Zgiełk, jazgot i cisza
Jest cicho. Zimno. Pusto. Ojciec i syn przemierzają jałową ziemię. Tylko czasami słychać przerażający huk upadających i pękających drzew. Brak wody i słońca spowodował, że to, co wcześniej było normą, stało się tylko wspomnieniem ojca, syn bowiem nie zna już innego świata. Robi się coraz ciemniej. Na drodze nie ma zwierząt, miasta i domy są puste. Od czasu do czasu pojawiają się zdziczali i niebezpieczni ludzie. Kanibalizm, gwałt i okrucieństwo definiuje relacje tych paru osób, które jeszcze żyją. W tym świecie nie ma już nic, nie ma nawet nadziei. Tak można by streścić Drogę Cormaca McCarthy’go. Wydana w 2006 roku powieść przedstawia martwą planetę, na której resztki życia są nie tylko nieludzkie, niezwierzęce, ale przede wszystkim zaprzepaszczone. W Drodze więcej jest pustki, tego, czego nie ma, nawet ślady dawnego życia coraz bardziej się zacierają i znikają. Nie ma już nic.
Czym jest antropocen? To świat zdominowany przez ludzi, nadmiarowa konsumpcyjna rzeczywistość. Czy antropocen został zdiagnozowany odpowiednio, by móc przywołać to pojęcie jako faktycznie opisujące stan rzeczywistości, w jakiej się znaleźliśmy? W dyskursie naukowym znajdziemy ogrom opracowań przedstawiających, w jaki sposób zabijamy krok po kroku naszą planetę. W 2023 roku Międzynarodowa Komisja Stratygraficzna wydała oświadczenie, że żyjemy w nowej epoce geologicznej, zwanej antropocenem[1]. Prawie wszyscy naukowcy są zgodni, że antropocen jako stan ludzkiej nadmiarowości i ludzkich zanieczyszczeń jest faktem. Rzecz jasna oprócz zawziętych klimatycznych denialistów, którzy nie tyle uprawiają naukę, ile ideologię dobrze opłacaną przez koncerny naftowe i inne grupy biznesu czerpiące zyski z zaprzeczania zmianom klimatycznym. Czy jednak rozumiemy, co oznacza życie w antropocenie, czy zdajemy sobie sprawę z konsekwencji naszego postępowania, odpowiedzialności, jaka na nas ciąży? Kolejne biura podróży kuszą nas lotami na rajskie plaże, nie licząc śladu węglowego ani zanieczyszczeń, jakie zostawimy u celu. Kolejne produkty w plastikowych opakowaniach zalewają świat. Konsumpcjonizm stał się naturalną formą naszego funkcjonowania i nikt nawet nie próbuje zmienić jego wpływu na rzeczywistość. Zero waste w świecie konsumpcjonizmu to moda na dodatki pochodzące z recyklingu, a ekotriki koją konsumpcyjne sumienia. Społeczeństwo globalnej północy potrzebuje uspakajających narracji o towarach z odzysku, segregacji śmieci i ograniczeniu zużycia wody, które mają załatwić problem i pozwolić na trwanie w niezmienionym stylu życia. Tymczasem kryzys klimatyczny trwa i nie czeka na zmianę świadomość ludzi. Tylko czasami nas przeraża Droga czy Ostatni brzeg Nevila Shute’a.
Zamknięcie człowieka w antropocenie, moim zdaniem, ma swoje dwa źródła: w egoizmie i ślepocie. Konsumpcjonizm pochłonął bez reszty ludzi bogatej północy, ponieważ odwołuje się do egoistycznej potrzeby nie tyle posiadania, ile bycia kimś, bycia ważnym, bycia w centrum relacji społecznych. Człowiek jako zwierzę stadne ma instynkt społeczny, który nieustannie pobudza do bycia Kimś. Pozycja przeciętnego obywatela/-ki nie jest satysfakcjonująca. Rzecz w tym, że większość z nas skazana jest na przeciętność. Dodatkowo w drugiej połowie XX wieku ludzie dali się uwieść zasadzie nowości, rozrywki i bycia zauważonym, docenionym. Sezonowa moda daje poczucie ważności i pozwala się przebierać w kogoś wyjątkowego. Modne ubrania, makijaże, nawet gdy tylko idziemy na zakupy – szyk, jaki kreujemy – stwarza pozory niezwykłości. To dlatego nie tylko nieustannie śledzimy modowe trendy, ale również musimy podróżować, i to najlepiej dalekie . To dlatego też wydajemy dużo pieniędzy na kolejne gadżety elektroniczne, samochody oraz wszystko to, co zostało wskazane jako modne. Nawet rasowy pies może stać się elementem społecznej gry, w której pokazujemy naszą niezwykłość, ponadprzeciętność życia. Chcemy więcej nie tyle z chciwości, ile z konieczności zagłuszenia naszej przeciętności. Zwyczajne życie stało się nużące, niepotrzebne i żałosne. W tym sensie antropocen ugruntował tę tendencję konsumpcjonizmu, czyniąc z przeciętności brzemię. Współczesne klasy społeczne można podzielić na te, które mogą brać udział w światowej konsumpcji, a zatem budowaniu własnej ponadprzeciętności, oraz na klasy przegranych, zwyczajnych, niezauważanych, nudnych ludzi. Media społecznościowe stały się naszym czerwonym dywanem, na którym niczym królowie życia eksponujemy wszystkie detale naszej egzystencji. Zachowujemy się tak, jakby ludzkość czekała na wieści o tym, co zjemy na śniadanie albo jak dzisiaj wyjdziemy ubrani. Nie bez przyczyny furorę robią firmy typu personal paparazzi services lub famous for a day, obiecujące klientom, że dzięki ich usługom poczują się – choćby na jeden dzień – kimś wyjątkowym, znanym, rozpoznawanym, gwiazdorskim.
