
Patrik Proško, wystawa Home Sweet Home w Galerii Sztuki Wozownia, 2024
Agnieszka Tes: Patrik, wystawa Home Sweet Home w Galerii Sztuki Wozownia w Toruniu była pierwszym pokazem Twoich prac w Polsce. Nie jesteś dobrze znany w naszym kraju, czy mógłbyś nieco nam przybliżyć swoją artystyczną tożsamość, przedstawić się polskiej publiczności?
Patrik Proško: Najogólniej mówiąc, przede wszystkim jestem rzeźbiarzem. Powiedziałbym, że reprezentuję trzy podejścia artystyczne, wszystkie łączy praca z przestrzenią i rzeczywistością jako wspólnym tematem i materiałem.
Pierwsze podejście to rzeźba hiperrealistyczna. Używałem tej techniki do tworzenia naukowych rekonstrukcji wymarłych zwierząt, ludzi i mikroskopijnych organizmów. W tej technice głównym celem jest sprawienie, by rzeźba wyglądała jak najbardziej realistycznie, jak żywa istota. Chodzi o możliwie najwierniejszą imitację rzeczywistości.
Drugie podejście to anamorficzna iluzja – tu rzeczywistość można rozpoznać tylko w określonych okolicznościach i pod określonym kątem widzenia. Wiąże się to z techniką anamorficznych instalacji stworzonych z prawdziwych obiektów, których znaczenie jest dostrzegalne tylko z jednej perspektywy. Pod innym kątem instalacja rozpada się na naszych oczach i traci reprezentacyjność.
Trzecie podejście obejmuje instalacje site-specific oraz interwencje artystyczne w otaczającym świecie, gdzie rzeczywistość sama staje się jednocześnie materiałem rzeźbiarskim, płótnem malarskim, przedmiotem reprezentacji, a nawet przestrzenią galerii. Tworzę te instalacje w krajobrazach i przestrzeniach publicznych różnych krajów na całym świecie. Projekty site-specific są moją osobistą podróżą artystyczną i dlatego mają dla mnie największą wartość. Do tej pory udało mi się stworzyć ponad 100 projektów w 34 krajach i wszystkie mają jedną wspólną cechę – żaden już nie istnieje. Są efemeryczne, a jedynym śladem, jaki po nich pozostaje, są zdjęcia i filmy. Postrzegam efemeryczność jako fundamentalną, trwałą wartość, która głęboko wpływa na wszystko, co robimy w życiu, i na to, kiedy to robimy.
AT: Skupmy się na jednak stricte na wystawie w Wozowni. W Twojej postawie artystycznej dostrzegam bardzo silną symbiozę tego, co osobiste, z tym, co globalne. Mam wrażenie, że wynika to z doświadczenia licznych podróży po świecie. Jak wpłynęły one na Twoje myślenie o domu, miejscu tradycyjnie kojarzonym z przestrzenią intymną?
PP: Podróżowanie znacznie poszerzyło moje postrzeganie domu jako przestrzeni intymnej. Uważam, że miejsce staje się intymne, gdy jest połączone z siecią relacji, emocji i wspomnień tworzonych na przestrzeni czasu. Zwykle jest bardzo skoncentrowane, często lokalnie i osobiście. To miejsce, w którym ukształtowała się część naszej tożsamości, w którym staliśmy się tym, kim naprawdę jesteśmy dzisiaj. Dlatego też zakorzeniło się w naszej świadomości i wiążemy je z kategorią „intymnego domu”, z którym się identyfikujemy. Wierzę jednak, że zasadę tę można zastosować nie tylko do domu, w którym dorastaliśmy, ale także do miasta, regionu, kraju, kontynentu, a nawet całego świata. Problem polega jednak na tym, że aby jakiekolwiek miejsce można było nazwać domem, a nawet miejscem intymnym, musi ono być przede wszystkim bezpieczne.
