Przestrzeń, którą świeci wiersz. O Niebieskim dworze Zuzanny Bartoszek
Jesienią 2013 roku w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej odbyła się polska edycja międzynarodowego projektu „The Book Lovers”, zajmującego się badaniem powieści pisanych przez artystów wizualnych traktowanych jako medium sztuki wizualnej. W materiałach promocyjnych projektu powtarzano interesującą kalkę językową o nowym zjawisku w sztuce, jak nazwano „powieści pisane przez artystów”. Roztrząsanie problemów: „czy pisarka jest artystką?” lub „czy dzieło literackie jest dziełem sztuki?” wnosi do dyskusji o twórczości więcej teoretycznego zamieszania i zwykłego potwierdzenia dominacji kultury wizualnej nad tekstową niż zrozumienia oddziaływań między literaturą i sztuką współczesną.
Odpowiedzią na te tendencje jest tom Niebieski dwór Zuzanny Bartoszek, w którym akcent położony jest na eksplorację wrażeń wzrokowych. Autorkę interesują doświadczenia jednostki w relacjach z obiektami: „Wzrok skacze po przedmiotach/ Takich a nie innych/ Mają do dyspozycji wielkość, kształt, kolor/ I ruch względem układu/ Rozdaję im nazwy wedle uznania” [wzrok skacze po przedmiotach]. Opisy właściwości przestrzennych współistnieją z odczuciami i wyobrażeniami w realistycznych obrazach poetyckich. Wiersze z Niebieskiego dworu posiadają cechy poezji konkretnej, z zastrzeżeniem kluczowej roli sensualnego podmiotu. Efektem jest operujący nieskomplikowanym językiem i wyraźnymi obrazami poetyckimi wiersz o cechach obiektu sztuki wizualnej, które ujawniają się podczas wizualizowania zawartych w nim stanów.
Podmiot przedstawia swój stosunek do wiersza kilkukrotnie, w otwierającym tomik utworze Patria pisze: „Ten wiersz nie ma drzwi/ Jest sześcianem/ Możesz go obracać w dłoni”. Podobna wizja wiersza jako sześcianu występuje w Manifeście dobrodzieja Tomasza Pułki, gdzie w konkluzji pojawia się znane wyrażenie: „Przyjmować i odrzucać idee; być psem i kością poezji” – jako silny postulat doświadczenia relacyjności i przemieszczenia w dynamice wypowiedzi poetyckiej. Zadanie natury komunikacyjnej i identyfikacyjnej autorka rozwiązuje poprzez wyraźne podporządkowanie formie oraz używanie samoświadomej osoby, biorącej pełną odpowiedzialność za słowo i pozostającej nieuchwytną dla czytelnika, pomimo konfesyjnego stylu wypowiedzi. Dialektyka relacji między podmiotem i obiektami wytwarza przestrzeń napięć, rozładowywanych przez ironię i konkluzję:
Rozpadł mi się dorsz przy rozmrażaniu
Przegrałam z wieloma teksturami
Okazały się bardziej zdecydowane
Moje sprawy kończą się na człowieku
I jego przedmiotach
Wszechświat i kwanty to przesada
Mają zmienne imiona
Rezygnacja z tytułów większości utworów potwierdza w pewien sposób elementarną niemożliwość wyboru takiego wyrażenia, które wiernie odda rozciągłość znaczenia. Założenie zamkniętego sześcianu z niewiadomą w środku obrazuje czysto hipotetyczną możliwość kontaktu z nieempiryczną esencją. Bartoszek zawiera w utworach wyznania: potrzeb, zdarzeń, doznań, refleksji i sądów. Pisanie służy tutaj uporządkowaniu i uświadamianiu sobie własnych doświadczeń („wiersz jest na szczycie uzdrowiska”). Jak zauważa autorka w wywiadzie dla „Czasu Kultury”, prawdziwa