Wyprodukowanie jednej pary jeansów wiąże się ze zużyciem 7000 litrów wody. Na różnych etapach produkcji wykorzystuje się ją do utrwalenia materiału, barwienia lub rozjaśniania, a także do wybielenia środkami chemicznymi, które są szkodliwe zarówno dla zdrowia ludzi pracujących przy produkcji, jak i dla środowiska. Najczęściej są to: nadtlenek sodu, nadtlenek wodoru, nadtlenek potasu, nadmanganian potasu oraz formaldehyd. Tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w 2022 roku odnotowała, że 2,2 miliarda ludzi na świecie nie ma dostępu do bezpiecznej wody pitnej. Z Global Report on Food Crises (GRFC) wynika z kolei, że w 2023 roku około 282 milionów osób w 59 krajach i terytoriach doświadczyło głodu zagrażającego utratą życia. Wielu mieszkańców globalnego południa, zatrudnionych przy produkcji jeansów, jest niedożywionych i cierpi głód, często też boryka się z niedoborem wody pitnej.
Raporty WHO, Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) oraz GRFC są dostępne online. Wiele organizacji tłumaczy je na języki narodowe. Miłośnicy wakacji w Grecji czy Hiszpani co roku narzekają na pożary, rozpaczają po powrocie do domów zalanych w nagłych ulewach i kataklizmach, jakich wcześniej nie doświadczał ich rejon. A mimo to żyją tak, jakby kryzys klimatyczny nie miał się wydarzyć za ich życia. Współcześni ludzie nie robią nic, by wyhamować skutki katastrofy klimatycznej, za co odpowiada nasza niezdolność do dostrzegania niewygodnych dla nas faktów. Jonathan Safran Foer zwrócił uwagę na ciekawą zależność. Nasza psychika wyuczona jest, by dostrzegać problemy doraźne, to, co wydarza się w sposób spektakularny i dotyka nas bezpośrednio lub jest nam bardzo bliskie. Dlatego zrobimy wszystko, by ratować przed powodzią własny dom, nasze miasto, rodzinę i przyjaciół, gdy wiemy, że zbliża się fala powodziowa. Pęknięcie tamy czy przerwanie wałów powodziowych staje się dla nas realne, gdy możemy obserwować gwałtowny przyrost poziomu wody w rzece. Długofalowe jednak skutki, czy też zmiany zachodzące nieustająco, ale w oddali nie robią już na nas takiego wrażenia. Dane Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS) wskazujące, że lodowce na świecie topnieją w przyspieszonym tempie, tracąc około 267 miliardów ton lodu rocznie, odbieramy jako zbyt abstrakcyjne. Kryzys klimatyczny kojarzy nam się z nagłym załamaniem pogody, z przerażającą wizją Armagedonu. Myślimy obrazami filmu Pojutrze, w którym spadek temperatury jest nagły i szybki, tak że wszystko dookoła zamarza w oka mgnieniu. Popkulturowe wyobrażenie zagłady klimatycznej odpowiada naszym przyzwyczajeniom, percepcji wyćwiczonej przez wieki: dostrzegamy to, co spektakularne. Drobne zmiany czy anomalie, które coraz częściej goszczą w naszym życiu, pozostają zbagatelizowane.
