Jak mgnienie. Jerzy Olek rozmawia z Janem Berdyszakiem

0
916

Jedną z prac zdobiących moją kolekcję w galerii „ef” w Gierałtowie jest Wnętrze Jana Berdyszaka z 1970 roku. Jest to fotografia przedstawiająca powieszoną w pejzażu ramkę w kształcie rombu, na której odwrocie artysta napisał: „W tym wypadku fotografię traktowałem jako OBIEKT PROWOKUJĄCY do spostrzegania przestrzeni jako bytu”. Ramka jest pusta. Nie to, że nic nie przedstawia, jej zawartości po prostu nie ma. Z odbitki ów romb został wycięty zupełnie. Teraz więc nie wiadomo, czy w ramce był jakikolwiek obraz, czy tylko wypełniał ją, widoczny w jej kadrze, fragment krajobrazu, czy też była to najzwyczajniej biała kartka. W wydaniu takim, w jakim wisi na ścianie, swą krawędzią kadruje znajdującą się za nią ścianę.

 

Wnętrze jest zatem obietnicą widoku, widoku możliwego i z natury swej zmiennego; jest pustką, potencjalnie pełną wszystkiego, co w zmiennych miejscach eksponowania fotografii nadejść może ze świata zewnętrznego; jest nieobecnością wyglądającą obecności; jest obramieniem efemeryczności w jej istocie; jest nawiasem, który wycina i wskazuje.

 

Jana Berdyszaka zawsze interesowała wątpliwa postać stabilności, zajmowała względna stałość rzeczy, pociągało wyrażanie niewyrażalnego. Być może przyznawał rację Wittgensteinowi, który twierdził: „O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć”. „Nie mówić”, nie musi jednak oznaczać, że nie można pokazać. Dlatego Berdyszak konsekwentnie pokazuje to, co niewypowiadalne. Odbija przelotne i odnajduje przemijalność w odbiciach. Chwyta na lustrzanych powierzchniach obrazy, których widz w identycznej postaci już nie ujrzy. Lecz w końcu każdy percypuje inaczej, i tylko to, co wyłącznie sam widzi. Na tym polega niepowtarzalność świata i jego recepcji.

 

I gdzieś tutaj pojawia się fotografia w szczególnej odsłonie, jako niestabilny obraz efemeryczny.

 

Jakiś czas temu przesłał mi Jan Berdyszak poniższy tekst, zapisany na luźnej kartce, wetkniętej w jeden ze szkicowników z początku lat 90. Nosi tytuł Prefotografia | fotografia efemeryczna. A oto jego pełne brzmienie:

 

„Prefotografia efemeryczna istnieje odkąd światło i wodę spotyka widzenie człowieka; odkąd wiatr porusza cieniem drzewa w słońcu; kiedy mgła i zmrok niezupełnie ujawniają swoje zawartości; odkąd szyby okien domów odbijają dzień i noc.

Dzisiaj przechodzimy obok szklanych ścian i nie zaskakuje nas w nich zobaczony żyjący obraz i spotkanie się ze swoim w nim odbiciem.

Odzwyczajeni, pośpiechem życia, uważnego postrzegania, nie widzimy odbić obrazów szczątków nieba w wodnych lusterkach pośród błot i nie zauważamy maleńkich, krótkich odbitek świata na mokrym oku rozmówcy.

Obrazy te możemy zatrzymać i ożywić ich moment – martwą fotografią”.

 

Zastanawiam się, w którym okresie nasze myśli były zbieżne. Jestem pewien, że stykały się w wielu momentach. Jednak najbliższe, choć tak naprawdę dalekie pokrewieństwo, widzę w refleksji, która w 1979 roku towarzyszyła mojej akcji rozsypania umownych ziaren fotograficznego rastra na arkusz papieru rozciągnięty na podłodze. A była następująca:

 

„Budująca swój porządek z przypadku, FOTOGRAFIA MOŻLIWA, to umowna fotografia, która komunikuje o sobie w sposób dynamiczny, „wyrażając” – w ciągłym stawaniu się na nowo i zmiennym obrazowaniu – na zasadzie procesu nieskończonego. Znaczy to, że komunikuje ona różne stany rzeczy, zależne od tropów wyobrażeniowych odbiorcy, szukającego dla niesionej nią „wypowiedzi” konkretnych odniesień przedmiotowych. Uosabia tym samym potencjalnie komunikowalne sytuacje. Jest przedstawieniem realności pozornej, pozwalającym jednak na widzenie możliwego”.

