Patos a kultura masowa czyli sentymentalny POP Briana Pattena
Patos zdobył sobie złą sławę we współczesnej poezji zarówno w Polsce, jak i na świecie. W twórczości rodzimej kojarzy się często z socrealistycznymi peanami na cześć proletariatu, na skalę światową zaś zbliża się do kiczu i „hollywoodzkiej” toporności. W poezji angielskiej przejawia się choćby w wierszu Szarża lekkiej brygady wiktoriańskiego poety laureata1 Alfreda Tennysona. Zawołanie „Naprzód, lekka brygado” („All in the Valley of Death / Rode the six hundred. ?For-’Forward, the light brigade'”) nadaje wymiaru patriotycznego dokonania wcale nie nadzwyczajnemu i raczej szalonemu wybrykowi kawalerii brytyjskiej podczas wojny krymskiej. Tennyson przetwarza incydent, o którym przeczytał w gazecie, w mityczny obraz odwagi Brytyjczyków. Dzielna sześćsetka, nie przypadkiem przywodząca na myśl walecznych trzystu Spartan spod Termopili, natarła na wroga, który tchórzliwie krył się za ogniem armat i karabinów; o męstwie jeźdźców świadczy ich pogarda dla śmierci i pragnienie uczciwej walki zgodnie z etosem rycerskim. Tennyson nie pozostawia zresztą wątpliwości co do faktu, że każdy z brygady przyozdobiony był podwiązką jak przystało na spadkobierców Edwarda III. Kończące każdą strofę wiersza przywołanie liczby kawalerzystów napomina, iż wróg miał miażdżącą przewagę liczebną – starło się sześciuset z kozakami i Rosją. Nieznośny patos liryku Tennysona, na przekór zamiarom poety, zdradza leżącą u jego podstaw motywację ideologiczną. Wiersz nawołuje do patriotyzmu i poprzez usilnie („fakty historyczne” w wierszu są mocno przesadzone) budowany patos heroicznej śmierci przekonuje, że potyczka ta wpisana jest w schemat walki dobra ze złem, gdzie kawalerzyści tradycyjnie symbolizują siły światła i tradycji rycerskiej. Jednak szybko wiersz ten utracił przesłanie patriotyczne; częściej zapisze się go po stronie nieco upartej ideologizacji sztuki, która ma służyć „wyższej sprawie”, niż po stronie żywo odmalowanego manicheizmu w poezji.
Zastrzyk życiodajnej energii, choć nie na pierwszy rzut oka, patos otrzymuje w latach 60. w twórczości liverpoolskiego poety Briana Pattena. Tak jak Tennyson obrzydził ten trop późniejszemu pisarstwu nie tylko z Wysp, tak Patten pozwolił mu w pewnym stopniu się odrodzić. Pod wieloma znaczącymi względami epoki Tennysona i Pattena są niewspółmierne, podobnie sami poeci różnią się od siebie właściwie we wszystkim. Tennyson był nadwornym piewcą monarchii, stanowił oś (czy faktycznie pod względem poetyckim można by się spierać) pisarstwa końca XIX wieku; trawestując późniejsze sformułowanie Salmana Rushdiego, pisał Tennyson „z centrum imperium na zewnątrz”. Patten tworzy na marginesie wielkiego Londynu, bo w Liverpoolu. Jego wiersze „[u]osabiają detronizację metropolii i pojawienie się głosów z milczących dotychczas peryferii. Wyrastają z przekonania o samoistnej sile młodości. Burzą zastane hierarchie i klasyfikacje kulturowe, istniejąc na pograniczu literatury i sztuki masowej. Wprowadzają do poezji ducha anarchicznej zabawy”2. Stanowi więc Patten antytezę dostojnego i układnego poety wiktoriańskiego. Punkt, w którym łączą się ich kariery, to konflikt przez Pattena zainicjowany, bo właśnie hierarchie i reguły, które Tennyson wzmacniał w swojej twórczości, młodzik (w chwili debiutu Patten miał zaledwie szesnaście lat) z osławionego przez Beatlesów miasta dekonstruuje.
Ferment młodości oraz kwestionowanie zastanego porządku cechujące poezję liverpoolczyków (obok Pattena do grona tzw. poetów liverpoolskich zalicza się Adriena Henriego oraz Rogera MacGougha, którzy wspólnie znaleźli się w przełomowej antologii The Mersey Sound z 1967 roku) w przypadku Pattena pojawiają się w sprzężeniu z sentymentalizmem i często trywialną frazą. Nie stroni on też od „niby-romantycznych obrazów”3, które trącą patosem. Jest to jednak patos szczególnie wyrażony i nie pozbawiony wywrotowego zacięcia.