To, co charakteryzuje antropocen, to wyuczona ślepota. Przez całe stulecia człowiek ćwiczył się w niedostrzeganiu problemów, bagatelizowaniu ich oraz niedefiniowaniu tego, co złe. Gwałt małżeński był spełnianiem obowiązków, tak samo milczano o pedofilii. Tortury na przesłuchaniach stosowano przez całe stulecia, tak samo jak okrutne egzekucje publiczne. Dzieci się biło, robotników wykorzystywało, chłopom odmawiało wszelkich praw, tak samo jak niewolnikom z kolonii i kobietom. Kultura zachodu została zbudowana na krzywdzie; zarówno drobnej, codziennej, jak i tej wielkiej, systemowej. Walka o prawa człowieka, kobiet, dzieci, uchodźców to wiele pokoleń ludzi budujących naszą współczesną wrażliwość. Dostrzeżenie problemu, zdefiniowanie źródeł przemocy jest najtrudniejsze, trzeba się bowiem zmierzyć z zastanym porządkiem kulturowym, tradycją, przyzwyczajeniami, językiem, kulturowymi wzorcami. Nasza ślepota na zło i przemoc wyrasta z uwarunkowań kulturowych, formatując nasze działanie i myślenie na obojętność. Dlatego często nie widzimy, jakie konsekwencje wywołuje nasza dieta, czym jest to, co mamy na talerzu.
Wyprodukowanie kilograma wołowiny wiąże się z emisją 27 kilogramów dwutlenku węgla i 59 gramów metanu do atmosfery. Metale ciężkie, pestycydy, amoniak, dwutlenek węgla, a do tego antybiotyki – to wszystko znajdziemy w lagunach ferm przemysłowych oraz w ekosystemie otaczającym hangary pełne zwierząt. Zapalenie skóry, owrzodzenia, problemy z trawieniem, odskrzelowe zapalenie płuc, choroba Marka (powodująca deformacje kości i uszkodzenia układu nerwowego) to najczęstsze choroby zwierząt zakwalifikowanych jako hodowlane. Ludzie przyswoili jednak piękny obrazek reklamowy, na którym szczęśliwy kurczak niesie własne ciało, by je podać człowiekowi. W dzieciństwie dziecko uczy się, że jedzenie mięsa i picie mleka jest zdrowe. Obrazki bajkowej, sielskiej wsi, gdzie zwierzęta czekają, by ofiarować swoje życie człowiekowi, by dać mu jajka, mleko czy swoje ciało nakłada zasłonę na naszą świadomość. Wolimy opowieści o tym, że krowa musi dawać mleko, bo takie jest jej powołanie, niż skonfrontować się z faktem, że tak naprawdę najpierw poddana jest sztucznej inseminacji, zaraz po porodzie oddzielona od swojego dziecka i podłączona do elektrycznych dojarek. Cielę odłączone od matki jedzie do rzeźni, gdyż jego mięso jest wysoko cenione, tak samo jak jego skóra, która znajdzie się potem w eleganckich samochodach, jako tapicerka. W cielęcinie nie widać jednak śmierci noworodka. W steku nie czuć przerażenia, bólu i rozpaczy zwierzęcia. Ludzie wyspecjalizowali się w niedostrzeganiu tego, co się dzieje tuż obok nich i co warunkuje ich dobrostan. Za konsumpcją tego, co nazywamy mięsem, kryje się emisja gazów cieplarnianych i związków wyniszczających środowisko, wylesianie oraz uprzedmiotowienie żywych istot. Od dziecka człowiek uczony jest jednak, by widzieć szczęśliwe wiejskie obrazki, a nie fermy przemysłowe. Cały czas też moda dyktuje popularność danych produktów bez wskazania ich degradującego wpływu na klimat.
Antropocen to brak uważności. Artyści zrozumieli to pierwsi. Z Drogi Cormaca McCarthy’go nie dowiemy się, co spowodowało zniszczenie świata. Autor pozostawia nas bez odpowiedzi, nie to bowiem jest istotne, a pustka, jaką człowiek uczynił na ziemi, całkowita dezintegracja środowiska. Nieuważność prowadzi do pustki. Wielkiej przestrzeni, gdzie mamy już tylko ślady dawnej rzeczywistości, całkowicie niezrozumiałej z perspektywy wszechogarniającej śmierci. W Drodze nie ma wyjścia, jest tylko zagłębianie się w coraz większą ciemność. Nawet morze, do którego docierają ojciec i syn, okazuje się martwe. Stąd też żadnego ratunku. Tymczasem rozrywkowy umysł człowieka XX wieku oczekiwał szczęśliwego rozwiązania. Bohaterowie popkultury zawsze na końcu wygrywali. Pojutrze wprawdzie daje nam obraz zagłady, ale i krzepi ocaleniem głównych bohaterów. Szczęśliwe zakończenie, wdrukowane w obraz popkultury, niesie w sobie przekaz: zawsze możemy jakoś sobie poradzić. Książka Billa Gatesa Jak ocalić świat od katastrofy klimatycznej jest sztandarowym przykładem popkulturowego happy endu. Wiara w technologię, możliwości tworzenia sztucznych chmur, deszczu czy projektowania klimatu są charakterystyczne dla zachodniej kultury. To wiara w postęp, założenie, że nauka może wszystko, niczym bajkowa struktura zakłada istnienie dobrych wróżek w laboratoriach i wspaniałych magików na uniwersytetach.
