uwypuklona zostaje w ten sposób logika metody pisarskiej Tokarczuk, która wynika z tego właśnie splotu. Jak się okazuje, konwencja pisarska autorki E.E. wyrasta z umiejętności krytycznego czytania i pochwały niezrozumienia, które są ze sobą w ścisłej relacji.

Czytelnik bądź czytelniczka skuszony marką lubianego twórcy lub twórczyni, często doznaje rozczarowania treścią, którą rozpoznaje z pism albo wystąpień. Zdarza się, że tego rodzaju zbiory są skandalicznie niewyważone pod kątem jakości poszczególnych esejów albo skomponowane chaotycznie i bez rozmysłu. Obawiałam się, że Czuły narrator Olgi Tokarczuk będzie na siłę wyciskającym ile się da z brandu „polskiej noblistki”, półproduktem, który więcej nam obiecuje, niż oferuje.

Nie chodzi wyłącznie o czytanie literatury, choć ten aspekt Tokarczuk podkreśla wyjątkowo sugestywnie. W Palcu w soli, czyli Krótkiej historii mojego czytania, autorka opowiada o ukochanych książkach i ich olbrzymiej roli w kształtowaniu jej wrażliwości. Tokarczuk wskazuje uniwersalność tej sytuacji, sugerując, że czytanie nie jest i nie powinno nigdy być czynnością elitarną, bo pomaga wypracować w sobie umiejętność eks-centrycznego spojrzenia, w którym autorka Biegunów upatruje swoistą wartość.

    Chodzi bowiem o pewną szczególną pozycję, jaką przyjmujemy w postrzeganiu świata – wyjście poza centrum, poza wspólne, uładzone i zaakceptowane przez ogół doświadczenie rzeczywistości. To świadome szukanie perspektywy, która do tej pory nie była powszechna, a która w swojej nowości pokazuje to, czego nie dostrzegano, co pomijano (s. 203).

Choć Tokarczuk omawia tę kwestię na przykładzie konkretnego dzieła literackiego, jakim jest Lalka Bolesława Prusa, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w tych słowach można odszukać sugestię spojrzenia poza horyzont kontekstu literackiego. Przyjrzyjmy się fragmentowi, w którym zanotowano, że „literatura jest więc tym osobliwym momentem, w którym najbardziej indywidualny i niepowtarzalny własny język spotyka się z językami innych ludzi. Literatura to przestrzeń, w której prywatne staje się publiczne” (s. 88). Zwracając uwagę na performatywną siłę języka, Tokarczuk zestawia ze sobą świat rzeczywisty i literacki. Dalej czytamy: „Paradoksem jest, że w tej sytuacji ścisłej współzależności języka zbiorowego i obrazu rzeczywistości z czasem zaczynamy się czuć jak w pułapce, ponieważ rzeczywistość określa język, a język rzeczywistość” (s. 89). Odczytuję w tych słowach zachętę do uważnego i krytycznego podejścia do języka oraz do czujności wobec jego mocy twórczej. Lektura krytyczna, a więc z pozycji eks-centrycznej, wspiera poznanie oraz dystans wobec norm i względnych oczywistości. Aby jednak do takiej sytuacji doprowadzić, konieczny byłby jeszcze jeden czynnik, czyli akceptacja „niezrozumienia”, które pozwala przełamać przyzwyczajenia i przetarte punkty widzenia.

    Uważam, że każdy powinien doświadczyć tego cudownego stanu niewinności, stanu sprzed rozumienia, kiedy nie istnieją jeszcze te wszystkie sieci, powiązania, relacje i skojarzenia, które trzymają nasze doświadczenie rzeczywistości w ryzach i dają nam iluzję, że świat jest czymś w miarę stałym, rządzonym przez niezmienne i powtarzalne prawa, że można mu zaufać (s. 78).

