Wiersze Agnieszki Wiktorowskiej-Chmielewskiej

il. Zuzanna Łazarewicz

 

Sztuczne ognie i pewien nocny spacer

Po północy siostra pisze, że nad Krakowem

widoczna jest zorza. już od ponad godziny

przewracam się z boku na bok, więc ruszam

w majową noc. niebo chmurzy się, na ulicy

spotykam dwóch podpitych młodziaków.

jeden do drugiego: będę robić, co chcę,

a nawet więcej! i po kilku metrach oddaje

mocz na zieleniący się klomb. nie gorszy

mnie to, ani nie oburza – jestem z czasów

(albo miejsca), gdzie takie rzeczy zdawały

się normą. z braku widoków i alternatyw

robię rundkę wokół osiedla, po powrocie

informuję, że: zorzy nie było, był ślimak.

siostra na to, że zorzy szuka się w górze,

a nie pod nogami. niby racja, ale cóż

zrobić skoro od pewnego czasu bliżej

mi do ziemi, niż błądzenia pomiędzy

chmurami. dziecięce marzenia czasem

spełniają się, innym razem prowadzą

na odległe opłotki. żadne widowisko

nie zastąpi feerii własnych świateł.

im intensywniejsze, tym szybcej znika

potrzeba zmysłowych ognii sztucznych.

zanika potrzeba kolekcjonowania

kolorowego

chwilowego

niedosięgalnego.

 

Każe nazywać się niunią

 Ma cztery lata i mówi innym, jak powinni żyć. stanowczo

zjada zbyt wiele słodyczy, jednak dwa trzygodzinne spotkania

w tygodniu i co drugi weekend nie są w stanie zapełnić luki.

czasem odsuwa się od ludzi, innym razem z zapałem pokonuje

rzeczywiste i niewidzialne bariery. ostatnio spytała, czy mogłaby

mieć swój pokoik w domu dziadków, gdzie odrabiałaby lekcje.

mały człowiek widzi wszystko od dołu, bliskość ziemi oferuje

stabilniejszy punkt oparcia, pod warunkiem że nie da się zadeptać

– biegającym na oślep, bez znajomości reguł, na sznurku.

 

Spakowane, podzielone

Zastawa ślubna, fotografie,

książki i życie w kartonach.

na półce została jedynie biblia.

spomiędzy kartek wysuwa się

odręcznie napisany list

z dwutysięcznego siódmego.

bez żadnej konkretnej okazji.

otwieram na Mateuszu 5,19-48.

wtedy zza pleców dochodzi

zajadłe: zostaw, to moja.

drobny, czarny druk układa

się w Miłość nieprzyjaciół.

zerkam ostatni raz na treść

z dnia czwartego sierpnia:

mój ukochany mężu,

chciałam ci napisać,

jak bardzo cię kocham

oraz że jesteś dla mnie

bardzo ważny…

zamykam i zostawiam.

chociaż nie mam nic

z doskonałości w sobie.

 

Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska – poetka, pisarka, scenarzystka, absolwentka Studium Literacko-Artystycznego na Wydziale Polonistyki UJ w Krakowie, Wytwórni Scenariuszy przy WFDiF w Warszawie oraz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Autorka siedmiu książek poetyckich, trzech książek prozatorskich oraz kilkunastu scenariuszy i sztuk teatralnych.  Debiutowała poemikiemi tu, i tu” nagrodzonym w konkursie Miasta Krakowa na Książkowy Debiut Poetycki 2014. Od 2016 roku redaktorka Babińca Literackiego. Stypendystka ZAiKS-u, UMWW i MKiDN.

 

Tekst ukazał się w numerze „Fragile. Dom 1-2/2024>>

Dodaj odpowiedź