Retro: czyli o przedmiotach w czasie i w narracji
Termin „retro”, bardzo często używany w potocznym języku jako synonim tego, co stare i niedzisiejsze, z pewnością wymaga dookreślenia. Amerykańska badaczka Elizabeth E. Guffey1, w poświęconej temu zjawisku książce pt. Retro: The Culture of Revival (2006), zauważa, że słowo „retro” posiada bardzo wiele znaczeń, po czym próbuje w jakiś sposób wymienić je i uporządkować. Rekapitulując pokrótce wnioski Guffey, należy zauważyć, że badaczka, niuansując jego znaczenia, widzi w nim więcej niż tylko synonim czegoś „staromodnego” lub „starego”.
„Retro” może oznaczać coś ponadczasowego, klasycznego, ikonicznego. Z drugiej strony, określenie to odnosi się też do ogółu cech i stylu (sposób bycia, moda, mieszkanie, technologia, subkultury, muzyka), jakim charakteryzował się w Ameryce okres powojenny, a zatem głównie lata 50. i 60. XX wieku. Co za tym idzie, mowa tu także o wpływie, jaki tamte czasy miały na współczesność. „Retro” może się również łączyć ze światopoglądem, i w tym znaczeniu opisuje konserwatywny sposób myślenia, przywiązanie do przeszłości, obejmujące na przykład przekonanie o tradycyjnym podziale ról płciowych, a także negatywne odnoszenie się do społecznych, kulturowych i politycznych zmian. Jak zauważa Guffey, terminem tym określa się także pewną przestarzałość technologiczną, jak choćby używanie kas fiskalnych lub maszyn do pisania. Przede wszystkim jednak słowo „retro” sugeruje zmiany w postrzeganiu przeszłości; odnosi się do przedmiotów, poglądów, zachowań charakterystycznych dla czasów niedawno minionych – rzeczy obecnie już niemodnych, nieużywanych, przestarzałych, choć nadal współczesnych. Styl retro jest więc cytowaniem przeszłości, ale przy jednoczesnym osadzeniu jej w niezwykłych dla niej kontekstach.
Ostatnia część definicji umieszcza pojmowanie stylu retro poza konkretnymi punktami odniesienia w postaci takich kategorii, jak moda, technologia, subkultura, muzyka, i przenosi je na szerszy grunt relacji z przeszłością. Cytowanie jej, czerpanie z niej na przekór temu, że jest zdezaktualizowana, niemodna, a więc często oceniana negatywnie lub pomijana, wymaga specyficznego spojrzenia, podejścia i celu. Wydaje się, że książki Olgi Drendy, polskiej eseistki i dziennikarki, przez swoją tematykę, obszar zainteresowań, zastosowaną periodyzację, stosunek do historii, relację z przeszłością – wpisują się w to zagadnienie. Określenie „retro” samo narzuca się przy lekturze dwóch eseizujących książek pt. Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji (2016) oraz Wyroby. Pomysłowość wokół nas (2018), choć autorka nie nadużywa w nich tego terminu.
W Duchologii… badaczka szczególną uwagą obdarza czasy stosunkowo nieodległe, bo obejmujące mniej więcej koniec lat 80. i pierwszą połowę lat 90. XX wieku. Jest to okres transformacji ustrojowej, na którego gruncie w Polsce wykształcił się charakterystyczny styl, będący źródłem odwołań dla współczesnych czasów. Zmiany kulturowo-społeczne, obyczajowe, gospodarcze, technologiczne i polityczne przesądziły o wykształceniu się specyficznych artefaktów tej epoki; miały wpływ na zaadaptowanie w kraju pochodzących z Zachodu zdobyczy najnowszej technologii, wpłynęły na przestrzenie domów i miast, odbiły się w sztuce wysokiej oraz niskiej, znalazły odzwierciedlenie w niemal wszystkich sferach ludzkiego życia. Wyroby… pod względem czasowym i geograficznym mają nieco szerszy zasięg, autorka nierzadko wychodzi bowiem poza ramy zakreślone w Duchologii… i sięga do okresu powojennego, z odwołaniami nawet do XIX wieku, a tropem opisywanych przedmiotów podąża między innymi do Ameryki lub Australii. W obydwu książkach autorka wykorzystuje subtelną grę pomiędzy osobistą i antropologiczno-badawczą narracją oraz pomiędzy przeszłością i teraźniejszością; bawi się też znaczeniem przedmiotu swojej obserwacji, interpretacją opisywanych zjawisk – w taki sposób, że słowo „retro” w tym kontekście zyskuje intrygującą odsłonę – opisywane przez nią rzeczy nie są tylko reliktem przeszłości, lecz stają się czymś godnym uwagi, zbadania, zanalizowania. Wychodząc od definicji tego zjawiska autorstwa Guffey i podążając tropem rozważań Drendy, można się pokusić o wyłonienie kilku kategorii, w których albo za pomocą których ta tendencja się przejawia. Pierwszą z nich określić można szeroko jako przedmioty, przestrzenie, zjawiska, obyczaje; drugą – jako relację przeszłości z teraźniejszością, trzecią – jako retronarrację.