 

Różnica polega na tym, że obraz efemeryczny bazuje na czystej widzialności, natomiast obraz możliwy na nieskrępowanej wyobraźni. Odmienność doświadczeń polega na tym, że zaaranżowane przeze mnie zdarzenie było jednostkowe, podczas gdy Jan Berdyszak konsekwentnie penetruje zakreślony przez siebie pojęciowo obszar. Obszar sięgający poza horyzont, więc wymagający wielu precyzujących jego postaci wyjaśnień i dopowiedzeń. Stąd nasze liczne spotkania i długie rozmowy, stąd systematyczna wymiana korespondencji, stąd uszczegółowianie pojęciowych tropów i zróżnicowane interpretowanie myśli. Wszystkiego ani nagrać, ani zapisać się nie da. Zwłaszcza wymownych intonacji i intencji spełniających się w domysłach. Jednakże niektóre z nich na pewno:

 

Jan Berdyszak, „Wnętrze“, fotografia, 1970

 

Jerzy Olek: Czym różni się fotografia efemeryczna od fotografii jako takiej – tej na papierze, szkle, ekranie? (pytam podczas jednego ze spotkań).

Jan Berdyszak: Fotografia efemeryczna należy do najbardziej pierwotnego odwzorowywania się rzeczywistości. Zjawisko to istnieje dzięki regułom odbijania przez materie i powierzchnie o cechach lustrzanowatych oraz właściwościom oka. Przykładem takiego odbitego samozobrazowania może być napotkane drzewo rosnące nad wodą, lekko zmarszczoną wiatrem.

Spostrzeżony, odbity obraz drzewa z pejzażem na pofalowanej wodzie ulega samotranspozycji wobec odbijanej natury. Odbity obraz w kontekście odbijanego drzewa i pejzażu prezentuje ich zmienną efemeryczność, spowodowaną przez samą naturę. Czyż ta wzajemna zależność i niezależność zjawisk nie jest fascynująca w różnych realizujących się efemerycznych odbiciach? Pytasz mnie: „czego oczekujesz od fotografii efemerycznej?”. Zawsze mogę oczekiwać zagęszczenia, fragmentaryzacji albo rozrzedzenia obrazu i innych przemian środowiska, w którym one powstają, także zmiany charakteru miejsca, niewyraźności i mnóstwa niewyobrażalnych nawarstwień.

Wszystko co wyżej wymieniłem, ale i takie fakty jak zamazywanie, odkształcanie, obrazy odbitych ludzi i pojazdów w ruchu – jest obrazem źle i trudno transponowalnym na słowa. Zawsze jestem zainteresowany procesami, które stanowią zjawiska „samodziania się”, a jeszcze te dziejące się od pierwotności – dobrze sprzyjają mojemu rozpoznaniu i doświadczeniu twórczemu.

 

A lustra?

Lustra dzisiaj produkowane odbijają rzeczywistości dosłownie, bez szczególnej transpozycji, jedynie z różnicą jasności i nakładających się charakterów kolejnych warstw odbitek, ale mogą, użytym barwionym szkłem, transponować barwę i skalę jasności.

Odrębny problem akceptowanej transpozycji obrazu stanowiły historyczne lustra: złote, brązowe i srebrne. Lustrami były wypolerowane powierzchnie o miękkich odbiciach i odbijały obrazy wyraziście w ograniczonej odległości i nie tak, jak późniejsze powierzchnie niklowe czy chromowe.

Tak więc pierwotną fotografią była ODBITKA EFEMERYCZNA efemerycznej rzeczywistości. Fotograficzna ODBITKA była drugą i jest wynalazkiem – ODBITKĄ – SKAMIELINĄ rzeczywistości obrazowania na blasze, papierze i innych podłożach. Trzecia faza jest wynalazkiem i jest kolejną fazą fotografii, to jest również faza postępujących wynalazków, powiedzmy umownie, wynikiem procesów wirtualno-cyfrowych.

Fotografie, jako te odbijane na materiach: papieru, blachy, szkła, folii czy porcelany, posiadają różną trwałość, podyktowaną także jakością medium czyniącym z niej obiekt obrazowy. Fotografia jako obiekt obrazowy istnieje niezależnie od widza. Fotografia efemeryczna natomiast istnieje tylko dla widza w czasie jej bezpośredniego oglądu, ale i ruchu w przypadku jej występowania na stworzonym obiekcie czy obiektach przestrzennych.

 

Jan Berdyszak, Generator fotografii efemerycznej, galeria Foto-Medium-Art, fot. Z. Waligóra

 

Dystansujesz się od klasycznej fotografii.

