List od redakcji
fragile nr 4/2010 (10)
Jak się – ku mojemu zdumieniu – okazuje, święta to nie tylko skrzętnie przez wieki opracowane rytuały. Otóż w moim obowiązku jest nie tylko w dany sposób się zachowywać, ale i odpowiednio czuć. Gorszące jest już ujawnienie, że nie pielęgnuję pamiątek, że zamiast budować z nich prywatne muzeum, beztrosko wyrzucam je na śmietnik. Prawdziwa katastrofa zbliża się wtedy, gdy nie mam najmniejszej ochoty poddać się euforii rozpakowywania bożonarodzeniowych prezentów, śmiać w prima aprilis czy płakać przed lustrem w 30. urodziny. Wówczas muszę liczyć na wybaczenie, zastanowić się nad sobą, a jeszcze lepiej: przemyśleć, czy na pewno nie czuję tego, czemu zaprzeczam.
Obciążenie emocjonalne, wywoływane przez oczekiwania innych i dominujący nastrój, nieraz staje się tak duże, że przestajemy sobie z nim radzić. Czy to nie symptomatyczne, że najwięcej samobójstw ma miejsce w grudniu? I czy to bardzo źle, że zamiast składać życzenia „wesołych świąt” wspominam o depresji, która jest bardzo „nieświątecznym” tematem i zupełnie nie pasuje do listu od redakcji? O ile jeszcze toleruję te nakazane emocje, o tyle mniej zgadzam się na tłamszenie tych niechcianych.
Przy okazji wszystkich świąt proponuję zatem uważniej spojrzeć na tych, którzy są spoza naszego rozradowanego grona, z różnych względów – wyznaniowych, problemów osobistych czy poniesionej porażki. Spojrzeć ze zrozumieniem.
W imieniu Redakcji składam życzenia tylko dobrej lektury w 2011 roku,
Anna Gregorczyk