Styl retro jest więc cytowaniem przeszłości, ale przy jednoczesnym osadzeniu jej w niezwykłych dla niej kontekstach.
Przedmioty, przestrzenie, zjawiska, obyczaje
Najważniejszą rolę w obydwu książkach Drendy z pewnością odgrywają rozmaite przedmioty. W Duchologii… są to artefakty przełomu lat 80. i 90.: zdjęcia kolejnych miast, meble i wyposażenie domowe (tak zwane „kontiki” lub meblościanka), zabawki (jak żabka państwa Małolepszych lub plastikowy miś Miszka), okładki książek, czasopism, kaset, plakaty, przedmioty codziennego użytku (np. rodzime sofixy i późniejsze sprzedawane na targach podróbki – adabisy, abibasy, adiosy), ale także wypełniające ulice reklamy – będące jeszcze czymś nowym i niezbadanym – jak również szyldy, jugokioski, maluchy, fiaty i polonezy. W drugiej książce autorka sięga po tytułowe wyroby (inaczej: samoróbki, amatorkę, twórczość nieprofesjonalną lub spontaniczną, bibeloty, gadżety, taniznę, badziewie, czyli po prostu sztuki niewyszukane2). Są to „przedmioty, które ludzie tworzą sobie sami lub są produkowane w ich guście”3. Te pierwsze powstają dzięki pomysłowości twórców kierujących się dobrymi chęciami, choć często posiadających braki warsztatowe lub finansowe. Są wytworami gospodarności, chęci przerobienia czegoś w coś innego. Drugą odnogą jest masowa produkcja przedmiotów sprzedawanych na szeroką skalę, na przykład przez supermarkety. Wyroby to zatem tak zwane monidła (portrety powstające najczęściej na podstawie zdjęć, podkolorowanych i wyretuszowanych), makatki, reprodukcje obrazów, szklane ryby, butelki na wodę święconą w postaci Maryi z odkręcaną koroną, lampki w kształcie Myszki Miki, ozdoby ogrodowe, jak łabędzie zrobione z opon, krasnale, grzybki, kapliczki, ogrodzenia, małe wynalazki typu „zrób to sam” itd.).
Obie książki mają formę eseistyczną, a zatem prowadzone są w formie luźnych rozważań, czasem przerywanych dygresjami, choć zamkniętych w ramy uporządkowanych rozdziałów. Ponieważ rozdziały opatrzone są licznymi zdjęciami, przedmioty te można także obejrzeć, czasem nawet ze wszystkich stron. Autorka towarzyszy tym rzeczom, śledzi ich historię, rysuje wokół nich specyficzny kontekst, w którym się pojawiały, sposób użytkowania, odtwarza ich późniejsze losy, często też konfrontuje je z czasami współczesnymi i tym, jak (lub: czy w ogóle) funkcjonują dzisiaj. W Wyrobach… zdarza jej się rozbierać ich konstrukcje, zdejmować kolejne warstwy, ujawniać ich sekrety, ułomności (jak np. umieszczone we wnętrzach gipsowych Madonn kamienie). Niektóre z nich – takie, które na dobre wyszły z użytku i pozostały jedynie znakiem swoich czasów, choćby pudle z chemlonu, włóczki stilonowej lub wiskoteksu, służące do przechowywania w nich alkoholu – próbuje sobie autorka wyobrazić w chwilach użytku, w momentach ich świetności.
