Jak odkleić się od kulturowych scenariuszy? Z Izą Maciejewską rozmawiała Patrycja Cembrzyńska

0
704

Patrycja Cembrzyńska: Bohaterką jednej z Twoich wideoinstalacji jest poetka Emily Dickinson. Dziwaczka i „stara panna”, która pewnego dnia odizolowała się od świata i poświęciła pisaniu. W izolacji powstały jej największe dzieła. Zapraszasz widza do pokoju poetki, czyli właściwie gdzie i po co?

Iza Maciejewska: Trudno odkleić się od kulturowych scenariuszy. Ludzie, którzy czują się niedopasowani i wyobcowani muszą w jakiś sposób siebie wyrazić, by zmniejszyć swoje cierpienie. Bardzo często oddają się aktywności zawodowej bądź artystycznej. Emily Dickinson to fascynująca postać. Kobieta niezwykle kreatywna i zarazem klasyczny przykład „dziwoląga”. Biografowie do dziś się spierają, co było przyczyną jej wycofania się ze świata. Mówi się również o fascynacjach homoerotycznych Dickinson. Jeśli to prawda, wówczas jej twórczość byłaby sublimacją libido ze względów obyczajowych. Jej najlepsze wiersze brzmią współcześnie, chociaż zostały napisane w XIX wieku. Dickinson przekroczyła konwencje i wyprzedziła swoje czasy o prawie sto lat. Pomimo fizycznej izolacji ciała, jej umysł pozostał wolny. Oddalając się od świata zewnętrznego, budowała pozbawiony granic świat własnej wyobraźni. Pokój Emily Dickinson to utopijne miejsce – idealne do tworzenia sztuki. Miejsce, w którym nie obowiązują żadne reguły ani nawet prawa fizyki. Na instalację składają się cztery ekrany-ściany, na których wyświetlane są obrazy. Czasoprzestrzeń we wnętrzu tego wyimaginowanego pokoju ulega zakrzywieniu. Obserwujemy na przykład jak cofa się czas, sprzęty lewitują, ściany się zapadają, a my razem z nimi. Czasami patrzymy przez te ściany, przenikamy przez mury. W ten symboliczny sposób chciałam przedstawić niezwykły geniusz poetki.

 

To pokój wyobraźni, próba uprzestrzennienia wizji twórcy?

To pokój mentalny, a zarazem pokój wyobraźni, w którym wszystko może się wydarzyć. Ale to bardziej próba uprzestrzennienia twórczego geniuszu, niż wizji poetki. Mój hołd złożony artystce, której przyszło żyć w czasach trudnych dla kobiet.

 

Czy myślałaś o swojej instalacji w kontekście rozważań Virgini Woolf na temat społeczno-ekonomicznych uwarunkowań procesu twórczego? Woolf pisała, że „własny pokój”, a więc niezależność materialna, umożliwia kobietom artystyczne spełnienie.

Niezależność materialna to rzecz, o której kobiety żyjące w tamtych czasach mogły najczęściej jedynie pomarzyć. Artystyczna kariera kobiet była czymś niestosownym i społecznie nieakceptowanym, a ich twórczość celowo bagatelizowano. Emily Dickinson – jako najstarsza, niezamężna córka – miała obowiązek pozostać przy rodzicach. Wiersze pisała do szuflady i znaleziono je dopiero po jej śmierci. Zastanawiam się czasami, jak wyglądałyby nasz świat, historia sztuki i literatury, gdyby nie wyhamowano potencjału i nie podcięto skrzydeł tylu kobietom. Właśnie brak niezależności materialnej odegrał tu dużą rolę. Był niczym dyby. Ograniczał ambicje zawodowe i artystyczne. Zależność materialna od mężczyzny czyniła kobietę całkowicie podporządkowaną. Na szczęście zdarzały się „wyjątki”, które chciały żyć zgodnie z własnymi potrzebami, a nie narzuconymi społecznie normami. Wymagało to wielkiej determinacji i odwagi. Wielka rzeźbiarka Camille Claudel za swój upór zapłaciła zdrowiem psychicznym, Virginia Woolf za swoją Inność – życiem.

