GORĄCZKA TWORZENIA. WOKÓŁ WYSTAWY JAN HRYNKOWSKI. OPOWIEŚĆ ARTYSTY

0
1683

W 1966 roku Joanna Pollakówna pisała o urodzonym w 1891 roku artyście: „Jan Hrynkowski jest stale czynny, wciąż żywo, wrażliwie obcuje z wizualną tkanką rzeczy i pejzażu. Ta wyczulona chłonność, obfitość twórcza, niepohamowane dążenie do malarskiego ogarnięcia całego świata kolorów, ruchu, przestrzeni migotliwych świateł znamionują całą jego twórczość”[1]. Najlepszym świadectwem owej gorączki poszukiwań są  dziesiątki wartościowych obrazów prezentowanych na wystawie monograficznej Hrynkowskiego zorganizowanej w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie. Kurator ekspozycji, Światosław Lenartowicz, zabiera widzów w fascynującą podróż w krainę zróżnicowanych nurtów stylistycznych i środowisk artystycznych 1. połowy XX stulecia. Zapoznaje ich także z zupełnie dziś zapomnianą, powojenną twórczością Hrynkowskiego.

Jan Hrynkowski, Sad Pejzaż z drzewami, olej, 1912, Muzeum Narodowe w Krakowie

Tytułowa opowieść artysty, którą odbywamy ramię w ramię z nim samym, rozpoczyna się we Lwowie przełomu wieków. Lenartowicz kreśli szeroką i sugestywną panoramę artystyczną miasta. Podobnie czyni także w odniesieniu do krakowskiego malarstwa, grafiki i rzeźby początku XX wieku. Powoli odkrywamy kontekst, w jakim formowały się pierwsze poszukiwania twórcze przyszłego formisty. Niezaprzeczalnym atutem wystawy jest przypomnienie dwóch ważnych kolekcji: lwowskich zbiorów Gabrieli Zapolskiej i krakowskiego „domowego muzeum” Feliksa Jasieńskiego. Razem z młodym Janem Hrynkowskim wkraczamy następnie w mury krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, oglądając jego własne prace, dzieła profesorów uczelni oraz czytając opinie młodego adepta sztuki o swoich mentorach. Już fascynujący Sad z 1912 roku czy też Jarzębiny znamionują ponadprzeciętne zdolności i stąpanie po pewnie wytyczonej artystycznej drodze. Dostrzegamy tutaj wiele cech, które staną się charakterystyczne dla formistycznego okresu twórczości Hrynkowskiego. Zanim on nastąpił, artysta musiał zmierzyć się jednak z doświadczeniem Wielkiej Wojny. Pracom z tego czasu – w szczególności o tematyce legionowej – poświęcona jest kolejna wydzielona przestrzeń wystawy.  Prowadzona jednotorowo narracja ekspozycji rozdziela się tu na odmienne ścieżki. Szeroka kontekstualizacja zostaje zastąpiona przez wnikliwą analizę międzywojennego życia artystycznego i ówczesnych powiązań towarzyskich. Widz ma możliwość zagłębić się w meandry ludowości, śledząc fascynację Hrynkowskiego drzeworytem. W tej przestrzeni uwagę zwraca przekonywujące zestawienie anonimowych zabawek oraz figurki autorstwa Zofii Stryjeńskiej z obrazem Hrynkowskiego Pan Twardowski z 1934 roku. O wieloletnim zainteresowaniu artysty tego typu motywami świadczą także prezentowane na wystawie martwe natury z lat 50., których istotnym składnikiem kompozycyjnym i kolorystycznym są ludowe tkaniny.

