Retromania jako ponowoczesna strategia kulturowa
Postmodernizm być może nie jest już nurtem dominującym na salach wykładowych, ale za to rozszerza strefę wpływu społecznego. Można powiedzieć, że postmodernizm wyszedł z akademii na ulicę. Zwyczajowo odróżnia się „postmodernizm” jako pewien nurt filozoficzny czy intelektualny od „kondycji ponowoczesnej”, która stanowi bardziej kategorię socjologiczną, styl życia czy strategię kulturową[1].
1. Nie oznacza to jednak, że postmodernizm i kondycja ponowoczesna pozostają ze sobą bez związków. W istocie, konceptualna zawartość treści głoszonych przez myślicieli postmodernistycznych może korespondować z mentalnością współczesnych mieszkańców postindustrialnych państw dobrobytu. Nie twierdzę (wprawdzie), że postmodernizm jest wszechobecny niczym heglowski duch absolutny, swoisty Zeitgeist, który emanuje z uniwersum idei do świata społecznego. Sprawa jest dużo bardziej złożona – pojęcia czy koncepcje głoszone na uniwersytetach mogą jednocześnie warunkować i być warunkowane przez procesy społeczne, co wskazuje na dwukierunkową, cyrkularną zależność. Nie chcę jednak zajmować się tutaj poszukiwaniem właściwych znaczeń i definicji, gdyż byłby to spór czysto pojęciowy. Pozwolę sobie założyć, że znaczenie terminu „postmodernizm” w niniejszym tekście wyklaruje się w trakcie jego użycia.
2. Postmodernizm wyraża specyficzny stosunek do przeszłości, jak i w ogóle do kategorii czasu. Głoszony przez Fukuyamę „koniec historii”[2], chociaż docelowo odnosił się do kresu pomysłów na organizację społeczno-polityczną, może być interpretowany jako swoiste ograniczenie ludzkiej oryginalności i nowatorstwa, które miały wyraz w idei postępu społecznego. Ponowoczesność wyraża wątpliwości co do koncepcji nieprzerwanego rozwoju, którą przypisuje epoce nowożytnej. Z jednej strony są to wątpliwości natury moralnej – takiej, jaką zawierają historyczno-filozoficzne analizy Michela Foucaulta, który identyfikuje rozwój wiedzy i techniki z rozwojem władzy i opresji[3]. Z drugiej strony jest to wątpliwość, która neguje w ogóle możliwość postępu i stworzenia czegoś autentycznie nowego; takie podejście charakteryzuje Lyotarda i jego tezę o końcu wielkich narracji[4]. Jeżeli ludzkie wszechogarniające konceptualizacje świata (metanarracje) osiągnęły swój kres, to niemożliwe jest wymyślenie czegoś innowacyjnego, a zatem niemożliwy jest postęp.
Taka perspektywa stymuluje życzliwe zwrócenie się do przeszłości, twórczą rekonstrukcję historii i powtarzanie tego, co już było w różnych konfiguracjach. W takiej osnowie intelektualnej otwarcie się na repetycję trendów kulturowych obecnych już w przeszłości wydaje się konieczne. Ta konieczność znajduje swój wyraz w stylistyce retro – obecnej zarówno w modzie, designie, ale także w takich sferach kultury jak film czy muzyka. Rosnąca popularność odzieży z second handów, fotografii z aparatów analogowych, zegarków czy okularów vintage to druga strona monety zwanej ponowoczesnością. Widzimy retro w filmach Xaviera Dolana czy Woody’ego Allena, słyszymy je w piosenkach Lany Del Rey. Niniejsza refleksja nie rości sobie jednak celów idiograficznych, czyli opisywania w indywidualnych przejawach tego, co można określić mianem retro; moim głównym zamiarem jest nakreś-lenie ram pojęciowych, które mogą ułatwić interpretację tego zjawiska.
Ponowoczesność wyraża wątpliwości co do koncepcji nieprzerwanego rozwoju, którą przypisuje epoce nowożytnej.
3. Aby lepiej zrozumieć postmodernizm w jego społecznych, empirycznych przejawach, należy zbadać zawartość konceptualną, która się pod nimi kryje. Nie będzie przesadą, jeżeli stwierdzę, że teoria postmodernistyczna zawdzięcza swoją ekspansję zwiększeniu samoświadomości językowej i uzmysłowieniu sobie asymetrii pomiędzy znakiem a znaczeniem. Prymarną rolę w rozwoju filozofii języka i semiologii, czyli ogólnej nauki o znakach, odegrał Ferdinand de Saussure, francuski językoznawca, którego działalność przypada na przełom XIX i XX wieku. De Saussure, ujmując język jako system znaków, sklasyfikował znak, dzieląc go na dwa elementy: znaczący (fr. signifiant) i znaczony (fr. signifié)[5]. Element znaczący był zewnętrzną formą, odnoszącą się do pewnej treści, zmysłowym obiektem, który wyrażał się w dźwięku (fonetycznym zapisie głosek) bądź w piśmie (zapisie graficznym liter). Element znaczony był z kolei referencją semantyczną, do której odnosił się znak, czyli znaczeniem nieobecnym w zmysłowej formie znaku. Istotny z tego punktu widzenia jest fakt, że de Saussure zauważył, iż relacja łącząca element znaczący ze znaczonym ma charakter arbitralny, przygodnie zdeterminowany kulturowo. Doprowadziło to do pogłębienia samoświadomości lingwistycznej ówczesnych środowisk akademickich i powstania nurtu językoznawczego oraz literaturoznawczego – strukturalizmu[6]. Strukturalizm wpłynął także na filozofię oraz antropologię kulturową, czego przejawem jest twórczość jednego z najbardziej wybitnych antropologów XX wieku – Claude’a Lévi-Straussa[7].
