30-lecie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w Krakowie
13 grudnia świętowaliśmy trzydzieści lat odkąd w stolicy małopolski funkcjonuje Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. Huczne obchody składały się z konferencji prasowej, panelu wspomnieniowego z udziałem pierwszych członków oraz wieczoru literacko-muzycznego.
Stowarzyszenie zajmuje się praktycznymi problemami dotyczącymi zawodu pisarza, czyli prawem autorskim, wynagrodzeniami, sprawami podatkowymi oraz emerytalnymi. Ponadto, Stowarzyszenie posiada głos w komisji stypendialnej Ministerstwa Kultury oraz organizuje spotkania i festiwale literackie. Podczas panelu wspomnieniowego przybyli goście mieli okazję zapoznać się z fascynującą historią Stowarzyszenia przedstawioną przez prowadzącego Michała Zabłockiego.
Logo Stowarzyszenia Pisarzy Polskich
Na zjeździe w Krakowie w sierpniu 1945 roku prezesem został Jarosław Iwaszkiewicz. W 1949 roku na czwartym zjeździe literatów polskich w Szczecinie, który rozpoczął kilku letni okres socjalizmu w literaturze polskiej, ZZLP został przekształcony w Związek Literatów Polskich podporządkowany Ministerstwu Kultury. Związek zorganizowano wtedy na wzór radzieckich związków twórczych, zapewniających liczne przywileje pisarzom posłusznym wobec zaleceń rządzącej partii. Przywileje przydzielał administracyjny aparat związku, który zajmowali sekretarze. Z czasem jednak studenci zajęli pozycję dominującą we władzach związku. Po porozumieniach sierpniowych 1980 roku podpisanych przez przedstawicieli strajkujących robotników i rządu trwał tzw. „festiwal solidarności”. W całym kraju ludzie różnych zawodów i warstw społecznych uznali, że oto nadszedł czas upominania się o swoje prawa, samoorganizacji społecznej i wolnych wyborów, chociaż w wąskim zakresie rad pracowniczych, czy związków twórczych. Na tej fali optymizmu demokratycznego w grudniu 1980 roku, a dokładnie w dniach 28-30 grudnia w Warszawie odbył się walny zjazd ZLP. Wybrano na nim zupełnie nowe władze z Prezesem Janem Józefem Szczepańskim na czele.
Jeden z zaproszonych gości, Stanisław Balbus w następujący sposób wspominał swój pierwszy ogólnopolski zjazd odbywający się w roku 1978. – To zrobiło wtedy na mnie duże wrażenie. Byłem od czterech lat członkiem ZLP, ale od razu wtedy wpadłem w środek pewnego dramatu, pewnego napięcia. W Krakowie właściwie wszyscy się znali i nie odczuwało się takich wielkich zróżnicowań. To byli koledzy przyjaciele, a tu nagle okazało się, że to jest bardzo mocno pęknięte, tak po pierwsze. Po drugie, że związek jest o wiele bardziej podporządkowany władzom partyjnym niż mi się wydawało. Że właściwie są wyraźne próby sterowania i oczywiście próby przeciwstawienia się. To było juz po ujawieniu się opozycji, powstaniu KOR-u. Okazało się że główne autorytetu Związku Literatów sympatyzują raczej z KOR-em. Jarosław Iwaszkiewicz, posiadający autorytet zarówno w środowisku literackim jak i u władzy próbował działać koncyliacyjnie, jednak nie przyniosło to pożądanych efektów. – Na bankiecie wydanym, bardzo takim wystawnym, przez władze partyjne w Katowicach, pierwszy sekretarz partii wygłosił przemówienie imiennie. Potępił niektórych pisarzy, którzy są „wrogami Polski” tak jak on to powiedział. Wtedy pamiętam, że cały szereg pisarzy, bardzo wybitnych, wyszło z tej sali po prostu i zjazd został przez władze rozwiązany. Okazało się, że literatami nie da się posłusznie sterować i że to jest jawne. Nie chodziło o to, że jakiś pisarz miał problemy z cenzurą tylko, że to stanowisko stało się stanowiskiem publicznym organizacji. Ostatecznie literaci zostali wyrzuceni z Katowic. Bowiem, gdy wrócili do hotelu okazało się, że wszystkie ich rzeczy zostały wyrzucone przez pracowników.
