Czy Mściciel śpiewa bluesa?

0
1558

W oczekiwaniu na tom trzeci Trylogii grobiańskiej recenzja (wciąż jeszcze) Dylogii grobiańskiej Krzysztofa A. Zajasa. 

All the Federales they say
We could have had him any day
We only let him slip away
Out of kindness I suppose

Willie Nelson – Pancho and Lefty

 

„Książka ma być do czytania” – oznajmia złowrogo informacja na okładce Ludzi w nienawiści. Patrzę na okładkę Mrocznego kręgu – to samo: „Książka ma być do czytania”. Ta sama okładka zalicza obie powieści do serii Polskie Kryminały, sugestywnie zapisanej czcionką w kolorach ojczystej flagi. Przyznaję, przez moment coś nieprzyjemnie zgrzytnęło. Czyli ma być, jak to mawiają, lekko, łatwo i przyjemnie? Bez żadnego bólu, a przynajmniej nie dla czytelnika? (ból autora to sprawa osobna). Rzecz jasna – nie uwierzyłam, choć to chyba niedobrze podawać w wątpliwość słowa samego twórcy. Przecież na tej samej okładce widnieje informacja, że Krzysztof A. Zajas to badacz literatury. A badacze literatury, jak wiadomo (albo i nie), wiedzą, jak „struktura dzieła literackiego” wygląda od wewnątrz, z łatwością mogliby więc ją do szczętu zdekonstruować. A jednak to prawda! Trylogię grobiańską da się czytać, co nie znaczy, że prezentuje ona poziom przeciętnego kryminału i że tylko do tego gatunku można ją zaklasyfikować.

Ludzie w nienawiściMroczny krąg to powieści polifoniczne z lekkim skręceniem w stronę dominacji głównego bohatera. To także powieści wielogatunkowe, korzystające z rozmaitych literackich konwencji, głęboko zakorzenione od zewnątrz w przestrzeni lokalnej (Kraków, Grobiany i okolice), a od wewnątrz w literaturze i kulturze zarówno wysokiej, jak i popularnej. To także powieści z przesłaniem dydaktycznym oraz filozoficznymi refleksjami w wiecznym pytaniu: Unde malum? Skąd się wzięło zło? Zróbmy więc małą i w miarę bezbolesną wiwisekcję utworów, by dotrzeć do ich jądra (aż chciałoby się dodać: ciemności).

 

 

Podstawowym wątkiem kryminalnej serii Zajasa są perypetie (miejscami zabawne, miejscami tragiczne) funkcjonariuszy krakowskiej policji z komendy przy ulicy Mogilskiej, w związku ze śledztwem w sprawie tajemniczych morderstw dwóch mężczyzn, których ciała znaleziono w miejscach dość nietypowych: jednego zamordowano na Skałkach, a drugiego w unoszącym się nad Krakowem… balonie. Ofiary jednak nie należały do osób lubianych i szanowanych (tak naprawdę były to typy spod ciemnej gwiazdy), a sprawiedliwość wymierzył im mężczyzna – samozwańczy pogromca zła i piewca sprawiedliwości: Mściciel. W sprawę, jak to w typowych kryminałach bywa, szybko zostaje wplątany protagonista Andrzej Krzycki, ponoć jeden z najlepszych śledczych krakowskiej policji, a jak sądzą niektórzy jego koledzy, nawet i w Polsce. Na dodatek trochę zblazowany i ironiczny Krzycki, którego partnerem w śledztwie staje się niezwykle sympatyczny i pocieszny Lucjan Bałyś zwany Luckiem, poznaje tajemniczą Izę, dziennikarkę z Warszawy, w której zakochuje się. W drugiej części trylogii natomiast prywatny świat Krzyckiego rozpada się, ale ponieważ Mściciel nie żyje, musiał pojawić się jego następca – Mściciel dwa. Co więcej, krążą słuchy, iż w Grobianach (skojarzenia z grobem oczywiste) nastąpiło odrodzenie pogaństwa, a niektórzy mieszkańcy odprawiają tajemne rytuały…