4. Chociaż demontaż struktury znaków dokonał się w pełni dopiero w XX wieku, to swoiste odczarowanie języka następowało wraz z tak zwanym odczarowaniem świata zapoczątkowanym w nowożytności. Społeczeństwa przednowoczesne nie odróżniały znaku od znaczenia, czyli tego, co on oznacza. Zmysłowa forma znaku była postrzegana jako coś bezpośrednio. odnoszącego się do znaczenia. Znaczenie było immanentnie zakorzenione w znaku, relację tę traktowano jako metafizyczną konieczność[8]. Korona była przyrodzonym atrybutem króla, kontusz był z natury przypisany do szlachcica, zaś kombinacja fonemów (dźwięków głosek) składająca się na imię bóstwa stanowiła realne odniesienie do jego osoby, jak zauważa Theodore Adorno: „więź między imieniem a bytem potwierdzona jest w zakazie wymawiania imienia boskiego”[9].
Określone rekwizyty społeczne reprezentowały status, przynależność klasową ich posiadaczy. Przy czym struktura feudalna sprawiała, że sam status społeczny był postrzegany jako przyrodzony, chłop był chłopem z natury, arystokracja dominowała nad chłopstwem i było to czymś tak naturalnym jak prawa przyrody[10]. Oprócz feudalnej Europy jako przykład można również podać tradycyjne społeczeństwa Indii, ustrukturyzowane przez system kastowy. Przynależność do danej kasty w umysłach hindusów była wynikiem karmana (bilansu przewinień i dobrych uczynków w poprzednim życiu) i procesu reinkarnacji (wędrówki pomiędzy poszczególnymi wcieleniami). Wobec tego miejsce w hierarchii społecznej ustalone było odgórnie i legitymizowane poprzez system znaczeń o proweniencji religijnej[11].
Niewyobrażalne było posługiwanie się danym rekwizytem bez odpowiedniej legitymizacji, nie była to sprawa bynajmniej arbitralnej konwencji społecznej. Widzimy tutaj potoczną, naiwną konceptualizację relacji znak–znaczenie i artefakt kulturowy–status społeczny na zasadzie metafizycznej konieczności[12]. Rozwój społeczeństwa mieszczańskiego, a także systemu merkantylnego przyczynił się do uelastycznia tej relacji. Przede wszystkim stało się tak przez zwiększenie mobilności społecznej. Rekwizyty dalej były przyporządkowane do ról i określonych statusów, ale statusy nie miały charakteru przyrodzonego z natury. Człowiek nie miał odgórnie narzuconej tożsamości poprzez swoje naturalne, zarezerwowane miejsce w hierarchii społecznej. Tożsamość stała się in statu nascendi czymś, co się zdobywa, projektuje i samodzielnie wypracowuje. Miało to swoje istotne konsekwencje w przemianach samoświadomości społecznej, jednostka musiała konkurować z innymi o status i dostęp do rekwizytów, które były ograniczone; ponadto utraciła koncept przyrodzonej prawdy o sobie, musiała sama kreować swoją tożsamość, która nie była już jak niegdyś wyrobem gotowym, a jedynie wypadkową przygodnych procesów[13].
Jak zauważa Baudrillard, postmodernizm zrywa relacje znaku ze znaczeniem, znak niczego już nie reprezentuje, staje się autonomiczny[14]. Posługiwanie się danym atrybutem czy rekwizytem nic już nie oznacza, nie mówi nic o jego posiadaczu. Tym, co konstytuuje znak, nie jest już jego referencja (odniesienie), ale zewnętrzna, zmysłowa – czyli w istocie estetyczna – charakterystyka. Znak identyfikuje się poprzez jego zewnętrze, to, co bezpośrednio dostępne i widoczne. W podobny sposób funkcjonuje ponowoczesny podmiot, który
wytwarza swoją tożsamość ex nihilo, poprzez społeczną, publiczną ekspresję i przy użyciu widocznych rekwizytów. W tym sensie „istnieć” to tyle, co być wystawionym na widok publiczny, jak twierdzi Zygmunt Bauman: „w tym świecie «istnieć» to tyle, co być zauważonym, a miernikiem ważkości, namacalności istnienia jest ilość widzów i słuchaczy, i ślad odciśnięty w ich świadomości”[15].