Akceptacja niezrozumienia jest wspierana krytycznym czytaniem świata, a więc perspektywą czujną i nieufną wobec wszystkiego, co uległo normalizacji za sprawą języka większości. Eks-centryczność, o której pisze Tokarczuk, wspiera czytelniczą uważność na „obecność pierwiastka niesamowitego”, wnoszącą nową jakość do rozumienia świata, nie tylko tego literackiego.

W podzielonych na podrozdziały Wykładach łódzkich Tokarczuk wciela się w rolę krytyczki czy recenzentki, a za przedmiot analizy bierze napisane przez siebie powieści – Księgi Jakubowe oraz Prowadź swój pług przez kości umarłych. Na ich przykładzie omawia funkcję i sposób kreowania dwóch rodzajów narracji, które wspierają eks-centryzowanie tekstu. Mowa o nieosobowym narratorze panoptycznym i osobowym narratorze dysocjacyjnym. Ten pierwszy jest okiem, które widzi wszystko, nie będąc przy tym widzianym, a jednocześnie posiadającym własną perspektywę. Drugi to konkretny, autonomiczny głos, któremu ulec musi nawet sama autorka, eks-centryzując się z procesu twórczego. Oddając lejce narratorowi dysocjacyjnemu, pisarz powinien niejako odsunąć się w cień własnej psychiki; odłożyć na bok własne ego, które często zbyt inwazyjnie wkracza w narrację i narzuca się światu przedstawionemu. Dysocjacja miałaby tchnąć w dzieło świeżą perspektywę, którą promuje autorka Biegunów. „Człowiek, proszę państwa, moi drodzy, ma duszę i ciało narratora” (s. 179) – czytamy w Czułym narratorze. To chyba najskromniejsze wyznanie twórczyni (ale i twórcy!), opisującej swoje dzieło, z jakim się kiedykolwiek zetknęłam.

Pisarce udało się stworzyć publikację będącą rodzajem pisarskiej spuścizny, a jednocześnie niepopadającą w samochwalczy, nadęty ton. Tokarczuk wspiera swoje rozważania opiniami i badaniami mędrców wielu dziedzin oraz epok, jednak nie namaszcza żadnego na swojego mentora. W moim odczuciu wyłaniająca się z esejów metoda pisarska Tokarczuk jest spójna i zrozumiała. Spotkałam się jednak z opinią, jakoby zawarte w Czułym narratorze treści były zbyt powierzchowne i ocierające się o oczywistość, z czym trudno się zgodzić, jeśli spojrzy się na zbiór z perspektywy proponowanej przez jego autorkę. Wydaje się, że recenzując i czytając Tokarczuk, niekiedy łatwo wpaść w zbyt poważny ton oskarżycielski względem tekstów, którym przypisuje się niewłaściwe znaczenie. Spekulatywność, w którą nie raz popada autorka, pasuje do treści, ponieważ chyba nigdy nie miały one mieć charakteru diagnozy, a wygląda na to, że często tak się je postrzega. Może czasem wystarczy po prostu przyznać, że się czegoś „nie rozumie”, i dostrzec w tym zagubieniu eks-centryzującą wartość.

Olga Tokarczuk, Czuły narrator, Kraków: Wydawnictwo Literackie 2020.

Przypisy:
[1]J. Niedziejko, Drukowanie internetu, „Czas Kultury”, 26.05.2020, http://czaskultury.pl/czytanki/drukowanie-internetu/ (dostęp: 29.12.2020).
[2]O. Tokarczuk, Człowiek na krańcach świata, „Polityka” 1.10.2020, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1972652,1,czlowiek-na-krancach-swiata-wyjatkowy-esej-olgi-tokarczuk-w-polityce.read (dostęp: 29.12.2020).
[3]O. Tokarczuk, Maski zwierząt, „Krytyka Polityczna”, 17.09.2017, https://krytykapolityczna.pl/kultura/maski-zwierzat/ (dostęp: 29.12.2020).

Fragile – nowa odsłona

Dodaj odpowiedź