Obraz fotograficzny jest statyczny i niezmienny wobec momentu jego naświetlania oraz oglądania, nawet wtedy, kiedy jest ruchomym filmem w kinie, nakręconym na taśmie filmowej. Na jego wrażenie ujęcia ruchu składa się przebiegająca liczba zupełnie statycznych kadrów (klatek) w ciągu sekundy. Rodzaj ruchu może być nieodtwarzający fotografowanej sytuacji ruchowej, może na przykład dawać ruch analizujący i różne inne kombinacje ilością klatek na sekundę. Fotografia cyfrowo-wirtualna istnieje w wyniku złożenia procesów i stanowi rodzaj kolejnej sytuacji w jej egzystencji.

Fotografie efemeryczne wybierają mnie, widza, swoim działaniem, a pozostałe rodzaje fotografii mogę wybierać i wybieram ja, a potem dopiero one na mnie oddziałują, albo i nie.

Fotografia efemeryczna i fotografia – obiekt – skamielina istnieją dzięki ogólnym regułom widzenia i odbijania. Jednak obiekt nie ujmuje zmian dziejących się w samym czasie jego oglądu, co czyni fotografia efemeryczna.

Fotografie skamieliny podlegają zmianom obrazu w czasie i to w zależności od odporności emulsji na działanie światła oraz jakości podłoża, inaczej zmieniają się te same fotografie wystawione na światło dzienne, inaczej przechowywane w ciemności.

Fotografie efemeryczne usposabiają do bacznej uwagi nad czymś innym i dla powstawania czegoś w różnych środowiskach. Mnie interesuje jednocześnie właściwa możliwość nierozumienia nieprojektowanych zdarzeń i tych ciągle nie do zaprojektowania. Fotografia efemeryczna zabudowuje środowiska urbanistyczne i inaczej mnie ona przysposabia do nieprzewidywalnego i do wyciągania wniosków z nieprzystosowania – a tych nie można na szczęście się nauczyć! Trzeba na nie trafiać i zdobywać powody innego doświadczania, tak bardzo potrzebnego dla tego, nad czym pracuję. Nic mnie tak nie wspiera jak nietrwałość, chwilowość i nieprzystosowanie jako współczynniki całej egzystencji. Zajmuję się, jak wiesz, RESZTAMI RESZT.

 

Dlaczego efemeryczny obraz zjawiskowy nazywasz fotografią? Z sympatii dla niej czy z powodu stosunku krytycznego? Kamera, każda, także camera obscura, jest aparatem w sposób techniczny penetrującym wizualnie przestrzeń. Tym samym zniewala ją: własną perspektywą, kątem widzenia, sztywno ustalonym polem dostępu. Tafla wody, szyba czy lustro wydają się niczym nieograniczone w penetrowaniu otoczenia, tym bardziej jeżeli obserwator zmienia swoje położenie.

Historia, bo to już historia fotografii, dobrze i trafnie wypracowała i nadal wypracowuje swoje określenia, pojęcia i metafory nazw. Dlaczego nie korzystać z ich powszechności użycia wobec prefotografii, która dzięki materii szkła używanego w architekturze i mnoży się, i „przepełnia” środowiska.

Obrazy zjawiskowe zawsze istnieją – tak dawno jak fotografia efemeryczna i zjawiska fatamorgan na pustyni. Efemeryczność i odbijanie należą do istnienia świata. Fotografia jest obrazem stabilnym, podobnie jak malarstwo i grafika, od której wiele nazw i pojęć zostało przecież przejętych przez fotografię: pozytyw, negatyw, odbitka i wiele innych. Przestrzeń urbanistyczna znowu inaczej aniżeli w pierwotności otwarła się dla fotografii efemerycznej.

Pytasz właściwie o istnienie jakichś całości w tego rodzaju fotografii. Istnienie całości nie zależy od ograniczenia, tylko warunkuje ją imperatyw wewnętrznego powodu uchwycenia problemu. Wiarygodna całość przychodzi w procesie doświadczania i rozpoznawania i nie określa się jej inaczej jak tylko jej doświadczaniem. Całość buduje się do końca pracy, a nawet zawsze odbudowuje się każdą ciekawością oglądania i ją się jednocześnie, indywidualnie, uaktualnia. Ale w fotografii efemerycznej trudno o powtórki, bo ta zjawiskowość jest uwarunkowana wieloma czynnikami – nie mówimy o jej skamielinowym obrazie.

Chwile niezwykłych napotkań zapadają w pamięć swoją potencją, która nie sprowadza się do formy – jest natomiast jak zadawane wciąż pytania, które są energią – ziarnkiem, przy którym jesteśmy ciągle aktywni, ażebyśmy mogli się nim otworzyć i ażeby mogło się z nami rozwinąć.