Stąd obsesja do upubliczniania wydarzeń ze swojego życia w mediach społecznościowych, takich jak Instagram czy Facebook. Prywatność nie jest sposobem bycia, które kondycja ponowoczesna legitymizuje jako istniejący. Bazą identyfikacyjną dla podmiotu stają się wyłącznie jego publiczne artykulacje. Slavoj Žižek zauważa, że sfera wirtualna w sposób bezkompromisowy umożliwia i wzmacnia taki stan rzeczy[16]. Poprzez tworzenie fikcyjnego archiwum własnego życia jednostka ponowoczesna podtrzymuje swoje istnienie, aprobata zyskana w internecie utwierdza jej bytowanie. Dzięki upublicznianiu prywatnego życia w mediach społecznościowych jednostki aktywnie kreują własny wizerunek. Grozi to jednak tym, że zaczynają się utożsamiać bardziej ze swoimi wirtualnymi awatarami, do tego stopnia, że zanika granica pomiędzy tym, co wirtualne, a tym, co realne[17].
Christian Verhelst/ z kolekcji Galerii Retroavangarda w Warszawie
5.Mając na uwadze powyższe koncepcje, weźmy jako przedmiot analizy okulary zerówki w stylu retro. Można powiedzieć, że niegdyś artefakt, jakim były okulary, mówił coś na temat ich użytkownika. Ich warstwa semantyczna informowała o tym, że ma wadę wzroku, prawdopodobnie dużo czyta, co wywołało taki stan rzeczy. Okulary były elementem kulturowego mitu intelektualisty, miało to swoje uzasadnienie w ramach danego kontekstu. W tym sensie używanie różnorakich retroartefaktów, takich jak okulary zerówki, ubrania z second handów czy książki z antykwariatów, może posłużyć jako budulec społecznej tożsamości, w takim samym sensie jak dane rekwizyty służą artyście do budowania tożsamości scenicznej. Zazwyczaj jednak podmiot nie utożsamia się z owymi artefaktami, a jedynie z ironicznym dystansem korzysta z ich estetyczności, bez odniesienia do pierwotnego kontekstu kulturowego, który ukonstytuował ich znaczenie. Jest to omawiany wcześniej proces autonomizacji znaku i identyfikowania go na bazie jego zewnętrzności (zmysłowości). Wolfgang Welsch nazywa ten proces estetyzacją – w perspektywie estetyzacji przestaje się liczyć towar (wnętrze, istota), a zaczyna być ważne jedynie jego opakowanie (zewnętrze, powierzchowność)[18]. Chociaż to ujęcie sprawy jest metaforyczne, można rozumieć je dosłownie – ponowoczesne strategie konsumenckie zwracają mniej uwagi na jakość towarów i ich wartość użytkową, a bardziej na ich materialną prezencję. Owa zewnętrzna prezencja stanowi o wartości zarówno człowieka, jak i towaru, ponadto towar jest niezbędnym warunkiem budowania określonego wizerunku. Warto tu przywołać model ironistki zaproponowany przez Richarda Rorty’ego[19]. Ironistka ma świadomość przygodności jaźni i ponadto akceptuje ją jako zaproszenie do otwartej gry w twórczym konstruowaniu tożsamości. Ironistka posiada dystans do swojego wizerunku, potrafi nim sprytnie manipulować[20]. Jednakże z faktu, że odrzuca ona przede wszystkim wewnętrzną tożsamość, mit autentycznego ja skrywającego się w głębi umysłu, to bazą identyfikacyjną nie są dla niej myśli (tak jak było to u Kartezjusza), wewnętrzne uczucia czy pragnienia (tak jak było to u Freuda), a jedynie to, co zewnętrzne, manifestowane publicznie, zmysłowe, słowem – estetyczne. Dlatego w tym dezintegrującym napięciu między ja zewnętrznym i ja wewnętrznym ironistka z czasem staje się nieironiczną estetką i niewolnikiem własnego wizerunku.
Elastyczność w zachowaniu i myśleniu może być cenną umiejętnością w niehomogenicznym społeczeństwie masowym, o dynamicznym systemie stratyfikacji społecznej. Jednostka, która w ciągu swojego życia zmienia otoczenie, obcuje z ludźmi z różnych kultur i środowisk, musi stale modyfikować swoje zachowanie i osobowość[21]. Należy zauważyć, że praktyka dezintegracji podmiotu, poprzez ciągłą transgresję, unikanie stałych form i stwarzanie siebie na nowo, nie zawsze jest czymś twórczym w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Model postmodernistycznego podmiotu może się ucieleśniać w prekariacie, określanym czasem nowym proletariatem[22]. Charakterystyczny dla prekariusza jest brak tożsamości zawodowej, pełnego zatrudnienia i stałego źródła dochodu. Zarówno postmodernistyczny podmiot, jak i prekariusz czy prekariuszka nie są przywiązani do żadnych kategorii, pierwszy – do kategorii kulturowych czy osobowościowych, drudzy do kategorii zawodowych. Taka „nieznośna lekkość bytu” – mówiąc językiem Kundery, może się okazać faktycznie nieznośna i prowadzić do frustracji społecznej, a zwłaszcza ekonomicznej.
Jeżeli ludzkie wszechogarniające konceptualizacje świata (metanarracje) osiągnęły swój kres, to niemożliwe jest wymyślenie czegoś innowacyjnego, a zatem niemożliwy jest postęp.