Większość z opisanych rzeczy można nazwać z dzisiejszej perspektywy przedmiotami retro: są stare, niemodne, nieużyteczne, kojarzone wyłącznie ze swoją epoką. A jednak w tej prostej definicji nie zamyka się to, co Drenda przekazuje na ich temat. W jej książkach, w podejściu do tych przedmiotów, sposobie opisu ujawniają się inne ich cechy, niezmiernie ważne dla zrozumienia, czym jest „retro” w ogóle.
Rzeczy retro zawsze osadzone są w dwóch kontekstach. Pierwszy z nich można nazwać „kontekstem niegdyś” i oznacza on ich pierwotne umiejscowienie, rolę, odbiór. Najczęściej były to zwykłe przedmioty, bardziej lub mniej modne, służące zabawie, pracy, udogodnieniu życia lub jego upiększeniu. To elementy wystroju mieszkania lub część przestrzeni miejskiej, przedmioty pożądania, na przykład kasety zagranicznych zespołów czy buty, lub efekty domowego przetwórstwa, jak dywaniki robione z rajstop nylonowych. W pewnym sensie miały one neutralne znaczenie, ponieważ ich obecność w tamtejszej przestrzeni była czymś oczywistym; były przedmiotami samymi w sobie. Drugi z kontekstów można nazwać „kontekstem dziś” i dopiero z tej perspektywy przedmioty te mogą się stać przedmiotami retro. Zmiana kontekstu wprowadza przesunięcie w ich wyglądzie, funkcji, postrzeganiu. Przestają być neutralne, są czymś wyjętym „stamtąd” i przeniesionym „tutaj”. To przesunięcie mówi coś znaczącego po pierwsze: o samych przedmiotach, po drugie: o czasach, w których funkcjonowały, i wreszcie po trzecie: o czasach współczesnych, w których istnieją jako przedmioty retro.
A zatem – stosunek do rzeczy się zmienia. Andrzej Mencwel, którego tekst o modzie na styl retro zostaje przytoczony w Wyrobach…, zauważa, że te „bibeloty cudzej babci” budzą w człowieku dziwnie ciepłe uczucie4. „Samo słowo «bibelot» niesie w sobie jeszcze jakiś porcelanowy urok nostalgicznej, babcinej błahostki, rekwizytu ze starego romansu”, pisze dalej Drenda, a „Durnostojka zagraca, jest nieprzydatna, ale im bardziej ostentacyjna jej niepraktyczność, tym jest ciekawsza. Durnostojka staje na przekór statecznemu światu, w którym wszystko musi mieć swoje miejsce i cel”5. To, co dzieje się z przedmiotami w momencie zmiany kontekstu, to przede wszystkim utrata funkcji praktycznej. Rzeczy są nieużyteczne, niemodne, zagracają przestrzeń, a co za tym idzie: stają się śmieciami. Jest to najbardziej niebezpieczny moment w całej ich karierze, bo to właśnie na tym etapie wyrzuca się je lub przekształca w coś innego. Jeśli przetrwają tę fazę, mają szansę stać się przedmiotem retro, bibelotem, durnostojką, której istnienie jest wyłomem w świecie celowości. A jeśli są retro odpowiednio długo, mogą nabrać wartości kolekcjonerskiej i stać się czymś więcej: znakiem swoich czasów, elementem kolekcji, sztuką samą w sobie. Żywotność przedmiotu można zatem zamknąć w czterech fazach: przedmiot użytkowy/dekoracyjny – śmieć – retro – kolekcja.