 

Interesują Cię ludzie niedopasowani do reszty, odmieńcy. Dlaczego?

Każdy z nas jest w jakimś sensie odmieńcem. Wszyscy jesteśmy różni i podobni zarazem. To ważne, by nauczyć się akceptować i doceniać Inność. Odmieńcy mają nam do zaoferowania swoją wyjątkowość. Uważam, że o poziomie rozwoju społeczeństwa świadczy to, w jaki sposób traktuje ono Innych. Trzeba umieć korzystać z potencjału Inności i nie kierować się atawizmami i uprzedzeniami wynikającymi z lęku. Każdy pragnie przynależeć do grupy, poszukuje akceptacji. Jednak niewiele potrzeba, byśmy sami stali się odmieńcami. Wystarczy zmienić położenie geograficzne i nagle okazuje się, że nie pasujemy do otoczenia. Choroba czy starość również bywają powodem wykluczenia. Częstokroć to nasze własne doświadczenie odmienności otwiera nam oczy na świat i sprawia, że stajemy się lepsi oraz bardziej empatyczni. Traktujmy innych tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani. W moich pracach poruszam problem dyskryminacji, bo marzy mi się, aby ludzie żyli bardziej świadomie.

 

Mocną wypowiedzią na temat Inności jest Twoja instalacja Getto XXI, pokazywana niedawno na festiwalu Passion for Freedom w Londynie. Składają się na nią pasiaste uniformy z pasami w kolorach tęczy oraz tęczowa mapa Europy. Opowiedz o okolicznościach powstania tej pracy.

Instalacja Getto XXI powstała na wystawę o tym samym tytule zorganizowaną przez Centrum Dialogu im. Marka Edelmana oraz Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi z okazji 70 rocznicy likwidacji łódzkiego Litzmannstadt Getto. Pomysłodawcą i kuratorem wystawy był Artur Chrzanowski, a w przedsięwzięciu wzięło udział około 60 artystów. Próbowaliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czym dziś jest getto, jak rozumieć to słowo. Czy getto wiąże się z przymusem, czy może wyborem i poczuciem przynależności?

 

Gettoizacja ma zwykle negatywne skutki, często towarzyszy jej dyskryminacja.

Dlatego w obliczu traumatycznej historii postanowiłam przeciwstawić się wszelkiej dyskryminacji, która nieuchronnie prowadzi do przemocy. Pomalowałam więzienne uniformy w barwy tęczy, żeby pokazać, że zło czai się już w samym nastawieniu do inności. Moim celem było wywołanie szoku wizualnego, mającego wpłynąć na świadomość odbiorcy.

 

 

Tęczowe pasy zaprojektowanych przez Ciebie uniformów przywołują kolory flagi LGBT, lecz ich źródło jest również literackie.

Kolorowy pasiak stygmatyzuje potencjalnego właściciela jako odmieńca, wyrzutka, który staje się niczym malowany ptak z książki Jerzego Kosińskiego. Pamiętam, że lektura tego fragmentu książki zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Pomalowany w barwy tęczy ptak zostaje wypuszczony przez swojego opiekuna-oprawcę na wolność. Szczęśliwy dołącza do swoich pobratymców, nie rozumiejąc nagłego braku akceptacji z ich strony. Próbuje przekonać stado ptaków, że jest jednym z nich, jednak zostaje zadziobany przez osobniki swojego gatunku, tylko dlatego, że różni się od pozostałych. Nigdy nie mogłam pogodzić się z tym, dlaczego ptak musiał ponieść śmierć. Przecież nie był winny swojej odmienności. Jak wytłumaczyć reszcie stada, że jest się w gruncie rzeczy takim samym jak oni? Hodowca ptaków powtarza swoje okrutne rytuały, manipulując i bawiąc się ich życiem. Instalacja Getto XXI ma wymiar uniwersalny i przedstawia problem uwikłania w odmienność, która nie jest wyborem jednostki. Praca stanowi refleksję nad naturą człowieka w kontekście współczesnej cywilizacji. Czy nauczeni doświadczeniem Holokaustu wyciągnęliśmy lekcję z historii i odrzuciliśmy atawizmy i uprzedzenia? Czy Inni mogą liczyć na nasze wsparcie, czy raczej są skazani na ostracyzm? Niestety, poniżanie wartości i godności człowieka z tytułu różnicy płci, narodowości, koloru skóry, wyznawanej religii, niepełnosprawności, tożsamości płciowej czy orientacji seksualnej pozostaje normą w XXI wieku.