6. Myślenie nowożytnych było zdefiniowane przez koncepcję podmiotu, która została antycypowana przez Kartezjusza i wiodła prym przez refleksję Kanta do Husserla i rzeszy innych myślicieli. Zgodnie z kartezjańską koncepcją podmiotu, istota jednostki jest zakorzeniona w niezmiennej substancji i realizuje się przez myślenie[23]. W szerszym kontekście myśli nowożytnej społeczeństwo było ujmowane jako zbiorowość równych sobie jednostek, o których równości decydowała wspólnota gatunkowa i rozumna natura. Społeczeństwo było zbiorem identycznych jakościowo egzemplarzy należących do jednego typu. Ta optyka zawiera się w tezie Kartezjusza, że „rozum jest to rzecz ze wszystkich na świecie najlepiej podzielona”[24]. W takiej perspektywie zaczęły zanikać dysproporcje społeczne związane z feudalną hierarchią, nie znajdowały bowiem już swojego pojęciowego uzasadnienia. Wraz z ekspansją kapitalizmu nierówności systemu feudalnego zostały zastąpione podziałem klasowym. Podział klasowy zaś znajdował swoje uzasadnienie w nowego rodzaju konceptualizacji. Rozum był co prawda u wszystkich jednakowo rozdysponowany, zróżnicowania brały się zaś z nieodpowiedniego posługiwania się racjonalnością. Rozumem zarządzała wola i to ona prowadziła do wszelakich błędów. Biedni przez lenistwo borykali się ze swoją sytuacją, bogaci zaś status ekonomiczny zawdzięczali ciężkiej pracy.
O ile u Kartezjusza i jego epigonów podmiot wyraża się w refleksyjnej aktywności przed sferą jakiekolwiek empiryczności, to w ramach teorii postmodernistycznej nie ma żadnego podmiotu egzystującego przed działaniem. W tym kontekście postmodernizm ma swojego poprzednika w egzystencjalizmie, szczególnie w wersji sartre’owskiej, gdzie człowiek najpierw istniał, dopiero potem siebie określał. Dla Sartre’a nie istniała żadna ukryta istota człowieka, która wyznaczałaby jego przyszłe działania; ten antyesencjalistyczny zwrot implikował założenie, że to aktywne działanie i czyn określają to, kim jest człowiek, i odciskają na nim swoje piętno[25].
Postmodernistyczna koncepcja podmiotowości wyraża się symptomatycznie w dorobku Michela Foucaulta. Prezentuje on koncepcję, w której podważa realność niezmiennej tożsamości i związanego z nią imperatywu „poznaj samego siebie” (gr. gnothi seauton), sięgającego swym źródłem do myśli greckiej[26]. Przyznaje prymat również greckiej maksymie „troszcz się o siebie” (gr. epimeleia heautou)[27]. Foucaultowska troska o siebie to zachęta do aktywnej reorganizacji swojej indywidualności. Zdaniem myśliciela w dziejach filozofii Zachodu nakaz troski został zmarginalizowany na rzecz poznania samego siebie, pewnej autoepistemologii, która zresztą oddziałuje intensywnie chociażby w filozofii Kartezjusza, fundującego swój system właśnie na samopoznaniu i autonomicznej jaźni. Foucault krytykuje nakaz samopoznania, gdyż według niego ta koncepcja ujmuje jednostkę w sposób statyczny, jako zastaną całość, w związku z tym bierną wobec samej siebie, niezdolną do stawania się tym, kim jeszcze aktualnie nie jest. Francuski myśliciel sugeruje, że podmiot nie jest czymś, co odkrywamy jako pierwotną i zastaną realność, ale czymś dynamicznym, aktywnie konstruowanym z różnorakich elementów[28]. Nie istnieje przymus dopasowywania swojej zewnętrzności i społecznej persony do autentycznego, wewnętrznego ja. Wizja tego projektu znajduje swoje najpełniejsze ujście w twórczości późnego Foucaulta, gdzie zarysowuje on koncepcję estetyki egzystencji[29]. Estetyka egzystencji, czy też estetyka istnienia, ma polegać na przekształcaniu jednostkowego bytu podług określonych kryteriów estetycznych i wymogów stylu. Człowiek w tej perspektywie staje się twórcą samego siebie – jednocześnie artystą (podmiotem), jak i dziełem sztuki (przedmiotem). Dlatego też takie ujęcie podmiotowości jest bardziej otwarte na celowe wykorzystywanie elementów z minionych epok i różnorakich retroartefaktów w tworzeniu samego siebie.
Elastyczność w zachowaniu i myśleniu może być cenną umiejętnością w niehomogenicznym społeczeństwie masowym, o dynamicznym systemie stratyfikacji społecznej. Jednostka, która w ciągu swojego życia zmienia otoczenie, obcuje z ludźmi z różnych kultur i środowisk, musi stale modyfikować swoje zachowanie i osobowość.