Opisywane przedmioty w obydwu książkach osadzone zostały mocno w konkretnych miejscach. Są to najczęściej przestrzenie miast polskich, wnętrza mieszkań w blokach, czasem opuszczony dom, przydomowe ogródki i działki, mieszkania kolekcjonerów. Przestrzenie stają się obszarem, na którym realizują się rozmaite działania, wybrzmiewają współczesne dla danego czasu mody, wprowadzane są obyczaje. Miejsca te są w tekście w rozmaity sposób dyskursywizowane, zarówno przez rozmówców autorki, jak i przez nią samą. Autorka posiada bowiem znakomity zmysł obserwacji, który pozwala jej wyłowić z tego kulturowo-społeczno-obyczajowego miszmaszu pewne prawidłowości, cechy wspólne. I tak cały rozdział poświęca fotografiom różnych miast Polski – Warszawy, Grudziądza, Katowic, Gdyni, Poznania – wykonanym głównie przez, co również jest znakiem czasu, fotografów obcokrajowców. Zdjęcia te, zrobione na przełomie lat 80. i 90., cechuje specyficzna barwa, „bursztynowe światło popołudnia u schyłku lata”6. Światło to staje się w odczuciu autorki jednym ze znaków tamtej rzeczywistości, niewytłumaczalnym, choć często podejmowanym (nawet w wywiadach z rozmówcami) wątkiem („Poznań wygląda jak posypany czarodziejskim pyłem, Chełmno to miasto tonących w słońcu, pysznych promenad, a najpiękniejszy ze wszystkich jest Grudziądz”7). Zdjęcia, prezentujące nadkruszone zębem czasu budynki, spłowiałe tablice rejestracyjne, osiedla z wielkiej płyty, dzięki rzeczonemu światłu przedstawiają tamtą rzeczywistość nie jako szarą i smutną, lecz w dziwny sposób przyjazną i magiczną. W rozmowach z fotografami pojawiają się kolejne uliczne artefakty retro: porzucane samochody marki Syrena, sprzedaż chodnikowa, napisy na murach, działania Pomarańczowej Alternatywy. Z kolei mieszkania w opowieści Drendy stały się miejscem realizowania najważniejszego wysiłku: próby nadania małej przestrzeni charakteru przytulności, przy zachowaniu jak najwięcej wolnego miejsca. Drenda tropi te przestrzenie, zachowane na zdjęciach, we wspomnieniach, a także w katalogach mieszkaniowych (np. Mieszkać inaczej), meblowane w charakterystyczny, podobny do siebie sposób, zdradzający kryzys ekonomiczny w kraju i brak odpowiednich materiałów. Są one z jednej strony odzwierciedleniem czasów słusznie minionych, ale z drugiej – pozostają czymś wciąż jeszcze bliskim, kojarzonym z „babcinym mieszkaniem” lub nawet – z domem rodzinnym.
Przestrzenie, ale też opisywane przez autorkę społeczne i kulturowe zjawiska oraz obyczaje (rozwijający się rynek reklamowy, konkursy piękności, seanse lecznicze Anatolija Kaszpirowskiego), to te elementy, do których dostęp utrudniony jest w większym stopniu niż do przedmiotów. Rzeczy jako jedyne przetrwały transformację w niemal niezmienionej formie zewnętrznej, tymczasem wszelkie inne zjawiska docierają do nas w sposób zapośredniczony – przez zdjęcia, filmy, opowieści, wspomnienia, wywiady, książki. To elementy, których nie można już doświadczyć, podlegają więc pewnej mitologizacji, dyskursywizacji, ulęgają pracy wyobraźni. Są częścią narracji, która kształtuje nasze myślenie o tamtych czasach.
Relacja przeszłości z teraźniejszością
Olga Drenda we Wprowadzeniu do Duchologii… przybliża czytelnikowi zamysł swojej książki. Daty, w których zamyka opowieść, nieprzypadkowo rozciągają się pomiędzy 1986/7 a 1994 rokiem – ramy czasowe wyznaczają moment, w którym doszło do przemiany modelu socjalistycznego w kapitalistyczny, czemu towarzyszyły liczne absurdy, chaos, współwystępowanie ze sobą kontrastów, takich jak na przykład rodzime wersje nowości podpatrzonych na Zachodzie mieszające się z reliktami przeszłości. Kiedy w 1994 roku pojawiła się ustawa antypiracka i doszło do denominacji złotego – sytuacja zaczęła się stabilizować i zakończył się okres przejściowy8. Duchologia polska opiera się na fascynacji Drendy okresem transformacji, który nazywa „doświadczeniem momentu małego końca pewnego świata”9.