Drugim torem płynie natomiast narracja dotycząca nurtu poszukiwań formistycznych. Odnajdujemy tutaj szereg znakomitych dzieł, w szczególności martwych natur. Uwagę widza może przyciągnąć również eksponowane nieco dalej, zapomniane dziś dekoracyjne panneau wykonane dla starego Domu Plastyków przy pl. Świętego Ducha w Krakowie. Na widzów czeka także spora niespodzianka. W pewnym momencie otwiera się bowiem przed nimi obszerna przestrzeń Galerii, w której mogą zapoznać się zarówno z międzywojennymi, jak i powojennymi pracami Hrynkowskiego. Umieszczenie owej „wystawy w wystawie” w ramach chronologicznej narracji kuratorskiej jest intrygującym, w pełni broniącym się pomysłem. Zaglądając do Galerii, możemy podziwiać  przede wszystkim wysokiej klasy portrety i martwe natury. W ostatnich z wymienionych, artysta zbliża się niekiedy do twórczości swojego mistrza – Józefa Pankiewicza, innym razem jest mu bliżej do  fakturowych poszukiwań kolegi z okresu formistycznego – Zbigniewa Pronaszki. Niezależnie od tych pokrewieństw wyczuwa się niezłomne dążenie do perfekcyjnego wyznaczenia kompozycyjnej struktury dzieła i dynamizacji form umieszczonych w  spłyconej przestrzeni. Artysta nigdy nie doprowadza do dematerializacji przedmiotu w tkance plam barwnych. Malowane przez Hrynkowskiego zabawki, naczynia i owoce nie tracą zwartej, sensualnej bryłowatości kształtu, co odróżnia jego prace od, tak wpływowego w okresie międzywojennym, koloryzmu. W tym kontekście nie dziwi także fakt, że po II wojnie światowej artysty nie zainteresowało modne w 2. połowie lat 50. malarstwo materii. O przynależności Hrynkowskiego do międzywojennego ugrupowania „Jednoróg” przypomina natomiast wykwintna, starannie zharmonizowana kolorystyka jego martwych natur. Szkoda, że nie zaprezentowano natomiast interesujących – znanych z rynku sztuki – pejzaży artysty wykonywanych w latach 60., w których syntetyczne kształty, obrysowanych wyrazistym konturem, domów pojawiały się na tle sumarycznie zaznaczonych sylwetek ludzi i zwierząt.

Jan Hrynkowski, Martwa natura z fajką, olej, wł. prywatna

Kurator wystawy nie przemilcza jednak niezwykle istotnych związków Hrynkowskiego z teatralną ikonosferą. Pajacyki z 1961 roku ponownie wprowadzają nas w świat zabawek i pacynek, przypominając o współpracy Hrynkowskiego z dziecięcym teatrzykiem Brzdąc. Wątek ten podejmuje również kompozycja Owoce i lalki z 1932 roku. Scenografiom teatralnym i kostiumom autorstwa Hrynkowskiego – wykonanym głównie dla Teatru im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach – poświęcona jest osobna, wywyższona optycznie przestrzeń umiejscowiona w aneksie. Zobaczymy tutaj między innymi oryginalne makiety scenograficznego rozplanowania sceny oraz projekty kostiumów. Śledząc aktywność wystawienniczą artysty w okresie międzywojennym, dotrzemy do interesująco zaaranżowanego wnętrza Kawiarni Plastyków. Stoliki nieoczekiwanie okażą się być niekonwencjonalnymi gablotami ekspozycyjnymi , a widz zanurzy się w świecie osobistych impresji artysty na temat kawiarnianego życia powojennego Krakowa. Sumaryczne, bezbłędne rysunkowo szkice emanują przenikliwością spojrzenia, a niekiedy także ciętym humorem i zgryźliwą ironią. Uwagę zwraca również wykonany w podobnym stylu rysunek Kawiarnia z 1968 roku, budzący oczywiste skojarzenia z twórczością, tak modnego w powojennej Polsce, Fernanda Légera. O przywiązaniu do konturu, rozumianego jako środek kreowania syntetycznego szkieletu kompozycyjnego dzieła, jeszcze wyraźniej świadczą późne prace artysty z lat 60. W tece rysunkowej Jasełka z 1968 roku silnie pobrzmiewa skłonność do geometryzacji i rytmizacji kształtów, nieustannie obecna w twórczości malarza począwszy od studenckich szkiców aktów, poprzez prace z okresu formistycznego, aż po kompozycje z lat 60. Odnajdziemy tutaj także sporą dozę bezpretensjonalnego humoru, wydobywanego z sumarycznych, dynamicznie prowadzonych konturów postaci. Największą ciekawostką są niewątpliwie rzeźby „liniowe”, tworzone z drutu u schyłku życia artysty. Wydłużone postaci muzykantów, utrwalone w niektórych z nich, zostały bez zmian przeniesione przez Hrynkowskiego na płótno w intrygującej kompozycji Serenada z 1961 roku. To fascynujące dzieło tchnie surrealną atmosferą, budząc dalekie skojarzenia z powojennymi grafikami Maxa Ernsta. Kreatywność siedemdziesięcioletniego wówczas artysty zaskakuje i budzi szacunek. Trudno mówić w jego przypadku o schyłku działalności, co pozytywnie wyróżnia go na tle innych, zmarłych niekiedy wiele lat wcześniej formistów. Hrynkowski zachował  zupełną świeżość doznawania, olśnienia wobec najprostszych zjawisk życia. Czy był wówczas w awangardzie, podążając za najmodniejszymi trendami? Z pewnością nie, tym niemniej trudno by odnaleźć w jego drodze twórczej jakiekolwiek przejawy impasu czy gorzkiej rezygnacji. W odniesieniu do malarstwa Zygmunta Waliszewskiego, Wiesław Juszczak pisał o wielkim, niestrudzonym bohaterstwie radości, ogromnym artystycznym wysiłku czynionym przez plastyka po to, aby „dawać ludziom ucieleśnione szczęście, poprzez sztukę wprowadzać ich w dobry, roześmiany świat ich dalekiej tęsknoty”[2]. Słowa te można z powodzeniem odnieść również do motywacji bohatera omawianej ekspozycji. Prace Hrynkowskiego z lat 60. – będąc wyrazem poszukiwania równowagi plastycznej maksymalnie lapidarnych, linearnych form – świadczą ponadto o niesłychanie żywotnej fascynacji artysty prymitywizacją pojmowaną jako strategia twórcza. Począwszy od kopii drzeworytu ludowego, poprzez Portowe życiePrasowaczkę z końca lat 40., aż po druciane rzeźby z lat 60. – snuje się nić związków artysty z ikonosferą prymitywizmu. Przypomina o niej także eksponowany na wystawie portret Nikifora. Porównanie prac kryniczanina z dziełami Hrynkowskiego przekonuje jednak o odmienności wizji obydwu twórców. Obrazy, rzeźby i rysunki głównego bohatera wystawy znamionują nie naiwność i swobodę twórczą, ale pogłębioną refleksję nad formą i nieustanny namysł nad kompozycją tworzonych kształtów. Prasowaczka – tematycznie zbliżona do powstających równolegle prac Tadeusza Kantora – w zaskakujący i paradoksalny sposób balansuje na cienkiej granicy między symulowaniem przynależności do ikonosfery sztuki naiwnej a aspirowaniem do uczestnictwa w nurcie modnej w końcu lat 40. abstrakcji geometrycznej. Pozytywnie zaskakuje nieobecność w oeuvre plastyka prac o charakterze stricte socrealistycznym. Krakowską opowieść artysty kończy znakomity Autoportret Hrynkowskiego pochodzący z ostatnich lat jego życia. Siwy malarz z wypiekami na twarzy maluje martwą naturę, jedną z tych, których tak imponującą i bogatą prezentację można obejrzeć we wcześniejszej sali. Portret ten łączy w sobie dwa najważniejsze aspekty drogi twórczej artysty: poszukiwanie wyrafinowanego, bogatego kolorytu oraz przywiązanie do solidnego szkieletu kompozycyjnego dzieła, ucieleśnionego w wyrazistym konturze.