Głównymi tematami poezji Pattena, obok dzieciństwa, jego braku i zbyt szybkiego przemijania, są miłość i śmierć. Już samo to zestawienie obrazuje zainteresowanie poety sprawami powszechnymi. Choć nie brak głosów oskarżających Pattena o wtórność jego późniejszej poezji4, to w liryce miłosnej i elegijnej dopatrzeć się można istotnego przewartościowania pojęcia patosu, podobnie ożywionego jak klisze i pieśni o bohaterach komiksowych w pierwszym jego tomie Little Johnny’s Confession. W Teraz będziemy spać, leżeć bez ruchu lub ubierzemy się na powrót5 z drugiego tomu poetyckiego Pattena Notes to the Hurrying Man opisana jest chwila intymności między podmiotem lirycznym a jego kochanką. Sytuacja w żaden sposób nie jest nietypowa, mimo to najprostsze ruchy kobiety prowokują kolejne słowa, a wiersz zaczyna składać się w całość: „pochylasz się nade mną naga, / przez uchylony świetlik wiatr ściąga twoje piersi, / twoje jasne włosy spadają na mnie”. W prostych słowach Patten opisuje bliskość dwojga ludzi, jak gdyby wiersz właśnie wydarzał się w trakcie tego zbliżenia. Nie ma tu zawoalowanych metafor, jedynie bezpośredni opis, który zmierza do zamykającej strofy:
„Po pokoju porozrzucane jest ubranie
które mieliśmy na sobie, kiedyśmy się spotkali.
Wieczór i słońce przemierzyło cały pokój.
Teraz będziemy spać, leżeć bez ruchu lub
ubierzemy się na powrót.”
W czterech wersach Patten opowiada historię jednodniowego spotkania dwojga ludzi. Czy poznali się tego ranka (wiersz wymusza ten zaimek, rzecz dzieje się „na naszych oczach”, a więc i ranek jest „ten”), czy też może są ze sobą już od jakiegoś czasu? Nie wiadomo. Czy zakończenie jest patetyczne? Wydaje się, że tak. Chociaż nie odwołuje się Patten do poczucia straty lub doniosłych wydarzeń, które budzą w nas smutek, to jednak opiewa on w dość oczywisty sposób wolność i nomen omen „adamową” chwilę w życiu dwojga ludzi. Zrzucone zostają ubrania łączące ich z cywilizacją, a „świat – powiada podmiot wiersza w pierwszej strofie – jest odległą planetą”; czas mierzy się tu biegiem słońca, nie zegarkiem, który symbolizuje naszą zależność od terminów i konieczność ciągłej gonitwy. Nic, mówiąc krótko, nie musimy – prawdziwa arkadia. Podobna sytuacja wykreowana zostaje w Przychodzisz do mnie spokojna jak deszcz co jeszcze nie spadł, gdzie ponowne spotkanie dwójki kochanków po latach pozwala im na chwilę odzyskać raj „którym było to łóżko i pokój / kiedy byliśmy młodsi”, zanim jeszcze staliśmy się „straszni” jak wszyscy inni. Ostatni werset wiersza zmienia tytułową frazę: „przychodzisz do mnie / spokojna jak ostatni z naszych milknących zmysłów”, doprecyzowując i tak już dość jasną metaforę. Skoro określenie „ostatni z naszych zmysłów”, podobnie jak deszcz, ma opisać sposób przyjścia kobiety, to w oczywisty sposób, kiedy ulewa dobiegnie już końca, zamilkną też i wszystkie zmysły, ale do tej kwestii jeszcze nawiążę.
Wiele lat później Patten powróci do swych prostych, choć nie pozbawionych niedomówień wierszy miłosnych, by opowiedzieć inną historię. W Palce posiniaczyły ci skórę jak posiniaczona jest brzoskwinia która spadła z drzewa (opublikowany w Collected Love Poems z 2007 roku) przywołana zostaje właściwie tylko jedna myśl, którą tak, jak w przypadku poprzednich dwóch wierszy, odczytujemy jak gdyby w momencie powstania. Enigmatyczna kobieta, która pojawia się na imprezie nosi ślady (choć być może to tylko wyobraźnia podmiotu, widzi on wszak jej siniaki „pod sukienką”) przemocy, tyko że nie wiadomo z czyjej strony. Myśli podmiotu zmierzają nieuchronnie do wspomnienia chwil sprzed lat: „Twój zapach przywołuje w myślach oazę nie naszego łóżka”. Okazuje się, że tych dwoje łączył kiedyś romans, teraz – choć mężczyzna ciągle ulega czarowi kobiety: „Jedno twoje spojrzenie wywraca mnie na lewą stronę” – mają jakoby poznać się na nowo. Wiersz spina klamrą poprzednie dwa: wyidealizowana miłość w młodości, ostatnie jej podrygi w wieku dorosłym i wreszcie spotkanie po latach w zupełnie już innych okolicznościach. Tak uszeregowany, cykl ten odtwarza klasyczny scenariusz obyczajowy, zaprawiony pozornie oczywistym sentymentem.