7. Zygmunt Bauman w swojej ostatniej książce Retrotopia[30]dokonuje pesymistycznej reinterpretacji ponowoczesności. Według niego kondycja ponowoczesna nie objawia się w powrocie jedynie do zapomnianej stylistyki czy estetycznej rekonstrukcji fragmentów historii, ale również do archaicznych i barbarzyńskich praktyk. Bierze się to ze swoistego resentymentu współczesnych względem technokratycznej cywilizacji, opartej na maksymalizacji zysku i ekonomicznej wydajności przy jednoczesnym wzroście konsumpcji. Zbyt rygorystyczne wymagania socjoekonomiczne względem jednostek, społeczna normatywność oparta na wymogach gospodarki liberalnej, doprowadzają do frustracji społecznej i gwałtownego odwrotu od obowiązujących modeli kulturowych[31]. Stąd też rodzi się dezaprobata wobec panującego systemu i równoczesna afirmacja tego, co przeciwne wobec niego, ze względu na łatwiejszą osiągalność. Jeżeli oferta teraźniejszych form egzystencji zawodzi, to rozwiązaniem staje się ucieczka do tego, co przeszłe. Według Baumana taka postawa staje się niebezpieczeństwem dla ideałów humanitaryzmu i wolności jednostki, gdyż może prowadzić do destrukcyjnych zachowań, takich jak eskalacja przemocy. Slavoj Žižek z kolei zauważa, że postawę nostalgiczną cechuje silne przekonanie o historycznym charakterze własnego cierpienia[32]. W takim schemacie jednostka sądzi, że znalazła się w niewłaściwych dla siebie czasach, że przyczyną jej frustracji nie jest jej partykularna sytuacja egzystencjalna, ale całość systemu i epoki historycznej, w które jest mimowolnie uwikłana.
Z drugiej strony – jak zauważa Bauman w swoim eseju Ponowoczesność czyli o niemożliwości awangardy[33] – nie można powiedzieć, że ponowoczesność jest strategią reprodukowania przeszłości i rekonstrukcją historii per se. Ponowoczesność jako taka neguje samą linearną wizję czasowości, gdzie wydarzenia historyczne są względem siebie uporządkowane, jako następujące po sobie w określonej kolejności. Nie ma tutaj zasadniczo tego, co przeszłe, tego, co przyszłe, tego, co zacofane, i tego, co postępowe – co było charakterystycznie nowożytną koncepcją dziejowości. Nie istnieje również kierunek, czy „wektor”, jak to określa Bauman, do którego zmierzałaby historia według uniwersalnej zasady rozwoju[34]. Dlatego ponowoczesność, jeśli odrzuca nowatorstwo i regułę postępu (czy to w społeczeństwie, w polityce lub w sztuce), to nie dlatego, iż uważa, że to, co minione, jest warte konserwacji i wskrzeszenia, ale dlatego, że kategorie przeszłości, przyszłości, zacofania i postępu w ogóle nie posiadają tutaj jakiegokolwiek odniesienia. Zamiast linearnej, ukierunkowanej koncepcji dziejowości ponowoczesność widzi czas jako „wieczną teraźniejszość”[35], będącą mozaiką fragmentów, które nie są ze sobą połączone żadną istotną relacją. Stąd też ponowoczesny brak ciągłości, zarówno w sztuce, w społeczeństwie, jak i w życiu indywidualnym. Jeżeli w postmodernistycznej estetyce czy modzie pojawia się symbol historyczny, to nie dlatego, że ma on być wiernie odwzorowany. Epoka historyczna, która źródłowo skonstruowała dany symbol czy artefakt, nie ma żadnego przywileju w ustalaniu jego znaczenia, stąd też specyficznie ponowoczesne wyrywanie z kontekstu znaków, symboli czy postaci historycznych. Retroartefakty zazwyczaj są pozbawione pierwotnego sensu, jaki posiadały w swym historycznym mateczniku. Uzyskują zaś znaczenie na bazie ich estetyczności, specyfiki zmysłowej albo gry luźnych skojarzeń, o czym była mowa we wcześniejszych paragrafach.
Mojżesz Kisling / z kolekcji Galerii Retroavangarda w Warszawie
8. Postmodernizm jest szerszym zakresowo terminem aniżeli retro; chociaż retromania, rozumiana jako zafiksowanie na przeszłości, stanowi w zasadzie w całości zjawisko par excellence postmodernistyczne. Estetyka postmodernistyczna bazuje głównie na trawestacji, czyli odrywaniu elementów od ich pierwotnego kontekstu (kulturowego czy historycznego) i umieszczaniu ich w nowych sceneriach czy narracjach. O ile estetyka, którą określić można mianem tradycyjnej, dążyła do pewnej spójności kompozycyjnej, ciągłości i korespondencji treści, o tyle estetyka postmodernistyczna nadaje znaczenia poprzez niekoherencję, dysharmonię i fragmentaryczność[36]. Pojedyncze elementy nie tworzą samoistnego znaczenia – wyłania się ono dopiero z relacji między nimi. Uwidacznia się to w formie kolaży obrazkowych obecnych w sferze wirtualnej. Znamienny w tym kontekście jest nurt internetowej sztuki, uprawiany w formie graficznej, jak i muzycznej, określany jako Vaporwave[37]. Grafiki z kategorii Vaporwave umieszczają reprodukcje rzeźb renesansowych, popiersia bogów greckich w cyfrowej, glitchartowej stylistyce pastelowych kolorów (różu czy błękitu) charakterystycznych dla lat 80. (à la Miami Vice), przyozdobionych napisami w alfabecie japońskim. Oprócz dzieł Michała Anioła – rzeźby biblijnego Dawida, w obrazkach internetowych twórców Vaporwave niekiedy widnieją takie indywidua, jak Karol Marks czy Włodzimierz Lenin (określane w tym przypadku jako Laborwave). Twórcy rzadko kiedy poważnie traktują postaci, których wizerunkami manipulują. Uwyraźnia się tu ścisła korelacja między postmodernistyczną estetyką i ponowoczesną mentalnością[38], które cechuje ironia – dystans wobec komunikatów transmitowanych przez sztukę oraz bazowanie na ich niedosłownym znaczeniu.