 

Stąd mapa natężenia tolerancji/nietolerancji społecznej?

Tęczowa mapa, będąca dopełnieniem instalacji, pokazuje stopień respektowania praw człowieka w poszczególnych krajach Europy. Taką mapę co roku opracowuje i aktualizuje Międzynarodowe Stowarzyszenie ILGA. Czerwonym kolorem zaznaczone są kraje, gdzie prawa człowieka są łamane, a ludzie niemieszczący się w normie pozbawiani są wolności. Niestety, kolor czerwony wciąż dominuje, a najsmutniejsze jest to, że są na świecie kraje, gdzie za Inność karze się śmiercią. W Europie mamy obecnie do czynienia z kontrrewolucją kulturową inspirowaną przez skrajnie prawicowe partie polityczne, które powracają do retoryki nazizmu. Odnoszę wrażenie, że „odmieńcy” ponownie mają stać się kozłami ofiarnymi, by odwrócić uwagę społeczeństwa od kryzysu gospodarczego, nieudolności rządów i narastającej biedy. Tworzone są sztuczne podziały, podsycane uprzedzenia, powstają teorie spiskowe, na przykład na temat tak zwanego „genderyzmu”. Ideologiczny fanatyzm zawłaszcza coraz więcej sfer życia, eskaluje napięcie, fizyczną i werbalną agresję. Trzeba zatrzymać falę ignorancji i nietolerancji, nim będzie za późno. W instalacji Getto XXI, przywracając pamięć o nieheteronormatywnych ofiarach nazizmu, upominam się o prawa żyjących tu i teraz. Kolorowe więzienne uniformy przypominają o uwięzieniu w ciele, w konwencji płci, w normach społecznych i ograniczeniach prawnych, często de facto ograniczających prawa człowieka. Wskazują na stygmatyzację, ale zarazem na wielkie pragnienie wolności. Każdy powinien mieć prawo do życia w zgodzie z własną naturą. Moją pracę chciałabym zadedykować wszystkim, którzy czują się poniżani i dyskryminowani oraz tym, którym wolność została odebrana.

 

Przypominasz o Holokauście i tragicznym losie odmieńców: Żydów i homoseksualistów. Zwracasz uwagę na przemoc, do jakiej prowadzą uprzedzenia. W Polsce praca ta wzbudziła wiele kontrowersji. Jak myślisz, dlaczego?

Myślę, że wynikało to z nieświadomości. Wiele osób – być może z niewiedzy – nie zwróciło uwagi na kontekst historyczny tej instalacji. Więzienne uniformy nieprzypadkowo oznakowałam różowymi trójkątami. Każdy, kto faktycznie interesuje się historią Holokaustu, wie, jacy więźniowie byli w ten sposób stygmatyzowani. Niestety historia homoseksualnych ofiar nazizmu jest w Polsce praktycznie przemilczana. Na świecie powstają pomniki ofiar, a u nas tego rodzaju pomysły tłumione są w zarodku. Homofobia, transfobia i ksenofobia nadal są w Polsce społecznie akceptowane albo wręcz bywają powodem do dumy. Mowa nienawiści wylewa się z trybun sejmowych i z ambon. Pokazuję, jak wiele jeszcze mamy do zrobienia w zakresie edukacji równościowej. Miłym akcentem był fakt, że moja praca otrzymała Nagrodę Publiczności na 6. londyńskim Festiwalu Sztuki Passion for Freedom.

