Szczęki opadają

0
1729

Plan Szczęk (1975) był dla Stevena Spielberga lekcją cierpliwości. Zmagając się z zawodnym mechanizmem sztucznego rekina (któremu ekipa nadała imię Bruce), reżyser nie miał pojęcia, że oto powstaje dzieło kultowe. Film nie tylko zyskał rzeszę fanów i przyniósł gigantyczne zyski, ale też stał się źródłem inspiracji dla wielu innych produkcji. Do dziś twórcy niskobudżetowych horrorów bezwstydnie kopiują znane z niego wątki lub nawet całe sekwencje. Ich „szczęki”, równie sztuczne jak pamiętny Bruce, zbierają krwawe żniwo wśród roznegliżowanych amatorek morskich kąpieli i coraz śmielej zapuszczają się w głąb lądu.

Niczym najzuchwalsi terroryści, krwiożercze bestie ośmieliły się zaatakować wybrzeże Stanów Zjednoczonych w symboliczny dzień Święta Niepodległości (Inwazja rekinów, 2012, J. Shepphird). Ich przybycie wiąże się z ogromnymi stratami finansowymi. Bo kto pójdzie się bawić na plażowym festiwalu (Rekiny z plaży, 2011, M. Atkins) lub będzie szusował na stoku (Avalanche Sharks, 2013, S. Wheeler), kiedy zewsząd czyhają wygłodniałe potwory? Mordercze szczęki bezceremonialnie rozprawiają się z symbolami amerykańskiej kultury: pożerają Miss Plaży (Podwodna bestia, 2011, F. Olen Ray), przegryzają na pół Golden Gate Bridge (Megaszczęki kontra megamacki, 2009, J. Perez), demolują słynny napis na Hollywood Hills (Rekinado, 2013, A. Ferrante).

 

Szczęki, 1975, reż. Steven Spielberg

 

Ten niszczycielski zew, którego wyrazem jest wzrastająca w postępie geometrycznym liczba trupów, osiągnął apogeum właśnie w ostatnim z wymienionych filmów. Nigdy wcześniej rekiny nie przeprowadziły równie brawurowego ataku na tak ogromną skalę. Wydaje się jednak, że nadejście „rekinada” było nieuchronne – ekranowe żarłacze już od jakiegoś czasu przymierzały się do opuszczenia mórz i oceanów. Wyskakiwały z wody, aby w przelocie porwać nieszczęsną ofiarę (Rekin z bagien, 2011, G. Furst; Inwazja rekinów) lub zniszczyć przelatujący nad nimi samolot (Podwodna bestia; Megaszczęki kontra megamacki). Atakowały w najmniej oczekiwanych miejscach: w weneckich kanałach (Rekin w Wenecji, 2008, D. Lerner), pod warstwą śniegu (Snow Shark: Ancient Snow Beast, 2011, S. Qualiana), na piaszczystej plaży (Rekiny z plaży).


Rekiny bawią i uczą

Co gorsza, zabicie bestii nie zawsze oznacza pokonanie jej. Rekin może powrócić „zza grobu”, żądny zemsty i nie mniej wygłodniały niż za życia. Szybko przystosowuje się do nowych warunków, gdzie nie jest ograniczony fizycznie: może więc atakować w wannach, rurach kanalizacyjnych, a nawet szklankach z wodą. Do walki z Rekinem widmo (2013, G. Furst) staje grupa nastolatków. Tylko oni wierzą, że za tajemnicze, niezwykle okrutne zabójstwa odpowiedzialne są siły nadprzyrodzone. Konfrontacja z krwiożerczą zjawą jest dla Avy, Blaise’a i Cicely doświadczeniem inicjacyjnym, pierwszym krokiem w dorosłość, bowiem upiór to nie jedyne zmartwienie bohaterów. Młodzi ludzie zmagają się również z codziennymi problemami: wygórowanymi oczekiwaniami ze strony rodziców, lekceważeniem przez dorosłych, walką o akceptację wśród rówieśników. Zjednoczenie sił pozwala im pokonać nie tylko ducha rekina, ale także własne słabości i kompleksy.

