Największą wystawę tegorocznej edycji TIFF Festiwal – Wybornego trupa fotografii polskiej – można porównać do prezentacji, w której ktoś celowo, na złość autorowi i na kilka minut przed właściwym wystąpieniem, zmienił kolejność slajdów. Efekt łatwo sobie wyobrazić: powstaje chaos, prezentacja zostaje pozbawiona logicznej struktury i nie da się na jej podstawie zbudować spójnej wypowiedzi.
W taki właśnie sposób Wyborny trup… opowiada historię współczesnej polskiej fotografii. To wystawa składająca się z kilku sekwencji zdjęć – w niewielkich przestrzeniach wydzielonych za pomocą prostokątnych, kolorowych obramowań ukazuje się po kilka fotografii, których na pierwszy rzut oka nic nie łączy. Związek pojawia się, kiedy zaczynamy te sekwencje interpretować. Możemy je zestawiać w dowolny sposób, ale cały nasz wysiłek nie przyniesie pożądanego skutku – nie uda nam się „opowiedzieć” całości, połączyć na powrót zerwanych wątków. Po co w takim razie próbować? Właśnie po to, żeby tę bezradność sobie uświadomić i znaleźć taki sposób oglądania i porządkowania percepcyjnych bodźców, który pozwoliłby tę bezradność oswoić.
Kurator wystawy znalazł taki sposób – jest nim model gry w „wybornego trupa”. Gra została wymyślona przez francuskiego pisarza Jacques’a Préverta jako towarzyska zabawa, polegająca na dopisywaniu słów, fraz lub zdań do jakiegoś fragmentu wypowiedzi, zaproponowanego wcześniej przez innego uczestnika zabawy. Tego fragmentu jednak nie znamy, zostaje zasłonięty – i w tym właśnie tkwi urok całej gry. Tekst, który powstaje, jest absurdalny i wywołuje śmiech. Wrocławska gra jednak nie śmieszy, gramy zupełnie na poważnie.
Układ Wybornego trupa fotografii polskiej wydaje się naśladować specyfikę fotograficznego medium. Patrzymy na szereg ujęć rzeczywistości, czyli przedmiotów, którymi posługujemy się na co dzień, ludzi, których możemy kiedyś spotkać, i sytuacji, w których możemy się kiedyś znaleźć. Ujęcia te zostają z sobą zestawione w (jak się wydaje) przypadkowy sposób, fotografie artystyczne pojawiają się obok tych o charakterze dokumentalnym, zdjęcia detali obok ujęć bardziej panoramicznych – ta strategia ekspozycji wywołuje wrażenie „nieprzystawalności” wystawionych obiektów, co mocno podkreśla ich status właśnie jako fragmentów czegoś większego (rzeczywistości lub cyklu prac danego artysty). Istnieje więc pewnego rodzaju napięcie w każdej z sekwencji zdjęć. To napięcie wynika z opisanego wyżej doświadczenia bezradności, towarzyszącego próbie odpowiedzi na pytanie o sens zestawienia z sobą tak różnych fotografii. Jednocześnie pojawia się też ciekawość i uczucie swobody – ktoś nie ujawnił tego sensu (zupełnie jak w grze w „wybornego trupa”, kiedy nie znamy wypowiedzi, do której musimy coś dopisać), więc można szukać go na własną rękę.
W jednej z części wystawy, wydzielonej za pomocą różowego prostokąta i oznaczonej numerem 11, obok stonowanej, monochromatycznej i niepokojącej pracy Magdaleny Hueckel, przedstawiającej grób, w którym zasypywane jest martwe zwierzę (ujęcie z wnętrza grobu), pojawiają się na przykład zdjęcia Michała Jakubowicza z subParku – cyklu zdjęć parku Grabiszyńskiego we Wrocławiu czy fragmenty projektu Pestka Magdaleny Świtek. Zdjęcia ogląda się jak pokaz slajdów. Najbardziej przejmujące – moim zdaniem – pojawia się na koniec: to praca Hueckel Anima/Transformacje III #5 (2010). Zwieńczeniem sekwencji 11. Wybornego trupa fotografii polskiej jest zakopywanie zwierzęcia o białej sierści w ciemnym grobie, pozbywanie się z powierzchni zbędnej materii (ta zbędna materia znajduje się tuż przed obiektywem, na nią skierowana zostaje uwaga oglądającego). To zdjęcie można połączyć na zasadzie asocjacji z pracą Jakubowicza. Dla mieszkańców Wrocławia trop będzie łatwy do rozpoznania: park Grabiszyński powstał na obszarze cmentarza – kiedy jest się świadomym tego faktu, recepcja fotografii przebiega zupełnie inaczej. Tego, co autor chciał przedstawić na zdjęciu, nie ma – chodzi o „sub-” tego parku, czyli o to, co znajduje się pod powierzchnią, co zostało usunięte z pola widzenia. To, co widzimy na zdjęciu, zupełnie nie przystaje do obrazów, które pojawiają się w naszej świadomości. Park jest cmentarzem, jednak znaków śmierci (pomników, usypanych grobów) nie ma. Jakubowicz dokonuje ciekawego zabiegu na percepcji i świadomości widza: sprawia, że nie są zgodne, skłóca je z sobą; subPark to nie są zdjęcia parku, choć widać na nich park.
