Sprzedaż detaliczna wrażliwości społecznej – polska muzyka kontra COVID

0
704

Czas pandemii definiuje życie publiczne na nowo. Wszyscy jesteśmy świadkami tego, jak trudna, dziwna sytuacja kształtuje obecne oblicze mediów i popkultury. Sądy wygłaszane na Twitterze każdego dnia stają się coraz jędrniejsze, publicystykę zaczęto pisać jeszcze grubszą kreską niż dotychczas, a sensacjonalizm telewizyjnych reportaży zmierza w kierunku emocjonalnej pornografii. Osoby publiczne dopasowują swoją retorykę do momentu i z całych sił próbują dostosować przekaz do powagi sytuacji. Szafują więc słownictwem wagi ciężkiej w nadziei na utrzymanie wysokich pozycji w stadzie.

Na polskim podwórku najbardziej wyrazistą, opiniotwórczą grupą w covidowej wojnie są muzycy. Rodzimi wokaliści, producenci oraz kompozytorzy wciąż wynajdują kreatywne sposoby na eksploatowanie skomplikowanej rzeczywistości. Niektórzy odgrywają rolę sumienia społeczeństwa, a inni starają się podejść do nieprzyjemnego tematu z dystansem. Są również i tacy, którzy chcą sprzedać odbiorcom atrakcyjne idee jedności oraz empatii. Różne spojrzenia na ten sam problem łączy uniwersalne pragnienie konserwacji własnego wizerunku.

Lokalna scena hip-hopowa opisuje ten społeczno-polityczny chaos z charakterystyczną dla siebie nonszalancją. W poczynaniach wielu polskich raperów uwydatniają się stand-upowe naleciałości gatunku. Rapowy performance i występ komika, zwłaszcza w kontekście covidowych miesięcy, jawią się jako niemal identyczne kwestie. Oba typy widowisk opierają się na konstruowaniu ostatecznej iluzji – przeświadczeniu o tym, że skomplikowaną rzeczywistość można oswoić za pomocą prostych puent. Taco Hemingway w głośnym numerze Influenza rapuje: „Gwiazda znów wzdycha na postęp/ Nie zaszczepiłaby syna na ospę/ Może pieniądz woli wydać na pogrzeb”. Artysta komentuje oczywiście działania celebrytów popierających tzw. ruch antyszczepionkowy[1]. Ostatnie dwa wersy pierwszej zwrotki kończą się chwytliwie słowami „ospę/pogrzeb”, montując most do efektownego refrenu, zupełnie jak ostry żart prowadzący do eksplozji śmiechów i braw.

Na polskim podwórku najbardziej wyrazistą, opiniotwórczą grupą w covidowej wojnie są muzycy. Rodzimi wokaliści, producenci oraz kompozytorzy wciąż wynajdują kreatywne sposoby na eksploatowanie skomplikowanej rzeczywistości.

Z kolei w Polskim tangu Filip Szcześniak melodeklamuje: „Wrogiem jest szczepionka i 5G/ Dorosłych edukuje byle stronka na FB” i zamyka subiektywny obraz całego społeczeństwa w dwóch dwuliterowych skrótach. Przeboje popularnego MC składają słuchaczowi kuszącą obietnicę. Sugerują, że z szarością covidowego krajobrazu można wygrać, samodzielnie dzieląc go na skrajną czerń i biel. Nośne hip-hopowe wersy podświadomie powtarzające strukturę dowcipów (uproszczona narracja szybko biegnąca w kierunku rozbrajającej puenty), niezwykle zręcznie łagodzą niepokoje odbiorców. Bardzo obrazowo opowiadają o znalezieniu klucza odpowiedzi dopasowanego do wielkich niewiadomych codzienności.

Dla niektórych hip-hopowców pandemia okazała się świetnym pretekstem do zaznaczenia własnej unikatowości. W taki sposób sytuację wykorzystał na przykład Kali. Wziął udział w akcji Hot 16 Challenge 2 i tak jak wielu innych muzyków oraz celebrytów nagrał szesnaście wersów na temat covidowych realiów, a także wpłacił pieniądze na cele charytatywne. Jednakże w przeciwieństwie do kolegów oraz koleżanek po fachu nie opisał trudów kwarantannowej egzystencji. Zamiast tego pokusił się o budowę narracji konspiracyjnej. Frazy: „Pandemia to parodia” i „Wyłącz telewizor (…) włącz myślenie” to przykłady na to, jak autor próbuje znaleźć w wirusie z Wuhan znamiona rządowej manipulacji rodem z powieści Roberta Ludluma. Krakowski raper z całych sił próbował dowieść swej wyjątkowości i w tym celu podzielił się absurdalną perspektywą karmioną estetyką szoku.