Na podobnym schemacie fabularnym, charakterystycznym dla teen movies, oparte zostały również inne filmy. Szczególnym przypadkiem jest Inwazja rekinów. Oryginalny tytuł filmu, Jersey Shore Shark Attack, odsyła do popularnego w Stanach Zjednoczonych reality show. Wystylizowani na gwiazdy programu aktorzy wcielają się wprawdzie w pełnoletnich bohaterów (mogą legalnie pić alkohol), ale nie sposób nazwać ich osobami dojrzałymi emocjonalnie. Wydaje się, że T.C. (skrót od ksywy „The Complication”), Donnie i Paulie Balzac nie robią nic poza imprezowaniem  w ulubionym klubie oraz dbaniem o wygląd, a miłosne rozterki urastają w ich oczach do rangi największych życiowych katastrof. Kiedy jednak wybrzeże Jersey zostaje oblężone przez czerwonookie rekiny-albinosy, to właśnie oni zaczynają działać. Za pomocą dużej ilości amunicji udaje im się przekonać krwiożercze potwory, aby poszukały sobie innego żerowiska. W ostatniej scenie pokonane bestie wycofują się, odpływając w stronę zachodzącego słońca, a oswobodzeni mieszkańcy Jersey wiwatują na cześć swych wybawicieli. Bezpardonowa walka z rekinami przyniosła bohaterom coś więcej niż uznanie otoczenia: zrozumieli, co jest w życiu naprawdę ważne, i psychicznie dorośli.

Zupełnie inną rolę odgrywa żarłacz w filmie Dwugłowy rekin atakuje (2012, Ch. Ray). Tytułowy mutant funkcjonuje jako straszak na nastoletnie dziewczęta i chłopców, którzy za wszelką cenę chcą stracić dziewictwo – zatem powstrzymuje młodych ludzi przed zrobieniem „kroku w dorosłość”. Tymczasem okoliczności przyrody niezwykle sprzyjają romantycznym uniesieniom: otoczona błękitną laguną tropikalna wyspa wydaje się zachęcać młodych bohaterów do penetrowania jej (i swoich) zakamarków. Ten raj na ziemi szybko przekształca się jednak w pułapkę bez wyjścia. W wyniku ruchów tektonicznych wyspa zaczyna tonąć, a jakby tego było mało, otaczające ją morze okazuje się królestwem bezwzględnej bestii spragnionej ludzkiego mięsa. Z tego powodu miłosna schadzka jednego z bohaterów z dwiema niezwykle otwartymi na nowe doświadczenia koleżankami staje się koszmarem rodem z najbrutalniejszego horroru gore.


Rekiny na fali

Wszystkie wymienione filmy gwarantują dobrą rozrywkę, ale dopiero Rekinado zyskało status międzynarodowego hitu, „tak złego, że po prostu trzeba go zobaczyć”. To oczywiste, że absurdalność „deszczu rekinów” musiała wzbudzić zainteresowanie. Wydaje się jednak, że to nie jedyna przyczyna sukcesu – wszak poprzednie fabuły w niczym nie ustępowały „latającym szczękom”. W istocie, trudno rozstrzygnąć, co jest bardziej niedorzeczne: ławica żarłaczy spadająca na Los Angeles prosto z nieba, „piaskowe” rekiny pożerające opalających się plażowiczów, a może przerażający Sharktopus (2010, D. O’Brien), pół rekin, pół ośmiornica, stworzona przez inżynierów genetycznych maszyna do zabijania, która zerwawszy się ze smyczy, sieje spustoszenie u wybrzeży Stanów Zjednoczonych i Meksyku.

Być może zawrotna kariera Rekinada jest więc wynikiem nie tyle oryginalności dzieła, ile raczej skutecznej kampanii promocyjnej. Bowiem zanim żarłoczny orkan zaczął siać spustoszenie na ekranach amerykańskich kin (zorganizowano specjalne pokazy o północy), a odpowiedzialna za niego stacja telewizyjna Syfy zapowiedziała sequel, informacja o filmie obiegła Internet. Użytkownicy portali społecznościowych przekazywali sobie wiadomość o dziwacznej produkcji, kreując ją na prawdziwą sensację. Równe szanse na stanie się „hitem Sieci” miały zrealizowane w tym samym roku Rekin widmoAvalanche Sharks, w którym rekinoidalne skookumy, w tajemniczy sposób powiązane z indiańskim totemem, terroryzują narciarski kurort. Film Anthony’ego C. Ferrante miał po prostu szczęście znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie.

 

Rekinado 2: Drugie ugryzienie, 2014, reż. Anthony C. Ferrante

 

Niemniej Rekinado ma wszystko, czego potrzebuje film tej klasy: sensacyjną fabułę, teledyskowy montaż i atrakcyjne, skąpo odziane dziewczyny. Scenarzyści bardziej niż na wiarygodność postawili na widowiskowość. W wykreowanym przez nich świecie najwyraźniej nie obowiązują prawa fizyki. W konsekwencji żaden z bohaterów nie ma wątpliwości, że lot helikopterem w czasie szalejącego orkanu, mimo że ogromnie niebezpieczny,w gruncie rzeczy jest wykonalny. Odważni śmiałkowie są gotowi wrzucić do oka cyklonu (a właściwie trzech cyklonów) skonstruowane naprędce bomby. Wysadzenie w powietrze trąb powietrznych wydaje im się bowiem najskuteczniejszym sposobem, by powstrzymać zagładę.