I na tym właściwie typowy kryminał się kończy. Owszem, będą pościgi, poszlaki, przesłuchania i spektakularne akcje (te ostatnie są domeną zwłaszcza Mrocznego kręgu), jednak nie na nich opiera się siła powieści Zajasa. Wątek kryminalny, choć interesujący i wciągający, nie stanowi bowiem dominanty kompozycyjnej – istnieje raczej jako pretekst do przedstawienia pewnych ludzkich motywacji, pytań o źródła zła i możliwości jego wyplenienia. Na dodatek pozwala na pewne zabawy strukturą utworu, językiem, gatunkami. To, co prywatne, silnie przeplata się z tym, co publiczne.

Trylogia grobiańska nie jest zorientowana wyłącznie „kryminalnie”. Odnosimy wrażenie, że autor przedstawia raczej mały wycinek z pewnością niebanalnego życia swojego protagonisty oraz bliskich mu ludzi (w tym przypadku współpracowników, gdyż Krzycki nie ma rodziny ani przyjaciół), przez przypadek doświadczających niesamowitych przygód. Nie jest to przypadek śledztwa, do którego należy dopisać bohaterów. Postaci żyją więc sobie nie(spokojnie); pracują, chodzą po mieście, spożywają posiłki, romansują, spierają ze sobą i zaprzyjaźniają się. Szczególnie widać to w części drugiej, gdzie obszerne partie poświęcone są leczeniu alkoholowemu Krzyckiego oraz jego dwóm nieudanym związkom z kobietami. Czytelnik na pewien czas całkowicie porzuca więc śledztwo, udając się wraz z komisarzem na oddział leczenia uzależnień w szpitalu imienia Babińskiego, zwanego przez krakowian Kobierzynem.

Zajas oddaje też głos bohaterom drugiej strony. Bez względu na to, czy postać będzie żyła kilka kolejnych minut, czy dotrwa do końca powieści, autor udziela jej głosu. Bohaterów poznajemy przede wszystkim za pomocą narracji personalnej. Możemy poznać ich motywacje, lęki, idiolekt, którym posługują się w dialogach bądź monologach wewnętrznych.

Każdy z bohaterów posiada spójny charakter, każdy odznacza się czymś szczególnym, co odbija się także w języku. Podejrzani znajomi Bałysia posługują się podwórkowym slangiem, ksiądz Adam lawiruje pomiędzy językiem religijnej komunikacji z wiernymi i świeckim urzędowym tonem, Ewa stara się odgrywać „równą dziewczynę”, pani Irenka to typ zrzędliwej ciotki (chciałoby się rzec: typ typowy), zaś monologi Mściciela przesiąknięte są egzystencjalistycznymi lekturami, które czytuje. Zarówno Andrzej, jak i Lucjan żywią wielkie upodobanie do językowych zabaw, humoru oraz raczej łagodnej i nieszkodliwej ironii. Przerzucają się zatem zabawnymi porównaniami, cytatami z piosenek bądź utworów literackich, uroczymi złośliwościami. Humor staje się naturalnym mechanizmem obronnym przed ponurym światem wewnętrznym Krzyckiego, jak i rzeczywistością zewnętrzną, która również maluje się w ciemnych barwach. Lucek na zasadzie mimikry przejmuje część cech swego przyjaciela i mentora, i zdaje się lepszą, beztroską wersją Andrzeja z czasów młodości. Zabawnych momentów nie brakuje także w powieściowej narracji. Moje ulubione fragmenty? (jak wiwisekcja, to wiwisekcja!). Proszę bardzo: „Był czymś więcej niż trupem, był żywym trupem” (Ludzie w nienawiści, s. 281); „Rachwalski podniósł wzrok na szefa z takim wyrazem twarzy, jakby jego mózg właśnie wylądował po powrocie z kosmosu. A uzębienie tęskniło do paracetamolu” (Ludzie w nienawiści, s. 285); „Frunął lekko przez szpitalny hol jak ikonka Windowsa podczas kopiowania plików” (Mroczny krąg, s. 80.).