Cała planeta Ziemia jest domem nas wszystkich. To podstawowe założenie, z którym pracuję na mojej wystawie w Wozowni. Czy całą Ziemię można uznać za miejsce intymne? Myślę, że tak, i uważam, że stworzenie takiej mapy jest wręcz pożądane. Kiedy jestem daleko od własnego domu, podczas podróży, postrzegam go z dystansu, z innej perspektywy, w której widoczne pozostaje tylko to, co istotne, odarte z szarej mgiełki codzienności i błahych konfliktów. Taka perspektywa jest zawsze cennym doświadczeniem, które wyjaśnia lub wzmacnia mój system wartości. Zwłaszcza gdy odwiedzam bardzo biedne kraje, gdzie ludzie codziennie walczą o przetrwanie na samym dole piramidy Maslowa.
I oczywiście, kiedy wracam z takich miejsc, mój dom i zamieszkujący go ludzie nabierają znacznie większego znaczenia niż wtedy, gdy wyjeżdżałem. Bardziej doceniam to, co mam.
Dzięki podróżom mogę na krótko odwiedzić intymne domy różnych ludzi na różnych kontynentach, a poprzez moje projekty nadal poszerzać sieć relacji, emocji i wspomnień, tworząc nowe warstwy mojej tożsamości i dodając nowe intymne miejsca do mapy domu w moim umyśle.
Często w moich projektach pomagają mi lokalni mieszkańcy, co tworzy intymną więź nie tylko z miejscem, w którym pomysł nabiera kształtu, ale także między nami. Nawet dziś ludzie z różnych części świata piszą do mnie, mówiąc mi, że wciąż pamiętają mój szalony projekt.

Patrik Proško, wystawa Home Sweet Home w Galerii Sztuki Wozownia, 2024
AT: Co zatem było najbardziej szalonym aspektem Twojego projektu? Wystawiasz między innymi zdjęcia z różnych miejsc na świecie, ale często są one dość osobliwe…
PP: Jedną z najbardziej szalonych i ekstremalnych realizacji był prawdopodobnie Little Thinker, którego stworzyłem w środku slumsu Kampung Wak-Wak na Borneo w Malezji. Slumsy są zalane odpadami, a większość domów nie ma nawet odpowiednich systemów kanalizacyjnych, więc to, co miejscowi uważają za dom, dla Europejczyka jest czymś absolutnie niewyobrażalnym. Przy tak wysokiej temperaturze i wilgotności wszystko tam gnije.
Przyjechałem na miejsce i od razu wiedziałem, że chcę tam stworzyć projekt. Wszedłem do slumsów i zacząłem szukać kogoś miejscowego, kto pomógłby mi go zrealizować. W końcu żaden turysta nie zapuszcza się w takie rejony, a ja, jako biały mężczyzna, bardzo się wyróżniałem wśród miejscowych. Nie było mowy, bym mógł tam zrobić cokolwiek na własną rękę, bez pozwolenia. Na początku trochę się bałem, byłem sam i prawdopodobnie było to dość niebezpieczne, ale z czasem okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Pewien miejscowy zapytał mnie, co tam robię, więc powiedziałem mu, kim jestem, czym się zajmuję i że chciałbym stworzyć projekt na „placu”, wykorzystując odpady, jeśli byłoby to możliwe, i że chętnie zapłacę. Odpowiedział, że musi zapytać przywódcę slumsów. Ten początkowo nie chciał na to pozwolić, ale w końcu się zgodził.
Koniec końców na oczach mieszkańców slumsów w palącym upale brodziłem w gumowych butach przez grubą warstwę cuchnących odpadów i ścieków i tworzyłem rzeźbę. Wokół mnie wędrowało kilka jaszczurek, niektóre o długości niemal dwóch metrów. Żyły w slumsach i żywiły się resztkami wyrzucanymi przez okna. Na szczęście nie były niebezpieczne jak smoki z Komodo, ale ich towarzystwo z pewnością nie należało do przyjemnych przeżyć. Jako wizualną dokumentację z tworzenia tego projektu mam film poklatkowy, który jest częścią wystawy w Wozowni.
Zafascynował mnie kontrast. Z jednej strony dewastacja i nieszczęście, z drugiej – przyjaźni i uśmiechnięci ludzie, którzy nie narzekali na swój dom. Kiedy poznaliśmy się bliżej, odważyłem się ich zapytać, czy nie uważają swojego otoczenia za obrzydliwe. Bez wahania odpowiedzieli, że nie. Nie mogą podróżować, więc nigdy nie poznali innej rzeczywistości. Mieszkają tam całe ich rodziny, od dzieci po dziadków, ramię w ramię. A problem z odpadami nie jest czymś, co mogą rozwiązać, ale to temat na dłuższą rozmowę.
