Wszystkie wiersze o miłości (Nocne i niecne Joanny Lech)
„Odgrodzenie się od miłości oznacza życie bez ryzyka. Jaki sens ma takie życie?” – pytała Deborah Levy w Kosztach życia (na język polski przełożyła Anna Gralak), by dodać po chwili, że „życie bez miłości to strata czasu”. Czytałam eseje Levy równolegle z wierszami Joanny Lech i zaskakująco się książki obu tych tak różnych przecież autorek rymowały. Zazimowana parkowa fontanna, przed którą zatrzymuje swój elektryczny rower Levy, nagle staje się metaforą jej porozwodowego życia. Pisanie i wychowywanie dzieci, wychowywanie córek i pisanie to naprawdę dużo, na pewno potrafi wypełnić czas, zagospodarować energię, ale czy to już wszystko, na co ją stać? Na te pytania naprowadziła Levy znajomość biografii i pism Simone de Beauvoir, sama mierzy się z wyzwaniami stawianymi zarówno przez społeczeństwo, jak i przez samą siebie. Gdy de Beauvoir odrzuca prośbę kochającego ją Nelsona Algrena, propozycję wspólnego życia w Chicago, we wspólnym domu, tłumaczy: „nie mogłabym żyć tylko dla szczęścia i miłości”, daleko od Paryża, jej pisarstwo, jej praca mogłyby znaczyć mniej, porażką byłaby rezygnacja z pragnienia „z życia wszystkiego”, poprzestanie na czymś mniejszym. Levy, młodsza od de Beauvoir o ponad pół wieku, może już dokonywać zamachów na całe życie, choć i na nią czyhały niebezpieczeństwa związane z zaspokajaniem cudzych oczekiwań, wpisywania się w standardy, role, co groziłoby utratą możliwości pisania. Wraca do pytania o pragnienie „całego życia”, pewnie i nieświadomie w duchu młodej Zofii Nałkowskiej, dla której na początku XX wieku brakującym elementem było prawo do miłości we wszystkich jej odmianach. Levy, pisarka z imponującym dorobkiem, myśli w swoich esejach, jak już nie wybierać między pracą a domem, jak z domu czynić przestrzeń do życia. Joanna Lech, urodzona cztery dekady temu, próbuje w swoich wierszach odzyskać miłość poza zasadą podległości, czyni z niej dominantę, centralne wydarzenie, przesłaniające każde inne. Na gruncie wiersza przeprowadza eksperyment podobny do tych, jakie ostatnio można zauważyć na gruncie powieści, a dokładnie romansu.

il. Zuzanna Łazarewicz
Ten gatunek miewa ambicje badania nie tylko relacji międzyludzkich, ale i praw rządzących produkcją i dystrybucją dóbr społecznych. W Nocnych i niecnych znać zuchwałość gestów miłosnych, które chcą analizować nie tyle świat zewnętrzny, ile świat uczuć, uczynić je główną wartością. „Świata poza sobą nie widzą”, ta podstawa romansu tutaj przekłada się na umiejętność, czy może lepiej: odwagę, stawiania na dramaty miłosne jako jedyne godne uwagi. Rozgrywany zwykle w zbytkownych dekoracjach, w rolach głównych obsadza osoby, które mogą sobie pozwolić na odwrót od spraw przyziemnych, takich jak praca, pieniądze, ograniczenia czasowe czy lokalowe. Przekaz takich opowieści wydaje się dość jasny: miłość nie jest prawem każdej osoby, lecz przywilejem tej, którą stać na materialny nawet nie tyle dostatek, ile przepych, inna musi się zadowolić jakimś półśrodkiem, skupić się na obowiązkach zawodowych, rodzinnych, społecznych. Nocne i niecne wywołują wiele pytań, a wśród nich to podstawowe: czy miłość musi być luksusem? Książka Joanny Lech wydawać się może zbytkiem, ale jest – jak nie tylko z poezją, ale i z uczuciami bywa – podstawową formą istnienia w świecie. Zuchwała wzniosłość majaczy na horyzoncie wierszy Lech, nocne (bo noc należy do kochanków, jak śpiewała Patti Smith) i niecne (czyli w opinii powszechnej niegodne, niecnotliwe) chcą całego życia, odrzucają obowiązki, nie rozglądają się na boki, sięgają w sam środek spraw istotnych.
Przebieraj w środkach
Hole, Doll Parts
„Listonoszka nie dostarczyła tysiąca przesyłek.
Tłumaczyła się, że worek z listami był dla niej za ciężki,
a dodatkowo poznała chłopaka, w którym się zakochała
i nie miała już czasu na roznoszenie listów”.