Opisane już przedmioty, zjawiska, obyczaje, widziane z perspektywy „dziś”, ukazują charakterystyczne cechy tamtych czasów – sprawy, które wówczas często pozostawały niewidoczne. „[D]urnostojka jest ważna, bo mimo woli odgrywa rolę świadka swojego czasu”10 – zauważa Drenda. Przedmioty są znakami swoich czasów, ponieważ zaczynają znaczyć, odsyłać do czegoś poza samymi sobą. Są zatem czymś, co obnaża tamtą rzeczywistość, pozwala ją zinterpretować, unaocznić pewne absurdy lub przeciwnie – wyjaśnić tendencje leżące u podstaw świata, który młodym pokoleniom trzeba będzie tłumaczyć. I tak na przykład popularne na początku lat 90. kasety ze zgrywanymi z oryginałów składankami muzycznymi, wystawiane oficjalnie w sprzedaży chodnikowej lub sprzedawane wprost z przyczep, nie budziły wówczas prawnych wątpliwości, tymczasem z dzisiejszej perspektywy pozostają znakiem ówczesnego państwowego i prawnego chaosu. Z kolei wyściełanie mieszkań za pomocą dywanów na ścianach i podłogach, kilimów, obrusów, firan, obitych skajem drzwi; próby wymoszczenia sobie przytulnego gniazda – można interpretować jako chęć radzenia sobie ze smutną prozą życia, ucieczki z betonowego świata bloku. Wreszcie wyroby, przedmioty powstające z niczego, jak sukienki lub makatki z rajstop albo obrazki z oprawionego wieczka po czekoladkach deserowych Wedla są znakiem praktyczności, gospodarności, niechęci do marnowania.
Kryje się za tym jednak coś jeszcze – wspomniane „dziwne ciepłe uczucie”, tęsknota, sentyment, czułość. Przedmioty te odsyłają wstecz także ze względu na warstwę emocjonalną, którą ze sobą niosą. W książce autorka wspomina przykład „pieska kiwaczka” – jego nostalgiczne działanie opiera się na tym, że przywołuje w wyobraźni fiata 125p, w którym zwykł się znajdować. Przedmioty retro opisywane przez autorkę wciąż mają moc odwoływania się do sfery wspomnień, emocji, ale także do wyobraźni i asocjacji, które umysł automatycznie produkuje. Wpisują się więc w prywatną i zbiorową matrycę skojarzeń. Matryca ta wtłoczona jest w umysły kilku pokoleń, dla których pewne konotacje przywoływane przez przedmioty retro będą takie same. Tworzy więc mentalno-emocjonalną więź opartą na podobieństwie przeżyć i doświadczeń.
Jest to zarazem rodzaj sprzężenia zwrotnego: pokazuje, jak postrzegamy rzeczywistość, która również na nas oddziałuje. A zatem artefakty retro i nasz stosunek do nich wiele mówią o nas samych i o czasach współczesnych. Jak istnieją te przedmioty we współczesnej przestrzeni? Czy są odrzucane, czy przeciwnie, respektowane? W książkach Drendy ta diagnoza współczesności pojawia się na dwa sposoby. W Duchologii… zostaje wyrażona pośrednio i ma wymiar kulturowo-narodowy. Wydaje się oparta na poczuciu, że wyjaśnianie aspektów przeszłości wyraża naszą narodową tożsamość. Autorka buduje w czytelnikach poczucie wspólnoty, gdy pochylamy się na przykład nad historią początku reklamy w Polsce, nad opowieścią o zwyczaju uczestniczenia w seansach Kaszpirowskiego czy Nowaka, nad rzeczonym rynkiem kaset przegrywanych z oryginałów – jak nad wspólnym, narodowym przeżyciem łączącym pokolenia. Ma to w sobie urok powrotu do korzeni. Z drugiej strony autorce zdarza się konfrontować opisywane zjawisko z „dzisiejszą perspektywą” i wtedy wysuwa się na plan pierwszy ledwo uchwytne, ulotne uczucie, łączące nostalgię (narodowe: „dawniej było lepiej”) z poczuciem satysfakcji, że jednak jesteśmy już gdzieś indziej, pobłażanie („ale to były czasy”) z samozadowoleniem („kiedyś każdy musiał sobie jakoś radzić”).
Żywotność przedmiotu można zatem zamknąć w czterech fazach: przedmiot użytkowy/dekoracyjny – śmieć – retro – kolekcja.