Motyw śmierci przenika liryki miłosne Pattena, tworząc nastrój ulotności życia i podszywając wiersze tym wyraźniejszym patosem. W Przychodzisz do mnie spokojna jak deszcz co jeszcze nie spadł miłość po latach, jak już sugerowałem, łączy się z wizją zbliżającej się śmierci, która musi stanowić ostateczny kres historii tych dwojga. W późniejszych latach Patten zaczyna pisać wiersze otwarcie elegijne, jakkolwiek zaskakujące może to się okazać dla członka grupy literackiej, która promowała młodość, a jeden z jej czołowych teoretyków (Henri) stwierdzał w swym wierszu, że wprowadzona będzie „przymusowa eutanazja dla każdego powyżej trzydziestki”6 (wyłączając oczywiście artystów). Tatuaże (opublikowane po raz pierwszy w Selected Poems z 2007 roku) są jedną z ciekawszych prób elegijnych Pattena. Wiersz wspomina babkę, której „Bujne tatuaże na ramionach […] / Były znakiem odwagi i wyrazistości”, lecz na starość „plamy wątrobowe, pęknięte naczyńka” zeszpeciły „Piersi błękitnego ptaka, który wylatywał / Z kostki jej nadgarstka”. Wiersz staje się medytacją nad powolnym procesem umierania; babka, wyrazista w młodości jak sam Patten i wszyscy poeci liverpoolscy, w końcu ugięła się pod pręgierzem wieku i guza mózgu, który pozbawił ją pamięci; umarła dla świata tak, jak i świat zniknął dla niej jeszcze przed właściwą śmiercią. Wydaje się, że uciekając się do korelatu choroby w postaci tatuaży, Patten zyskuje dystans do całej historii, że nie popadnie w sentymentalną nutę; lecz wizja śmierci zwycięża nad poetycką zimną krwią w miarę jak wiersz zbliża się ku ostatnim wersetom: „Aż w finale galeon spoczął na dnie / / Zwisły żagle, ptak oniemiał”. Gdy wybrzmiewa ostatni wers „Różyczka poszła w ziarno”, patos umierania wybrzmiewa pewną nutą.
Tu jednak należy wstrzymać ostrze krytyki, bowiem wydaje się, że Patten wygrywa patos przeciw niemu samemu. Pod względem innowacyjności poezja liverpoolczyka osiągnęła swój szczyt nim ukończył dwadzieścia lat, ale późniejsze wiersze – choć można wiele im zarzucić – wynikają, jak sądzę, pośrednio z namysłu nad charakterem wcześniejszej twórczości. Wnioski te nasuwają się w wierszu Lekcja poezji. Sam tytuł wskazuje na autotematyzm tego krótkiego liryku, który od czasu Wiersza prozą definiującego samego siebie jest być może najważniejszym głosem w sprawie charakteru Pattenowskiej twórczości:
„Weźmy na przykład te dwadzieścia trzy słowa.
Czy bez pierwszej linijki
Deszcz bijący o brezent
Który pokrywa świeży grób
Byłby aż tak przejmujący?”
Oto i cały tekst: dwadzieścia trzy słowa, pięć wersów zakończonych pytaniem. Wiersz jednak da się sprowadzić do jeszcze pierwotniejszej zagadki – czym jest poezja. Otóż, zdaje się mówić Patten, jest zwróceniem uwagi na chwile życia, nie koniecznie na te ważne – jakkolwiek by ich wagę rozumieć – nie wyjątkowe, ale właśnie te zwyczajne, które przytrafiają się pod naszą nieuwagę; przecież, pisze w innym wierszu, „brak objawienia / To też pewnego rodzaju objawienie”. Liryk ma być zapisem ulotności chwili, stąd jedną z cech poezji liverpoolskiej były ciągłe próby zapisu sytuacji w trakcie jej trwania. Deszcz bijący o brezent nie przyciąga aż tak uwagi sam z siebie jak wtedy, gdy pojawi się zapisany w elegijnym wierszu.