tożsamość pozostaje nieodgadniona i dezaktualizuje się niezależnie od wierszy, będących świadectwami o prawdziwości jej zmiennego stanu. Najważniejszym motywem w Niebieskim dworze jest indywidualizm oraz świadomość przestrzennej znikomości i zmienności jednostki; jakich by naiwnych i elitarnych cech nie przypisywano indywidualizmowi z ideologicznego punktu widzenia, jest to fakt, który staje się coraz istotniejszy. Wiersze mówią o potrzebie autonomiczności, a że niezależność nigdy nie jest bezwarunkowa, żeby nadać temu kłopotliwemu faktowi znamiona realności, autorka posługuje się ironią lub obrazowaniem przestrzennym. To drugie bezpośrednio wydarza się w wierszu [sprzedaż domu to przeszczep twarzy]:
Sprzedaż domu to przeszczep twarzy
Wynajem części domu to nierząd
Ludzie, którzy nie czują w sobie wymiaru jeden są mniej ludźmi
Nie ma we mnie wolnych miejsc
Drugi człowiek jest obok
Na widok jego potrzeb
Rzucam w ścianę szklankami i telefonami
Zdarzenia są nadliczbowe
Światło sztuczne i naturalne w jednym pokoju
Wyprawianie urodzin gorylowi w zoo
Postulat samoświadomości jednostki jest warunkiem indywidualizmu. Świadomość istnieje i zmienia się poprzez relacje z ludźmi. Po to jednak mamy wyobraźnię, żeby móc pomyśleć siebie bez innych. Samo-poczucie istnieje. Momenty, w których przecinają się potrzeby jednostek, równie często przynoszą zadowolenie lub frustrację. Osoba tych wierszy jest zainteresowana egocentryczną wizją człowieka. Żeby było to widoczne jeszcze wyraźniej –utwory, w których występują inne osoby i pojawia się liczba mnoga, są napisanymi prozą poetycką notatkami, jak gdyby wypowiedź w liczbie innej niż pojedyncza traciła tożsamość wiersza. Jednostkowość tautologicznie potwierdza się jako ‘jedyna’ pewność perspektywy indywidualistycznej. Dbałość o tożsamość wypowiedzi jest specyficzna dla Niebieskiego dworu – Bartoszek autotematycznie splata ją z cechami charakterystycznymi swojej dykcji w wierszu [wyrażam się najdokładniej jak potrafię]:
Wyrażam się najdokładniej jak potrafię
Składam się głównie ze skojarzeń
I niedokończonych zdań
Nazwy nigdy nie będą sztywne
Niedobrze
Nie wiem co z tym zrobić
Każdy myśli coś innego
Nie ma wspólnych intuicji na żaden temat
Wspólnota jest zresztą brzydka
A wiedza względna jest prymitywna jak religia
Wszyscy kłamią
Do tego jeszcze ta druga wojna światowa
I to, że natura koloru nie jest znana
Frustracja jest jedyną możliwą postawą
Sami jesteśmy swoim miejscem w świecie, jeśli można ‘tak’ (jakoś, coś) powiedzieć. W drugim wierszu książki autorka podaje czytelnikowi dłoń, o czym później już mu nie przypomina: „Proponuję metodę na zbawienie /oczekuję czasu, pieniędzy i zainteresowania/ Zapraszam na spacer po moim życiu”. Wybieramy się na spacer lub przechadzkę w zależności od zaangażowania, którego Niebieski dwór wymaga od czytelnika nie tyle na poziomie wnikania w znaczenia, ile na poziomie wyobrażenia. Bartoszek pisze otwarcie i zrozumiale. Wiersze układają się najczęściej w listy stwierdzeń i zakończonych wyrzutniami zdań prostych, poetyckich dzięki założeniu obecności podmiotu na serio. Z tej samej powagi wynika równoważąca ją ironia, która nie odbywa się kosztem szczerości