W Wyrobach… namysł nad współczesnością osiąga szerszy kształt i wyrażony jest bezpośrednio. Technika powstawania i traktowania przedmiotów retro skłania autorkę do myślenia paralelnego i odsyła do współczesnych tendencji. Drenda zauważa na przykład, że u podstaw niegdysiejszego samodzielnego produkowania przedmiotów leżały gospodarność, niechęć do marnowania, pomysłowość, brak środków. Obecnie tendencja ta została utrzymana, ludzie nadal wykonują „coś z niczego”, jednak dzisiejsze tworzenie wyrobów (na czym opierają się znane obecnie idee lifehacków lub DIY – do it yourself) podyktowane są sprytem, nadmiarem, złością na przymusowe marnotrawstwo, zaradnością w duchu sportowym, rekreacyjnym, kreatywnością11. Określają nas zatem jako społeczeństwo, które już nie „musi”, lecz „może”. Które nie tworzy dóbr pierwszej potrzeby, lecz ułatwia sobie życie. Wykorzystuje jedne przedmioty do stworzenia drugich nie z wrodzonej potrzeby pożyteczności, lecz z innych powodów – na przykład chęci ochrony środowiska. A nawet jeśli tworzy tzw. durnostojki, tak samo bez-użyteczne jak ich wcześniejsze odpowiedniczki, to są one już inaczej wykonane, porządnie, z dbałością o szczegóły, nie ulegają przypadkowości, deformacji.
Idąc tym tropem, Drenda opisuje ciekawy eksperyment myślowy, który opiera się na zadaniu pytań: Co będzie określało i wyróżniało w przyszłości naszą dekadę? Jakie artefakty będzie posiadała? Co z tego, co nas otacza, zostanie przedmiotami retro, identyfikującymi nasze czasy? Pytania te są pytaniami o naszą tożsamość, ale zadanymi z innej strony: ze strony przyszłości. Jako jedną z takich współczesnych cech podaje Drenda „ustockowienie” rzeczywistości wizualnej – co oznacza, że współcześnie często myśli się obrazkami z internetowych baz materiałów zwanych stockami. Polega to na pewnej standaryzacji obrazów, z których korzystają użytkownicy internetu, przede wszystkim Instagrama i Pinteresta – na korzystaniu z podobnych kluczy myślowych oraz kodów interpretacyjnych przy przekazywaniu własnych emocji czy komentowaniu rzeczywistości. Fotografie te, a także podpisy, grafiki, obrazki, to, jak celnie pisze Drenda, „produkcja globalna stylizowana na rękodzieło z małej manufaktury”12. Obecne czasy wydają się zatem łączyć pragnienie autentyku (chęci wyrażenia uczuć, potrzeb, własnej osoby) z formą wyrazu, która jest powielanym kodem. Tym jednak, co dodatkowo wyróżnia współczesne czasy, jest pełna tego świadomość. Dlatego Drenda określa współczesność jako „reprodukcję masową świadomą swojej masowości”13.
Jak widać, badaczce udaje się, na podstawie historii rzeczy, miejsc, zwyczajów, cech – spojrzeć na przeszłość w powiązaniu z teraźniejszością i przyszłością, dojrzeć pewną zmienność, ale też ciągłość, a nawet postawić pewne diagnozy dotyczące współczesności.
Przedmioty są znakami swoich czasów, ponieważ zaczynają znaczyć, odsyłać do czegoś poza samymi sobą.
Retronarracja
Obydwie książki Drenda opiera na zjawiskach należących do przeszłości, przy czym towarzyszy temu specyficzny typ narracji. Jak sama zauważa, opisywany przez nią w Duchologii… okres jest czasem mało zbadanym, rzadko wspominanym i odpominanym, a jeśli już, to z zażenowaniem i dezynwolturą. Dlatego postanawia, łącząc antropologiczny ogląd i przywiązanie do codzienności z prywatnymi historiami, nie pomijając przy tym własnej perspektywy, opisać tamtejszą rzeczywistość jak najszerzej, mając przy tym świadomość wybiórczości i niecałkowitości stworzonego obrazu. Nazywa ten okres epoką duchologii, co stanowi nawiązanie do Derridiańskiej teorii hauntology, a dokładniej do jego refleksji nad „teraźniejszością «nawiedzaną» przez historię”14. Interesuje ją również ten aspekt owego terminu, który oznacza „zagięcia pamięci, niedokonane przyszłości, słabo uchwytne widma i majaki”15. Jest to bardzo ważna deklaracja, ponieważ zakłada, że ramą całej pracy, najważniejszym punktem odniesienia, będzie próba opowieści podejmowana ze świadomością deformacji, mutacji, kolejnych nawarstwień, które mają wpływ na obraz tego, co opisuje. Wydaje się, że jest to świadomość podwójna, to znaczy Drenda pisze o owych mechanizmach pamięci, próbuje je zaprezentować, nazwać, przytoczyć, jak w momentach, gdy zapisuje słowa swoich rozmówców, ich wspomnienia i refleksje, a z drugiej strony – zdaje sobie sprawę, że jej własne pisarskie wysiłki również prowadzone są z perspektywy post-. Na perspektywę tę składają się nie tylko owe „usterki pamięci”, ale też: wszelkie późniejsze informacje, znajomość ówczesnego kontekstu, następstw wydarzeń i skutków. Dlatego jej opowieść, oprócz cytowania przeszłości, jest też cytowaniem opowieści o przeszłości oraz interpretacją, w której centrum znajduje się to, co minione.