Panelu wspomnieniowy z udziałem pierwszych członków
Marta Wyka opowiedziała historię powstania pisma „Pismo”. – W gruncie rzeczy było to spełnienie marzenia, przede wszystkim Jerzego Kwiatkowskiego i Kornela Filipowicza i oczywiście nas młodszych Juliana Kornhausera, Tadeusza Nyczka, Bronisława Kurdziela, który opracował szatę graficzną. Po prawie 30 latach starań doszło do tej publikacji. „Pismo” zaczęło się ukazywać w roku 1981. W pierwszym numerze na początku znajdziemy klasyczny wstępniak, natomiast na końcu tekst autorstwa Wisławy Szymborskiej. Warto zwrócić uwagę, że pierwszy numer „Pisma” nie istnieje obecnie nawet w domenie internetowej! Twórcom udało się wydać tylko 6 numerów. Następnie przyszedł stan wojenny i „Pismo” zostało zawieszone. W przeciwieństwie do innych pism literackich z tego okresu nigdy nie zostało również odwieszone. – Mimo bardzo usilnych starań to „Pismo” zapadło w taką nicość razem ze swoimi sześcioma numerami. Staraliśmy się wyjść z tej głębokiej wody, jednak nic się nie udało zrobić. Ci, którzy przejęli po nas tę schedę, która była jednak numerem indeksu, pewnym zasobem pieniężnym, bo „Pismo” stworzyło sobie jakieś zaplecze, nasi następcy nie mieli specjalnych skrupułów. W pewnym ciągu numerycznym zaczęło się to ukazywać pismo literacko-artystyczne. Przez wiele lat twierdzono, że jest to kontynuacja pisma „Pismo”, mimo że żadna z osób, które redagowały pierwowzór nie trafiła do zespołu pisma literacko-artystycznego.
Stanisław Balbus podzielił się również wspomnieniami o tym jak wprowadzenie stanu wojennego wpłynęło na środowisko literackie. –To był przede wszystkim paraliż. Ja się dowiedziałem o tym rano, w niedzielę. Myślałem, że to jakiś spektakl jest, bo patrzę facet w mundurze cos mówi, a potem okazało się, że telefony nie działają. Nie miałem wtedy jeszcze 40 lat, byłem stosunkowo młody. Bardzo mocno wtedy odczułem, że środowisko literackie jest moim domem, że ja mam dwa domy w Krakowie. Pierwszym był uniwersytet, a drugim środowisko literackie. Balbus podkreślał, że po ogłoszeniu stanu wojennego literaci stali się sobie znacznie bliżsi. – Myśmy się o wiele bardziej integrowali, o wiele bardziej byliśmy środowiskiem rodzinnym. bo to było konieczne. To był rodzaj samoobrony. Dla członków stowarzyszenia ważną rolę odgrywała siedziba przy ulicy Kanoniczej. – To było miejsce zawieszone, miejsce spotkań. Tam można było dowolnego dnia, o dowolnej porze przyjść i znajdowało się tam kolegów, którzy czasem byli autorytetem. Jednym ze stałych bywalców tego miejsca był Stanisław Lem. Zazwyczaj zamknięty w sobie, przyjeżdżając do śródmieścia ze swoich ukochanych Klinów, zmierzał właśnie na Kanoniczą. – Pewnego raz Wisława Szymborska zapytała Lema „ Z Ciebie taki futurolog, w takim razie powiedz, co to będzie w przyszłości?” Na co Lem jej opowiedział: „ ja wam powiem, będzie zupełnie inaczej.”