Mam więcej podobnych historii. Na przykład o tym, jak wraz z mieszkańcami wioski w Jemenie zbudowaliśmy dom z wraku samochodu, jak namalowaliśmy 80-metrowe skrzyżowanie na polnych drogach w Tanzanii albo jak wykonaliśmy rzeźbę z wraku rozbitej łodzi. Jest tego mnóstwo. I chociaż większość ludzi pomaga mi, ponieważ płacę im za pracę, kilka osób podzieliło się ze mną ciekawym spostrzeżeniem. „Twój szalony projekt sprawił, że wróciłem do dzieciństwa. Pamiętam, jak jako mały chłopiec wspinałem się po złomowiskach, budowałem bunkry ze znalezionych rzeczy i badałem wraki”.
Dokładnie tak się czuję i cieszę się, że zachowałem w sobie odrobinę tego małego chłopca.

Patrik Proško, wystawa Home Sweet Home w Galerii Sztuki Wozownia, 2024
AT: Kiedy zobaczyłam zdjęcia z wystawy Home Sweet Home, szczególnie poruszyły mnie dzieła z elementem ziemi: wypełnione nią łóżko, wkopana w nią Pieta… Czy mógłbyś podzielić się swoją głębszą inspiracją, wyjawić, jaki był wewnętrzny impuls do ich stworzenia? Dla mnie te prace mają symboliczną, uniwersalną moc.
PP: Instalację Pieta stworzyłem, kiedy zmarła moja matka. To był dla mnie niezwykle trudny czas, nie wiedziałem, jak sobie poradzić z jej śmiercią. Nie ma przecież sposobu, by przygotować się na taką sytuację. Pieta pomogła mi przez to przejść. Wykopałem grób w kształcie trumny na świeżo obsadzonym polu, a z ziemi wyrzeźbiłem ten sam kształt w pozytywnie. To jak ostatni element układanki naszego rozumienia rzeczywistości, która staje się kompletna tylko wtedy, gdy każdy element zostanie umieszczony na swoim miejscu. Uniwersalne zasady, takie jak powtarzalność, cykle i transformacja energii w inną formę, dają mi wiarę w ciągłość, czymkolwiek by ona była. Być może chodzi tu o żniwa, bo w pewnym sensie byłem żniwem – jej synem. Byłem sam na tym polu, ale ona była ze mną przez cały dzień.
Instalacja Łóżko, wypełniona żyzną glebą i wodą, bezpośrednio nawiązuje do Piety i innych prac. Wszystkie obiekty przestrzenne na wystawie odnoszą się nie tylko do koncepcji planety Ziemi jako naszego wspólnego domu, ale także do fotografii instalacji na ścianach. W Łóżku łączy się kilka tematów fotografii. W sieci wzajemnych powiązań łóżko jest miejscem pamięci, w którym po wszelkich naszych wysiłkach wszyscy w końcu się kładziemy, ale jest tam też specjalnie „obrobiony” traktor z francuskich Pirenejów używany przez ludzi do orania pól oraz instalacja wykonana z systemu nawadniającego w wyschniętej szklarni na Teneryfie – ponieważ wodzie zawdzięczamy zarówno zbiory, jak i życie.
Na wystawie jest więcej prac egzystencjalnych, niektóre z nich doprawione są humorem, nostalgią, radością i innymi emocjami. To rodzaj tworzenia sieci rezonansowej, w której jedna praca dodaje nową warstwę komunikacyjną do innej w ramach narracji, a cała wystawa oferuje wielowarstwową interpretację otaczającego świata. Dodatkowo dochodzi do tego fakt, że każdy „otaczający świat” jest inny, w zależności od oczu, które na niego patrzą. Podobnie zależy to od oczu patrzących na sztukę. Staram się nie być zbyt opisowy, aby pozostawić miejsce dla wyobraźni widza. Wszyscy mamy różne doświadczenia życiowe, w tym to, w którym obecnie się znajdujemy. Po pewnych doświadczeniach lub w określonych fazach życia różne rzeczy rezonują z nami – i tak powinno być.

