W poszukiwaniu utraconego patosu
Wierzę w patos. Patos to nie tylko kategoria romantyczna. Dante, Szekspir, Kochanowski są niezrozumiali bez patosu. Samo słowo pochodzi z języków używanych w starożytności. Spopularyzowali je pisarze i oratorzy w cesarstwie rzymskim (np. Cyceron, Kwintylian, Katon), ale łacina zapożyczyła je ze słownika Achajów i Dorów. Od greckiego znaczenia słowa patos wywodzą się: włoskie „patire” (cierpieć, znosić, ponieść; dostać ciosy, krzywdy), włoskie „passione” (związane z tragedią oraz zmartwychwstaniem Chrystusa), portugalskie „paixão”, które bezpośrednio odnosi się do uczuć osobistych, ustanawiając różnicę w zakresie kategorii miłości. „Paixão” to nie relacja, stosunek międzyludzki, lecz tylko subiektywny stan, przekonanie, interpretacja relacji, wzniecenie i wzburzenie uczuciowe. Cytuję ze słownika języka portugalskiego określenie słowa: „paixão” to „uczucie intensywne i zazwyczaj gwałtowne (uczucie przywiązania, nienawiści, radości itd.), sprawiające, że posługiwanie się bezstronną logiką jest utrudnione”. Ale to portugalskie słowo może też oznaczać „romans”, relację w miarę powierzchowną, krótkotrwałą, lekką, pełną przyjemności bez postawionych warunków i obowiązków. W każdym razie patos związany jest z namiętnością i często w wielu wypadkach z miłością. Patos jest interpretacją świata. Wyraża pragnienie relacji, ale nie samą relację.
Patos musi być werbalny, językowy; musi być rozbudowaniem pewnej przemowy. Autor musi słuchać siebie – przemawiającego, co prowadzi do „rozdwojenia”. Na czym to „rozdwojenie” polega? Autor „przemawia” w sztuce, przez sztukę; jego głos odbija się w dziele, jednakże w drodze powrotnej do przemawiającego istota tego głosu zmienia się. Sam autor patrzy na siebie w lustrze i już siebie nie rozpoznaje. Odbicie jest nieprawdziwe, przybiera istotę, która odrywa się od autora i przybiera swoją własną postać, zyskuje autonomię: autor staje się własnym głosem, traci tożsamość, wpada w pustkę i w niepokojącą nieobecność. Przedstawienie nie jest tym, co zostaje z autora, lecz tylko tym, co go zastąpi. Na czym polega dzisiejsza pasja wielkanocna, i dawne, średniowieczne pasje religijne? Na opowieści, na opowiadaniu pasji. Sama msza jest opowiadaniem.
Ironia i dystans są niezbędne, aby człowiek się ocalił. Starofrancuskie słowo „pathétisme” zawiera już w sobie tę ironię kulturową i społeczną wobec rzeczywistości, w której nowoczesny patos powstał. Patos ostatniej symfonii Beethovena jest szczytem nadziei całej epoki romantycznej dotyczącej przyszłości, patos ostatniej symfonii Czajkowskiego natomiast jest testamentem, klęską moralną całej epoki, którą Beethoven celebrował. Dzieło Czajkowskiego jest krzykiem świata, który wierzył w uczucia. Jest katastrofą epoki, a nie indywidualnego i subiektywnego artysty, katastrofą świata, który wierzył w WYRAŻENIE, w przyjęte emocje, w świadomą miłość. Dziś przymiotnik „patetyczne” jest używany wobec kogoś lub czegoś, co jest przesadzone, nadmierne, nieopanowane; często jest wymawiany z ironicznym uśmiechem. Czajkowski nazwał swoje ostatnie arcydzieło „patetycznym”. Dziś, gdy chcemy cynicznie skomentować czyjeś postępowanie, mowę, mówimy, iż jest ono „patetyczne”, czyli jest to postępowanie niekonwencjonalne, nieracjonalne, dopominające się współczucia.