 

 

Relacje międzyludzkie to zdecydowanie jedna z mocniejszych stron obu kryminałów. Są to zresztą raczej nie kryminały, a powieści psychologiczno-obyczajowe z wątkami kryminalnymi. Najsłabiej wypadają relacje pomiędzy kobietami i mężczyznami, zresztą kobiety w trylogii to postacie wyjątkowo niesympatyczne (może z wyjątkiem pani Zofii i pani Irenki), najlepiej relacje typu uczeń-mistrz, które przedstawione są obustronnie, to znaczy po stronie i „dobra”, i „zła”. Po stronie protagonisty mamy świetnie zarysowaną ewolucję przyjaźni Andrzeja i Lucka, od momentu, gdy Lucjan wzbrania się przed zwracaniem się do niemal dwa razy starszego szefa po imieniu, aż do momentu, kiedy to Bałyś przejmuje rolę opiekuna swego dawnego mistrza. Natomiast stosunki pomiędzy Mścicielem i Chłopcem są nieco tajemnicze. Obaj są uciekinierami, których ktoś ściga, połączył ich zatem wspólny interes. Choć nie okazują sobie uczuć, widać że są do siebie bardzo przywiązani i pozostają w relacji ojciec-syn.

Zajas nie ogranicza się jednak do analizy wnętrza bohaterów. Tworzy także udane i przekonujące opisy topografii Krakowa i fikcyjnej wsi Grobiany. Paradoksalnie Kraków, miasto, w którym działają funkcjonariusze prawa, jawi się jako miejsce posępne, mroczne, niczym z jesiennego pejzażu z wiatrem, deszczem i mgłą. Przemierzamy słynne ulice, rynek, drogę Zakopiankę i wydaje się, że w przeciwieństwie do Kalifornii, w której nigdy nie pada deszcz, w Krakowie siąpi on nieustannie, choć, tak po prawdzie, nie rzucił mi się w oczy żaden deszczowy opis, jest więc to kwestia raczej budowania klimatu. Nasz wzrok zwraca się też w stronę Szkieletora oraz szpitala psychiatrycznego – budynków raczej nie napawających optymizmem, a poczciwy, kojarzący się z wakacjami, balon, zmroczniał trochę i jakby przyciemniał. Pod Krakowem – wręcz przeciwnie, dzika przyroda, zwierzęta, kwiaty, trochę jakby łąki udające prerie i nawet, gdy momentami sceneria przypomina tę z horroru (pamiętajmy, ulubionym pisarzem Zajasa jest Stephen King), i tak unosi się nad wszystkim jakaś pozytywna aura, a przecież to Grobiany kumulują w sobie zło.

Zło stanowi zresztą oś obu powieści i przybiera najróżniejsze odcienie. Zły może być bezmyślny kierowca, który powoduje wypadek, zabijając rodzinę, zły może być ksiądz, którego intencje dalekie są od chrześcijańskiej miłości bliźniego, kobieta, która zdradza i mężczyzna, który bije żonę, gdy ta niedostatecznie troszczy się o psa. A zło wewnętrzne, które sam sobie wymierza Krzycki kolejnymi kieliszkami wódki? No i pozostaje Mściciel. Przebywający z dala od cywilizacji mężczyzna, który postanawia na własną rękę rozprawić się z ludźmi, znęcającymi się nad innymi. Czy ma prawo? A jeśli tak – kto mu go udzielił? W opozycji do zła znajduje się etos policjanta, będącego na służbie. Policjanta wierzącego w ideały i uważającego swoją pracę na społecznie użyteczną.

Zastanawiający, niemal całkowicie pozbawiony rysu religijnego, charakter rozważań nad złem. Żadna z postaci nie postrzega zła ani w kategorii kosmicznego porządku, ani Bożego dopustu. Zło przychodzi z zewnątrz i zawsze należy zwalczać je radykalnie. Nie ma miejsca na kompromis, na kolejną szansę, na wybaczenie lub nadstawienie drugiego policzka. Wszyscy bohaterowie niejednoznaczni moralnie zostają ostatecznie ujęci, a ich czyny obnażone; albo przypadek pozbawia ich życia, albo robią to ludzie w akcie zemsty. Tytułowi „ludzie w nienawiści” z pierwszego tomu, cytat z wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, to napis, jaki na tajemniczej kulce pozostawia Mściciel: „Przeminą ludzie w nienawiści, zostanie trzepot ptasich piór”. Mamy i pióra, a raczej ptaka – jastrzębia, z którym zaprzyjaźnia się Chłopiec. To jastrząb zapowiada, „złe, które nadchodzi”. Czy jednak ludzie w nienawiści naprawdę przeminęli?