Patrik Proško, wystawa Home Sweet Home w Galerii Sztuki Wozownia, 2024, kompozycja Łóżko i Pieta w tle
AT: Wystawa jest tak poruszająca… właśnie dzięki temu wewnętrznemu współgraniu tak wielu aspektów: osobistych i uniwersalnych, symbolicznych i idiosynkratycznych, tragicznych i humorystycznych, ambiwalentnych i pełnych wrażliwości, poważnych i absurdalnych. W Twoim spojrzeniu na świat wyczuwam również subtelną świadomość ekologiczną.
PP: Chociaż nie jestem działaczem na rzecz ochrony środowiska, moje podróże do Azji, Indonezji, Afryki, a nawet na Półwysep Arabski mocno wpłynęły na to, jak ja, jako mieszkaniec miasta, zachowuję się teraz w stosunku do natury, a co za tym idzie, mojego domu. Wszyscy wiemy, że powinniśmy działać w sposób zrównoważony, zwłaszcza ci z nas, którzy pochodzą ze świata zachodniego i mają szczęście żyć w złotym wieku edukacji i dobrobytu, nawet jeśli ta rzeczywistość zaczyna się chwiać. To właśnie ten złoty wiek, napędzany presją kapitalistyczną, rozprzestrzenia się jednak na inne kultury, zwykle bardzo biedne kraje, które z trudem radzą sobie z jego skutkami ubocznymi, ponieważ brakuje im edukacji, technologii, pieniędzy lub rządu potrzebnego do przezwyciężania problemów.
Zdaję sobie jednak również sprawę z tego, że złoty wiek nie jest nieograniczony. Zapierające dech w piersiach dowody niesamowitego wyrafinowania niektórych wcześniejszych cywilizacji pozostają dziś tylko jako ciche przypomnienie granic, których przekroczenie doprowadziło do schyłku i ostatecznego upadku. Jest to myśl, która pozostaje ze mną, gdy brodzę w ściekach malezyjskich slumsów, pracując z mieszkańcami nad stworzeniem tam rzeźby. Zrealizowałem również instalację na ten temat z mieszkańcami Jemenu i Indonezji.
Prace te nie są jednak aktywistyczną propagandą. Wszyscy widzieliśmy wiele filmów dokumentalnych o złym stanie świata, zwłaszcza w odniesieniu do ludzi, którzy nim zarządzają. Moja praca z ekologicznym podtekstem nie mówi nic nowego; raczej stara się wyrazić stare idee w nowym języku. Na przykład poprzez zaangażowanie lokalnej ludności w projekty w tych konkretnych lokalizacjach. Niektórych prac nie klasyfikuję już w kategorii artystycznej site-specific; stworzyłem dla nich nowy termin: social-specific. Ostatecznie najważniejsze jest w nich to, jak powstały i że w ogóle powstały. Lokalizacja, podobnie jak w przypadku slumsów, jest zdeterminowana bardziej przez kontekst społeczny niż geograficzny.
Osobiście zdałem sobie sprawę, że przede wszystkim pracuję z materiałami otaczającego mnie świata, które już istnieją, umieszczając je w kontrastujących sytuacjach, usuniętych z ich pierwotnego kontekstu. Z wykształcenia jestem rzeźbiarzem, ale muszę przyznać, że współczesna rzeźba jest prawdopodobnie najmniej ekologiczną ze wszystkich form sztuki. Wynika to przede wszystkim z rozwoju materiałów chemicznych, takich jak włókno szklane, żywica epoksydowa, polistyren i wiele innych. Przestałem ich używać. Nawet anamorficzne instalacje portretowe, które tworzę, wykonuję ze znalezionych przedmiotów. Doszedłem do punktu, w którym kupując przekąskę, odmawiam wzięcia plastikowej torby, ponieważ wiem, że będę musiał ją wyrzucić jakieś pięć minut po wyjściu ze sklepu.