Oprócz tego na pierwszy plan wybija się pasja kolekcjonowania. Drenda tworzy w swoich książkach kolekcję rzeczy retro, przedmiotów, zdarzeń, dodaje kolejne, ustawia je w pewnych konfiguracjach, grupuje, obraca na wszystkie strony. Przywołując je, nazywając, klasyfikując, porządkując – robi swego rodzaju katalog rzeczy, zachowań, obyczajów, praktyk, które dla polskiej kultury mogą być uznane za retro. Autorka sięga do przełomu lat 80. i 90. z perspektywy zarówno osobistej, jak i badawczej, antropologicznej, by pokazać go nie tyle takim, jakim był, lecz – jakim jest obecnie dla nas, w jaki sposób jesteśmy w stanie go postrzegać około trzydziestu lat po zmianie. Nie są to zatem puste gesty, wpisywanie się w modę, panujące trendy, tylko poszukiwanie w przeszłości mechanizmów rządzących teraźniejszością. W pewnym sensie jest to zatem również poszukiwanie nowych sposobów na opowiadanie sobie swojej własnej historii.
Wszystkie cechy tej narracji – koncentracja na przeszłości, przytaczanie opowieści rozmówców, ich wspomnień, często opartych na wrażeniach; rekonstrukcja pewnych wydarzeń w czasie teraźniejszym, mającym je przybliżyć czytelnikowi i uaktualnić; zderzanie przeszłości ze współczesnym kontekstem; przyznawanie się do domysłów, wrażeń lub zaznaczanie momentów własnej interpretacji; niestronienie od osobistej perspektywy, metanarracji, a więc nieukrywanie naddatku wynikającego z perspektywy post- – składają się na pewien szczególny typ opowieści, który w centrum stawia nie tyle samą przeszłość, ile przeszłość widzianą z perspektywy teraźniejszości. Ten typ opowieści można określić jako retronarrację. Retronarracja jest sposobem komunikowania faktów z przeszłości w formie cytowania pewnych elementów (w książce cytatami tego typu byłyby wszystkie przytoczone artefakty), jak również osadzania ich w nowym kontekście interpretacyjnym nie tylko po to, by zbadać przeszłość, ale też żeby spróbować stworzyć pewną ciągłość pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, co ma na celu próbę zbudowania kulturowej i – jak w przypadku Duchologii… – także narodowej tożsamości, rozszerzenia społecznego, międzypokoleniowego dialogu.
Przypisy:
1 The Culture of Revival, London 2006, s. 711. Warto zaznaczyć, że jako tło funkcjonowania tego słowa autorka obiera przede wszystkim perspektywę amerykańską i to do niej odnosi się w swojej próbie zdefiniowania omawianego terminu.
2 Por. O. Drenda, Wyroby. Pomysłowość wokół nas, Kraków 2018, s. 6–7.
3 Tamże, s. 7.
4 Tamże, s. 51.
5 Tamże, s. 51–52.
6 O. Drenda, Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji, Kraków 2016, s. 23.
7 Tamże, s. 29–30.
8 Por. tamże, s. 13–14.
9 Tamże, s. 9.
10 Tamże, s. 52.
11 Por. taż, Wyroby…, dz. cyt. , s. 71.
12 Tamże, s. 49.
13 Tamże, s. 48.
14 Por. taż, Duchologia... , dz. cyt. s. 8.
15 Tamże.