Uwodzenie i płeć w teorii literatury
Teoria literatury to jedna z gałęzi nauk humanistycznych, która próbuje wytłumaczyć, czym jest literatura i wszelkie dziedziny ludzkiej aktywności z nią związane. Mniej więcej do lat 60. XX wieku dążono do tego, aby w sposób możliwie jak najbardziej spójny i systematyczny opisać ludzki dorobek literacki, chociażby poprzez tworzenie pewnych uogólnionych modeli dzieła literackiego. Z czasem hermetyczność i abstrakcyjność języka naukowego zaczęła drażnić niektórych badaczy. Poststrukturaliści ogłosili więc „koniec teorii” w jej tradycyjnym rozumieniu, zastępując esencjalizm pragmatyzmem, racjonalizm irracjonalizmem, a pozorną metodyczność opisu zasadą innowacyjności. Zmienił się sposób myślenia o teorii, czego ukoronowaniem były dwa teksty Rolanda Barthesa: Przyjemność tekstu (1973) oraz Fragmenty dyskursu miłosnego (1977).
Uwodzenie jako właściwość tekstu literackiego
Francuski badacz uznał, że „uwodzenie jest właściwą i przyrodzoną cechą każdego tekstu literackiego”[1]. Ażeby „oczarować” czytelnika, autor czerpie z szerokiego repertuaru chwytów literackich, do których zaliczyć można: kreatywny dobór środków stylistycznych, konstrukcję bohatera i podmiotu wypowiedzi czy interesujące odniesienia intertekstualne. Przede wszystkim jednak chodzi tu o zatarcie odwiecznej granicy pomiędzy autorem a odbiorcą. Zgodnie z koncepcją Barthesa w procesie lektury konkretny czytelnik coraz bardziej zbliża się do realnego nadawcy tekstu, ażeby poddać się magii słów i w sposób subiektywny, intymny, sobie jedynie właściwy, ulec „rozkoszy lektury”. Owa „rozkosz lektury” to stan ciała, transponowany na dyskurs. Jak trafnie zauważa Michał Paweł Markowski, w ujęciu Barthesa: „Czyta przede wszystkim nasze ciało, które zajmuje pozycję taką lub inną, które cierpnie i zmusza do przerwania lektury, które czuje głód zwabione zapachami z kuchni i rzuca w kąt książkę, które staje się areną wspomnień, asocjacji, nasłuchu, a o którym teoretycy zgodnie milczą”[2]. Wprowadzenie kategorii cielesności, przyjemności i pożądania do teorii podważyło jej uniwersalizm. Od tego czasu mówi się, że tekst oczarowuje, inspiruje, zachwyca, pobudza i uwodzi.
Od uwodzenia do gender studies
Nowa koncepcja czytania, wywodząca się z dokonań dekonstrukcjonistów i wspomnianych już poststrukturalistów, skłoniła badaczy do zwrócenia uwagi na te obszary tekstów, które dotąd marginalizowano. W dyskursie teoretycznoliterackim i krytyce literackiej pojawiły się takie pojęcia jak ciało, pożądanie czy pragnienie. Szczególnie często odnoszono je do pisarstwa kobiecego, które, wedle anachronicznego już przekonania, w sposób wyjątkowy eksponować miało to, co cielesne i zmysłowe. Zaczęto też doszukiwać się w tekstach znaków szeroko rozumianej „płciowości”: od relacji pomiędzy rodzajem gramatycznym a naturalnym, po rewindykacyjną lekturę stereotypów kulturowych. Tego typu poszukiwania mają oczywiście swoje źródło już w wieku XIX, kiedy to w pismach Stanisława Przybyszewskiego i Zofii Nałkowskiej pojawiła się koncepcja płci jako skazy[3]. Uświadomienie sobie funkcjonowania różnic w kulturowym postrzeganiu płci oznaczało wówczas skazanie się na życiowy dramat. Ciało naznaczone przez płeć pożąda i cierpi zarazem, nie mogąc przekroczyć własnych ograniczeń. Potrzeba było kilku dziesięcioleci, aby zmienić tego typu myślenie.