Ignorowanie przez scenarzystów Rekinada zasad logiki paradoksalnie zadziałało na korzyść filmu: widzowie na całym świecie musieli się przekonać na własne oczy, że latające żarłacze nie są żartem. W trakcie projekcji szczęki opadają raz po raz – dosłownie na ekranie (wypluwane przez huragan rekiny), jak i metaforycznie – widzom z zaskoczenia.


Święto rekinów

Rekinado nie jest dziełem odosobnionym. Biorąc pod uwagę liczbę podobnych produkcji, które powstały w ciągu ostatnich lat, można pokusić się o stwierdzenie, że mamy do czynienia z nowym gatunkiem filmowym – killer shark movie. Premiery tych niskobudżetowych horrorów o rekinach, niezwykle popularnych w Stanach Zjednoczonych, odbywają się zwykle w okresie wakacyjnym, kiedy miliony Amerykanów z niecierpliwością odliczają czas do emisji Shark Week – corocznego cyklu programów telewizyjnych, (w tym filmów dokumentalnych) poświęconych rekinom. W 2014 roku premierę „drugiego ugryzienia” Rekinada i początek emisji Shark Week dzieliły niecałe dwa tygodnie, a gwiazdy filmu, Tara Reid i Ian Ziering, zostały zaproszone do Shark After Dark Show – talk show będącego częścią cyklu.

Shark Week to zresztą ulubiony program bohaterów killer shark movies. Zdarza się, że są nimi wykwalifikowani ichtiolodzy (Megaszczęki kontra megamacki, Rekiny z plaży, Avalanche Sharks), ale równie często „specjalistami od rekinów” okazują się kelnerki czy inni pracownicy restauracji (Rekinado, Rekin z bagien). Ich wiedza, zdobywana przez lata dzięki kablówce, jest imponująca: nie tylko bezbłędnie rozpoznają nawet rzadko spotykane gatunki rekinów, ale równie dobrze orientują się w prowadzonym przez nich trybie życia. Dzięki erudycji, idącej w parze ze sprytem, domorosłym ekspertom udaje się szczęśliwie uniknąć zagrożeń, a w finale znajdują sposób, by pokonać krwiożercze bestie.

Co więcej, Rekinado uderzyło ponownie: 30 lipca 2014 roku na antenie stacji Syfy odbyła się premiera długo wyczekiwanego sequela hitu (Rekinado 2: Drugie ugryzienie, 2014, A. Ferrante). Tym razem rozszalały orkan poniósł wygłodniałe bestie aż do Nowego Jorku. Jego zasięg był jednak o wiele większy. Zaledwie dzień po amerykańskiej premierze film mogli zobaczyć telewidzowie w ponad osiemdziesięciu krajach na całym świecie, w tym w Polsce. Jego fabuła została oparta na schemacie podobnym do pierwszej części: bohaterowie muszą się zmierzyć z krwiożerczym żywiołem i przy okazji zacieśniają więzi rodzinne. Twórcy, zachęceni entuzjastycznym odbiorem wszelkich niedorzeczności, nie tylko zawarli w sequelu jeszcze więcej absurdów, ale też dopilnowali, aby został on zrealizowany z odpowiednim „rozmachem”.

„W Nowym Jorku nawet rekinada są twardsze”, zauważa jeden z bohaterów, Fin, gdy skonstruowane przez niego bomby nie spełniają zadania (tym razem zostały wrzucone do trąb powietrznych za pomocą procy). Na szczęście sam burmistrz wstawia się za bohaterem, udostępniając mu ogromny zbiornik freonu. Siła eksplozji, do której doprowadza Fin, dosłownie zmiata go z powierzchni ziemi. Dla legendarnego surfera i pogromcy rekinów jest to jednak okazja, by pokazać, na co go stać. Kiedy w jego ręce wpada przelatująca nieopodal piła mechaniczna, Fin odpala ją i tnie nadlatujące zewsząd rekiny. Gdy nowojorczycy z pasją oddają się szlachtowaniu opadających na ziemię potworów, nieustraszony bohater kończy swój szalony rajd tryumfalnym nabiciem ogromnego żarłacza na iglicę jednego z ikonicznych budynków Nowego Jorku – Empire State Building (jest to niewątpliwy odwet za zdewastowanie Statuy Wolności).