Postać Mściciela i aura, jaką wokół siebie roztacza, przywodzą na myśl rozwiązania stosowanie w znanych utworach literackich. Zgaduję, że autora, poza Baczyńskim w tomie pierwszym i Mickiewiczem w tomie drugim (cytat z Romantyczności) oraz Kingiem, którego co prawda w Trylogii grobiańskiej nie ma, ale którego duch unosi się nad stronicami tekstu (nie mogę wciąż zdecydować, czy drugi tom jest bardziej w duchu romantycznej powieści gotyckiej czy jednak ma coś z Mistrza), inspirowali głównie McCarthy, Tyrmand i seria komiksów o Batmanie. Analogie pomiędzy Złym Tyrmanda, a powieściami Zajasa wydają się oczywiste: oba utwory mniej lub bardziej są kryminałami i mniej lub bardziej z owej konwencji się wyłamują, oba opisują w sposób posępny miasto, oba czynią zadość Bachtinowskiemu postulatowi polifonii, no i łączy je niejednoznaczna postać Obcego/Innego (zauważmy, że Mściciel czyta Camusa, a podczas terapii Krzyckiego rozmawia się o Wielkim Innym). Mściciel ma też coś z Batmana, rozprawiającego się ze złoczyńcami w wiecznie ciemnym i posępnym Kraków-Gotham, pomysł ten zresztą zostaje przywołany w jednym z dialogów drugiego tomu. Trzecim wreszcie tropem byłby Cormac McCarthy i jego westerny. Błąkające się postaci outlaws, osób pozostających poza marginesem prawa i społeczeństwa, choć przy tym niekoniecznie moralnie złych, przywodzą na myśl zwłaszcza Trylogię pogranicza. Chociaż akcja powieści Zajasa rozgrywa się w Polsce, obszary wiejskie tomu pierwszego bardziej przypominają pustynie i prerie Pogranicza, niż polską arkadyjską wieś. Oczywiście polski autor nie jest tak mroczny, a jego bohaterowie nie wydają się ostatnimi ludźmi na ziemi (jeśli Trylogia grobiańska przypomina westerny, to tym bardziej kojarzy się z apokaliptyczną Drogą). Rozprawianie o bohaterach Zajasa w kontekście bycia on the road, Pogranicza i konwencji literatury amerykańskiej lat 50. i 60., stanowiło zatem wielką pokusę, lecz jest to chyba materiał na inny tekst.

Jak pisał w zakończeniu Mrocznego kręgu sam autor, tworzył on powieść, słuchając muzyki Klausa Shultzego. Ja, co prawda, powyższą recenzję pisałam w ciszy, lecz na hasło Trylogia grobiańska w pewnym momencie w moich obwodach mózgowych zamigotała niczym owa ikonka Windowsa (Panie Autorze, musiałam!), lampka z napisem Pancho and Lefty. Pancho and Lefty to utrzymana w konwencji folkowej ballady piosenka Williego Nelsona o dwóch tytułowych outlaws, których ścigają meksykańscy Federales (funkcjonariusze meksykańskiej policji). Jak głosi jedna ze zwrotek, Lefty prawdopodobnie był kiedyś muzykiem śpiewającym blues, już nie potrafi tego robić. Więc może i Mściciel miałby być owym wyjętym spod prawa, który już „nie śpiewa bluesa”, choć ślady dawnego życia wciąż w nim głęboko tkwią? Otóż to!

 

Krzysztof A. Zajas, Ludzie w nienawiści, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2014; tenże, Mroczny krąg, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2015.

 

Dodaj odpowiedź