Jan Hrynkowski, Portret żony, olej, 1967, wł. prywatna

Ekspozycja zorganizowana przez krakowskie Muzeum Narodowe imponuje rozmachem, badawczą skrupulatnością, interesującymi pomysłami narracyjnymi oraz sugestywną aranżacją przestrzeni. Może stanowić wzorzec wystawy monograficznej, eksplorującej nie tylko prace kanoniczne, ale także prezentującej imponujący liczebnie wybór dzieł, nieznanych nawet badaczom powojennej sztuki polskiej. Jej wartość wydatnie podnosi umiejętne wykorzystanie bogatego archiwum pozostawionego przez artystę. Warto docenić także zaprezentowanie oryginalnych klocków drzeworytniczych, pochodzących z różnych okresów jego twórczości. Najważniejsze jednak, że krakowska wystawa, w budzący uznanie sposób, przywraca pamięć o niezwykle twórczym, fascynującym plastyku, którego dorobek w pełni zasługuje na baczną uwagę miłośników sztuki. Przemyślana kuratorska reżyseria, sensualną opowieścią o świecie Hrynkowskiego, doskonale wpisuje się w modus operandi samego twórcy, z rozwagą i namysłem kreującego, przykuwające oko, poematy form.

 

[1] J. Pollakówna, ze wstępu do katalogu wystawy Jan Hrynkowski: 50 lat pracy twórczej – malarstwo, rzeźba, grafika, Warszawa 1966.

[2] W. Juszczak, Sztuka wytrwale radosna, „Życie Literackie” 1957, nr 43, s. 5.

Dodaj odpowiedź