Przepowiednia Lorda Dukaja, czyli podzwonne dla papierowej książki

0
1190

Literatura to kontinuum, wirtualna przestrzeń przepływu i interferencji myśli, niepotrzebująca w gruncie rzeczy materialnego „wcielenia” – tak przynajmniej twierdzi Jacek Dukaj w Bibliomachii („Książki” 2015, nr 1) – tekście diagnozie obecnej sytuacji na rynku książki i rynku idei książki. Współcześnie – zgodnie z tą diagnozą – w pojedynku software (idea) vs. hardware (nośnik) zwycięstwo odnosi ten ostatni, co oznacza, że jesteśmy fetyszystami, przywiązanymi do empirycznego doświadczenia, tęskniącymi za konkretnym obiektem pragnień, materialnym śladem jego obecności. Takie jest (lub przynajmniej było do niedawna) status quo. Autor Lodu pisze o zmianie, stawiając siebie w roli jej proroka. Jego przepowiednia nie wróży jednak nic dobrego.

Retoryka (r)ewolucji na rynku książki jest charakterystyczna dla wypowiedzi wydawców i dystrybutorów e-booków. Według Dukaja, wzrastający wskaźnik sprzedaży literatury elektronicznej to wynik sezonowej mody, która obecnie zanika (sprzedaż maleje), jednak pozostawia po sobie pewne trwałe skutki: zmianie ulegają lekturowe przyzwyczajenia czytelników. Ta zmiana jest częścią procesu o szerszym zasięgu, polegającego na upowszechnieniu się nowego, „wielowarstwowego” sposobu odbioru kultury, charakterystycznego dla pokolenia digital natives. O kim mowa? O nas – użytkownikach Sieci, korzystających z e-booków. Jesteśmy jednak jeszcze nie dość digital – na naszych półkach jest mnóstwo książek papierowych; reprezentujemy więc pokolenie przejściowe, jesteśmy zwiastunami zmiany.

Książka elektroniczna – zgodnie z opinią autora pierwszej polskiej powieści dostępnej tylko w formie e-booka, czyli Starości aksolotla – nie wypracowała „żadnej właściwej sobie formy artystycznej”. Innymi słowy, książki te nadal „jedynie mechanicznie przenoszą treść tradycyjnej książki papierowej w nowe środowisko”. Dzięki swoim elektronicznym minipowieściom (na przykład Starości…) Dukaj stara się jednak udowodnić, że e-book jest bardziej odpowiednią formą inkarnacji kontinuum literatury w dobie triumfu kultury cyfrowej niż tradycyjna książka. Dlaczego? Po pierwsze, e-book przyzwyczaja czytelnika do lektury warstwowej, która polega na rozwijaniu procesu czytania poprzez włączanie różnych źródeł, gotowych konkretyzacji jakichś treści, wszystkiego tego, co „guglalne”, czyli dostępne w Internecie. Po drugie, lektura warstwowa sprawia, że tekst zostaje dopełniony; miejsce „malarskich opisów” w tradycyjnej książce zajmuje na przykład bezpośredni odnośnik (link) lub sugestia, że możliwe jest rozszerzenie lektury, wyjście poza tekst, zobaczenie jakiejś treści w postaci – dajmy na to – obrazka. Po trzecie, Dukaj przepowiada zanik hardware’u – materialnego nośnika – oraz „całkowity, nieograniczony dostęp do software’u, czyli także do całej cyfryzowalnej kultury”. Pytanie o to, czy możliwa jest digitalizacja wszystkich zasobów kultury, pomińmy – odpowiedź jest oczywista. Czy da się w ogóle pomyśleć literaturę poza pismem, czyli nośnikiem, poza książką, czyli nośnikiem, poza e-bookiem, czyli nośnikiem?