Patos i dramat były wartościami. Nowoczesność jednak przemieniła je w kategorie kulturowe. Człowiek „patetyczny” to ten, który przesadza, traci poczucie granic, „dramatyzuje”, czyli przypisuje nadmierną wartość naszemu sztucznemu i próżnemu światu. Należy się patrzeć na wszystko bez najmniejszych złudzeń, wykroczyć poza iluzję. I wszystko się staje tym, czym jest, niczym więcej. Czy dzisiaj ludzie są bardziej szczęśliwi bez tego poczucia nieskończoności, bez tego spojrzenia, które się podnosi (w słowniku synonimem „patetycznego” jest „wzniosły”), które szlachetnie i majestatycznie wznosi się ponad codziennością – bez czasu, bez wartościowania chwili? Ludzkość nie zmieniła się od czasów starożytnej Grecji. Publiczność nadal jest niezbędna, aby człowiek – dziś tylko jednostka, już nie społeczeństwo – uświadomił sobie samego siebie. A na czym to przedstawienie polega? Na opowiadaniu, a innymi słowy: na mowie, na lógos, na rozumie, a nie na racji. W świecie starożytnym dramat był niewyobrażalny bez pasji, a przedstawienie przynosiło kátharsis, tj. oczyszczenie, uwolnienie, ulgę, aż do epoki średniowiecznej z dramatami religijnymi.
Kiedy w 1809 roku znakomity włoski pisarz Ugo Foscolo otrzymał katedrę na Uniwersytecie w Pawii, wypowiedział przed ogromną i wzruszoną publicznością niesamowite zdanie: „O Włosi, nakłaniam was do opowiadań”: czyli do opowieści w liczbie mnogiej; ale, według filologii słowiańskiej, do dziejów, do historii, do patosu, do pamięci, do wzniosłości. Foscolo mówił właśnie z patosem, z poezją. W tamtych czasach uczono retoryki i elokwencji i wiadomo było, że patos to pewna właściwość określonego gatunku sztuki, jest on narzędziem retorycznym, przydającym się do przekonywania czytelnika, słuchacza do prawdy intelektualnej lub uczuciowej artysty. Romantyzm narzucił nam interpretację pojęcia patos jako „skłonność do przybrania postaw i tonów nadmiernie rozmarzonych i sentymentalnych; nadużywanie elementów patetycznych w dziele literackim lub teatralnym”; a po nadmiarze zawsze następuje odrzucenie, które nie jest mniej przesadzone, aż do obojętności. Patos kiedyś odnoszono do „cierpienia, dziejów, walki”, dziś określany jest wyłącznie pejoratywnie jako „używanie słów, wyrażeń górnolotnych, pełnych przesady”. Człowiekowi, który mówi z patosem, nie wolno i nie należy wierzyć, na pewno oszukuje, gra, szuka współczucia, jest niepoważny. Narzekając, nieraz mówi się „Tragedia!” – przesadnie, właśnie dlatego, że zakłada się, że nikt nie wierzy w to słowo: jaka tragedia w dzisiejszych czasach? Nie mamy czasu, nie mamy możliwości przeżyć tragedii, nie mamy do niej prawa. A dzieje ludzkości toczą się dalej, bez emocji, bez znaczenia, bez prawdziwych celów, w stronę nicości i niepamięci – bez historii właśnie, bez opowieści, bez czasu metafizycznego. Należy umieć słuchać, rozumieć, a nie racjonalizować. Jeśli warunkiem opowieści jest pasja, a warunkiem pasji jest patos, to tylko na mocy patosu drugi człowiek może przeżywać opowieść i współczuć. Opowieść zaś tylko wtedy może mieć znaczenie.
Tragedia nowoczesności wynika między innymi z braku i odrzucenia patosu. Nasz współczesny świat nie może się ocalić, nie jest w stanie zmartwychwstać, bo nie chce przeżywać pasji, nie chce cierpieć, nie chce wymawiać słowa „nowotwór”. Ten świat nie chce ani opowiadać, ani słuchać o cierpieniu, i dlatego mówi bez patosu, bez interesu, bez przekonania. Dlatego również umiera, bo słowa bez patosu to słowa bez życia.
Artykuł ukazał się w piśmie kulturalnym „Fragile” nr 2 (12) 2011.