Film od dawna podejmuje zabawy z fizyką. Ich efekty potrafią być nieprzewidywalne: pozwalają na uratowanie świata lub wprost przeciwnie – podobnie jak zabawy z bronią prowadzą do unicestwienia.
Fizyczne kombinacje mogą skończyć się wykreowaniem monstrum – to kinowy archetyp, który wykorzystał już Frankenstein Jamesa Searle Dawleya z roku 1910. Młody naukowiec próbuje stworzyć idealnego człowieka. W efekcie eksperymentu rodzi się jednak nadnaturalny potwór, który staje na drodze głównego bohatera. Wymyślony przez Mary Shelley Frankenstein stał się jednym z najbardziej popularnych kinowych motywów. Ożywał na ekranach wielokrotnie – książkę adaptowali między innymi James Whale (1931, słynna rola Borisa Karloffa jako monstrum) czy Kenneth Branagh (1994, przejmujący obraz kreatury stworzył Robert De Niro).
Fizyczne potworności ciągną się za kinem niczym mroczny cień. W kolejnych dekadach filmowcy powoływali do życia potwory, które przeczyły zdrowemu rozsądkowi i prawom nauki. W efekcie zrzucenia bomby jądrowej na Hiroszimę ożył nadnaturalnych rozmiarów jaszczur, okrzyknięty w Japonii imieniem Godzilla – to kombinacja słów gorira (goryl) i kujira (wieloryb). Monstrum z wielkim ogonem, które potrafiło burzyć Tokio, przejęło z czasem skrajnie odmienne role. Zaczynało od terroryzowania świata, symbolizując nuklearne zagrożenie w czasach zimnej wojny (pierwszy film nakręcono w 1954 roku). Z czasem awansowało do obrońcy ludzkości, który chronił swoich sąsiadów przed zagrożeniami z ziemi i kosmosu.
W podobnym kontekście można interpretować serię filmów o Supermanie – przybyszu z odległego Kryptona, który stawał w obronie świata. Nadnaturalne zdolności, a przede wszystkim przecząca prawu grawitacji umiejętność latania, zapewniły superfacetowi etat długodystansowego obrońcy świata – swoją karierę na łamach komiksu zaczął w 1938 roku, w 1951 roku trafił do telewizji, a najnowszy film na jego temat właśnie powstaje, realizuje go Zack Snyder (premiera w 2013).
Komiksowi superherosi wielokrotnie zadzierali z prawami fizyki. Pokazują to dwie współczesne produkcje filmowe – seria X-Men (2000– 2011) oraz Strażnicy Zacka Snydera (2009, film oparty na komiksowym arcydziele Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa). Obie mają zbieżny pogląd na eksperymenty fizyczne – nadnaturalni ludzie, zmutowani w wyniku kombinacji naukowych, są nie tylko obrońcami świata, ale stanowią również zagrożenie. Muszą walczyć z coraz twardszymi przeciwnikami, a zarazem pojedynkują się sami ze sobą, z własną transfizyczną osobowością i fizycznością. Ten motyw staje się punktem wyjścia dla skomplikowanego dramatu psychologicznego, który dobitnie pokazuje postać Dr. Manhattana ze Strażników, naukowca przypadkiem zamienionego w pół boga, pół człowieka, który egzystuje poza czasem, emocjami i fizycznością. Ta bezcielesność, zawieszenie pomiędzy być a nie być, staje się przekleństwem i więzieniem. Fizyczność wyznacza granice człowieczeństwa – sugeruje reżyser zgodnie z refleksją scenarzysty komiksowego pierwowzoru, Alana Moore’a.
Psychoanalizę nadnaturalnego wybryku drąży również David Cronenberg w kultowym dramacie Mucha (1986). W wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności ekscentryczny naukowiec (znakomita rola Jeffa Goldbluma) zostaje poddany mutacji wraz z tytułowym owadem. Przeobraża się nie tylko w fizyczne monstrum, które łamie prawa nauki, ale przede wszystkim transformuje psychicznie. Mucha to studium odrealnienia i pogrążania się w alienacji, a zarazem smutna konstatacja, że eksperymenty potrafią zaprowadzić w ślepy zaułek. Cronenberg ostrzega przed przekraczaniem granic, sugerując, że przypadkowy splot okoliczności może prowadzić do eskalacji dramatu.
W podobnym duchu ostrzega Ridley Scott, autor niezapomnianego Łowcy androidów, opartego na klasyku science fiction – Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? Philipa K. Dicka. Na pierwszym planie śledzimy losy tytułowego detektywa (głośna rola Harrisona Forda), który tropi replikantów – sztucznych ludzi stworzonych do pracy w pozaziemskich koloniach. Raz jeszcze eksperyment wyrywa się spod kontroli, androidy odkrywają bowiem zakodowany syndrom ucieczki. A ponieważ są znacznie bardziej sprawne od ludzi, stanowią zagrożenie dla społeczeństwa. Scott, podążając śladami powieści Dicka, poszukuje empatii w sztucznych tworach. Pokazuje zarazem, że fizyczność nie determinuje naszej wrażliwości. Replikanci mogą odczuwać tak samo jak ludzie. A ludzie potrafią być bardziej bezuczuciowi niż roboty.