Wszyscy jej zazdroszczą i zgrzytają zębami.
Nikt nie ma za złe. Nikt nie może jej winić.
W tym wierszu Lech łapie kilka srok za ogon, bo łączy doniesienia ze świata, bo ujęty w cudzysłów fragment to cytat z sensacyjnego artykułu, który poniósł się w sieci jak burza, dokumentuje też reakcje na niecne poczynania listonoszki, a wszystko to w kontekście przeboju zespołu Hole sprzed kilku już dekad. Nadpisywanie wierszy na cudzych piosenkach jest tutaj zasadą organizacyjną, utwory, które (już nie jako wyimki, ale w całości) umieszczane są w roli motta, pełnią funkcję nie tyle ścieżki dźwiękowej, ile rozszerzenia – uprzestrzenniają każdy wiersz, stają się częścią dyskusji, namysłu. Tutaj wykonywana przez Courtney Love pieśń wskazuje na wciąż aktualny problem uprzedmiatawiania dziewcząt i kobiet, sprowadzania ich do kategorii pokawałkowanych ciał. Feministyczny przekaz, ostrzeżenie przed pułapkami kultury i popkultury w ogóle łączy się tutaj z nawoływaniem do przechwycenia i rozbrojenia systemu, odzyskiwania praw do miłości już jako aktywna podmiotka, nie obiekt czy muza. A co robi listonoszka? Czy w latach 20. XXI wieku jeszcze roznosi listy miłosne? Czy w porzuconym worku były tylko papierowe duplikaty korespondencji firmowej, jakieś umowy, jakieś rachunki? Współczesna listonoszka jeszcze nie tak dawno byłaby szanowaną i wyczekiwaną urzędniczką państwową, dziś już, bez munduru służbowego, balansuje na granicy światów, może i przez poczucie dominacji kultury cyfrowej łatwiej jej złamać zasady, zwłaszcza zaufania, wybrać miłość własną, nie do pracy, wybrać sprawy prywatne, nie służbę i obowiązki. „Wszyscy jej zazdroszczą”, pisze Lech, bo któż by nie chciał tak rzucić wszystkiego i dać się porwać namiętności. Kim jest ta dziewczyna? Anarchistką, emancypantką czy lekkoduszną przestępczynią? Czy w imię miłości można pozwolić sobie na wszystko, wystawiając innym rachunki za samolubne wybory? Teatr miłości nie uznaje półśrodków, tutaj gra się o wszystko. Koszty tych zagrywek są niewątpliwie poważne.

il. Zuzanna Łazarewicz
Lech gra z czytającymi serio, stawką wierszy jest miłość, napędza je trwoga jak z przywoływanego utworu Snow Patrol „A co, jeśli to cała miłość, jaką kiedykolwiek dostaniesz?”, ale i pragnienie porozumienia. Kochankowie mijają się, nie potrafią uzgodnić słowników, coś ich wciąż rozdziela, rani. Katalog piosenek umieszczonych w Nocnych i niecnych to również portret samej Lech, jej wrażliwości kształtowanej przez kulturowe, pokoleniowe doświadczenia. „Posłuchaj, to do ciebie”, zdaje się mówić ta książka i rozciąga formę literacką tak, by wyprowadzić ją daleko poza granice okładki, zwrócić wierszowi muzyczność, nagłosowość, somatyczność. To nie są nowe pomysły, szukanie swoich ludzi przez zajawki, cytaty bez przypisów (tutaj wszystko jest jasne, wystarczy wrzucić tytuł w wyszukiwarkę, odtworzyć teledysk lub zeskanować umieszczony na końcu książki kod i wejść na ścieżkę dźwiękową) ma potężne już tradycje literackie. Lech z nich korzysta, wpisuje się w nie i je odświeża. Nocne i niecne, trochę jak chłopcy i dziewczęta w Przekleństwach niewinności Sofii Coppoli, używają kombinacji tekstu i muzyki jak narzędzi emancypacji, której podstawą jest porozumienie ponad podziałami. Książka Lech nie oferuje szczęśliwych zakończeń, raczej rozkosz wysokich rejestrów i rodzaj trudnego szczęścia, jakim jest podejmowanie miłosnego ryzyka.
Joanna Lech, Nocne i niecne
Wydawnictwo Biblioteki Śląskiej
Katowice 2024
Artykuł przygotowany na Noc Poezji 2024 >>
Tekst ukazał się w numerze „Fragile. Dom” 1-2/2024>>