W omawianym kontekście warto przyjrzeć się Kung Fury[39] – krótkometrażowej produkcji, która podobnie jak grafiki Vaporwave korzysta pełnymi garściami ze stylistyki lat 80. Akcja filmu rozgrywa się w 1985 roku w Miami opanowanym przez agresywne gangi. Główny bohater, który jest policjantem, zostaje podczas interwencji trafiony przez piorun, dzięki czemu zyskuje nadludzką siłę, stając się mistrzem kung-fu i jednocześnie kimś w rodzaju superbohatera. Postanawia wykorzystać zdobyte umiejętności w walce ze złem. Wkrótce jego wrogiem i głównym antagonistą staje się Adolf Hitler – w celu pokonania go musi się cofnąć w czasie.
O ile estetyka, którą określić można mianem tradycyjnej, dążyła do pewnej spójności kompozycyjnej, ciągłości i korespondencji treści, o tyle estetyka postmodernistyczna nadaje znaczenia poprzez niekoherencję, dysharmonię i fragmentaryczność . Pojedyncze elementy nie tworzą samoistnego znaczenia – wyłania się ono dopiero z relacji między nimi.
Kung Fury stanowi pastisz produkcji z lat 80. – jest eklektycznym przejaskrawieniem kina akcji, filmów science fiction oraz opowieści o superbohaterach – co już samo w sobie jest postmodernistyczne. Warstwa wizualna filmu ma charakter retro, gdyż zawiera zniekształcenia obrazu stylizowane na zakłócenia kamery VHS. Jednakże największą kontrowersję budzi fakt przedstawienia Adolfa Hitlera jako swoistego czarnego charakteru w komedii sensacyjnej. Jest to ewidentna trawestacja postaci niemieckiego dyktatora – następuje wyłączenie go z docelowego historycznego kontekstu i umieszczenie w nowej roli, gdzie funkcjonuje jako figura współczesnej popkultury. Wydaje się jasne, że w tym przypadku odbiorca nie może traktować takich treści literalnie, jest to prowokacyjna gra polegająca na przesuwaniu znaczeń. Hitler, podobnie jak Lenin, często staje się bohaterem internetowych obrazków czy memów. Ze względu na historyczne konotacje i kulturowe skojarzenia na temat tych postaci umieszczanie ich w przestrzeni popkultury, która ma trywialny i rozrywkowy charakter, może budzić szok, a przynajmniej wrażenie niedopasowania.
W podobnym duchu utrzymuje swoje ostatnie filmy Quentin Tarantino. Jawną postmodernistyczną trawestację historii zawierają zwłaszcza Django (2012) oraz Bękarty wojny (2009). W pierwszym przypadku mamy do czynienia z Ameryką przed wojną secesyjną, czyli okresem niewolnictwa czarnoskórych i abolicjonizmu, w drugim zaś z Francją z czasów okupacji niemieckiej i Holocaustu. Produkcje te nie stanowią wiernych rekonstrukcji historycznych, które byłyby nacechowane powagą, jaką otacza się współcześnie te dramatyczne okresy. Tarantino za pomocą odpowiednich zabiegów narracyjnych i charakterologicznych redefiniuje te wydarzenia, pozwalając odbiorcy ujrzeć je w nowej perspektywie. Mimo braku stosownej powagi widać tu trafną krytykę rasizmu i nazizmu, które zostają wyraźnie napiętnowane. Tym samym rozwiązania Tarantino stanowią osobliwy gest emancypacyjny. Z drugiej zaś strony filmy operują specyficznym dla Tarantino toposem zemsty, w tym przypadku – zemsty dziejowej. Poprzez serię brutalnych morderstw na właścicielach niewolników w Django i na nazistach w Bękartach wojny mamy do czynienia ze spóźnionym dopełnieniem sprawiedliwości i zaspokojeniem swego rodzaju zbiorowej fantazji. Wówczas odbiorca obarczony traumą historyczną, która wciąż jest obecna w kulturze Zachodu, może ją oswoić i spojrzeć na nią z dystansu.
