Z wściekłości i z przyjemności
Trzy pisarki, które spotkały się na rozmowie z Przemysławem Czaplińskim w Pałacu Pod Baranami podczas Festivalu Conrada – Sylwia Chutnik, Zośka Papużanka i Kaja Malanowska, stwierdziły stanowczo, że nie rozumieją powodów, dla których zostały zaproszone do wspólnej dyskusji. Autorka Szopki ironizowała, że jedyną cechą, która je łączy to fakt, że wszystkie piszą prawą ręką, a autorka Patrz na mnie Klaro! mówiła otwarcie, że uważa zestawienie ich razem tylko dlatego, że są kobietami, za nieuzasadnione i denerwujące oraz że takie zabiegi to nieuświadomione dzielenie literatury. Jednak czy rzeczywiście są sobie tak obce można odpowiedzieć na pytanie, wyłącznie analizując ich wypowiedzi.
Spotkanie zostało zatytułowane Znikające kręgi, ponieważ Przemysław Czapliński w tekście do książki programowej Festiwalu stwierdza, że książki tych trzech pisarek mówią o znikaniu społeczeństwa i niemożności nawiązania więzi. Z kolei według ulotki rozmowa miała dotyczyć kwestii prozy feministycznej i odpowiedzieć na pytanie, czy jest ona pustym pojęciem. W rzeczywistości jednak spotkanie pokazało bardziej trzy indywidualności i ich autorskie, niepowtarzalne relacje z tekstem. Rozmowa koncentrowała się wokół najnowszych książek pisarek czyli Cwaniar, Szopki i Patrz na mnie Klaro!, ale były one wyłącznie pretekstem do stawiania pytań dużo bardziej ogólnych.
Osią tematyczną spotkania stały się kwestie pochodzenia języka i formy, a także relacje autorek z bohaterami i przestrzenią. W sprawie zagadnień językowych pisarki jednogłośnie uznały, że źródłem ich oryginalnych stylów jest przede wszystkim słuchanie otaczających ich ludzi, także w tramwaju czy na ulicy i, jak ujęła to Sylwia Chutnik, filtrowanie tego materiału przez wyobraźnię i wewnętrzną melodię, własny rytm każdej z nich.
Bardziej zróżnicowane były ich poglądy na konstrukcję powieści. Najbardziej radykalna w tej sprawie była Kaja Malanowska utrzymująca, że autor zaczynając pisać książkę, powinien znać jej zakończenie. Z kolei dla autorki Cwaniar plan również jest bardzo ważny, jednak podkreśliła, że najlepsze momenty to te, gdy tekst wyrywa się z konspektu. Papużanka natomiast, jedyna w tym gronie polonistka z wykształcenia, opowiadała o tym, że gdy pisze wyłącza całą świadomość teoretyczną i zdaje się na intuicję.
Pytaniem, które połączyło autorki była relacja wobec stworzonych przez siebie bohaterów. Każda z nich uznała, że wchodzą w bardzo emocjonalne związki ze swoimi postaciami i przywiązują się do nich, nawet gdy są negatywne. Podobna sytuacja pojawiła się podczas rozmowy o przestrzeni w świecie przedstawionym. Pisarki podkreślały kluczowość topografii dla powieści oraz konieczność szczegółowej znajomości miejsca, o którym się opowiada. Dla każdej z nich jest to miasto, z którym czują się najbardziej związane – dla Papużanki to Kraków, a dla Chutnik i Malanowskiej Warszawa.
Bardzo różnorodne reakcje wzbudziło pytanie Przemysława Czaplińskiego o możliwość szczęśliwego zakończenia każdej z książek. Sylwia Chutnik odpowiedziała od razu – ta zabawa nie jest dla dziewczynek, nie ma możliwości pogodzenia się z faktem śmierci. Krytyk zauważył, że Cwaniary to czarna ballada podwórzowa i kontynuował pytanie, czy naprawdę jej bohaterkom nie mogło się udać, jednak autorka tłumaczyła, że jej powieść jest przede wszystkim o niemocy, co wyklucza szczęśliwe zakończenie.
Zośka Papużanka zwróciła Czaplińskiemu uwagę, że Szopka kończy się prawie tak samo jak się zaczyna, jednak dla kilku osób w niej występujących nawet mała zmiana jest kolosalną ewolucją, kiedy bierze się pod uwagę sytuację z jakiej wyszli, a zatem jej zakończenie nie jest nieszczęśliwe. Podobnie Kaja Malanowska, która podkreśliła, że jej bohaterka Klara zyskuje niezależność i odnajduje samą siebie, więc jest to zakończenie nawet bardzo szczęśliwe, pomimo tego, że kobieta nie odbudowuje swojego małżeństwa.
Jednym z rozpoczynających spotkanie pytań postawionych przez Przemysława Czaplińskiego było zagadnienie emocji dominującej podczas pisania książki. To ciekawe pytanie, szczególnie uzasadnione w przypadku rozmowy z tymi trzema pisarkami, które łączy podejmowanie trudnych tematów dotyczących relacji międzyludzkich. Odpowiedzi padły dwie – z wściekłości i z przyjemności. Sylwia Chutnik użyła bardzo ciekawej metafory pisania jako ciągłego bycia na ringu, konieczności nieustannej obrony kogoś lub czegoś. Z kolei Kaja Malanowska sprecyzowała swoją złość jako sprzeciw wobec izolacji społecznej osób mających problemy psychiczne. Wyłamała się wyłącznie Zośka Papużanka, która stwierdziła, że dla niej głównym uczuciem była przyjemność tworzenia i broniła się przed dopowiedzeniami prowadzącego, że musiała być to przyjemność łagodnego sadyzmu, podkreślając, że Szopka nie jest książką wyrachowaną i we wszystkim zamierzoną na konkretny efekt. Trudno jednak nie zauważyć potencjału krytycznego, który autorka w niej zawarła.
Sylwię Chutnik, Zośkę Papużankę i Kaję Malanowską wbrew pozorom wiele łączy i wiele dzieli. Jednak dzięki tym różnicom (i podobieństwom) zderzenie ich poglądów na tekst i tworzenie okazało się tak interesujące. Dyskutowały tak jak piszą – z wściekłością i przyjemnością.