Antropocen jest zbudowany z wielu mitów, które dają się sprowadzić do założenia, że jeszcze mamy czas, że to nie my niszczymy naszą planetę i klimat, że da się wszystko odwrócić i zmienić, wystarczy tylko dopuścić do głosu naukę. W antropocenie milczenie o naszch konsumpcyjnych przyzwyczajeniach jest znamienne.
Główny bohater Drogi Cormaca McCarthy’go nieustannie ucisza syna. To ostrzeżenie przerażonego ojca rozpaczliwie próbującego przedłużyć życie swoje i dziecka. Tylko tyle w wizji McCarthego pozostało tym, którzy żyją w świecie katastrofy. Antropocen to epoka nastawiona na człowieka, w której ludzkie sprawy są najważniejsze, a dominacja i postęp traktowane jako wartość sama w sobie. W antropocenie człowiek jest bardzo głośny. Przemoc decybeli, tak samo jak światła, to choroba cywilizacyjna współczesnych miast. Wszechobecny jazgot. W metropoliach nie tylko nie widać gwiazd, lecz również nie słychać świata pozaludzkiego. Całkowite wyparcie istot pozaludzkich, skoncentrowanie się na wartościach, potrzebach i realizacji celów człowieka stanowią kwintesencję antropocentryzmu jako epoki. To epoka człowieka, w której bioróżnorodność została zredukowana do 4% wolnych zwierząt, pozostałe 96% istot żyjących to człowiek i gatunki przez niego zniewolone (tak zwane hodowlane i domowe). To epoka realizacji ludzkich marzeń o posiadaniu, wygodnym życiu, braku ograniczeń w kreatywnym rozwoju ludzkich możliwości. W badaniach z 2021 roku, opublikowanych na łamach „Frontiers in Forests and Global Change”, Andrew J. Plumptre i wsp. wykazali, że na globie pozostało tylko 2,8% powierzchni lądowej, która nie została zajęta, wykorzystana czy przemodelowana przez człowieka. Te nietknięte ludzką ręką tereny to głównie pustynie i miejsca niedostępne dla człowieka. Epoka antropocenu to również bardzo dobrze rozwinięta technika samooszukiwania.
Film z 2021 roku Nie patrz w górę Adama McKaya jest nie tyle metaforą ludzkiej ślepoty, ile ujawnieniem, w jaki sposób człowiek dokonuje samooszustwa. Kształtowanie trendów w mediach społecznościowych, podążanie za opiniami celebrytów, poszukiwanie zabawy w każdym temacie, nawet tym dramatycznym, potrzeba nieustannego realizowania konsumpcjonizmu, egotyzm, polityka skrojona pod kolejne wybory i spychanie na plan dalszy nauki w imię ekonomicznego zysku – to elementy samooszukiwania się człowieka. Antropocen zbudowany jest na egoizmie i ślepocie wobec otaczającego nas świata. Brak wrażliwości, brak zrozumienia naszych relacji ze światem, to również brak brania odpowiedzialności za przyszłość nie tylko naszego gatunku, ale całego życia na ziemi. Adam McKay pokazał, w jaki sposób ludzie w ostatnich dniach swojego istnienia robią sobie rozrywkę z zagłady lub próbują zbić na niej kapitał, czy to ekonomiczny, czy polityczny. Wszystko, co pozaludzkie, co nie wiąże się z partykularnymi potrzebami człowieka, znika w powodzi dobrej zabawy, szumu komunikacyjnego mediów społecznościowych i totalnej ignorancji naszej odpowiedzialności wobec świata. Antropocen to epoka hałasu, w której człowiek głośno się bawi, konsumując cały świat. Przemoc światła, decybeli, nadmiarowość człowieka i jego działalności to podstawowe kategorie antropocenu. Tylko, że świat bez bioróżnorodności nie przetrwa, nie będzie się w stanie obronić przed zmianami klimatu, a nasza nadobecność tylko przyspiesza kryzys klimatyczny. Pozostało 4% wolnych zwierząt, 2,8% lądów niezagospodarowanych przez człowieka. Po antropocenie może nastać już tylko jedno: wielka cisza. Czy świat się odrodzi? Pewnie tak. Szkoda tylko, że nasz egoizm i ślepota zabija tyle czujących, świadomych istot.
[1] Por. https://www.pgi.gov.pl/aktualnosci/display/14618-antropocen-okiem-geologa-czy-zyjemy-w-nowej-epoce.html pobrane 18.12.24.