 

 

Jan Berdyszak, Apres passe-par-tout, 2004, PolenKunstEuropa, Galerie Bausparkasse, Schwäbisch Hall, fot. Waldemar Andzelm

 

Przypisujesz zjawiskowej obrazowości wyjątkową siłę sprawczą.

Moc efemeryczności tkwi w jej chwilach, które możemy jedynie, jako ich ułamek, zabrać pamięcią. Ułamek ten skupia kondensaty światów na chwilę w nas połączonych.

Efemeryczność wpływa na nasze wglądy w rzeczywistości i rozszerza je, a one mnie (nas) czynią jeszcze inaczej chłonnymi na coś, co zawsze zmienne. Wiesz, że moja droga jest ciągłym otwieraniem we mnie wszystkiego na to, co niestałe. Wkraczanie inności jest zawsze dodawaniem, nie tylko konkretu innej realności, ale przede wszystkim dyskretnym sumowaniem czasu. Czas w efemerycznym jest delikatnym kondensatem, podobnie jak postać energii zdarzeń.

Przemijalność i chwilowość są cechami większości światów, podążaniem, ażeby zdążyć w czasie – ponad pośpiechem życia.

Wkład ograniczeń camery obscury, świadomość uwarunkowań fotografii jako obiektu obrazowego, filmu, a także fotografia wirtualno-cyfrowa tym, czym potrafią być, potwierdzają nieporównywalność wymienionych fotografii z fotografią efemeryczną i z jej obecnie aktualizującą się pierwotnością.

Fotografia efemeryczna ze zmiennym życiem własnym i odbierana przez żywe widzenie osoby jest wyargumentowanym zjawiskiem nie OD… DO…, ale DO… OD…! Taka argumentacja cofania się do początku istnieje nie pierwszy raz w poznawaniu i jest bezwzględnie samoreferencyjna.

Fotografia ze swoimi wynalazkami jako przebiegami procesów coś w sobie zniewala, ażeby coś osiągać, na coś trafić.

Prefotografia jest „odkrytym samowynalazkiem” zbiegów kondycji natury i nieosiągalnym modelem dla tego, co osiągane technicznie, a i tak właśnie ona, fotografia techniczna, za trwałość i przydatność ma powszechne uznanie.

Każdy rodzaj fotografii potrafi być zniewolonym przez rutynowe i standardowe jej zastosowanie dla określonych celów, a my myślimy o niej szeroko, ażeby znaleźć się na granicach jej i naszych możliwości. Zawsze dążymy do jeszcze mało spenetrowanego albo zupełnie niedoświadczanego, a czynimy to, ażeby móc dotknąć właśnie tego, co niespenetrowane i niedoświadczane.

 

Wracam do wcześniejszego pytania…

Dlaczego efemeryczny obraz zjawiskowy nazywam fotografią? Bo to on był i jest pierwszą odbitką – prefotografią zanim powstała camera obscura, kamera, pierwsza odbitka światłoczuła, negatyw i pozytyw, kamera filmowa, kamery cyfrowe… To odbitka efemeryczna jest zdeterminowana właściwościami wewnętrznej budowy naszego oka, które mokre zewnętrznie jednocześnie jest wypukłym lustereczkiem odbijającym efemerycznie obraz z otoczenia.

Fotografia efemeryczna zaistniała porównywalnie razem ze swoim motywem, jak mówią fotografowie, to znaczy natura bezpośrednio styka się ze swoją oglądaną odbitką w wodzie.

Pierwotność możemy rozumieć jako szczególny, niepowtarzalny przypadek, albo coś niczym nieograniczonego. Niepowtarzalny przypadek nie stanowi w procesach twórczych przeciwieństwa, tylko jest wezwaniem do rozpoznania i jego doświadczania, lub cytowania. Ograniczenia jak i możliwości tkwią w nas w tym samym stopniu. Należymy do natury. Odnawiają nas nieprzewidywalność i intuicje zdarzeń, to mało „kontrolowane” na szczęście obszary. Dlatego fotografia efemeryczna może tak wyraziście zaistnieć jedynie w skomplikowanym środowisku, które to środowisko zagęszcza jeszcze naszą w nim obecność. Dlatego też ogólne analizy poszczególnych zjawisk są niewystarczające dla rozpoznania ich środowiska – trzeba dodać moment naszych predyspozycji mentalnych.

Tak jak za pierwszą odbitkę fotograficzną należy uznać jej odbitkę efemeryczną realizowaną przez samą naturę, tak pierwszą odbitkę – ślad mokrej stopy czy dłoni na kamieniu – można uznać za pregrafikę. Często są one jednak niezauważane, lub nie bierze się ich pod uwagę.

 

Artykuł ukazał się w wersji papierowej „Fragile” nr 2 (24) 2014.

Dodaj odpowiedź