Nie można jednak zapominać – o czym była mowa we wcześniejszych paragrafach – że ponowoczesność sprzeciwia się temu, jakoby kontekst dziejowy czy kulturowy miał przywilej w determinowaniu znaczeń elementów (w tym figur historycznych), którymi operuje autor. Bardziej świadomi twórcy często używają takich deformacji celowo – nie tylko po to, aby szokować, ale również, żeby unaoczniać odbiorcom, jak popkultura dopuszcza się banalizacji i jak bardzo znaczenia zależą od kontekstu, w jakim funkcjonują. Przeszłość w ponowoczesnym zwierciadle nigdy nie jest precyzyjnie odwzorowana, ale niemalże zawsze zdeformowana. To, nawiasem mówiąc, różni ironiczną postawę postmodernistyczną od postawy tradycjonalistycznej czy konserwatywnej, która wizję wskrzeszenia przeszłości i dawnego porządku bierze zupełnie na serio. Warto zwrócić uwagę na potencjał psychospołeczny zabiegów trawestacyjnych, obecnych w postmodernistycznych dziełach kultury audiowizualnej. Być może trawestowanie historii stanowi rodzaj oswajania przeszłości i traum z nią związanych, przez co społeczeństwo uczy się patrzeć na nie z odmiennej perspektywy.
9. Poprowadzony przeze mnie dyskurs skupia się jedynie na niektórych/wybranych aspektach ponowoczesności, pozwalając tym samym na pewne uproszczenia. Może się wydawać, że postmodernizm stał się wszędobylską narracją, która „oblepiła” umysły mieszkańców zachodnich społeczeństw dobrobytu swoimi mackami. Nie jest to jednak prawdą – prawdopodobnie przymiotnik „postmodernistyczny” bywa dziś nadużywany najczęściej jako wyrażenie o pejoratywnym wydźwięku, mające zdyskredytować adwersarza. Nie sądzę, aby było konieczne utrzymywanie stanowiska uznającego formację ponowoczesną za głupią lub szkodliwą z gruntu. Jak niemalże każde wielowymiarowe zjawisko kulturowe, ponowoczesność nie poddaje się jednoznacznej ocenie, posiada swoje dobre i złe strony. Trzeba też zwrócić uwagę na to, że sam modernizm może być traktowany jako niezakończony projekt, który należy ciągle poprawiać i modyfikować, ale nie odrzucać. Świadczy o tym dorobek współczesnych filozofów czy socjologów, takich jak Jürgen Habermas[40] lub Charles Taylor[41], których teorie starają się zachowywać ciągłość z projektem oświecenia czy różnie rozumianej nowoczesności. Ponadto wydaje się, że zwiastowany przez Lyotarda „koniec wielkich narracji” był przedwczesnym proroctwem, które się nie zrealizowało. Być może nową i rozwijającą się wielką narracją jest tak zwana trzecia kultura[42]. Trzecia kultura to zbiorcze określenie na zbiór prądów intelektualnych, które skupiają się na problemach tradycyjnej humanistyki, używając w tym celu metod nauk szczegółowych, zwłaszcza przyrodniczych. Przedstawiciele trzeciej kultury dokonują prób opisu i wyjaśnienia takich zjawisk jak moralność, religia, sztuka na gruncie biologii, teorii ewolucji czy neuronauk. Można zaliczyć do nich chociażby działalność i publikacje Daniela Dennetta[43], Stevena Pinkera[44] czy Denisa Duttona, chociaż to rzecz jasna inna historia i temat na oddzielną dyskusję.
Przypisy:
[1]. T.S. Markiewka, Bruno Latour i „koniec” postmoder-nizmu, „Diametros” nr 33, 2012, s. 101–119.
[2] F. Fukuyama, Koniec historii i ostatni człowiek, przeł. T. Bieroń, M. Wichrowski, Wydawnictwo Znak, Kraków 2017.
[3]M. Foucault, Nadzorować i karać: narodziny więzienia, przeł. T. Komendant, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2009.
[4] J.F. Lyotard, Kondycja ponowoczesna. Raport o stanie wiedzy, przeł. M. Kowalska, J. Migasiński, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 1997.
[5] F. de Saussure, Kurs językoznawstwa ogólnego, przeł. K. Kasprzyk, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2002.
[6] A. Burzyńska, M.P. Markowski, Strukturalizm, w: Teorie literatury XX wieku: podręcznik, Wydawnictwo Znak, Kraków 2006, s. 195–229.
[7] Zob. C. Lévi-Strauss, Antropologia strukturalna, przeł. K. Pomian, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2009.
[8] P.L. Berger, T. Luckmann, Społeczne tworzenie rzeczywistości. Traktat z socjologii wiedzy,przeł. J. Niżnik, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2010, s. 238–242.
[9] T.W. Adorno, M. Horkheimer, Dialektyka oświecenia. Fragmenty filozoficzne, przeł. M. Łukasiewicz, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1994, s. 39.
[10] P.L. Berger, T. Luckmann, dz. cyt. , s. 90–136; Z. Bauman, Dwa szkice o moralności ponowoczesnej, Instytut Kultury, Warszawa 1994, s. 7–26.
[11] P.L. Berger, T. Luckmann, dz. c yt. , s. 173–175.
[12] Tamże, s. 150–169.