Patrik Proško, wystawa Home Sweet Home w Galerii Sztuki Wozownia, 2024
AT: Ten globalny aspekt Twojego myślenia bardzo ciekawie łączy się ze sferą prywatną, jak zresztą już to akcentowaliśmy. Wspomnijmy jeszcze, że na wystawie Home Sweet Home zestawiasz zdjęcia z całego świata z instalacjami wykonanymi z własnych mebli i innych przedmiotów, które silnie kojarzą się z przestrzenią domową. Masz jednak tendencję do dekonstruowania ich tradycyjnych funkcji i znaczeń oraz tworzenia nowych treści semantycznych. Która z tych instalacji jest szczególnie ważna dla ciebie osobiście i dla wystawy jako całości?
PP: Tak. Instalacja wystawy jest pomyślana jako aluzja do wnętrza wyimaginowanego mieszkania, które odwiedzamy. Przez zaaranżowane firanki patrzymy we wszystkich czterech kierunkach świata na widoki z okien, które są reprezentowane przez fotografie oprawione w szkło. Dodatkowo poruszamy się wśród rzeźbiarskich instalacji meblowych, które sugerują kluczowe miejsca w domu. Jest łóżko, szafka nocna, stół jadalny, kącik telewizyjny oraz miejsce do odpoczynku z półką na książki.
Dla mnie osobiście ważna jest instalacja Home Sweet Home. To wycinek z mojego prywatnego domu w formie sześcianu. Fotel, radio, telefon, lampa i regał pełen książek o różnych krajach świata odzwierciedlają scenerię, którą miałem na strychu. Siedziałem na tym krześle, piłem kawę, słuchałem radia, przeglądałem te książki i marzyłem o tym, gdzie będę podróżował. Dziś nadal wertuję te książki, ale z tą różnicą, że teraz zastanawiam się również nad tym, gdzie już byłem, czego tam doświadczyłem lub jakie projekty udało mi się stworzyć w tych odległych krainach. W pewnym sensie jest to planeta Ziemia wewnątrz mojego umysłu.
Praca jest wykonana rzeźbiarsko na tej samej zasadzie co Last Piece from Malaysia, która również jest częścią wystawy, gdzie wyciąłem sześcian z ziemi i przesunąłem go nieco w bok. W instalacji Home Sweet Home wyciąłem wszystko w czysty geometryczny sześcian na planie kwadratu, tak jakby było to zrobione laserem. Wyodrębniłem więc sześcian z mojego życia i równie lekko go przesunąłem – z Czech do Polski. A ponieważ jest to widoczne wycięcie i brakuje części mebli, pozostawia przestrzeń dla wyobraźni widza, tak aby się zastanawiał, jak może wyglądać miejsce, z którego ten fragment został wzięty. Ma to dla mnie bardziej osobiste znaczenie, ale myślę, że instalacje: Łóżko, Pieta, szafka nocna Let There Be Light lub Certainty – stół jadalny z dwoma wbitymi krzesłami – mają taką samą wagę dla wystawy jako całości. Trudno mi wyróżnić jedną pracę; chodzi bardziej o sieć rezonansową, która jest ważna sama w sobie jako całość.

Patrik Proško, wystawa Home Sweet Home w Galerii Sztuki Wozownia, 2024, instalacja Home Sweet Home
AT: I ta interakcja wnętrza ze światem zewnętrznym tworzy interesującą dynamikę całości, poczucie, że nasz dom nie jest zamknięty w czterech ścianach…
PP: Dla mnie tak nie jest i wiem, że nie jestem sam. Świat nie jest jednak tak bezpiecznym miejscem, jak chcielibyśmy, aby był nasz dom. Nawet bezpieczeństwo naszych obecnych domów w Europie było w ostatnich latach zagrożone. Jednym ze sposobów radzenia sobie z tym jest sztuka. Pewien przyjaciel powiedział mi kiedyś: „Co możesz zrobić lepszego niż coś dobrego?”.
Od tego czasu stało się to pewnego rodzaju mottem, według którego żyję.
AT: Dziękuję, Patrik, za rozmowę i mam nadzieję, że będziemy mogli częściej oglądać Twoje projekty w Polsce.

Patrik Proško, wystawa Home Sweet Home w Galerii Sztuki Wozownia, 2024
Tekst ukazał się w numerze „Fragile. Dom” 1-2/2024>>