U Hueckel dochodzi do odsłonięcia grobu, jego „wizytacji”. Artystka dokonuje czegoś w rodzaju interwencji w symboliczną przezeń tabu związanego ze śmiercią zwierzęcia. Wkracza w tę przestrzeń i jest świadkiem początku procesu transformacji: żywa istota staje się martwą istotą; pogrzeb to rytuał sankcjonujący nieistnienie, a przecież materia nie znika, tylko przeobraża się w jakąś inną postać istnienia. Innymi słowy, to, że coś zostaje usunięte z pola widzenia, nie oznacza, że przestało istnieć. Po obejrzeniu fotografii z sekwencji nr 11 nasuwają się właśnie tego rodzaju refleksje. Powstaje w ten sposób trudna gra w przedstawianie/opowiadanie śmierci.
Wyborny trup… opowiada także inne typy doświadczeń, inne mikro- i makrohistorie rzeczy, ludzi i zwierząt. Po obejrzeniu tych wszystkich prac nie jesteśmy w stanie wyrobić sobie jakiegoś ogólnego poglądu na temat polskiej sztuki fotograficznej ostatniego półwiecza. Wiele z zaprezentowanych zdjęć nie sprawdza się jako część jakiejś sekwencji, wyróżniają się spośród innych fotografii, nie da się ich włączyć w budowaną w trakcie zwiedzania wystawy wizję jakiejś całości. Tak dzieje się na przykład z pracą Julii Krivich zatytułowaną Okno (seria Przeczucie, 2014). To zdjęcie o wyrazistej, naturalnej kompozycji, ujęcie okna i śladu, jakie światło tworzy na podłodze (to rodzaj świetlnego cienia tytułowego okna). Inne fotografie z tej sekwencji to głównie portrety wykonane różnymi technikami, przybierające formę na przykład maksymalnie zbliżonych ujęć twarzy. Zdjęcie Krivich mogłoby rozpoczynać sekwencję prac o sile światła, jego modelującym i kreacyjnym w gruncie rzeczy potencjale. W portretach światło staje się neutralnym narzędziem fotografa; portret powstaje zazwyczaj w atelier, gdzie korzysta się ze sztucznego oświetlenia. Sekwencja zdjęć, którą otwiera Okno, opiera się więc na zasadzie kontrastu budowanego na podstawie takich jakości artystycznych jak naturalność–sztuczność, symetryczne odbicie–kompozycja linearna czy światło–cień.
Wystawa zaprojektowana jako rodzaj skojarzeniowej gry to ciekawy pomysł ekspozycyjny. Nie da się stworzyć spójnej narracji o dziejach fotografii, czyli dziejach niemożliwych do poukładania fragmentów rzeczywistości – i być może receptą na tę właśnie bezradność i niemoc było wykorzystanie gry w „wybornego trupa”. Gra się przyjemnie, choć dosyć długo, czasem niektóre etapy należy powtórzyć – zdjęcia obejrzane pod innym kątem i w kontekście innych zdjęć nabierają nowych znaczeń. Ta gra ma skłonić widza do wysiłku, nie tłumaczy zasad i nie oferuje gotowych opisów zdjęć. Wygrana jest więc wprost proporcjonalna do zaangażowania widza.
Wyborny trup fotografii polskiej
Kurator: Adam Mazur
Awangarda BWA Wrocław
ul. Wita Stwosza 32
Czas trwania wystawy: 04.09–11.10.2015