Kto chciałby zginąć w szczękach rekina

Niektórzy (dosłownie) stracili dla rekinów głowę. Celebrytka Kelly Osbourne i Conan O’Brien, gospodarz popularnych talk shows, uświetnili swoimi występami dwa wakacyjne hity 2014 roku: Rekinado 2Sharktopus vs. Pteracuda (2014, K. O’Neill). Ich bohaterowie, mimo że pojawiają się na ekranie zaledwie przez kilka minut, z pewnością nie zostaną zapomniani. Podkochująca się w Finie stewardessa, która nie wyciągnęła wniosków z lektury Jak przetrwać rekinado (książka ta powstała naprawdę, w filmie jej autorką jest April), ginie w szczękach krwiożerczego żywiołu, zanim dotarł on do Nowego Jorku. Z kolei groteskowa scena, w której pół rekin, pół ośmiornica dekapituje grającego samego siebie showmana, funkcjonowała jako reklama filmu.

 

Sharktopus, 2010, reż. Declan O’Brien

 

Kelly Osbourne i Conan O’Brien to nie jedyne gwiazdy, które stanęły oko w oko z żarłaczami. Wystarczy spojrzeć na listę płac Drugiego ugryzienia, aby przekonać się, ilu celebrytów dało się porwać Rekinadu. Wielu z nich to prezenterzy, doskonale znani Amerykanom z popularnych programów telewizyjnych. Ich udział uwiarygodnia fabułę, dziennikarze komentują bowiem rozwój wydarzeń (największe pole do popisu mają oczywiście meteorolodzy), a kiedy rekiny wpadają do studia nagraniowego, walczą z nimi równie bezpardonowo jak zgromadzony na ulicach tłum.

Jeszcze kilka lat temu popularność killer shark movies pokrywała się z miejscami, gdzie odnotowuje się przypadki ataków żarłaczy na ludzi. Dziś filmy te zyskują fanów także w rejonach, gdzie rekiny można zobaczyć najwyżej w programach przyrodniczych. Oglądanie ich przestało być postrzegane jako guilty pleasure, czyli „wstydliwa przyjemność”. Właściwie im gorszy film, tym lepsza zabawa podczas seansu – wyznacznikiem atrakcyjności dzieła często bywa jego bardzo niska ocena w serwisach internetowych. Gwarantuje ona to, że film będzie zawierał wszystkie pożądane elementy: przerysowaną przemoc, efekty specjalne wymagające od widza zaangażowania wyobraźni, roznegliżowane dziewczyny.


Zemsta Bruce’a

Rekiny, poza krajami zmagającymi się z problemem ataków żarłaczy ludojadów, odbierane są zazwyczaj w kategoriach ciekawostki. Warto
jednak się zastanowić, dlaczego właśnie to zwierzę zrobiło tak fenomenalną karierę na srebrnym ekranie. Niewątpliwie twórcy killer shark movies żerują na strachu, jaki wzbudza wypatrzenie charakterystycznej trójkątnej płetwy wśród fal spokojnego morza. W ich filmach, niczym refren, powtarzają się sceny panicznej ucieczki amatorów morskich kąpieli. Co więcej, rekin jest jednym z najdoskonalszych drapieżników na Ziemi: uzbrojony w dziesiątki ostrych jak brzytwa zębów, zwinny i szybki, wzbudza jednocześnie trwogę i podziw. Ponadto filmowe żarłacze poruszają się z niebywałą gracją, niezależnie od tego, czy atakują w odmętach oceanu, czy nadciągają z przestworzy.

Przejawem popularności, jaką cieszą się killer shark movies, jest zarówno wzrastająca liczba produkcji, jak i coraz bardziej śmiałe nawiązania do kultowych hitów wielkiego ekranu. Matrycą fabularną dla kolejnych uderzeń Rekinada są już nie tylko Szczęki, ale także Gwiezdne wojny: Nowa nadzieja (1977, G. Lucas). W trzeciej części serii Fin walczy z żarłaczami w kosmosie, tnąc je piłą… świetlną (Rekinado 3: O rybia płetwa, 2015, A. Ferrante), sekwencji żarłacze zawsze przegrywają starcie z dzielnym protagonistą, to właśnie ich wyczyny zostają widzom w pamięci, generując zapotrzebowanie na nowe produkcje. Krwiożerczy potwór ze Szczęk odradza się w nich pod różnymi postaciami: jako jeszcze bardziej bezwzględna i żądna krwi maszyna do zabijania (Roboshark, 2015, J.S. Lando) lub przerażające zombie, kłapiące ogromnymi szczękami nawet po dekapitacji (Zombie Shark, 2015, M. Talley). To ostatnie monstrum, „rekin zero”, który zapoczątkował tajemniczą epidemię wśród przedstawicieli swojego gatunku, nosi imię upamiętniające bestię z dzieła Spielberga. Bruce dokonuje żywota w równie dramatycznych okolicznościach co jego protoplasta, ale to właśnie on, a nie odziane w skąpe stroje aktorki, jest największą gwiazdą filmu.


Artykuł ukazał się w wersji papierowej “Fragile” nr 2  (32) 2016.

Dodaj odpowiedź