Równie zręcznie temat pandemii wykorzystał Kazik Staszewski. Lider formacji Kult najpierw znalazł się na ustach całego narodu za sprawą piosenki Twój ból jest lepszy niż mój (utwór krytykował hipokryzję polskiego rządu uwypukloną w obliczu sytuacji kryzysowej), a potem poszedł za ciosem, poświęcając cały album Zaraza życiu codziennemu w kwarantannie. Płyta zdobyła rozgłos, choć jej poziom artystyczny pozostawiał wiele do życzenia. Pseudobiesiadna melodyka przywodziła na myśl ledwie czkawkę po Tacie Kazika. Teksty utworów przypominały niechlujne posty z facebookowej tablicy („Nie mam na nic czasu, bo oglądam seriale/ Nie mam na nic czasu wcale a wcale”, „Kwarantanna, kwarantanna/ Pokój, kuchnia, kibel, wanna”).

Dzieło Staszewskiego zyskało popularność wyłącznie dzięki doborowi nośnego tematu. W czasach pandemicznego niepokoju społeczeństwo wychowywane przez natłok newsów o COVID, wręcz łaknęło kolejnych porcji publicystyki. Nagle Kazik powrócił do lat dziewięćdziesiątych – okresu, w którym z powodzeniem wcielał się w rolę wieszcza narodowego. Wtedy kupował publikę prostymi hasłami na temat Waldemara Pawlaka i Lecha Wałęsy, a w 2020 zdobył poklask, posługując się okołopandemiczną nomenklaturą.

Istotną strategią w muzycznej walce z pandemią okazały się również koncerty online. Wielu artystów postanowiło wykorzystać formułę streamingu, by zachować pozory „żywego” kontaktu z publicznością. Co ciekawe, niektóre gwiazdy estrady potrafiły oswoić ten osobliwy styl interakcji sporą dawką ironii. Pokazując dystans do mankamentów e-koncertowania, artyści umocnili swój sympatyczny, przyziemny wizerunek.

Na przykład Artur Rojek zaprezentował YouTube’owej publiczności recital z przymrużeniem oka. Wystąpił pod banderą „Męskiego grania” w towarzystwie figur „muzyków” wyciętych z kartonu. Wyśpiewywał swoje największe hity, tańcząc beztrosko, zupełnie jakby relacjonował przyjemne, samotne popołudnie spędzone we własnym przedpokoju.

Na online’owym koncercie postpunkowej grupy Nagrobki także mogliśmy podziwiać istny pokaz humorystycznej metanarracji. Formacja odgrywała kompozycje rysujące obraz pandemicznej apokalipsy, a internetowa widownia reagowała na owe dźwięki, pisząc na czacie słowa: „oklaski”, „aplauz” i „bis”. Zarówno zespół, jak i słuchacze akceptowali sztuczną konwencję elektronicznego wydarzenia, jednocześnie otwarcie z niej kpiąc. Wykonawcy konstruowali spektakularną narrację, w istocie będąc po prostu duetem twórców nagrywających swoje dźwiękowe popisy z garażu. Z kolei widzowie ochoczo wcielali się w role rozemocjonowanych słuchaczy, choć siedzieli w kapciach przed ekranem laptopa.

Osobny akapit należy poświęcić wielkiemu projektowi Adama Sztaby – widowiskowej reinterpretacji hitu Co mi Panie dasz?, do której kompozytor celebryta zaprosił ekstraklasę bywalców festiwalu w Sopocie. Ekipa popularnych wokalistek i wokalistów przebój Bajmu doprawiła odpowiednią dozą patosu i ugotowała rodzimą wersję We Are the World, mającą uspokoić skołatane pandemiczną sytuacją serca. Całemu przedsięwzięciu przyświecała idea muzyki jednoczącej dwa odrębne światy – gwiazd i śmiertelników. Zamknięte w luksusowych posiadłościach VIP-y przekonywały zwykłych obywateli o tym, że w pełni utożsamiają się z powszednimi rozterkami Polaków. Piosenka naszkicowała portret atrakcyjnych gwiazd pokazujących widowni samoprzylepne łzy przyczepione do policzków. W dobie zarazy empatia stała się nowym, seksownym produktem.

Polscy muzycy odkryli wiele kreatywnych sposobów na radzenie sobie z pandemicznym kryzysem. Swą misję ratowania społeczeństwa jedni traktowali bardziej, a inni mniej poważnie, lecz większość zmierzała przede wszystkim ku PR-owemu triumfowi. W ten sposób pandemiczne realia przypomniały nam, że za społeczną wrażliwością artystów bardzo często stoi solidny marketing.

Przypisy:
[1]R. Stefanicki, Antyszczepionkowcy tuczą się na koronawirusie. Tylko połowa ludzi jest zdecydowana szczepić się przeciwko COVID-19. „Gazeta Wyborcza”, 10.08.2020,
https://wyborcza.pl/7,75399,26195502,antyszczepionkowcy-tucza-sie-na-koronawirusie-tylko-polowa.html?disableRedirects=true(dostęp: 29.12.2020).

Fragile – nowa odsłona

Dodaj odpowiedź