 

To właśnie wówczas Lee Weinerg, pisząc o Twojej pracy, przypomniała biblijną historię o Józefie, który dostał od swojego ojca zdobną szatę z rękawami. Odróżniała go ona od reszty braci, którzy z zazdrości o miłość ojcowską postanowili pozbyć się Józefa. Chcieli go zabić, ale ostatecznie sprzedali w niewolę. Zaszczytna szata okazała się stygmatyzować jej właściciela. Jako niewolnik Józef trafił na dwór faraona, a później stał się jego doradcą. Według Weinberg Twoja praca mówi o sile, jaką może stać się odmienność. Czy Inność może być siłą? Jak – Twoim zdaniem – wyjść z Getta XXI wieku?

Interpretacja Lee Weinberg to dobra wróżba i pozytywna odpowiedź na zadawane przeze mnie pytania i na moje obawy. Historia Józefa pokazuje, że nawet brutalna dyskryminacja może uczynić nas silniejszymi, że zły los zawsze może się odwrócić. Paradoksalnie to obecność Józefa na dworze faraona przyczyniła się do ocalenia narodu żydowskiego w czasie klęsk nieurodzaju. Tak, Inność może być siłą – pokazuje to cała historia ludzkości. Ponadto Inność jest piękna i nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej. To właśnie różnorodność daje człowiekowi dodatkowy potencjał. Nie warto zamykać się w stereotypach i poddawać społecznym konwencjom. Badania naukowe dowodzą na przykład, że osoby mające w równym stopniu rozwinięte cechy standardowo kategoryzowane jako męskie i kobiece są bardziej elastyczne. Nie poddając się narzuconym rolom społecznym, lepiej wykorzystują potencjał dany im przez naturę. To ważne, abyśmy mogli być sobą i żyć ze sobą w zgodzie. Ludzie szczęśliwi i spełnieni uczynią więcej dobrego dla świata, niż ci pełni nienawiści i skrzywdzeni. Żeby wyjście z Getta XXI wieku stało się możliwe trzeba uczyć społeczeństwo tolerancji i rozwijać empatię. Po tym, co wydarzyło się w czasie II wojny światowej, chyba nikt rozsądny nie ma wątpliwości, że złu trzeba się przeciwstawić. Jeśli pozostaniemy obojętni wobec zła wyrządzanego Innym, ono kiedyś upomni się o nas.

 

 

Od jakiegoś czasu tematem Twoich prac jest ciało i jego metamorfozy. Na filmie Women’s Day oglądamy pracownię-laboratorium, gdzie przeprowadzana jest „operacja chirurgiczna”. Wcielasz się w uzdrowicielkę, która poprzez serię zabiegów umożliwia ciału przeistoczenie. Uwalniasz mężczyznę z ciała kobiety. Pokazujesz ciało jako coś, co można modyfikować. I podważając przekonanie o istnieniu esencjonalnej tożsamości, mierzysz się z wyobrażeniami o naturze ludzkiej. Skąd zainteresowanie problemem ambiwalencji płci i transpłciowości – tożsamością poza „prawdą” biologii?