Pojęcie nośnika dla Jacka Dukaja jest elementem kultury, która odchodzi do lamusa – kultury materialnego artefaktu – dlatego poddane zostaje krytyce. Według pisarza tekst w formie książki papierowej nie angażuje uwagi czytelnika w tak dużym stopniu jak książka elektroniczna. Mało tego, Dukaj utrzymuje, że tradycyjna książka zawęża pole uwagi (!). W przypadku tego nośnika lektura to proces powolny i mało atrakcyjny w zestawieniu z charakterystyczną dla społeczeństwa digital natives lekturą warstwową, która dostarcza czytelnikowi silniejszych bodźców, jest bardziej dynamiczna, zmienna, zdarzeniowa i przynosi więcej satysfakcji. „Przeczytać książkę – to wyczyn. Przeczytać na dodatek e-booka, gdy wokół każdego zdania huczy milion wirtualnych dystrakcji, to jak przejść po linie nad przepaścią w trakcie burzy z piorunami” – pisze autor Bibliomachii. Na postawione na początku artykułu pytanie o to, czy w świecie bez książek może istnieć literatura, Dukaj odpowiada, że tak, może; na koniec podsumowuje: „Literatura zdaje mi się bowiem czymś zewnętrznym, potężniejszym i pierwotniejszym wobec książki papierowej, elektronicznej czy kolejnych jej inkarnacji”.

Przedstawione przez Jacka Dukaja rozumienie literatury jako niematerialnego kontinuum, zbioru możliwych artykulacji myśli i idei, przypomina ciekawe, ale niezbyt przydatne w praktyce lekturowej i krytycznoliterackiej, próby redefinicji literatury w odniesieniu do teorii chaosu. Taką próbę podjął Konrad C. Kęder. Dla Kędera literatura kształtuje się w taki sam sposób, jak tak zwany chaos deterministyczny w matematyce. Chaos nie jest brakiem regularności, jest regularnością lokalnie – twierdzi badacz. W tym ujęciu literatura jest właśnie rodzajem zbioru lokalnych regularności, czyli dzieł. Punkt wyjścia koncepcji obu autorów jest taki sam: zakładają oni istnienie jakiejś fenomenalnej sfery idei, w której mieści się wszystko to, co może się urzeczywistnić w postaci dzieła jako artefaktu. Dla Dukaja to urzeczywistnienie nie jest konieczne lub może mieć częściowy charakter. Sferą fenomenów dla autora Starości aksolotla jest przestrzeń wirtualna, Sieć, obszar swobodnego przepływu treści, narracji, obrazów. Obie koncepcje są inspirujące, pozwalają myśleć o literaturze jako zjawisku, nie wyniku jakiejś pracy. Ta praca identyfikowana jest z wykonaniem literatury, czyli zapisaniem, utrwaleniem jakiejś „wirtualnej” treści. Ten aspekt istnienia książki Dukaj pominął. Wykonanie literatury, czyli powołanie książki jako materialnego przedmiotu do istnienia, to jednak jedyna szansa na zachowanie idei w jakiejś formie, a następnie przekazanie tej idei. Bez nośnika utonie ona w wirtualnym chaosie, który ciągle się rozszerza.

W jednym z podrozdziałów Bibliomachii pojawia się stwierdzenie, że papierowa książka to „hardware przeznaczony tylko i wyłącznie do czytania”. Czym w takim razie są powieści graficzne i liberatura? Są drukowane na papierze; wcale nie trzeba ich czytać – można je oglądać; jeśli znajduje się w nich tekst, lektura nie musi być linearna (por. Oka-leczenie Fajfera i Bazarnik) – jest w gruncie rzeczy warstwowa (sic!). Co z książkami, które czyta się dotykiem, książkami pisanymi Braille’em? W tych konkretnych przypadkach nie da się pomyśleć literatury bez materialnego nośnika. Książki liberackie spełniają kryterium rozszerzania naszego pola uwagi – kryterium, które według Dukaja mogą spełniać tylko książki elektroniczne. W interakcję z „literaturą totalną” zaangażowane są zmysły wzroku, dotyku, czasem słuchu i węchu (zapach farby drukarskiej). Postrzeganie zmysłowe zostaje wzmocnione przez kognitywne opracowanie doświadczenia afektywnego i próbę odczytania znaczenia wykorzystanych w dziele systemów semiotycznych. Ten szczególny poznawczy stan, wywołany przez kontakt z książką, można określić jako głęboką uwagę, którą N. Katherine Hayles uznaje za pewien typ odbioru charakterystyczny dla non-digital natives. Uwaga głęboka zostaje przeciwstawiona hiperuwadze, czyli skokowej i dynamicznej reakcji poznającego podmiotu, który przykłada większą wagę do tempa gromadzenia informacji, nie jakości i efektywności epistemicznego działania[1]. Hayles nie wartościuje tych dwóch typów odbioru, stara je się po prostu nazwać i opisać. Książka papierowa zdecydowanie wymaga uwagi głębokiej – skupienia, czasu, czasem odpowiedniego przygotowania. W ten sposób sfera możliwych doświadczeń znacznie się rozszerza, obejmując doświadczenia kognitywne i somatyczne. Czytanie, przerzucanie kartek, dotykanie książki, oglądanie ilustracji – to rodzaje bodźców, które silnie oddziałują na odbiorcę. Aspekt haptyczny wcielenia „kontinuum literatury” może ułatwić proces poznawania – na pewno go nie utrudnia. Nie oznacza to oczywiście, że książek elektronicznych nie da się czytać w trybie uwagi głębokiej. Lektura jest procesem o niestałym tempie, zmiennej dynamice absorbowania informacji czy rozpoznawania związków między poszczególnymi fragmentami jakiejś opowieści, o na przemian malejącym i wzrastającym poziomie zaangażowania w czytanie. Ten proces nie zaistnieje – co oczywiste – bez agensa, którym jest czytelnik, gotowego do działania w formie czytania-poznawania.