[13] Z. Bauman, Dwa szkice… , dz. cyt. , s. 7–26; P.L. Berger, T. Luckmann, dz. cyt. , s. 148–153; R. Rorty, Przygodność jaźni, w: Przygodność, ironia, solidarność, przeł. W.J. Popowski, Wydawnictwo W.A.B. , Warszawa 2009, s. 50–81.
[14] J. Baudrillard, Symulakry i symulacja, przeł. S. Królak, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2005, s. 5–60.
[15] Z. Bauman, Dwa szkice… , dz. c yt. , s. 17.
[16] S. Žižek, Przekleństwo fantazji, przeł. A. Chmielewski, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2001, s. 201–242.
[17] Tamże.
[18] W. Welsch, Procesy estetyzacji – zjawiska, rozróżnienia, perspektywy, w: Estetyka poza estetyką o nową postać estetyki, przeł. K. Guczalska, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2005, s. 31–60.
[19] R. Rorty, Prywatna ironia i liberalna nadzieja, w: Przygodność, ironia … , dz. c yt. , s. 121–152.
[20] Autokreacja i afiliacja: Proust, Nietzsche, Heidegger, w: Przygodność, ironia…, dz. cyt., s. 154–191.
[21] P.L. Berger, T. Luckmann, dz. c yt. , s. 183–185.
[22] Zob. G. Standing, Prekariat: nowa niebezpieczna klasa, przeł. K. Czarnecki, P. Kaczmarski, M. Karolak, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014; Ł. Marczak, Prekariat – nowa postać proletariatu?, w: Prekariat: perspektywa katolickiej nauki społecznej, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, Kraków 2017, s. 181–206.
[23] R. Descartes (Kartezjusz), Medytacje o pierwszej filozofii, przeł. M. Ajdukiewicz, K. Ajdukiewicz, PWN, Warszawa 1958.
[24] Tenże, Rozprawa o metodzie, przeł. T. Boy-Żeleński, wolnelektury.pl, s. 12, https://wolnelektury. pl/media/book/pdf/rozprawa-o-metodzie.pdf (dostęp: 26.05.2019).
[25] J.P. Sartre, Egzystencjalizm jest humanizmem, przeł. J. Krajewski, Warszawskie Wydawnictwo Muza SA , Warszawa 1998, s. 23–30.
[26] M. Foucault, Hermeneutyka podmiotu: wykłady w Collège de France 1981–1982; przeł. M. Herer, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012, s. 22–56.
[27] Tamże.
[28] A. Poterała, Estetyzacja etyki – projekt Michela Foucaulta w polemice z dorobkiem oświecenia, „Huma-nistyka i Przyrodoznawstwo” 17, 2011, s. 321–330.
[29] M. Foucault, Historia seksualności, przeł. B. Bana-siak, T. Komendant, Wydawnictwo słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2010, s. 118, 119, 174, 308, 403.
[30] Z. Bauman, Retrotopia: jak rządzi nami prze-szłość, przeł. K. Lebek, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2018.
[31] Tamże, s. 7–149.
[32] S. Žižek, Przekleństwo fantazji, przeł. A. Chmie-lewski, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocław-skiego, Wrocław 2001, s. 110–115.
[33] Z. Bauman, Ponowoczesność, czyli o niemożliwości awangardy, „Teksty Drugie: teoria litera-tury, krytyka, interpretacja” nr 5/6 (29/30), 1994, s. 171–179.
[34] Tamże, s. 172.
[35] Tamże, s. 176.
[36] W. Welsch, Niewspółmierność jako centrum uwagi późnonowoczesnych i ponowoczesnych estetyk, w: Estetyka poza estetyką o nową postać estetyki, przeł. K. Guczalska, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2005, s. 18–29.
[37] Zob. https://www.urbandictionary.com/define. php?term=Vaporwave https://www.vice.com/ en_us/article/3de8mb/is-vaporwave-the-next-seapunk
[38] Stąd też – jak zaznaczałem na początku – nie da się precyzyjnie odseparować kondycji ponowoczesnej od t eorii postmodernisty cznej.
[39] Zob. Kung Fury: Pięści czasu (org. Kung Fury), reż. David Sandberg, Szw ecja, 2015.
[40] Zob. J. Habermas, Filozoficzny dyskurs nowoczes-ności, przeł. M. Łukasiewicz, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2000.
[41] Zob. Ch. Taylor, Etyka autentyczności, przeł. A. Pawelec, Wydawnictwo Znak, Kraków 1996; tenże, Źródła podmiotowości: narodziny tożsamości nowoczesnej, przeł. M. Gruszczyński, Wydawnictwo Nauk owe PWN, Warszawa 2012.
[42] Zob. J. Brockman, Trzecia kultura, przeł. P. Amsterdamski i in. , Wydawnictwo CIS, Warszawa 1996.
[43] Zob. D. Dennett, Odczarowanie: religia jako zjawisko naturalne, przeł. B. Stanosz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2008.
[44] Zob. S. Pinker, Tabula rasa: spory o naturę ludzką, przeł. A. Nowak-Młynikowska, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005.
[45] Zob. D. Dutton, Instynkt sztuki: piękno, zachwyt i ewolucja człowieka, przeł. J. Luty, E. Staniek, Copernicus Center Press, Kraków 2019.