Pierwsze prace na ten temat powstały jeszcze w czasie studiów i stały się częścią mojej realizacji dyplomowej. W latach 2000-2002 zrealizowałam cykl Metamorfozy kobiety – serię odlewów kobiecego ciała, które następnie przeistacza się, otrzymawszy atrybuty męskości. Istotny był werystyczny charakter odlewu. Chodziło o utrwalenie fragmentu prawdziwej natury. Odlew połączyłam z fotografią, która przecież również jest świetlnym odciskiem rzeczywistości. W kobiecej formie pojawił się obraz mężczyzny. Eksperymentując z materiałami, takimi jak glina, gips, żywica epoksydowa i silikon, opracowałam własną technikę stopniowego „zdzierania naskórka”, aby ujawnić to, co niewidoczne, czyli ambiwalencję naszej natury. Finalnym efektem tych eksperymentów jest instalacja Transgresja, mówiąca o przekraczaniu granic płci i ograniczeń ludzkiego ciała, o transcendencji natury człowieka. Film Women’s Day jest powstałą później dokumentacją tego procesu. Transpłciowość jest fascynującym i niezwykle rzadkim zjawiskiem, choć w pewnym stopniu dotyczy każdego człowieka i wiąże się z odwieczną tęsknotą za pełnią. Interesuje mnie kontekst społeczno-kulturowy transseksualizmu, to jak zmieniał się nasz stosunek do tego zjawiska. Na przykład w wielu społeczeństwach Indian północnoamerykańskich Winkte („podwójna dusza”) pełnił(a) ważne funkcje społeczne, magiczne i religijne, w wielu sprawach uchodził/a za autorytet. Niezależnie od płci biologicznej Winkte bywały/li prorokami, a nawet wodzami. Póki nie nastał nowy, patriarchalny porządek, transseksualizm wiązał się z poszukiwaniem boskości w człowieku. Wciąż pozostaje dowodem na to, że jesteśmy czymś więcej niż tylko ciałem, że jest w nas jakaś cząstka niezależna, transcendentna. Paradoksalnie chociaż ciało staje się dla transseksualisty więzieniem, transseksualizm to wyjście poza granice ciała.

 

Po co nam transgresje? Jak rozumiesz rolę sztuki w doświadczeniu transgresyjnym? Wydaje się, że obszar sztuki jest właśnie tym miejscem, gdzie stosunkowo łatwo i „bezkosztowo” dokonuje się rozmaitych aktów przekroczenia.

Sztuka jest tą dziedziną, w której możemy pozwolić sobie na więcej, w której wszystko wydaje się możliwe. Rzeczywistość sztuki może być tą, do której powinniśmy dążyć, burząc stereotypowe normy. Sztuka umożliwia nam realizację najskrytszych pragnień, nawet jeśli nie są one akceptowane społecznie. Czy granice, które narzuca nam ciało, muszą być oczywiste? Nie w sztuce. Możemy burzyć normatywny porządek, pokonywać ograniczenia ciała, przekraczać granice wyobraźni. Sztuka pozwala nam na wgląd w podświadomość oraz nieświadomość zbiorową. Możemy niczym szaman oscylować na granicy światów. Przekraczanie norm, granic, konwencji, stereotypów jest dla artystów wskazane i zupełnie naturalne. W inny sposób nie moglibyśmy osiągnąć poczucia spełnienia i samorealizacji. Paradoksalnie doświadczenie transgresyjne wynikać może z izolacji, jak stało się w przypadku Emily Dickinson. Niezależnie od tego, czy traktujemy sztukę jako magiczny rytuał, arteterapię czy sublimację, może ona prowadzić nas ku odmiennym stanom świadomości, czyniąc nasze życie bogatszym. W sztuce współczesnej, coraz częściej zaangażowanej społecznie, rozmaite akty transgresji mają na celu walkę z wykluczeniem i burzenie murów zbudowanych z uprzedzeń. Gdyby nie akty przekroczenia: kanonów piękna, utartych konwencji, społecznych tabu nie byłoby szansy na jakiekolwiek zmiany. Sztuka i piękno podlegają mutacji. Historia nauki i sztuki to historia ciągłych przemian, wynikających z odważnych aktów transgresji. To dzięki ludziom odważnym i kreatywnym idziemy wciąż naprzód. Transgresja jest nam potrzebna, bo daje nam poczucie wolności, a wolność jest największym pragnieniem i najważniejszym prawem człowieka.

 

Dodaj odpowiedź