Kambr – Adam Dickinson
Kambr
Adam Dickinson
Nawet jeśli nie ma życia jest odklepywanie
odpowiednich gestów.
małe kamienie odkładają się warstwami jak tłuszcz;
bez jednej myśli szykujesz się na zimę.
Kocham cię na ustach jak stos drewna.
Sześć umytych jabłek lśni na stole,
w którym światło porobiło małe okna,
z dala od drzewa, z dala od szklanej roboty
słońca i deszczu, te fragmenty życia przed skamieniałością.
Rzecz jasna, jeśli nawet nie ma śmierci,
trwają przygotowania.
Nie wszystek oddech ucieka z wydechem,
z każdym haustem odrobina zostaje zatrzymana.
I wreszcie – gdy usta tracą wilgoć
i hydraulika patrzenia zostaje osuszona –
brązowe mikroby we krwi;
mięso i ziemniaki, i jabłka psują się.
Bańka powietrza w ciele,
wiązka patyków, zapałki.
A kiedy odchodzisz, musisz odejść, odszedłeś.
przeł. Julia Fiedorczuk