Dukaj tworzy niemożliwy projekt odbioru kultury. Zdolności percepcyjne i recepcyjne ludzi są nadal bardzo ograniczone. Spędzenie kilku godzin przed ekranem komputera (bo w jaki inny sposób można czytać warstwowo wirtualne kontinuum?), kiedy umysł musi przetwarzać ogromne ilości informacji, kiedy stopień rozproszenia uwagi pod wpływem różnego rodzaju bodźców jest duży, może się skończyć w najlepszym razie migreną. Czytanie Starości aksolotla, stworzonej właśnie na podstawie zrekonstruowanej wyżej receptury na e-book, nie należy do przyjemnych doświadczeń, mimo oczywistych zalet ciekawej i dobrze poprowadzonej fabuły – powoduje raczej zagubienie i zmęczenie. Specjalistyczna terminologia, jaką posługuje się Dukaj, nie stanowi tu przeszkody, da się ją opanować. Przeszkodą jest konieczność przerwania lektury, by zapoznać się z pojęciem, do którego załączony zostaje link. Ta „podróż”, którą czytelnik musi wykonać, trwa krótko, jest jednak uciążliwa, ponieważ przenosi do innej przestrzeni – przestrzeni indeksu, słownika – co wymusza zmianę sposobu odbioru czytanego tekstu. Powrót do fabuły, ponowne zadomowienie się w niej, trwa dość długo i znacznie utrudnia czerpanie jakiejkolwiek satysfakcji czy przyjemności z lektury.

Dukajowi udało się dobrze rozpoznać charakter zmian, jakie zachodzą obecnie w sposobie odbioru kultury. Pomylił się jednak w ocenie tempa tych zmian. Literatura bez hardware’u w postaci książki będzie chaotycznym zbiorem idei i jej przedstawień, a lektura warstwowa – projektem nie do zrealizowania ze względu na ograniczone zdolności przetwarzania informacji przez ludzi. Pisarz uległ kasandrycznej praktyce wieszczenia końca kultury materialnej w dobie digitalizacji. Jego przepowiednia jednak się nie sprawdzi – przynajmniej w ciągu najbliższych kilkunastu lat między innymi dzięki zdobywającej coraz liczniejsze grono „wyznawców” szkole myślenia o przedmiocie, obiekcie, rzeczy jako autonomicznym partnerze naszego bycia w świecie (OOO – dla wtajemniczonych). Takim obiektem jest też książka drukowana, która istnieje zarówno jako materialny artefakt, jak również jako pewna semiotyczna przestrzeń, umożliwiająca jakieś doświadczenie, dostarcza wiedzy oraz bodźców dla myśli – nic więcej, nic mniej.



[1] Na N.K. Hayles powoływał się Scott Rettberg w artykule Budowanie wspólnoty wokół literatury elektronicznej („Teksty Drugie” 2015, nr 3, s. 139).

 

Artykuł ukazał się w wersji papierowej „Fragile” nr 4 (30) 2015.

Dodaj odpowiedź