Oczywiście, patos i sentymentalizm w Lekcji poezji brzmią wyraźnie. Jednak czemu miałby służyć pierwszy wers? Czy nie jest to czasem rzucenie kart na stół ze strony poety; próba wyjawienia jakiejś umowności stojącej za poezją? Z pewnością gest ten przyczynia się do odarcia reszty liryku z aury (w ujęciu Benjamina) swej liryczności. Paradoksalnie, choć pierwszy wers stawia sobie za cel umożliwienie zaistnienia pozostałych czterech jako poezji, to dokonuje czegoś dokładnie odwrotnego, ujawnia bowiem fakt, że za tymi dwudziestoma trzema słowami nie stoi żadna rzeczywista sytuacja. Są tylko dwadzieścia trzy słowa, z czego pierwszych siedem wskazuje na pozostałe szesnaście, ale też i na siebie same, jako na wiersz. Wiersz złożony z przypadkowych słów, na przykład tych, ale przecież może być też wiele innych i w innych konfiguracjach. Aura wyjątkowości poezji zostaje zdezawuowana; to, co się ostaje, jest produktem słów. Wywołanie „tekstualności” wiersza pozbawia go aury wyjątkowości. Idąc tym tropem, wiersz okazuje się produktem języka, który wyrasta z codzienności, patos musi więc też być jej cechą. Utrata aury, ciągła obecność patosu – te dwa procesy pozwalają wychwycić przebłysk krytyki, jakiej poddaje współczesność Patten.
Adorno pisał, że w momencie, kiedy wiersz zdaje sobie sprawę z rozpadu swej aury oraz niemożliwości jej ponownego wytworzenia, wtedy następuje trudne do zaakceptowania odkrycie nowej mocy tejże aury7. Moment krytyczny wiersza to ten, kiedy okazuje się, że nie jest on już wcale głosem skądinąd, ale przemawia z wnętrza społeczeństwa, jest głosem publicznym, a tym samym staje się on okazją do krytyki tego społeczeństwa i ujawnienia zatwardziałości przekonań o jego własnej słuszności.
Jeśli więc Patten i koledzy spod znaku poezji liverpoolskiej pragną przeniknąć przez zastany ład społeczny i wyartykułować krytykę jego sztuczności8, jest to krytyka bardzo bliska ujęciu Adorna. Skoro pojawia się w wierszu patos, który „widzi” swe zakorzenienie w rzeczywistości materialnej, to rzuca on światło na charakter współczesnej mu sytuacji społecznej. Patos miłości i śmierci obecny w wierszach Pattena zwrotnie, refleksyjnie – powiedziałby Adorno – odkrywa taki właśnie patetyczny, sentymentalny i niby-romantyczny wymiar życia. Truizmem jest stwierdzenie, że jaki świat, taki wiersz – bo niby jaki miałby być? Tu jednak chodzi o coś innego, bowiem w późniejszej poezji Pattena, jakkolwiek słabsza by nie była w porównaniu z młodzieńczą fazą jego twórczości, daje o sobie znać mechanizm krytyczny, który w klimacie efemeryczności liryki próbuje postawić bardzo twardą diagnozę współczesności: jeśli wiersze te w atmosferze patosu trącą banałem, sentymentalizmem czy wyświechtaną frazą, to dlatego, że – jak łzy Maud z wiersza o tym samym tytule – „śpiewają […] melodię tego smętnego popu”. Samoświadoma poezja Pattena wydaje się więc celowo grać patosem, by w ten sposób zwrócić uwagę na skostniałe obrazy miłości i śmierci, którymi karmi się kultura masowa; utrata aury dzieła sztuki jest ceną, którą płaci Patten za możliwość wyprowadzenia współczesnego społeczeństwa z mocno już wydeptanych szlaków.
Artykuł ukazał się w piśmie kulturalnym „Fragile” nr 2 (12) 2011.
Przypisy:
1 Tytuł wraz ze stypendium nadawany poecie angielskiemu (choć obecnie poeci laureaci wybierani są także w innych krajach), którego obowiązkiem (już nie przestrzeganym) jest komponowanie od na cześć dworu królewskiego. Obecnie tytuł ten posiada Andrew Motion. M. Drabble (red.), The Oxford Companion to English Literature, Oxford 2002, s. 801.
2 J. Jarniewicz, Kto ma moje lizaki, czyli żywot Briana, w: Literatura na świecie 3/1997, s. 320.
3 Tamże, s. 322.
4 Por. J. Jarniewicz, W brzuchu wieloryba. Szkice o dwudziestowiecznej poezji brytyjskiej i irlandzkiej, Poznań 2001, s. 85–86.
5 Wszystkie wiersze pochodzą ze zbioru Teraz będziemy spać, leżeć bez ruchu lub ubierzemy się na powrót, Wrocław 2011.
6 J. Jarniewicz, W brzuchu wieloryba, s 76.
7 R. Kaufman, Adorno’s Social Lyric, and Literary Criticism Today. Poetics, Aesthetics, Modernity, w: The Cambridge Companion to Adorno, T. Huhn (red.), New York 2006, s. 365.
8 Należy tu zauważyć, że twórczość poetów liverpoolskich nie celowała w otwartej krytyce społecznej, tak jak czyniły to inne ruchy kontrkulturowe. Nie umniejsza to wcale siły krytyki wierszy Pattena w duchu Adorna.