Starcie empatycznych ludzi i bezdusznych robotów powtórzyli bracia Wachowscy z głośnym Matrixie (1999). Wiele wątków odwoływało się wprost do literatury Philipa K. Dicka oraz Williama Gibsona – prekursora cyberpunku. Reżyserski duet przedstawił wizję świata uwięzionego w wirtualnej matrycy. Nasza jaźń jest zatruwana przez wirus, który sprawia, że śnimy o nierealnym świecie, podczas gdy tak naprawdę zostaliśmy przetworzeni w biomaszyny służące do generowania energii. Wachowscy z gracją zderzają zagrożenie płynące z najnowszej technologii z metafizycznymi lękami, formułując pytanie, kim jesteśmy i czy to, co postrzegamy przy pomocy zmysłów, naprawdę istnieje. Przełamanie barier fizyki, która więzi nas w okowach tytułowej matrycy, staje się punktem zwrotnym i początkiem wielkiej eskapady dla głównego bohatera. Wachowscy próbowali wniknąć głębiej w temat w dwóch następnych częściach filmu, noszących podtytuły Reaktywacja i Rewolucje. Jednak zabrakło im albo odwagi, albo intelektualnych horyzontów i w efekcie zamiast rozbudować historię, sprowadzili ją do zdewaluowanego schematu buntu robotów.
Peryferia tej historii eksploruje cykl filmów Animatrix (2003), stworzonych na motywach konceptu Wachowskich. Pytanie o realność opartego na fizycznych doznaniach świata zadaje dobitnie World Record zrealizowany przez Takeshiego Koike. Pokazuje sprintera, który w czasie bicia rekordu świata przypadkiem uwalnia się spod kontroli Matrixa. Człowiek może uciec regułom rządzącym światem, fizyczność jest murem do pokonania, ale wymaga to wielkiej siły, a często udaje się oszukać przeznaczenie na bardzo krótko – sugeruje twórca.
Zabawę z realnością podjął także Christopher Nolan w Incepcji (2010). Bohaterowie potrafią wniknąć w sny i przy ich pomocy nakłaniać swe ofiary do podejmowania wybranych czynów. Nolan zadaje wynikające z literatury Dicka pytanie, a zarazem powtarza motyw, na którym zbudowano Matrixa – czym jest realność i do jakiego stopnia fizyka pozostaje iluzją. Niejednoznaczny finał ucieka od czytelnej konstatacji, sugerując, że nigdy nie odnajdziemy odpowiedzi. Pozostaje nam uwierzyć i poddać się zmysłom – dla własnego dobra i szczęścia.
Poważne pytania zadają także bracia Coen w Poważnym człowieku. Ich bohater jest nauczycielem fizyki, który musi zmierzyć się z fundamentalnymi zagadnieniami. Amerykańscy filmowcy portretują nie tyle złamanie barier nauki, co ścisły umysł skonfrontowany z wydarzeniami, które nie dają się opisać przy pomocy równań. Nie jest to film mówiący o fizyce wprost, Coeni używają jej jako instrumentu, by zastanowić się, co kieruje postępowaniem człowieka. Film zadaje pytania, nie udziela odpowiedzi, nie jest lekcją fizyki dla opornych, a raczej przeciwnie – pokazuje, jak niełatwo przeniknąć nici determinujące nasze losy.
Terry Gilliam w 12 małpach próbuje za to przeniknąć jedną z największych zagadek fizyki – czas. Bohater zostaje wysłany w przeszłość, by odkryć, kto wywołał globalną zarazę, i spróbować jej zapobiec. Mężczyzna zatraca się w chaotycznym biegu wydarzeń, by we wspaniale rozegranej scenie finałowej spróbować odwrócić przebieg zdarzeń. Gilliam w poważnym tonie, dalekim od poetyki Cyrku Monty Pythona, który przecież współtworzył, rozprawia się z mitem podróży w czasie. Odwrócenie ścieżek okazuje się niewykonalne – bohater ponosi porażkę: osobistą i holistyczną. O wszystkim decyduje przypadek i to on urasta do roli determinanty, która wytycza ścieżki rzeczywistości.
Fizyka jest niewyczerpanym źródłem inspiracji dla filmowców. Przenika zarówno scenariusze sensacyjne czy przygodowe (Niezniszczalny, Z archiwum X, Lost. Zagubieni), jak i kino z artystycznymi ambicjami (niewymieniony jeszcze w tym tekście Cube). Spotkanie człowieka z prawami natury prowokuje filozoficzne pytania, które często przenikają głęboko naszą świadomość. Stają się bramą, przez którą człowiek spogląda na samego siebie. Wszyscy jesteśmy przecież istotami fizycznymi.
Artykuł ukazał się w piśmie kulturalnym „Fragile” nr 4 (14) 2011.