W znanym artykule O tak zwanej „kobiecości” jako konwencji literackiej Ewa Kraskowska wymieniła jako „typowo żeńskie” cechy pisarstwa kobiecego m.in. następujące zjawiska: w obrębie tematu preferowanie motywów takich jak miłość, rodzina, macierzyństwo, kobiece ciało i jego funkcje fizjologiczne; w doborze konwencji literackich: dominacja realizmu, naturalizmu, psychologizmu, gotycyzmu, autobiografizmu, autotematyzmu i intertekstualności; w kreowaniu postaci literackich odwoływanie się do stereotypów (zły mężczyzna, toksyczna matka, czarownica, wariatka); w stylistyce: rozluźnienie rygorów syntaktyki, emocjonalność, metaforyczność; w konstruowaniu obrazu świata: mozaikowe ujmowanie rzeczywistości, skupianie uwagi na szczególe i powszedniości[4]. Należy oczywiście podkreślić, że w tej koncepcji „pisać po kobiecemu”, uwodzić erotyczną metaforyką i wyszukaną składnią może również mężczyzna, jeśli tylko wpisze się w ramy przyjętej konwencji.
Takie rozumienie podmiotu, jako obiektu uwikłanego w płeć i daną tożsamość, a także jednocześnie mogącego ją dowolnie przekraczać, oznaczało zakwestionowanie podmiotowości tzw. uniwersalnej, na rzecz empiryzmu, różnic etnicznych czy np. genderowych. Na tym gruncie rozwinęły się tzw. gender studies – badania nad płcią społeczno-kulturową. Okazuje się, że relacja uwodzenia, o której pisał Barthes, odnosi się do wszelkiej ludzkiej aktywności: odgrywamy role, jakie podsuwa nam społeczeństwo, manipulując jednocześnie osobami, które znajdują się w naszym otoczeniu. Mniej lub bardziej świadomie tworzymy swoje tożsamości, balansując na granicy autentyzmu i kreacji. Wcielamy się w rolę, którą później odgrywamy wobec innych, wymagając od nich jednocześnie podjęcia tej gry.
Badania genderowe nie pomijają kategorii ciała i cielesności, a także związanych z nimi obszarów zainteresowań, takich jak starzenie się, śmierć, choroba czy cierpienie. Mówiąc o tożsamości skupiają się nie tylko na świecie wewnętrznym bohaterów, ale i na społeczności, w której oni funkcjonują, na sieci władzy i polityki, w jaką zostali uwikłani. Odwołując się do relacji uwodzenia na linii nadawca – odbiorca, teoria otworzyła się na szeroko rozumiane konteksty, stając się dziedziną wybitnie interdyscyplinarną.
Uwodzenie poza płcią
Współczesna teoria literatury, korzystając z dorobku innych dyscyplin naukowych, szczególnie socjologii, nie poprzestaje na kwestionowaniu tradycyjnie stanowionych granic. Pojawiają się koncepcje społeczeństwa postpłciowego, w którym ludzie, na podobieństwo cyborgów, łączą w sobie to, co rzeczywiste, z tym, co wymyślone i wykreowane[5]. Kształtują się w ten sposób tożsamości ponad podziałami na płeć, rasę czy pochodzenie, ale jednocześnie celebrujące własną cielesność. Powstaje jednak pytanie: czy możliwe jest uwodzenie poza płcią? A jeśli tak, to za pomocą jakich środków? Zagadnienie to pozostaje otwarte, choć niewątpliwie prowokuje do poszukiwań…
Artykuł ukazał się w piśmie kulturalnym „Fragile” nr 4 (6) 2009.
[1] A. Burzyńska, Anty-teoria literatury, Kraków 2006, s. 260.
[2] M. P. Markowski, Ciało, które czyta, ciało, które pisze, cyt. za: A. Burzyńska, jw., s. 232.
[3] G. Borkowska, Płeć jako skaza. Przybyszewski i Nałkowska, w: Nowa świadomość płci w modernizmie. Studia spod znaku gender w kulturze polskiej i rosyjskiej u schyłku stulecia, Kraków 2000, s. 77- 87.
[4] E. Kraskowska, O tak zwanej „kobiecości” jako konwencji literackiej, w: Krytyka feministyczna. Siostra teorii i historii literatury, Warszawa 2000, s. 200-210.
[5] [Chociażby koncepcja D. Haraway:] D. Haraway, Manifest cyborgów i pęknięte tożsamości, przeł. Królak S., Majewska E., w: Współczesne teorie socjologiczne, wyb. i opr. A. Jasińska-Kania, L.M. Nijakowski, J. Szacki, M. Ziółkowski, Warszawa 2006, t. 2, rozdz. XVIII: Feminizm, s. 1197-1205.