przekazu („Świata nie da się zamknąć w zdaniu”) i uwiarygodnia głos autorki („jestem jedyną możliwością pierwszej córki mojej matki”). Czytając debiut Bartoszek, łatwo dać się zwieść wrażeniu, że szczera i dokładna fraza jest zupełnie zrozumiała, tymczasem „nazwy nigdy nie będą sztywne”. Próba uchwycenia intencji przypomina odgadywanie niewiadomej zamkniętej w kubiku. Problem zrozumienia nieustannie unosi się nad wierszami, których ironia zawiera się w językowej przejrzystości:
Mam do dyspozycji tylko połowę czasu
Między przyczyną a skutkiem
Nie dzieje się tu dużo
To tylko tak wygląda
Do opisywania świata wystarczą dwa wymiary
Zdania i obrazy
Film to efektowna zbrodnia
Teatr to już obrzydlistwo, które powinno być zdelegalizowane
Ciągle o tym zapominam
Spadają mi na głowę konsekwencje nie tego, co myślałam
Nie mogę na to patrzeć
Bartoszek jest także rysowniczką współtworzącą czasopismo literacko-artystyczne „Półmrok”, które publikuje twórczość artystów związanych z Galerią Stereo. W tym kontekście interesujące jest spojrzenie na jej wiersze pod kątem właściwości obiektów sztuki wizualnej. Obrazy poetyckie łatwo podlegają wizualizacji w umyśle czytelnika. Pamięć wzrokowa umożliwia zrozumienie opisywanej relacyjności podmiotu i obiektów w przestrzeni. Wyczyszczone z nadmiaru konotacji językowych tworzą zaplanowaną konstrukcję wyrażeniową obrazującą prawdę osoby. Wpływ sztuki wizualnej daje o sobie znać w obiektywizacji indywidualnego doświadczenia poprzez inkluzywny język poetycki. W wierszach Bartoszek wizualizacje stanowią o sile przekazu, utrzymującego statyczną prostotę i równocześnie poruszającego wyobraźnię. Istotne znaczenie dla wytwarzania nastroju odgrywają kolory, których tradycyjna symbolika jest drugorzędna wobec pierwotnego doznania wzrokowego. W zrozumiałości frazy i wrażliwości na sferę wizualną tkwi popowy charakter tomu, który jest dobrą propozycją dla osób niemających częstego kontaktu z poezją.
Autorka używa obrazów codzienności, aby poprzez interakcję z nimi wytwarzać poezję z doświadczania zjawisk. Początkowe wersy zapisane w nawiasach służą za tytuły ([mam dobre wyniki badań], [obejrzałam zdjęcia z wakacji], [kierują mną złośliwość i zazdrość]), dając zarazem obrazy „ja” rozwijane następnie przez autorkę. Przyjemność i mądrość płynąca z wyprowadzanych konkluzji jest zróżnicowana. Zapadają w pamięć jak w [nie ufam ludziom], w świetnym [Boże! Ja tak ślicznie patrzę!] czy [Dowiedziałam się], lub odchodzą przeładowane jak w [Kołdra pachnie obozem sportowym], [Jestem u siebie, na górze] czy [Możliwe, że kiedyś zgłupieję]. Podobieństwo formalne uwidacznia różnice jakościowe; nie zdołano uniknąć tutaj niekorzystnego zlewania się z sobą słabszych i lepszych utworów w nużącej jednostajności wypowiedzi. Język w Niebieskim dworze jest używany z wielką ostrożnością wobec znaczenia, bez rozciągania go na nieznane desygnaty. Ta sama dokładność frazy ogranicza eksplorowanie nowych znaczeń. Monotonna dykcja o świadomie wyciszonej dynamice stwarza tom, który wygląda jakby świecił się jednostajnie i bez przerwy. Widać ostre kolory na powierzchni, a półcienie i wnętrza pozostają niewyraźne lub niedostępne. Taka jest ich złożona natura.